„Czerwone Diabły” czarnym koniem? Wywiad z Tomaszem Rząsą

Do rozpoczęcia piłkarskich mistrzostw świata w Brazylii pozostało już tylko 90 dni. – Wszystko wskazuje na to, że czeka nas turniej, w którym znów zatriumfuje futbol ofensywny – uważa Tomasz Rząsa, były reprezentant Polski i uczestnik mundialu w 2002 roku.

Patrząc na to, co obecnie dzieje się w rozgrywkach pucharowych i najsilniejszych ligach świata, jakie mogą być te mistrzostwa w Brazylii?

Generalnie dominuje futbol na „tak”. Oczywiście wiele rzeczy na murawie będzie podporządkowanych taktyce, ale mimo wszystko najważniejsze będzie nastawienie na strzelanie goli. Myślę, że żywiołowa publiczność na trybunach jeszcze dodatkowo napędzi uczestników zbliżającego się mundialu. Klimat na brazylijskich obiektach sprzyja futbolowi i zapewne będzie to pomagało piłkarzom w efektownej grze.

Jak wynika z kursów firmy bukmacherskiej Fortuna, największe szanse na zdobycie Pucharu Świata mają gospodarze. Nieco niżej stoją akcje Argentyny, Niemiec i Hiszpanii. Zgadza się pan z tymi typami?

Nie ulega wątpliwości, że Brazylia jako gospodarz – choć poprzednio nie wykorzystała tego atutu – jest bardzo poważnym kandydatem do zdobycia złotych medali. Kto oprócz nich? Na pewno Niemcy, którzy zawsze są groźni na turniejach rangi mistrzowskiej. W gronie faworytów wymieniłbym też Urugwaj. Hiszpanie, moim zdaniem, będą mieli bardzo duże trudności, aby obronić tytuł wywalczony cztery lata temu w RPA.

Co ciekawe, piąte miejsce na liście faworytów zajmują Belgowie…

Obecna reprezentacja Belgii składa się z zawodników, którzy z powodzeniem grają w najlepszych klubach Europy. Analizując po nazwiskach, „Czerwone Diabły” mają bardzo mocny skład, co zresztą widzieliśmy w eliminacjach – Belgowie przeszli je jak burza. Tyle że specyfika turnieju o mistrzostwo świata jest zupełnie inna od pozostałych rozgrywek. I dlatego nie zdziwię się, jeżeli na którymś z etapów zmagań podopieczni Marka Wilmotsa zapłacą frycowe. W kluczowym momencie może im po prostu zabraknąć odpowiedniego doświadczenia – na wielkiej imprezie ostatni raz grali dwanaście lat temu.

A co pan powie o doskonale panu znanych Holendrach? Ich szanse na razie nie stoją zbyt wysoko…

Holendrzy jako jedni z pierwszych awansowali na mundial, ale faktycznie nie mają zbyt wielu powodów do optymizmu. W formacjach defensywnych brakuje im stabilizacji, a i w ataku przydałby się im dopływ świeżej krwi. Tak, „Oranje” mogą mieć duże problemy, aby osiągnąć wartościowy wynik w Brazylii.

Do tej pory jeszcze nigdy zespół z Europy nie wygrał mundialu, który był rozgrywany w Ameryce. Ta klątwa znowu da znać o sobie i będzie siedzieć w głowie gwiazd ze Starego Kontynentu?

Wiadomo, że wszystkie niuanse związane ze strefą czasową, pogodą i odżywaniem będą maksymalnie dopilnowane. Natomiast, mimo wszelkich starań, organizmu się nie oszuka i z pewnością Europejczykom dużo łatwiej grałoby się w Europie.

Brazylijczycy, przy całym swoim gorącym temperamencie, wytrzymają presję?

No tak, to jest kluczowe pytanie w kontekście tej drużyny. Wszyscy wiemy, że „Canarinhos” potrafią świetnie grać w piłkę i wygrywać z najlepszymi, co pokazali choćby w Pucharze Konfederacji. Ich największym przeciwnikiem na mundialu będzie właśnie olbrzymia presja – zarówno ze strony rodzimych kibiców, jak i wszystkich międzynarodowych ekspertów.

Jeśli chodzi o personalia – kogo widzi pan w roli największych gwiazd turnieju?

W tym momencie jeszcze ciężko prorokować. Na pewno większe szanse na zabłyśnięcie na turnieju będą mieli ci zawodnicy, którzy nie będą do samego końca zaangażowani w walkę o europejskie puchary. Dużo mądrzejsi będziemy, gdy zobaczymy ile meczów w nogach mają poszczególni gracze. Wiadomo, że wszystkie oczy będą skupione na Leo Messiego i Cristiano Ronaldo, który wraz z kolegami będzie chciał przypomnieć lata świetności portugalskiego futbolu. Dużo spodziewam się też po Luisie Suarezie. Inna sprawa, że Urugwajczyk ostatnio jakby stracił nieco strzelecki impet i ciężko przewidzieć, kiedy znowu na dobre się odblokuje. Bez wątpienia jednak napastnik Liverpoolu ma wszelkie predyspozycje ku temu, aby być jedną z najważniejszych postaci turnieju.

A Neymar, czyli człowiek, który ma zapewnić Brazylii upragniony tytuł na ojczystej ziemi?

Nie zapominajmy, że Neymar jeszcze uczy się seniorskiego futbolu w wydaniu europejskim. Nie wiem, czy wymagania wobec niego nie są odrobinę zbyt wysokie. Z drugiej strony, gołym okiem widać, że zdecydowanie lepiej ten chłopak radzi sobie w koszulce reprezentacyjnej niż klubowej. Pozostaje trzymać kciuki za tak młodą gwiazdę…

W tle sportowych przygotowań do mundialu cały czas dochodzą do nas głosy o niepokojach społecznych w Brazylii, które dotyczą gigantycznych kosztów organizacji imprezy. Sytuacja uspokoi się do rozpoczęcia turnieju?

No cóż, w krajach Ameryki Południowej nigdy się nie przelewało i te wszystkie miliardy wydawane teraz na przygotowanie mistrzostw przeszkadzają wielu osobom. Natomiast patrząc szerzej, trudno sobie przypomnieć kraj, który straciłby na organizacji takiego turnieju. Nawet jeśli spojrzymy na Polskę i podsumujemy wszystkie „za” i „przeciw”, wyjdzie na to, że w ogólnym bilansie jesteśmy do przodu. Jestem przekonany, że w przypadku mundialu w Brazylii będzie tak samo i mieszkańcy tego kraju wcześniej czy później zorientują się, że warto było ponieść obecny wysiłek. Z dróg, dworców czy połączeń kolejowych będą przecież korzystali wszyscy, a i inwestycje w stadiony – wobec powszechnej miłości rodaków Pelego do futbolu – nie powinny pójść na marne. 

 

 

Źródło: FourFourTwo

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.


x