Robert Lewandowski, a sprawa polska – [Felieton]

Robert Lewandowski

Robert Lewandowski / fot. Mikołaj Barbanell

Robert Lewandowski ponownie na ustach wszystkich Polaków. Tym razem nie tylko tych, którzy śledzą jego piłkarskie rekordy, ale także tych, którzy uważają, że odebranie z rąk prezydenta Andrzeja Dudy, Krzyża Komandorskiego Orderu Odrodzenia Polski było czynem nieprzemyślanym. Apeluję więc o opamiętanie się i docenienie tego, ile “Lewy” znaczy za naszymi granicami.

Robert Lewandowski – ambasador Polski

Prywatnie jestem jedną z tych osób, która stara się jak najmniej mieszać politykę ze sportem. Zdaję sobie jednak sprawę z tego, że jedno w jakiś sposób działa z drugim. Od zawsze sukcesy sportowców, ich kariery i wypowiedzi były interpretowane tak, aby przypisać danego człowieka do “ulubionej” opcji politycznej. Bo taki ktoś to zawsze wzór. Można się powołać na jego słowa bądź zachowanie. I zapewne będzie tak aż do końca świata, co mnie zupełnie nie dziwi. Próbuje jednak w tym wszystkim znaleźć umiar oraz logikę. Bo przegiąć w jedną ze stron naprawdę nie jest trudno. A już wygrzebać się z tego, co się powiedziało lub uczyniło jest zdecydowanie trudniej. To, co aktualnie dzieję się wokół Roberta Lewandowskiego i tego, że odebrał order z rąk prezydenta Andrzeja Dudy jest czymś, czego można było się spodziewać.

Dla jednych bohater, a dla innych zdrajca. Pierwsi wstaną i będą bili brawa, a drudzy z politowaniem zapytają – jak on mógł się tak zachować?! Wojna polsko-polska trwa w najlepsze od wielu lat. Na wielu płaszczyznach życia codziennego. Od kilku dni zamieszany w walkę bez końca jest również Robert Lewandowski. Jest w ogniu krytyki zupełnie niezamierzenie. Został zaproszony do pałacu prezydenckiego. Został poproszony o odbiór Krzyża Komandorskiego Orderu Odrodzenia Polski i to zrobił. Nikogo fizycznie nie zranił, ani nikomu nie zrobił trwałej krzywdy. Robert Lewandowski tylko i aż poczuł się Polakiem, który zyskał na świecie szacunek. “Lewy” dla mnie jest ambasadorem Polski. To nim wzorują się młodzi chłopcy, ale też dziewczynki, które pragną grać w piłkę. To dzięki Lewandowskiemu nasza reprezentacja jest wymieniana w gronie drużyn, które mogą namieszać na najbliższym Euro.

Tak, doskonale pamiętam, że piłka nożna to sport zespołowy. Tutaj liczy się drużyna, a nie jednostki. Jednak wyobraźmy sobie kadrę Paulo Sousy bez Roberta. Nie jest to niemożliwe, zwłaszcza w dobie epidemii koronawirusa. Mam jednak nieoparte wrażenie, że dla każdego kibica naszej kadry (niezależnie od opcji politycznej), byłaby to katastrofa.

Próba zachowania umiaru

Osobiście w tej całej sytuacji zachowuje pełną zdroworozsądkowość. Do niczego nie jest mi potrzebne to, aby mieszać się w obrzucanie się błotem. Mam jednak pełne prawo do tego, aby wyrazić swoją opinię. Pisałem wyżej, że sport i polityka idą z sobą w parze. Bardziej lub mniej. Pierwsze co mi osobiście przychodzi na myśl, to niemiecka Bundesliga i afiszowanie się flagami równości z osobami LGBT. Widzimy, że na meczach pojawiają się chorągiewki, napisy czy inne aspekty, które nawiązują do wzywania do równości. Czy jest to potrzebne na tak dużej arenie, to odrębna kwestia. Osobiście, gdybym ja był piłkarzem klubu z Bundesligi i miałbym np. założyć opaskę w opisywanych kolorach, to nie zrobiłbym tego. Wiem, że naraziłbym się na ostrzał z każdej możliwej strony. Jedni by chwalili, a drudzy wściekle atakowali. Mam jednak swoje zdanie, którego mam prawo się trzymać.

W Anglii od dłuższego czasu mamy rytuał klękania przed pierwszym gwizdkiem sędziego. Wszystko to jest nawiązaniem do walki z rasizmem, po zabójstwie czarnoskórego mieszkańca Stanów Zjednoczonych. Wszystko byłoby pięknie, gdyby tego typu akcje przynosiły cokolwiek, komukolwiek. Pal licho, że od momentu zabójstwa minęło już sporo czasu i na świece, także w tym sportowym, dzieję się mnóstwo. Są jednak takie chwile, w których przez różnego rodzaju przedsięwzięcia szeroko pojętej poprawności politycznej, sam sport schodzi na dalszy plan. Dyskusja zaczyna dotyczyć tego, co dzieję się wokół, a nie tego, co jest najistotniejsze.

Drogi czytelniku, ja mam prawo mieć swoje zdanie. Ty masz prawo mieć swoje. W tym wszystkim jednak trzeba zachować umiar i rozsądek. To, że Robert Lewandowski odebrał akurat z rąk Andrzeja Dudy dany order nie jest dla fana sportu najważniejsze. Pisanie, że od dziś nie oglądamy meczów reprezentacji, bo “Lewy” jest taki i siaki, to kompletna paranoja. Uważam, że głupie uwagi naprawdę warto byłoby zostawić dla siebie. A w meczu Węgry – Polska, zarówno ja, jak i ty, będziemy trzymać kciuki za kadrę prowadzoną przez nowego selekcjonera.

Paulo Sousa: Musimy wygrywać z zespołami o wyższym potencjale od nas

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.


x