“Gra ich życia” – amerykański triumf nad Anglikami

Futbol codziennie nas zaskakuje. Drużyny skazane na porażkę nagle wygrywają, a faworyci często zawodzą. Pierwszą taką niespodzianką był mecz USA – Anglia z 1950 roku, na podstawie którego powstał film „Gra ich życia”.

Splendid isolation

Anglicy od samego początku futbolu mieli bardzo wysokie mniemanie o sobie. To oni wynaleźli ten sport, więc jako bluźnierstwo traktowali każde zdanie o tym, że zostają w tyle i inne drużyny są lepsze. Takie poglądy powodowały częste „sprzeczki” z FIFĄ i wielokrotne obrażanie się na świat. Tak zwany futbol kontynentalny cały czas się rozwijał i wprowadzał nowe szkoły gry oraz rewolucjonizował taktykę.  Przykładem był austriacki „piłkarski romantyzm” i Wunderteam, który zaczął podbijać świat. Mimo to, wspaniała izolacja (ang. Splendid isolation) była uważana przez Anglików za najlepsze rozwiązanie. Daleki wykop piłki był wszystkim, co mogli wtedy zaoferować, a mimo to uważali się za najlepszych zawodników na świecie. Przebudzeniem miał był mecz z USA.

Mistrzostwa Świata w Brazylii

W 1950 roku Mistrzostwa Świata miały odbyć się w Brazylii. Anglicy sami twierdzili, że jadą do Ameryki Południowej tylko po odbiór pucharu. Ich pewność siebie była momentami dość komiczna. Rozegrane mecze pozwalały realnie myśleć o dobrym wyniku, ponieważ przed turniejem wygrali oni 7 meczów pod rząd, ale pewność siebie, którą otwarcie pokazywali ostatecznie miała ich pogrążyć.

Amerykanie przy Anglikach przedstawiani byli jako totalni amatorzy, którzy zapewne nawet nie wiedzą jak prosto kopnąć piłkę. Tak naprawdę awans wywalczyli sobie tylko dlatego, że w Ameryce Północnej i Środkowej do eliminacji zgłosiły się 3 drużyny, a miejsc było 2. Ciekawe również było to, że nie mieli oni stałej reprezentacji, a przez 16 lat rozegrali 10 meczy, z czego 8 przegrali. Przegrana z Meksykiem i wygrana z Kubą pozwoliła na zaprezentowanie się na międzynarodowym turnieju. Na miesiąc przed mundialem udało im się nawet zatrudnić Erno Schwartza jako trenera reprezentacji.

Problemy drużyn

Każda z drużyn mierzyła się z własnymi problemami. U Anglików były to przede wszystkim finanse. 31-godzinna podróż z kilkoma przesiadkami tylko rozzłościła zawodników. Po przyjeździe na miejsce okazało się, że posiłki w hotelu są tak paskudne, że nie da się ich jeść. Nic z tym zrobić się nie dało, bo Anglicy nie wzięli ze sobą własnego kucharza. Ba, oni nawet nie mieli lekarza kadry! W końcu jak wiadomo, pieniądz rządzi światem.

Amerykanie nie byli w ogóle przygotowani do turnieju. Nikt za bardzo nie wiedział, jak mogą wyglądać takie rozgrywki. Nawet podróż samolotem była problemem, ponieważ okazało się, że źle zrozumieli wytyczne i początkowo wylądowali w Rio de Janeiro, a mecz miał odbyć się w Belo Horizonte. Dodatkowo wkrótce nadeszła informacja o rozpoczęciu wojny w Wietnamie.

Polskie akcenty

Kadra USA to tak naprawdę wielki zlepek przypadkowych ludzi. Większość z nich amatorzy, którzy uczyli się, pracowali albo służyli kiedyś w wojsku. Braki kadrowe w USA były tak wielkie, że każdy kto potrafił dobrze kopnąć piłkę był brany pod uwagę do występu w kadrze. Obywatelstwo tak naprawdę nie miało nawet znaczenia. FIFA zupełnie inaczej podchodziła wtedy do kwestii narodowości. W kadrze ostatecznie znaleźli się Brytyjczycy, Haitańczycy oraz … Polak – Adam Wolanin. Jako bramkarz grał on kiedyś w Pogoni Lwów. Walczył także pod wodzą generała Władysława Andersa. Polak zagrał w pierwszym meczu USA na mundialu, w którym Amerykanie mierzyli się z Hiszpanią.

Ciągły napór na bramkę

Mecz Amerykanów z Anglikami nie odbiegał od tego, czego wszyscy się spodziewali. Anglicy dominowali przez całe spotkanie i praktycznie nie schodzili z połowy przeciwników. W 38. Minucie stadion oszalał, ponieważ Amerykanie zdobyli bramkę. Gaetjens skierował piłkę głową do bramki i został bohaterem. Haitańczyk zagrał tylko 3 mecze w kadrze, ale zdobyty gol zaowocował kontraktem w Racingu Paryż. Poziom w Europie okazał się jednak zbyt wysoki, więc zawodnik powrócił na Haiti. Został tam rozstrzelany w wieku 40 lat za przynależność do rodziny walczącej w opozycji. Jego ciało nigdy nie zostało odnalezione.

Koniec mundialu

Obie ekipy wkrótce pożegnały się z turniejem. Amerykanie przegrali z Chile, a Anglicy z Hiszpanią. Dla obu drużyn skończył się ich udział w rozgrywkach, ale tylko Anglicy wycofali wszystkich z Brazylii, łącznie z dziennikarzami. Mundial bez Anglii to nie mundial, a zaledwie słabe rozgrywki, których nie warto relacjonować.

Alf Ramsey, który 16 lat później wywalczył z drużyną Anglii Mistrzostwo Świata przez wiele powtarzał, że mecz z Amerykanami był „największym upokorzeniem i najbardziej wstydliwym momentem w historii angielskiego futbolu”. W sercach wyspiarzy pozostała rana, która boli do dziś, a mecz wspominany jest nadal z największym smutkiem i wstydem.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.


x