Wielkie nadzieje, spore ambicje, duże emocje, tak można by określić to co towarzyszyło nam przed długo oczekiwanym meczem Irlandia – Polska. Rzeczywistość jednak trochę nas przerosła. Obejrzeliśmy niezbyt ciekawe spotkanie, gdzie nie porywały nas spektakularne akcje, długie wymiany piłki,  piękne bramki i fantastyczne parady bramkarskie. Całość za równo po stronie Irlandii jak i Polski wyglądała przeciętnie, a niekiedy nawet słabo.

Pierwsze minuty meczu to głównie wymiana wielu podań po obu stronach i chęć dłuższego utrzymania się przy piłce. Polacy zaczęli dość nerwowo. Popełniali proste błędy, szczególnie w przyjęciu, za dużo grali do tyłu a następnie zbyt długo przetrzymywali piłkę. Irlandczycy od razu to wyczuli i ruszyli do pressingu, zmuszając nas do popełniania błędów. Nawet sam Robert Lewandowski wracał w linię naszej defensywy aby pomóc kolegom w przejęciu piłki a następnie w jej rozegraniu. Zauważyć można było również brak pewności po stronie Olkowskiego, który niepewnie czuł się za równo w obronie jak i w ataku prawym skrzydłem, a nie raz udowadniał, że potrafi się pokiwać i posłać dobre dośrodkowanie w pole karne. Obu drużynom ciężko było stworzyć jakieś klarowne sytuacje pod polem karnym rywali. Polacy za szybko i zbyt niedokładnie wybijali piłkę do przodu, przez co szybko ją tracili. Zbyt nerwowo grali w obronie i za wolno się ustawiali. Mecz zapowiadał się na bardzo ostry i obfitujący za równo w faule jak i kartki będące ich konsekwencjami. Tak też było, bo najwięcej odgwizdanych fauli i kartek spośród niedzielnych meczy padło właśnie w tym spotkaniu. Pierwsza żółta kartka została pokazana w 25 minucie i otrzymał ją Hoolahan. W 26 minucie Polaków ogarnął szał radości. Sławomir Peszko przejął piłkę po stracie Rybusa na prawej stronie boiska blisko bramki Given’a, wbiegł w pole karne i oddał strzał w kierunku dalszego słupka, który zamienił na gola. Po tej bramce większość za pewne spodziewała się, że Polacy pójdą za ciosem i będą próbowali konstruować kolejne pozycyjne ataki mogące przynieść następne gole. Tak się jednak nie stało. Dalsza część gry to próby przedarcia się w nasze pole karne przez zespół Irlandii. Ich akcje wydawały się być lepiej zorganizowane, bardziej dokładne, wymieniali więcej celnych podań, choć oczywiście również popełniali błędy. W taki oto sposób dobiegła końca pierwsza połowa meczu, w której to żółtymi kartkami ukarani zostali jeszcze O’Shea i Coleman.

Od początku drugiej połowy inicjatywę przejęli Irlandczycy. W 50 minucie przewinienia dopuścił się Kamil Glik, który po uderzeniu ręką Robbiego Keane’a otrzymał żółtą kartkę, która niestety powoduje iż naszego podstawowego obrońcy nie zobaczymy w następnym meczu z Gruzją. Polacy zostali zrzuceni do defensywy a piłkarze Irlandii wymieniali coraz dłuższe podania. W 59 minucie kolejna kartka, tym razem dla Łukasza Szukały. Od tej pory musieliśmy mieć się na baczności i bardziej się pilnować, gdyż dwóch naszych środkowych obrońców było już zagrożonych czerwoną kartką. The Boys in Green coraz dłużej utrzymywali się przy piłce, a my zostaliśmy zepchnięci do głębokiej obrony. Biało czerwoni nie mogli przeprowadzić żadnej dobrej akcji. Nie potrafiliśmy na dłużej zagościć na połowie gospodarzy. W 68 minucie nastąpiła pierwsza zmiana w meczu kiedy to McClean wszedł za McGeady’ego. Za raz po tym, bo w 70 minucie arbiter wyjął w kierunku Wilsona żółty kartonik za faul w środku pola. W 72 minucie zrobiło się bardzo gorąco pod naszą bramką. Olkowski zgubił krycie i dopuścił Keane’a do oddania strzału głową. Piłka po interwencji Fabiańskiego odbiła się od prawego słupka naszej bramki.  Irlandia coraz dłużej przebywała z piłką na naszej stronie boiska i stwarzała nam coraz większe zagrożenie.  84 minuta przebiegła pod znakiem zmian obu ekip. Nasz selekcjoner Adam Nawałka zdecydował się na wpuszczenie Sebastiana Mili w miejsce Arkadiusza Milika, natomiast trener Martin O’Neill wprowadza Longa a boisko opuszcza Whelan. W 86 minucie niesportowego zachowania dopuścił się McCarthy, który otwartą dłonią uderzył Milę. Sędzia Jonas Eriksson zamiast czerwonej kartki, którą powinien był pokazać wyciąga tylko żółtą. Również w ten sam sposób zostaje ukarany Peszko, który wdarł się w dyskusję z arbitrem. Zaraz po tym bo już w 87 minucie nadeszła ostatnia zmiana w naszej ekipie. Wspomniany Peszko został zastąpiony przez Michała Kucharczyka. Doliczone zostało 5 minut do podstawowego czasu gry i gdy wszyscy wierzyliśmy, że trzy punkty powędrują w naszą stronę nadeszła 91 minuta, kiedy to Long po dośrodkowaniu z rzutu rożnego pokonał Fabiańskiego i trafił do naszej bramki. Przy tej akcji fatalnie zachowała się nasza obrona, która kompletnie się pogubiła i straciła krycie, co niestety doprowadziło do wyrównania. Ostatnie minuty to nieudane próby zagrożenia bramce gospodarzy. W ostatnich sekundach Irlandczycy wywalczyli jeszcze ostatni rzut rożny, tym razem na nasze szczęście piłka została posłana zbyt wysoko i przeleciała nad naszym polem karnym. Ta akcja zakończyła drugą połowę, a tym samym cały mecz pomiędzy Irlandią i Polską.

Ogólnie gra obu drużyn niczym ciekawym nas nie zachwyciła. Wiele błędów, dużo strat, zbyt szybkie wybijanie piłki bez próby rozegrania i dłuższego utrzymania się przy niej. Szczególnie dotkliwy był dla nas gol w końcówce spotkania. Niestety mimo nie najgorszej postawy naszych obrońców, którzy mimo kilku wpadek spisywali się dość dobrze, w prosty sposób dopuściliśmy do utraty trzech punktów. Widać poprawę w grze defensywnej, jednak nadal mamy problemy ze stałymi fragmentami gry pod naszą bramką, kiedy to nie potrafimy się dobrze ustawić i pokryć odpowiednio rywali. Wpływ na wynik spotkania miał również brak przeprowadzania składnych i dłuższych akcji w wykonaniu naszej reprezentacji. Nie wykorzystaliśmy także w pełni siły ofensywnej jaką dysponuje nasz zespół.  Na pochwałę w całym spotkaniu zasługują na pewno trzej nasi piłkarze. Są to Sławomir Peszko, Jakub Wawrzyniak i Łukasz Fabiański. Sławek potrafił utrzymać się dłużej przy piłce, pójść z nią do przodu, dobrze ustawiał się na boisku i był cały czas widoczny. Kuba natomiast zagrał dobrze w obronie, miał sporo przechwytów, udanych odbiorów, potrafił się zastawić, wyjść z piłką i dokładnie podać. Fabiański czuł się dobrze w bramce, wykazał się kilkoma pewnymi interwencjami, był jednym z pewniejszych punktów w naszej defensywie. Cała postawa naszej drużyny nie zasługuje być może na owacje na stojąco, jednak należy docenić wolę walki oraz to, że nie wystraszyliśmy się Irlandczyków i pojedynków z nimi. Graliśmy z poświęceniem, niekiedy narażając się na liczne kartki i kontuzje. Przez prawie cały mecz utrzymywaliśmy wynik 0:1 nie pozwalając gospodarzom strzelić bramki, co również świadczy o tym, że w gra w obronie zaczyna się nam układać coraz lepiej, choć nadal popełniamy zbyt dużo prostych błędów. Gra przeciwko Irlandii jest zawsze trudna i wymaga wielkiego wysiłku, szczególnie na ich terenie. Na pochwałę zasługują na pewno nasi kibice, którzy świetnie  się spisali,  przez całe spotkanie głośno dopingując naszą reprezentację.

Udostępnij
Mateusz Pikus

Ta strona używa plików cookies.