Kosta Runjaić: Pokazaliśmy kolektyw i chart ducha. Nie była to reklama polskiej piłki

Janusz Partyka/ legia.com

Po pięciu latach, Legia Warszawa zdobyła Puchar Polski. Dla Wojskowych to 20. trofeum w tych rozgrywkach, bezapelacyjnie wyprzedzając pod tym względem Górnika Zabrze (6) oraz Lecha Poznań (5).

Finał na PGE Narodowym nie stał na wysokim poziomie. Czerwona kartka Yuriego Ribeiro zmieniła nastawienie legionistów, którzy potrafili postawić się Rakowowi Częstochowa. O wszystkim zadecydowały rzuty karne. W nich skuteczni byli zawodnicy ze stolicy, a Kacper Tobiasz broniąc strzał Mateusza Wdowiaka, zapewnił długo wyczekiwany przy Łazienkowskiej tytuł.

Z każdą minutą presja rosła. Raków dochodził do sytuacji, ale inaczej być nie mogło. Kacper Tobiasz wybronił kilka niesamowitych sytuacji. Pokazaliśmy kolektyw i chart ducha. Postawiliśmy się rywalom, a w rzutach karnych okazaliśmy się lepsi. Jestem niezwykle dumny. To niejako nagroda dla kibiców, dla miasta, za niepowodzenia z zeszłego sezonu. Sam mecz pewnie nie był ucztą dla koneserów piłki nożnej. Na pewno nie była to reklama polskiej piłki nożnej – stwierdził Kosta Runjaić.

Rozważania nad kwestią obsady bramki dojrzewały w sztabie przez kilka ostatnich tygodni. Uwzględnialiśmy wiele czynników. Kacper Tobiasz rozegrał w tym sezonie wiele świetnych sezonów. Nie można go winić za kontuzję. Kacper odbudował się po wyleczeniu urazu, wrócił do bramki, a my nie chcieliśmy go dodatkowo karać. Przed finałem złożyłem propozycję Cezaremu Miszcie, żeby za zasługi w tej edycji usiadł na ławce rezerwowych. Czarek powiedział, że nie czuje się w pełni sił i woli, aby każdy piłkarz z naszej kadry był na 100% przygotowany. Bardzo doceniam taką szczerość – dodał.

Atmosfera nie tylko na boisku była gorąca i napięta. Przy ławkach rezerwach wybuchali trenerzy i całe sztaby szkoleniowe. Raz po raz nie potrafili przyjąć decyzji podejmowanych przez sędziego Piotra Lasyka, któremu przed meczem dodatkową presję nałożył Marek Papszun.

– Mówiłem wielokrotnie, że mam wielki szacunek do trenera Papszuna. Mecz miał ogromny ciężar emocjonalny. Takie rzeczy się zdarzają. Widziałem, że ławka Rakowa, jeszcze przed tą sytuacją, każdą decyzję sędziego bardzo komentowała. Chciałem zareagować, bo po ludzku zaczęło mi to przeszkadzać. Podjąłem taką, a nie inną decyzję. Chciałem poniekąd wzmóc dodatkową motywację wśród naszych piłkarzy. Okazało się, że nie był to zły pomysł. Takie sceny zdarzają się – tłumaczy dalej szkoleniowiec Legii.

– Proponowałbym, żebyśmy nie rozdrapywali od razu wszystkich ran. Powinniśmy dawać przykład. Nie wiem dokładnie, jaka sytuacja działa się z Filipem Mladenoviciem. Mladen twierdził, że przez cały mecz w jego kierunku padało wiele obraźliwych słów. Dzisiaj jest pora na świętowanie. Z pewnością będziemy mogli przedyskutować całą sytuacją z Filipem. Jestem dumny ze swoich zawodników. Druga strona powinna sobie również zadać pytania, czy jej wszystkie zachowania były zgodne z duchem rywalizacji – podsumowuje.

źródło: legia.com / 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.


x