zVARiowane sędziowanie

Przemęczenie sędziów w najważniejszym momencie sezonu. Co z tym zrobić?

Krzysztof Drobnik (Piłkarski Świat)

Dla niektórych są nieomylni. Dla innych doskonale interpretują zagmatwane przepisy, które co chwila są zmieniane. Jeszcze inni najchętniej wywieźliby ich na drugi koniec świata, zwłaszcza wtedy, gdy mylą się na niekorzyść ich zespołu. Polscy sędziowie piłkarscy, bo o nich mowa – tak dobrzy, czy tak słabi?

Bezkarni

Nie da się ukryć, że zawód sędziego piłkarskiego nie tylko w Polsce, ale i na całym świecie jest bardzo wymagający. Są oni narażeni na bardzo duży wysiłek fizyczny, ale co ważniejsze również psychiczny. Ilość sędziowanych meczów w ciągu 10 miesięcy może nie jednego zadziwić. Do tego praca przy analizie VAR i nominację do prowadzenia spotkań w rozgrywkach pod egidą FIFA i UEFA. To wszystko doprowadza do przemęczenia organizmu, a co za tym idzie powoduję brak koncentracji w kluczowych momentach meczu. Sędzia piłkarski to tylko człowiek i jak każdy ma prawo się pomylić. To jest fakt i tego nie neguję. Pytanie jakie zadaję sobie każdy kibic i obserwator nie tylko polskiej ekstraklasy jest proste – czy do sędziowania nie można dopuścić większej ilości arbitrów? Czy w Polsce rozjemcami meczów muszą być wciąż te same osoby? Jak długo jeszcze będzie tym wszystkim rządzić pewnego rodzaju kolesiostwo?

Nie piszę absolutnie o tym, że dopuszczenie do sędziowania młodego i mniej doświadczonego arbitra spowoduję brak pomyłek i kontrowersji. Jestem jednak zdania, że w przypadku większej ilości sędziów piłkarskich poziom pracy tych ludzi mógłby się tylko i wyłącznie podnieść. Pomyłki zdarzają się każdemu, a te podczas meczów piłkarskich są pod szczególną oceną wszystkich kibiców, ekspertów i obserwatorów naszej ligi. 

Gdy zawodnik drużyny A źle ustawi się na boisku i jedynym wyjściem będzie nieprzepisowe zatrzymanie atakującego z drużyny B, to sędzia musi takiego zawodnika ukarać kartką. Popełnił błąd i musi za to zapłacić. Czasem sam, bo otrzyma tylko żółtą kartkę. A czasem cały zespół, gdy taki zawodnik zobaczy czerwony kartonik. Nierzadko zdarza się, że po ostrzejszych faulach, które wynikają z błędu w ustawianiu się zawodnik musi pauzować dłużej niż jeden mecz. Sprawa prosta i oczywista, jest wina musi być kara. 

Co natomiast w przypadku pomyłki arbitra głównego? Podczas meczów sędzia nie powinien się mylić. Przecież ma do pomocy liniowych i będącego blisko boiska sędziego technicznego, a do tego w wozie VAR siedzi duet arbitrów odpowiadających za ewentualnie korygowanie błędów. I niestety dla wszystkich kibiców polskiej LOTTO Ekstraklasy te pomyłki i kontrowersyjne decyzję zdarzają się dość często. A to niezrozumiała interpretacja. A to brak chęci spojrzenia na ekran VAR-u w celu upewnienia się, czy aby na pewno podjęta decyzja jest słuszna. Każda stykowa sytuacja wywołuję nerwy wśród zawodników, trenerów i kibiców zarówno tych na trybunach jak i przed telewizorem.

Trener poszkodowanej drużyny nie może zbyt żywiołowo reagować, bo sędzia główny ma w swoich rękach oręż w postaci odesłania awanturującego się szkoleniowca na trybuny. Ale co w przypadku ewidentnych pomyłek? Jaką karę ponoszą arbitrzy? W mojej ocenie żadną. W jednej kolejce się pomylą, to w drugiej ewentualnie odpoczną tylko po to, żeby w następnej usiąść i być odpowiedzialnym za analizę video. Ludzie odpowiedzialni za nominację sędziów za nic w świecie nie chcą się zgodzić z tymi, którzy zarzucają im koleżeństwo i bronią swoich pracowników. W pewnym sensie jest to zrozumiałe, bo nie mamy w Polsce wielu zawodowych arbitrów piłkarskich. Ale to koło się zamyka, bo ktoś jest przecież odpowiedzialny za wytyczanie trudnej i wyboistej drogi do zawodu sędziego. Samo opłacenie i zaliczenie kursów leży oczywiście w gestii kandydata na rozjemcę meczów piłkarskich. Moim zdaniem schody mogą zacząć się dopiero później, gdy taki kandydat chcę zrobić karierę, a nie jest odpowiednio “ustawiony” i nie ma znajomości, to prędko nie doświadczy pracy na poziomie centralnym. 

Przemęczeni

Od lat zarzuca się władzom PZPN swego rodzaju beton i to, że nie dopuszczają nikogo z zewnątrz do prowadzenia spotkań w Polsce. Od lat pojawiają się wciąż te same nazwiska, które każdemu kibicowi kojarzą się mniej lub bardziej optymistycznie. Wiadomym jest, że złość fana na samym początku skupi się na arbitrze, bo to on podejmuję decyzję.

W takim tygodniu jak teraz, gdzie natłok meczów jest ogromny prosiłoby się o te nowe twarze w strojach sędziów piłkarskich. Nie mam na myśli tego, żeby rzucać nieopierzonego arbitra na bardzo ważny mecz (wynikający z układu tabeli), ale o spokojne wprowadzanie w ciągu całego sezonu, tak aby w newralgicznym momencie ci teoretycznie najlepsi byli w stu procentach wypoczęci. Jestem święcie przekonany, że niektóre błędy wynikają z tego, że sędzia jest najzwyczajniej w świecie zmęczony. Ta praca wymaga naprawdę mocnej odporności i żelaznego zdrowia. A przecież nie trzeba narażać sędziów na kontuzję bądź ostrzał opinii publicznej za podjęte decyzję. Trzeba tylko chcieć.

Patrząc na nazwiska i liczbę sędziów, którzy w tzw. “tygodniu angielskim” pojawiają się przy okazji meczów, łatwo można dojść do wniosku, że nie mają oni kiedy się zregenerować. Sytuacja wygląda mniej więcej tak, że:

Piątek – sędzia A jako główny prowadzi mecz o godz. 18.00

Sobota – sędzia liniowy z meczu piątkowego wspomaga analizę VAR

             – sędzia A jako główny w wozie VAR wyłapuję pomyłki w meczu o                 godz. 20.30

Niedziela – główny sędzia z sobotniego spotkania jest arbitrem VAR w meczu o godz. 18.00

Wliczając w to ilość przebytych w szybkim tempie kilometrów, bo przecież mecze są rozgrywane jeden za drugim musi powodować zmęczenie organizmu. W ciągu całego sezonu dochodzą jeszcze mecze w ramach LM, LE czy eliminacji do ME, a dodatkowo polscy arbitrzy są cyklicznie wysyłani do prowadzenia spotkań w krajach arabskich. Jest to dla mnie niezrozumiała decyzja, mając z tyłu głowy to, że ilość meczów na polskim podwórku jest duża. Bardzo trafnie w swoim felietonie ten fakt opisał były sędzia Rafał Rostkowski. Chodziło o pewnego polskiego sędziego, który nocą wracał z Arabii Saudyjskiej tylko po to, żeby odpowiadać za analizę VAR podczas meczu Legia – Pogoń. I niech ktoś o zdrowych zmysłach powie, że to była dobra decyzja. Takimi działaniami nie pomożemy w podnoszeniu poziomu sędziowania na ekstraklasowych boiskach.

Władza nie widzi problemu

Prezes PZPN pan Zbigniew Boniek słynie z tego, że zawsze robi dobrą minę do złej gry. Na każde pytanie o kłopoty w polskiej piłce odpowiada:

– “A w kraju X też sobie nie radzą..” 

Panie Prezesie w ten sposób, porównując się do innych nie pomożemy piłkarzom, sędziom ani sam pan sobie nie pomoże. Owszem można się porównywać w kwestii czerpania wzorców i pomysłów, ale nie dając pstryczki w nos na zasadzie, bo oni też nie umieją. Jeśli to ma być główny pana pomysł na uzdrowienie polskiej piłki, to ja chyba podziękuje. Naprawianie świata zacznijmy od samych siebie. Bo zamiatając bałagan pod dywan, możemy być pewni tego, że cały ten syf spod tego dywanu wyleci. I co wtedy?

Zgadzam się, że w innych krajach sędziowie też popełniają błędy. Nawet większe niż w Polsce, ale na litość Boską zajmijmy się sobą. Wszyscy jesteśmy kibicami polskiej piłki i nie pozwólmy na to, żeby kojarzyła się ona z błędami i kłopotami, które mam wrażenie się tylko nawarstwiają.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.


x