Legia – Lech: Udowodnić swoją wartość

Jakub Kamiński

Lech Poznań - Legia Warszawa, 04.07.2020 / fot. Mikołaj Barbanell

Legia Warszawa podejmuje na własnym boisku Lecha Poznań. Dla obu zespołów jest to mecz na udowodnienie sobie i wszystkim innym, że nie jest z nimi tak źle. Starcia te od zawsze mają swoje podteksty i tak też będzie tym razem. Legię prowadzi Czesław Michniewicz, który swoje największe sukcesy świętował na jej stadionie, będąc trenerem m.in Lecha.

Legia, po trupach do celu

Tradycją jest, że wokół Legii na początku sezonu jest głośno. Nieudana próba awansu do europejskich pucharów, nagła zmiana trenera, która nie zawsze jest przemyślana i ruszenie w pościg za czołówką tabeli. Koniec końców, to Legia w ostatnich latach zdominowała ligowe rozgrywki, ale samo zdobycie mistrzostwa Polski nie jest w Warszawie odbierane jako coś wielkiego. Drużyna budowana w taki, a nie w inny sposób w założeniu powinna każdego roku awansować co najmniej do fazy grupowej Ligi Europy. Jak na razie jest z tym słabo. Za każdą klęskę w Europie płacą i będą płacili swoją posadą kolejni trenerzy. Dariusz Mioduski udzielił pierwszego wywiadu od dłuższego czasu. Mówił w nim, że Lech Poznań nigdy nie będzie Legią, bo u nich liczy się tylko i wyłącznie zwycięstwo. Otóż w Poznaniu myślą podobnie i co więcej, w końcu zaczęli wyciągać mityczne wnioski.

We wspomnianym wywiadzie, prezes Legii wspomniał, że zwolniony ze stanowiska pierwszego trenera Aleksandar Vuković nie dźwignąłby zespołu. W mojej opinii ruch va banque jakim było zatrudnienie Czesława Michniewicza jest dużo bardziej ryzykownym posunięciem niż pozostawienie “Vuko” w klubie. Zapominając na chwilę o przeszłości trenera Michniewicza, to przyznam, że nie widzę u niego pewności siebie, która jest wymagana przy pracy w Legii. Wiemy jakim warsztatem trenerskim posługuje się były selekcjoner młodzieżowej reprezentacji Polski. Być może gra bez przesadnych fajerwerków będzie dla Dariusza Mioduskiego tym, czego on właśnie oczekuje. Tylko po to, aby na koniec sezonu ponownie świętować mistrzowski tytuł. A co dalej? Boję się, że kibiców Legii czeka nieprzyjemna powtórka z rozrywki.

Michniewicz: to, że pracowałem w Lechu nie ma istotnego znaczenia dla mnie

Lech na innym torze

Na nieco innym biegunie znajdują się aktualnie zawodnicy prowadzeni przez Dariusza Żurawia. Nie chodzi tutaj o sam awans do fazy grupowej ligi Europy, ale o to jak ci zawodnicy wyglądają na boisku. Prawdą jest, że ligowa tabela raczej nie potwierdza tych słów. Jednak styl gry Lecha Poznań należy do tych przyjemniejszych do oglądania. Wiemy doskonale, jaka gra przeważa w polskiej lidze. Tutaj raczej próżno szukać piłki rodem z Copacabany, a raczej tego, żeby nie narazić się na śmieszność. Z tego marazmu stara się wyjść Lech, który słowami swojego trenera zapewnia, że nie zejdzie z obranej drogi. Szkoleniowiec Kolejorza jasno i wyraźnie podkreślał, że jego zespół będzie grał w piłkę, bo do takiego stylu dobierani byli zawodnicy. Chwała Dariuszowi Żurawiowi za te podejście. Tak naprawdę on sam nadal się uczy i widzi to, jak duża jest różnica pomiędzy grą w Polsce i Europie.

Lecha można było chwalić za to, jak zaprezentował się w pojedynkach z Benfiką czy Rangers, ale faktem były też porażki. Dopiero w swoim trzecim meczu udało się połączyć styl gry z wygraną. Być może dla zawodników z Poznania będzie to swoisty kopniak mentalny, który pozwoli im zagrać w Warszawie tak, jak umieją. Bez oglądania się na to, jaką taktykę przyjęli na ten mecz zawodnicy Czesława Michniewicza. Aktualnie Lech wydaje się być na zupełnie innym torze w porównaniu z Legią. Nie piszę, że poznaniacy są faworytem tego meczu, bo w naszej lidze bardzo ciężko coś trafić, ale mimo miejsca w tabeli wyglądają zdecydowanie lepiej piłkarsko. A to już jakiś kapitał.

Kluczowy środek pola

Nie trzeba być wizjonerem, aby zauważyć, że w Lechu Poznań najwięcej zależy od gry środkowych pomocników. Gdy trójka Tiba, Ramirez i Moder wejdą na swój poziom, to rzadko komu udaję się ich zatrzymać. Zdaje sobie sprawę z tego, że trener Legii jako punkt honoru obrał sobie zablokowanie tej strefy boiska. Oczywiście środek pola Legii Warszawa jest nieco mniej kreatywny od tego, który posiada Kolejorz, ale nie można powiedzieć, że nie mają oni swoich atutów. Prócz Michała Karbownika, jest też Bartosz Slisz, który imponuje przygotowaniem fizycznym. Jest on piłkarzem, który się nie zatrzymuje i to może być podstawowa broń Stołecznych w tym meczu. Ciągłe nękanie zawodników z Poznania.

Po Lechu natomiast trudno spodziewać się czegoś innego, niż tego co już doskonale znamy. Wymiana pozycji, gra na jeden kontakt, szybkie przerzucanie piłki i szukanie wolnych stref boiska. Wykorzystanie do maksimum wolnej przestrzeni, a także dobra organizacja linii pomocy. Gdy to wszystko się zazębi, to byłbym spokojny o to, kto wygra rywalizację w środku pola. Jednak łatwo się piszę, a trudno robi. Lechowi nikt nic nie ułatwi i tylko od nich samych zależy, jak bardzo ta Legia będzie przeszkadzać.

Faworytem jest…

Ciężko wskazać faworyta tego meczu. Oba zespoły znają się doskonale. Wiedzą jakie są słabe i dobre strony. Tabela mogłaby podpowiadać, że wyżej stoją szansę Legii Warszawa. Grają oni na własnym stadionie, a Lech ma za sobą kolejny tydzień na pełnych obrotach. Z drugiej strony jednak, ten Lech pokazał już, że nikogo się nie boi i gdy trzeba wykrzesać z siebie coś ekstra, to oni to robią. Wygrać w tym meczu chcą oba zespoły, bo będzie to spora dawka dobrego humoru na kolejne tygodnie. W tabeli są to tylko i aż 3 punkty, których zdecydowanie bardziej brakuje Kolejorzowi. Pisząc realnie nie spodziewam się bezbramkowego remisu. Bo zarówno Legia, jak i Lech mają swoje problemy w grze defensywnej.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.


x