Czy dietetyka jest magiczną formułą na walkę z urazami? – Wywiad z dietetyczką reprezentacji Polski kobiet w piłce nożnej

Sylwia Maksym

Zdjęcie: Łukasz Grochala / PZPN

Wiele osób pracuje na sukces drużyn sportowych i kadr narodowych. Warto jednak czasami zwrócić uwagę na postacie stojące w cieniu, które też dokładają ważne cegiełki w codziennym funkcjonowaniu. Rola dietetyków i dietetyczek odgrywa coraz bardziej istotną rolę w świecie sportu. Wydaje się, że profesjonalne kluby nie mogą sobie pozwolić na niezatrudnienie takiej osoby w swoim sztabie. O trudach tej pracy i wagi żywienia w sporcie rozmawiamy z Sylwią Maksym, dyplomowaną dietetyczką sportowa i kliniczną, która współpracuje na co dzień z reprezentacją Polski kobiet w piłce nożnej, sportowczyniami i sportowcami wytrzymałościowymi. Tworzy również podcasty “Kobieta w Sporcie” i “Paliwo z Roślin”. Sylwia również z sukcesem ukończyła jeden z najtrudniejszych wyścigów etapowych w Europie – Bike Transalp, w którym wzięła udział w 2022 roku pokonując w 7 dni ponad 560 kilometrów i prawie 19 tysięcy metrów przewyższenia. Przed nią kolejne kolarskie plany. Marzy o starcie (i ukończeniu) Cape Epic. Zapraszamy do lektury!

Karolina Kurek: Twój uśmiech przypomina radość Roberto Firmino, który podczas swojej kariery w Liverpoolu praktycznie nie udzielał wywiadów dlatego, że nie znał języka angielskiego, ale za to świetnie potrafił przekazać swoją radość poprzez biały uśmiech. A czy Ty na co dzień podchodzisz z tak optymistycznym nastawieniem do różnych, przyziemnych spraw?

Sylwia Maksym: Jak najbardziej. Ja staram się codziennie po pierwsze dawać to, co sama chciałabym otrzymywać. A ja jestem taką osobą, która ładuje się dosłownie czyimś uśmiechem, czyjąś pozytywną energią, więc sama też staram się ją rozdawać. Ja nie mogę mieć kamiennej twarzy  i powagi, bo na co dzień pracuję z ludźmi. To jest coś, co zostaje z nami na zawsze i przede wszystkim chciałabym, żeby kojarzyło się mnie nie z dreszczykami, ale z uśmiechem.

Kiedy wchodzimy na Twoja stronę internetową to od razu rzuca się w oczy cytat, który brzmi: “Nauczę Cię tankować paliwo z roślin i pokażę jak poprawić regenerację za pomocą dobrze dobranej diety sportowej”. Jesteś zwolenniczką diety roślinnej, jedzenie jest paliwem i energią dla organizmu, a także ułatwia regenerację. Co jest fenomenem tej kuchnii?

Moim zdaniem jedzenie powinno nam sprawiać przyjemność. Załóżmy: nie cierpisz brokułów, nie możesz patrzeć na ryż. A teraz przychodzisz do dietetyka i on mówi: “Słuchaj Karolina, Ty teraz będziesz musiała jeść ryż i brokuły, czy to będziesz chciała jeść”?

Niekoniecznie

Właśnie. Mamy tak dużo składników i dowolnych produktów, które mamy na wyciągnięcie ręki. Uważam, że głównym założeniem każdej diety powinien być indywidualny dobór według smaku. Oczywiście, my jako dietetycy powinniśmy zadbać o odpowiednie odżywienie, czyli o odpowiednią podaż minerałów, witamin, białek, tłuszczów, węglowodanów. Ale zadbać też o aspekt wizualny.

Czy osoby, które uwielbiają mięso znajdą coś dla siebie na Twojej stronie?

Tak, jak najbardziej. Bardzo mocno propaguję żywienie roślinne. Uważam że dieta roślinna może być super smaczna i super wartościowa dla nas wszystkich. Nawet jeżeli jeszcze jemy mięso albo nawet nie planujemy z niego rezygnować, to moją główną ideą jest przekazanie informacji odnośnie tego, jak ograniczyć ilość mięsa. Zamieńmy troszeczkę tego mięsa na zdrowszą wersję niezbędnych dla nas składników odżywczych, czyli na rośliny strączkowe. Wiem, że ktoś, kto je taką typową mięsną dietę może pomyśleć sobie: “O nie, kolejna nakłania mnie do jedzenia fasoli, kiedy ja się źle po niej czuję”. Kiedyś też mi się tak wydawało, tylko trzeba poznać dobre przepisy i dobrać te przepisy do samych siebie.

Jeśli miałabym zapytać menadżera Liverpoolu, Jurgena Kloppa, o największe wzmocnienia jego drużyny, to z pewnością wymieniłby również  dietetyczkę Monę Nemmer. A Ty jesteś autorką e-booków… Jak długo trwają prace nad wydaniem jednej pozycji i co sprawiło Ci najwięcej problemów w związku z ich publikacją?

Zawsze największy problemem jest to, żeby dopasować moje wskazówki do tego, czego rzeczywiście oczekują ludzie. Tworzę jakiś super przepis na dane danie i wydaje mi się, że: “Ojejku, jaka ta sałatka jest pyszna”, albo: “Ojejku, jaki ten koktajl jest obłędnie smaczny” – dlatego, że mi to smakuje. Nie jestem w stanie wypytać wszystkich możliwych osób, do których być może dotrze taki e-book o to, czy rzeczywiście jest to smaczne, więc zawsze bazuję na swoim smaku, ale też tak naprawdę na podniebieniu moich najbliższych czyli rodziny, znajomych, przyjaciół. Ale najtrudniejsze jest rzeczywiście to, żeby jeden produkt (mówiąc tutaj o e-booku) móc dopasować pod względem estetycznym i pod względem indywidualnym do każdego. Jeśli chodzi o zawartość merytoryczną, to za nią zawsze ręczę, zawsze podpisuję się swoim imieniem i nazwiskiem. Bazuję również na literaturze naukowej i medycznej. Czas przygotowania e-booku zależy od tematu. Protokół ładowania węglowodanów w sporcie cieszy się bardzo fajnym zainteresowaniem. Wiele osób go wykorzystuje.

Jak oceniasz świadomość żywieniową sportowców?

To jest dla mnie bardzo trudne pytanie. Pracując z osobami bardzo świadomymi – żyjemy w takiej bańce. Mi się też ciągle wydaje, że teraz wszyscy trenują, wszyscy jedzą zdrowo, wszyscy robią super zdrowe zakupy, wszyscy są super świadomi, ale wystarczy wejść do bardzo dużego supermarketu, galerii handlowej, gdzie są również sklepy spożywcze oraz restauracje i tak kątem oka pokukać na talerze czy w koszyki zakupowe. Nawet myśląc tutaj o sportowcach – nie są to zwyczaj zdrowe produkty. Pomimo dużej dostępności do wiedzy, która jest na wyciągnięcie ręki, bo każdy z nas ma już internet w domu, każdy może zerknąć nawet na smartfona i szybko wpisać jakąś frazę typu: “Ile węglowodanów przed treningiem powinienem zjeść, żeby dobrze się doładować” – To mimo wszystko kuleje i uważam, że tutaj jest ogromna rola nas – dietetyków i dietetyczek – żebyśmy mogli tę wiedzę zwiększać. Więc, jak najbardziej jest dużo pracy do zrobienia, ale uważam, że na to wpływ miała nasza wcześniejsza edukacja, bo dopiero teraz do szkół podstawowych/szkół średnich wchodzą przedmioty, które są związane z edukacją żywieniową. Wcześniej nikt nie uczył nas robić dobrą, zdrową kanapkę czy fajną owsiankę, więc ja to dokładnie rozumiem. Gdyby nie moje wykształcenie to też zapewne nie wiedziałabym, co wrzucić do garnka, żeby było smacznie, ale też i zdrowe. Naprawdę uważam, że naszą rolą jest przekazać dobre podejście, dobre rozwiązania, pokazywać te dobre wybory żywieniowe nie tylko sportowcom, ale wszystkim, którzy po prostu chcą zadbać o swoje zdrowie. A nie znam osoby, która nie chciałaby żyć nie tylko długo, ale również dobrze jakościowo.

Czy pamiętasz swoje pierwsze spotkanie z dziewczynami z kadry reprezentacji Polski kobiet w piłce nożnej? Jak się do tego spotkania przygotowałaś i w jaki sposób przekonałaś do proponowanej przez Ciebie diety?

Oj, tak. Pierwszym moim przygotowaniem było pobranie wszystkich możliwych zdjęć dziewczyn z internetu po to, abym mogła od razu nauczyć się imienia oraz nazwiska i przypisać je do twarzy zawodniczek. Oczywiście, w Polsce są bardzo popularne piłkarski piłki nożnej, więc one były dla mnie znane wcześniej. Zresztą z kilkoma dziewczynami z reprezentacji pracowałam zanim dostałam się do sztabu reprezentacji Polski kobiet w piłce nożnej. Moim głównym motywem przygotowania było to, żeby wszystkie dziewczyny poznać od razu, żeby móc się swobodnie komunikować. Ja też prowadziłam rozmowy w cztery oczy, chciałam je poznać i dowiedzieć się jakie są ich przyzwyczajenia i wiedza na temat odżywiania się. Budujemy bardzo fajny kontakt, który głównie polega na zaufaniu i uważam, że to jest najważniejsze we współpracy ze specjalistą, bo my poniekąd oddajemy swoje zdrowie w ręce kogoś, kto odpowiednio nas uczy. To jest ciągła praca i mam nadzieję, że ona nigdy się nie skończy.

Sylwia Maksym
Zdjęcia: archiwum prywatne

W wielkich klubach zagranicznych dietetyk ściśle współpracuje z zespołem naukowym, zajmującym się sportem, aby zrozumieć obciążenie zawodnika pracą, którą wykonuje w ciągu tygodnia. Kontroluje także tętno GPS oraz dane dotyczące dobrego samopoczucia i wysiłku. Czy w PZPN-ie i reprezentacji Polski kobiet też tak poważnie podchodzą do tego tematu?

Tak, jak najbardziej. Mamy wszelkie narzędzia, które pozwalają nam zrozumieć wymagania organizmu i dobrać do niego skuteczne strategie. To pytanie skierowałabym bardziej do naszych trenerów, ale po to właśnie mamy sztab, w który wchodzi trener do przygotowania motorycznego, fizjoterapeutów, lekarza, trenerkę, drugiego trenera, asystentkę. Analizujemy dane po treningu i po meczu. Mamy to szczęście, że możemy się cieszyć posiadaniem tych narzędzi. Powiedziałabym, że w tym kierunku podążamy bardzo nowocześnie, idziemy światowym trendem.

Czego nauczyła Cię praca z zawodniczkami?

Dyscypliny, bo tutaj musi być wszystko na czas, wszystko musi być wyliczone. Nauczyłam się tego, że jest to miejsce, w którym jest bardzo liczba zmiennych i nieprzewidywanych rzeczy. Może zdarzyć się tak, że restauracja, w której jesteśmy nie spełniła naszych założeń. Nauczyłam się również ogromnej odpowiedzialności.

Wszyscy słyszeliśmy przysłowie, które brzmi: “Jesteś tym, co jesz”. Czasy kiedy piłkarze napędzali się piwkami, full English breakfast i tłustego jedzenia są już za nami. Teraz rządzą konkretne plany posiłków opracowane dla każdego zawodnika. Istnieją różne poziomy energii, w zależności od tego, gdzie grasz na boisku. Wiadomo, że bramkarze nie biegają tak często jak pomocnicy. Obecnie dietetycy sporządzają indywidualne plany dietetyczne dla zawodników na podstawie pochodzenie etnicznego, wzrostu, wagi, metabolizmu, składu tkanki tłuszczowej, alergii, nietolerancji, pozycji na boisku i minut gry.  Czy w żadnej dyscyplinie sportu bez diety nie ma wyników?

Dietetyka nie jest młodą dziedziną, ale w końcu zyskuje ona na popularność. W końcu zdajemy sobie sprawę, że wpływa ona na nasze bieganie oraz regenerację. Ja zawsze podkreślam dosłownie przy każdej rozmowie niezależnie od poziomu jej zaawansowania czy w ogóle wiedzy danej zawodniczki czy zawodnika. Zawsze mówię: “Słuchaj czasami trenujesz jeden-dwa razy dziennie, ale jesz minimum trzy nawet do pięciu posiłków dziennie. Zrób wszystko, żeby to było dopracowane na 100%”. Nie mówię tutaj o restrykcjach dotyczących tego, że wszystko ma być naturalne, świeże czy chrupiące. Ale o planowaniu tego, co organizm danej zawodniczki potrzebuje. Żadna z piłkarek nie chciałaby biegać w dziurawych butach albo do jednego buta wkładam surówkę, a tego drugiego w ogóle nie zawiążę. Moim zdaniem to jest synonim takiej źle dobranej diety. Podam przykład: Wsypię do tej miski na oko płatków, zaleję je mlekiem albo śmietaną. Dodam jakieś warzywa, dodam owoce. I dla ten przykład się równa z nieprzygotowaniem do meczu. Bardzo się cieszę, że dietetyka jest w końcu uznawana nie tylko przez same zawodniczki i zawodników, ale bardzo mocno otworzyły się dla nas (dietetyków) furtki w sztabach. Dopiero taka pełna współpraca ze sztabem medycznym, w którego skład wchodzi lekarz, lekarka, terapeuta, fizjoterapeuta, masażysta, ale również z trenerem, trenerką przynosi efekty. To mnie niesamowicie cieszy i ta popularność nie jest modą i to jest ważne.

Czy musli jest dobrym pomysłem przed treningiem?

Jeżeli chcielibyśmy dodać do naszego śniadania musli, to najpierw zajrzałabym na jego skład. Przetworzone, gotowe, i kolorowe opakowanie musli, którego składu nie sprawdzimy, nie będzie dostatecznie dobrym posiłkiem. Aczkolwiek, na pewno zawierałby bardzo dużo węglowodanów, które są niezbędnym paliwem dla wszystkich sportowców, niezależnie od dyscypliny. Jednakże, ja zawsze proponuję bardziej bezpieczne rozwiązanie – czyli przygotowanie musli samemu. Do musli można dodać płatki górskie owsiane oraz płatki jaglane, czyli wymieszać różne źródła zbóż. Ponadto, można też dorzucić pokrojone i suszone owoce, dodać ulubione orzechy. Możemy je zjeść z jogurtem naturalnym, czy z mlekiem krowim, ale musi ono mieć obniżoną zawartość tłuszczu. 3,2% może być przed treningiem za dużo. Pomysłów na śniadanie z udziałem musli jest bardzo dużo, ale zwracajmy uwagę na jego skład. Dzisiejsze sklepu oferują świetne gotowce, więc myśląc tutaj o piłkarzach i piłkarkach, którzy na przykład wyjeżdżają i nie mogą sobie przygotować sami posiłków, to jak najbardziej sięganie po takie gotowe rzeczy dostępne w sklepach będzie bardzo dobrym rozwiązaniem. Jednak trzeba pamiętać o sprawdzaniu składników. Bardzo często w składzie takiego produktu znajdują się tłuszcze nasycone, olej kokosowy, olej palmowy, a  one w nadmiarze przed treningiem nie będą dobrym rozwiązaniem.

Czy jedno piwko w nagrodę po zakończonym meczu to grzech?

To zależy. Nie ujmowałabym tego “w nagrodę”. Jeśli podchodzimy racjonalnie do naszej diety, to jest w niej miejsce na snickersa, na lody, nawet na gofra z bitą śmietaną, ale musimy wiedzieć kiedy je możemy zjeść. Ja akurat mam takie podejście, co do alkoholu i nie chciałabym go nazwać zero jedynkowym, ale pamiętajmy, że alkohol jest sklasyfikowany jako trucizna dla naszego organizmu. Nie mówię tutaj, że jest wszystkim moim zawodnikom i zawodniczkom zakazuję alkoholu, wręcz przeciwnie –  to są osoby dorosłe, które za siebie odpowiadają. Zazwyczaj staram się przedstawić pozytywne oraz negatywne skutki alkoholu, ale wydaje mi się, że jeżeli to ma być dobrze spędzony czas z drużyną za przyzwoleniem trenera, to ja tutaj nie widzę dużego błędu. Aczkolwiek, jeżeli bardzo chcemy napić się tego jednego piwa, to ja zaproponowałabym bardziej to bezalkoholowe. Po pierwsze ma o wiele mniej kilokalorii, równie dobrze smakuje i przede wszystkim zawiera bardzo dużo minerałów i elektrolitów, więc stanowi świetną podstawę rehydratacji po meczu. Wszystkie zawodniczki i zawodnicy codziennie są pod bardzo dużą presją oraz ogromną liczbą bodźców stresujących, więc przychodzi taki moment, w którym chcą się rozluźnić. Jeżeli dla kogoś tą rekreacją będą gofry, lody, pizza, być może jakieś wielki, smakowity burger, to bardzo proszę. Tylko nie jedzmy tego ani przed meczem ani przed treningiem.

Dariusz Dąbrowski, doktor nauk o kulturze fizycznej oraz dietetyk wspomniał, że są dyscypliny, w których dieta ciała bezpośrednio wpływa na wynik, jak w kolarstwie górskim czy wioślarstwie? Zresztą Ty uwielbiasz kolarstwo. Podzielasz zdanie Dariusza Dąbrowskiego?

Tak, masa ciała nie tylko liczy się w kolarstwie, ale w każdej innej dyscyplinie sportowej. Wyobraź sobie, że mamy piłkarkę z nadwagą. Teraz weźmy pod uwagę tempo jej biegu i wytrzymałość w porównaniu do piłkarki, która będzie miała odpowiednią masę ciała. A myśląc o kolarzach i kolarkach, którzy muszą pokonywać naprawdę sporą sumę przewyższeń to jednak każdy dodatkowy kilogram, każdy dodatkowy gram może zaważyć na finalnym wyniku. Kolarze mają dosłownie fioła na punkcie odchudzania wagi swoich rowerów. Pamiętajmy też, że sama niska masa ciała nie równa się odpowiedniej kompozycji masy ciała, bo można mieć odpowiednią wagę, ale do tego mieć niską zawartość tkanki mięśniowej i dużą zawartość tkanki tłuszczowej, więc tutaj ta odpowiednia kompozycja składu ciała będzie bardzo wartościowa. Każdy sportowiec powinien dążyć do wysokiej masy beztłuszczowej ciała a i niskiej masy tłuszczowej. Masa ciała każdego sportowca będzie także różniła się względem samych sezonów. Inaczej będzie ona kształtowała się w sezonie przygotowawczymi, a inaczej w samym startowym czy okresie biegowym. Wszystko to powinno być dopasowane właśnie przez dietetyka i również uzgodnione ze sztabem trenerskim oraz medycznym.

Czy dieta piłkarzy powinna być zaplanowana jak u sportowców wytrzymałościowych?

Tak, jak najbardziej. Teraz akurat wchodzimy w sezon roztrenowania, więc tutaj też za każdym razem wspominam piłkarkom, aby korzystały z odpoczynku rozsądnie. W okresie przygotowawczym kaloryczność i liczba węglowodanów będzie się różniła od danego mikrocyklu czy makrocyklu. Na przykład w dni kiedy mamy treningi o nieco niższym obciążeniu w piłce nożnej, to proponuje się od trzech do pięciu gramów na 1 kg masy ciała. Jeżeli mówimy o bardziej obciążającym organizm treningu to jest od pięciu do ośmiu gramów na 1 kg masy ciała. Jeżeli mówimy już o bardzo dużym wysiłku, który jest też bardzo często związany z meczem, mamy powyżej ośmiu do 10-12 gramów na 1 kg ciała, więc to wszystko jest zależne od mikrocyklu i makrocyklu. Będzie to też związane z pozycją na boisku.

Szkoleniowiec Liverpoolu, Jurgen Klopp, nie znosi rozgrywania meczów w południe. W przeszłości publicznie skrytykował tę godzinę spotkania i dodał, że rozgrywanie meczu o 12:30 wpłynęło na złą dyspozycję jego graczy. “Granie o 12:30 jest  karygodne. Nigdy tego nie zrozumiem, zwróciłem im na to uwagę”. Jaki wpływ ma godzina rozgrywania meczu? Ile posiłków powinniśmy zjeść przed meczem, który rozgrywany jest o 12:30 i czego dostarczyć naszemu organizmowi, żeby go rozbudzić?

Rozgrywanie meczu o 12:30 jest bardzo korzystne pod względem jedzenia. Do tej godziny, nie mamy jeszcze zbyt wielu posiłków, ale możemy idealnie dobrać same godziny posiłków do momentu wstawania z łóżka i rozgrywania meczu. Powiedziałabym, że pod względem dietetycznym jest to o wiele łatwiejsze rozwiązanie niż rozgrywanie meczu o godzinie 20:00, kiedy organizm jest nastawiony na większy odpoczynek i relaks. Ale wracając do godziny 12:30, to zgadzam się z trenerem, gdyż jest to trudna godzina. Jednak, dopasowanie żywienia do tej godziny jest proste. Duży posiłek powinien być zjedzony na około trzy godziny przez pierwszym gwizdkiem sędziego. Na śniadanie możemy zrobić gofry, naleśniki. Powinniśmy unikać nadmiernej ilości tłuszczów i bazować na sporej ilości węglowodanów, pochodzącej ze zbóż, ryżu, makaronu, owoców i unikać nadmiernej ilości błonnika i tłuszczów nasyconych. Błonnik znajduje się w surowych warzywach czy w produktach pełnoziarnistych. Najważniejszym paliwem, którego potrzebuje są węglowodany. Na pół godziny albo godzinę przed meczem można zjeść ostatnią przekąskę, czyli dwa daktyle, banana, batoniki węglowodanowe albo żele energetyczne.

Ketchup wydaje się być wrogiem wielu trenerów piłkarskich. W przeszłości międzyinnymi Fabio Capello, Paolo Di Canio, Antonio Conte zakazali tego produktu. W konsekwencji ketchup wraz z majonezem został wyrzucony z diety piłkarzy. A Ty chyba aż tak restrykcyjnie nie podchodzisz  do tych dodatków? Słuchałam jednego z Twoich podcastów, w którym wypowiadałaś się na temat słynnych pączków. I powiedziałaś w nim, że jeśli ktoś lubi pączki, to może je przyjmować, oczywiście nie codziennie, ale muszą to być dobre gatunkowo pączki. A ja jestem ciekawa, jak podchodzisz do ketchupu w menu sportowca? Niektórzy dietetycy twierdzą, że spożywanie ketchupu nie jest wielkim problemem.

Właśnie słowo klucz to “dodatek”, jak sama powiedziałaś. To stanowi dodatek do naszego żywienia. Jeżeli łyżeczka majonezu czy ketchupu ma sprawić, że dany sportowiec zje super wartościową sałatkę, składającą się ze zdrowych warzyw, być może pełnoziarnistego makaronu to ja nie widzę przeszkód. Zresztą ketchup jest świetnym produktem, on zawiera i potas i likopen. Ja zostawiłabym tego typu produkty. Wyeliminowałabym prędzej frytki niż ketchup.

Kofeina szkodzi czy pomaga sportowcom?

Jeśli ktoś odpowiednio trenuje to można wypić tę kawkę. A ja wręcz polecam. Kofeina jest świetnym rozwiązaniem. Jest bogata w przeciwutleniacze, które wspomagają pracę naszego serca. Kawa nie wypłukuje magnezu. To jest bardzo powszechny mit, z którym powinniśmy walczyć. W trakcie lata możemy sobie zrobić mrożoną kawę. Wystarczy espresso i trzy kostki lodu.

Dużo mówi się na temat związku z dietą i urazami. Czy dietetyka jest magiczną formułą na walkę z urazami?

Czy magiczną? Może niekoniecznie, ale stanowi świetną profilaktykę urazów. Jeżeli nasz organizm jest dobrze odżywiony, a przy tym dbamy o niezbędną ilość białek, tłuszczów nienasyconych i ilość węglowodanów to prewencja urazów jest o wiele lepiej zaopiekowana. Dietetyka jest w stanie zapobiegać wielu kontuzją, co oczywiście nie równa się temu, że jedząc dobrze, żadna kontuzja nas nie złapie. Są czynniki, których nie przewidzimy. Musimy jeść minimum 400 gramów owoców i warzyw każdego dnia. Bez problemów da się ten próg minimalny spełnić, nawet go przekroczyć dwukrotnie lub trzykrotnie.

W jaki sposób odżywianie może wpływać na nasz mózg, a co za tym idzie na funkcjonowanie poznawcze?

To jest temat rzeka. Bardzo dużą rolę odgrywają tutaj kwasy nienasycone z grupy omega 3. Sportowcy powinni je suplementować. Możemy je spożyć wraz z taką konwencjonalną dietą. Bardzo zasobne w Omega 3 są łosoś, orzechy włoskie, chia, siemię lnianie, więc wzbogacając naszą dietę znów o takie podstawowe produkty jesteśmy w stanie odpowiednio wpływać również na funkcje poznawcze naszego mózgu. No i przede wszystkim należy dbać o odpowiednią ilość potasu, cynku, magnezu, selenu odpowiednie nawodnienie i ilość snu. Jeżeli my idealnie jemy, idealnie trenujemy, a ilość naszego snu wynosi około pięciu czy sześciu godzin w ciągu danej doby to jest to zdecydowanie za mało.

Rozmawiała Karolina Kurek


Przydatne linki

Działania Sylwii Maksym możesz również obserwować tutaj:

Instagram: Sylwia.Maksym

Strona internetowa: https://sylwiamaksym.pl/

Facebook: https://www.facebook.com/paliwozroslin

TikTok: https://www.tiktok.com/@sylwiamaksym

YouTube: https://www.youtube.com/@sylwiamaksym

Podcast “Paliwo z Roślin”: https://open.spotify.com/show/0JbbjfSBAcoP1gRXXo84sg

Podkcst “Kobieta w sporcie”: https://open.spotify.com/show/3VLWqMyZ1qzvly24ouKvHb

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.


x