Koniec? To dopiero początek… [FELIETON]

Hiszpania kontra Słowacja

fot. EURO2020 official

 Luis Enrique nie czuje się gorszy. Ani od Szwedów, ani Polaków. Jego Hiszpania jest – tak jak sam mówi – niczym wino musujące. W końcu trzeba je odkorkować, a gdy do tego dojdzie, to zobaczymy tę najlepszą wersję. Tę, która jesienią rosła z miesiąca na miesiąc.

– Czy rezygnuje? Żartujesz sobie? Zastanawiam się nad odnowieniem – mówił Luis Enrique na konferencji prasowej. 51-latek ma wizję i chce zarazić nią innych, ale na razie wyniki nie przekonują. Jesienią Hiszpanie potrafili zachwycić, ale tamtej ekipy nie widzieliśmy już od dosyć dawna. Marcowe mecze eliminacyjne, czy sparingi przed Euro wyglądały zupełnie inaczej. Rywal odrobił lekcję, a Luis Enrique trochę zaspał. Znów dał nam kilka wariantów, znów zaczął budować według swojej wizji, która w dłuższej perspektywie wygląda obiecująco. Nie stworzył jednak drużyny turniejowej. Z twardą koncepcją, która pozwoli złamać przeciwnika, wykorzystując w pełni potencjał zespołu.

Luis Enrique zdaje sobie sprawę, że rywale La Roja często do meczu podchodzą z szacunkiem. Na tyle sporym, by zaoferować reaktywny futbol, skupiając się na sferze defensywnej. Równocześnie na tyle nikłym, by poważnie myśleć o urwaniu punktów. Spotkanie ze Szwedami to Grecja z marca przełożona raz jeszcze. To porażka z Ukrainą w Kijowie wydana na nowo. Oponent zorganizowany w obronie, szukający bramki z kontry, wykorzystując swobodne ustawienie rywala. Hiszpanie mogą pochwalić się dominacją, przejmując przestrzeń. Mogą poszczycić się posiadaniem piłki, liczbą podań, czy wymiennością pozycji. Dopóki to wszystko nie przekłada się na bramki, to nie ma żadnej wartości.

Co na Słowację?

Dla Hiszpanów gra na remis to szaleństwo. Zwycięstwo Szwedów bądź remis w meczu równoległym mógłby otworzyć szansę na awans z trzeciego miejsca, ale zależny od wydarzeń z ostatniego dnia fazy grupowej turnieju. Wygrana rozwieje wątpliwości.

– Bez wątpienia w dwóch meczach byliśmy znacznie lepsi od rywala i zabrakło nam wisienki, czyli bramek, które finalnie są najważniejsze – kwitował Enrique. Hiszpanie są na trzecim miejscu w grupie i bez wygranej podczas tegorocznego Euro. Wyłącznie z jedną bramką, autorstwa Alvaro Moraty. Hiszpanie ze Słowacją muszą przełamać niekorzystny bilans. Brzmi to specyficznie, patrząc na etap turnieju i rangę przeciwnika. Podopieczni Lucho będą zatem podwójnie zmotywowani, ale czy hiszpański selekcjoner zna przepis na sukces? Naszych południowych sąsiadów urządza remis, więc nie trudno przewidzieć, z jakim nastawieniem wyjdą na ten mecz. Szczególnie że poprzednie spotkania dają pozytywny sygnał. Przyzwolenie, by wybijać z rytmu, ale zostawić miejsce. Niech byli mistrzowie grają między sobą, bo czas będzie po stronie Słowaków.

Zmiana podejścia czasem wymaga modyfikacji kadrowych. Skład wyjściowy ma nie tylko zachęcać do ofensywnej gry, bo to już robił poprzednio. Sergio Busquets nie grał od 4 czerwca. Pauzował z powodu koronawirusa, a dziś czuje się dobrze, choć nie jest w treningowym ciągu. Jego doświadczenie i funkcja, którą pełni może być kluczowa, ale gracz Barcelony nie daje gwarancji pobodzenia ofensywy. Stagnacja, w którą wpadł w ubiegłym roku, przyniosła wiele krytyki i trudno przewidzieć, w jakiej formie jest dzisiaj. Dotychczas na dystans trzymano także Adame Traore, który miał odegrać zdecydowanie większą rolę, wchodząc z ławki. Na razie nie odegrał żadnej i to tworzy pytania. Gdzie leży problem? W dyspozycji zawodnika Wolves, czy pomyśle hiszpańskiego selekcjonera?

Adama Traore – brytyjski pierwiastek w hiszpańskiej kadrze

Znajdą się też tacy, którzy minuty łapią, choć w zamian nie dają zbyt wiele. Morata z Polską bramkę zdobył, ale nie rozwiał wątpliwości co do swojej skuteczności. Chwilę później zmarnował dwie kolejne okazje, by zamknąć to spotkanie z kompletem punktów. Ferran stracił miejsce na rzecz Gerarda Moreno, ale gracz Villarrealu w najważniejszym momencie zawiódł. Reszta nie ma znaczenia, bo pamiętać będziemy tylko chybioną jedenastkę. Pedri natomiast wyparł Fabiana Ruiza, ale nie odważył się pokazać wszystkiego, co ma do zaoferowania i czym czarował w Barcelonie. Bez ryzyka każdy gracz obniża swój poziom. Miejsce w tej kadrze wywalczył z hukiem, by teraz w dwóch spotkaniach przemknąć niezauważonym.

Awans, a potem…

Załóżmy, że Hiszpanie zdołają zgarnąć komplet oczek w meczu ze Słowacją. W fazie pucharowej powinni trafić na przeciwnika znacznie silniejszego w formacji ofensywnej. Otwarte spotkanie to woda na młyn dla podopiecznych Luisa Enrique, ale i kolejne rozterki. Prostsza droga do bramki, choć trudy z tyłu, bo w tym aspekcie, tak naprawdę Hiszpanie nie zdołali się jeszcze zaprezentować w pełnej krasie. Defensywa przecież miała stanowić największą zagadkę i bolączkę.

Trudno o obiektywną ocenę, gdy ze Szwecją i Polską grasz prawie całym zespołem na połowie rywala. Czy Alba i Marcos Llorente podołają? Czy para Pau Torres i Aymeric Laporte wytrzymają natarcie, skoro pojawiły się problemy z pojedynczymi wyskokami Szwedów i Polaków? Rotacja to też wyjście, ale Gaya i niesprawdzony Azpilicueta to marny pewnik sukcesu. Śmiem stwierdzić, że awans otworzy miejsce do dyskusji, bo Lucho znów będzie rzeźbił w praktyce. Najpierw jednak Słowacja, bo to przecież jeszcze nie koniec…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.


x