Zdążyliśmy się już przyzwyczaić do tego, że grudzień jest najbardziej intensywnym miesiącem sezonu w Premier League. Głównie ze względu na niezwykle pracowity dla piłkarzy okres świąteczno-noworoczny. Obecnie możemy poczuć przedsmak tego, co czeka nas za około trzy tygodnie. Po ledwie jednym dniu przerwy po czternastej kolejce, rozegrano piętnastą serię gier. Prezentujemy jej podsumowanie.

Pierwszy tydzień grudnia – podobnie, jak przed rokiem – stał w Premier League pod znakiem akcji Rainbow Laces. Zainicjowana przez organizację Stonewall akcja na stałe wpisała się w ligowy kalendarz. Ma ona na celu okazanie wsparcia osobom ze środowiska LGBT. W czasie jej trwania na boiskach widoczne są elementy w barwach tęczy – chorągiewki w narożnikach, reklamy na bandach, opaski kapitanów czy główny symbol, stanowiący nazwę akcji – sznurówki. Tęczowe kolory na ten czas przybierają również profile poszczególnych klubów w mediach społecznościowych. Właśnie za sprawą komentarzy w internecie można dostrzec, jak wielkie kontrowersje wywołuje Rainbow Laces. Kibice są podzieleni na tych wspierających akcję oraz tych, którzy się jej sprzeciwiają. Do tego drugiego grona należy m.in. Jennifer Bryson – pomysłodawczyni kontrakcji dla Rainbow Laces. Let all play – bo tak nazywa się kampania zainicjowana przez Bryson – coraz bardziej zyskuje na popularności. Zachęca ona do rezygnacji z przymusowego wspierania środowiska LGBT oraz głosi, że sport jest dla każdego, niezależnie od przekonań politycznych, religijnych czy orientacji seksualnej.

Skupmy się zatem na wydarzeniach sportowych. Najważniejszym wydarzeniem kolejki był powrót José Mourinho na Old Trafford. W trzecim meczu za sterami Tottenhamu Portugalczykowi przyszło zmierzyć się ze swoim byłym klubem. Zarówno Koguty, jak i Manchester United spisują się w tym sezonie znacznie poniżej oczekiwań. Posada Ole Gunnara Solskjæra także zdaje się wisieć na włosku, choć włodarze Czerwonych Diabłów okazują jak dotąd anielską cierpliwość. Środowym meczem Norweg jeszcze zyskał na ich zaufaniu. Gra jego podopiecznych daleka była od tego, aby rozpływać się nad nią z zachwytu, ale wystarczyła na pokonanie Tottenhamu. Goście najwyraźniej mieli problem z odpowiednim wejściem w grę, tracąc gole w początkowych minutach obydwu połów. Sami odpowiedzieli tylko jednym trafieniem i trzy punkty zostały w Manchesterze. Wydaje się, że pomimo rozpoczęcia przygody w Tottenhamie od dwóch zwycięstw, Mourinho i jego piłkarzy czeka jeszcze sporo pracy.

Wizyta Mourinho na Old Trafford nie była jedynym powrotem w tej serii gier. Warto odnotować także przyjazd na Stamford Bridge legendy Chelsea – Johna Terry’ego. Wieloletni kapitan The Blues jest obecnie asystentem Deana Smitha w Aston Villi. W środę górą był jednak przyjaciel Terry’ego – Frank Lampard. Jego podopieczni zwyciężyli 2:1, a duża w tym zasługa Tammy’ego Abrahama. Wracający po kontuzji snajper Chelsea otworzył wynik meczu, a także asystował przy trafieniu Masona Mounta, stając się tym samym głównym architektem triumfu nad beniaminkiem. Beniaminkiem, który swój awans do Premier League zawdzięcza w dużej mierze… Abrahamowi. Przypomnijmy, iż młody Anglik ubiegły sezon spędził na wypożyczeniu właśnie w klubie z Birmingham, dla którego w rozgrywkach Championship strzelił aż 25 goli. Jak widać, Abraham nie miał problemów z przeniesieniem skuteczności z zaplecza Premier League do elity. Obecnie ma już na koncie jedenaście bramek, a lepszy od niego jest tylko Jamie Vardy. W wygranym 2:0 meczu z Watfordem snajper Leicester trafił do siatki po raz czternasty w tym sezonie. Warto dodać, że Vardy wpisywał się na listę strzelców w każdym z siedmiu ostatnich spotkań i do wyrównania własnego rekordu brakuje mu jeszcze czterech kolejnych meczów.

Po wspomnianej porażce z Leicester w dalszym ciągu na dnie tabeli znajdują się piłkarze Watfordu. Klub z Vicarage Road wciąż nie znalazł następcy dla zwolnionego przed kilkoma dniami Quique Sancheza Floresa, a na King Power Stadium drużynę poprowadził tymczasowy szkoleniowiec – Hayden Mullins. Zdaje się natomiast, że swoją pozycję poprawił Ralph Hasenhüttl. Jego Southampton wygrał drugi mecz z rzędu, pokonując w środę 2:1 inny zespół ze strefy spadkowej – Norwich. Cały mecz w barwach Świętych rozegrał Jan Bednarek. Obrońca reprezentacji Polski jest obecnie jedynym naszym rodakiem w Premier League, mogącym liczyć na regularne występy. Kontuzję wciąż leczy bowiem Łukasz Fabiański. Jego West Ham – po niespodziewanej wygranej z Chelsea – powrócił na szlak porażek, ulegając na wyjeździe Wolverhampton 0:2. Wyjazdową porażkę poniósł także klub Artura Boruca. Bournemouth – z doświadczonym Polakiem na ławce rezerwowych – nie sprostało Crystal Palace. Pomimo gry w osłabieniu już od 19. minuty (po czerwonej kartce dla Mamadou Sakho), Orły zwyciężyły 1:0.

Jednym z istotniejszych wydarzeń piętnastej kolejki były także derby Liverpoolu na Anfield. Oba kluby z miasta Beatlesów walczą w tym sezonie o zupełnie inne cele. The Reds pewnie przewodzą ligowej stawce i zmierzają po mistrzowski tytuł, z kolei piłkarze z Goodison Park spisują się znacznie poniżej oczekiwań i ocierają się o strefę spadkową. Różnica poziomów była w środę nadto widoczna. Podopieczni Jürgena Kloppa zwyciężyli 5:2, a do triumfu poprowadził ich duet Sadio Mané – Divock Origi. Ten pierwszy strzelił gola i zaliczył dwie asysty, natomiast Belg dwukrotnie wpisał się na listę strzelców. Podobnie, jak Gabriel Jesus z Manchesteru City, który dwa razy zmusił do kapitulacji Nicka Pope’a. Na Turf Moor podopieczni Pepa Guardioli pewnie pokonali Burnley 4:1. Obrońcy mistrzowskiego tytułu w dalszym ciągu tracą do liderującego Liverpoolu jedenaście punktów, a już w sobotę czeka ich kolejne arcyważne spotkanie – derby Manchesteru przeciwko United. O prestiżu derbowych pojedynków przekonał się Marco Silva. Porażka z The Reds okazała się gwoździem do trumny dla portugalskiego menedżera, który nazajutrz po meczu został zwolniony z Evertonu. W zupełnie innym nastroju jest Klopp, dla którego była to setna wygrana w Premier League.

W czwartkowy wieczór rozegrano dwa spotkania. O ile wszystkie mecze rozegrane w środę padły łupem gospodarzy, o tyle czwartek należał do przyjezdnych. Wyniki obydwu meczów należy chyba uznać za niespodzianki. Beniaminek z Sheffield, który rewelacyjnie rozpoczął sezon, od ponad miesiąca pozostaje bez wygranej. Po serii trzech remisów tym razem uległ 0:2 skazywanemu na spadek z ligi Newcastle. W dalszym ciągu trwa natomiast fatalna passa Arsenalu. Kanonierzy ostatnie zwycięstwo odnieśli 6 października. Efekt nowej miotły zdaje się nie działać i po dwóch meczach pod wodzą Fredrika Ljungberga piłkarze z Emirates Stadium wciąż pozostają bez wygranej. Po remisie z Norwich tym razem przed własną publicznością ulegli oni Brighton 1:2.

Premier League nie zwalnia tempa. Już w sobotę rozpoczynamy kolejną – szesnastą – kolejkę sezonu 2019/20. Najważniejszym jej wydarzeniem będą wspomniane już derby Manchesteru. Emocji nie powinno jednak zabraknąć także na innych stadionach. Ciekawie zapowiadają się także derby Londynu pomiędzy West Hamem a Arsenalem. Lider z Liverpoolu spróbuje natomiast postawić kolejny krok na drodze do upragnionego mistrzostwa. Najbliższym przystankiem będzie Vicarage Road, gdzie The Reds zmierzą się z Bournemouth.


Jedenastka 15. kolejki Premier League wg PilkarskiSwiat.com:

Piłkarz kolejki – Sadio Mané


Wyniki 15. kolejki i tabela Premier League:

Crystal Palace FC – AFC Bournemouth 1:0
Burnley FC – Manchester City 1:4
Chelsea FC – Aston Villa FC 2:1
Leicester City – Watford FC 2:0
Manchester United – Tottenham Hotspur FC 2:1
Southampton FC – Norwich City 2:1
Wolverhampton Wanderers – West Ham United 2:0
Liverpool FC – Everton FC 5:2
Sheffield United – Newcastle United 0:2
Arsenal FC – Brighton & Hove Albion 1:2


Czołówka klasyfikacji strzelców Premier League:

Udostępnij
Jakub Piątkowski

Pasjonat futbolu w każdym wydaniu, od rozgrywek lokalnych po Ligę Mistrzów. Zakochany w angielskiej Premier League.

Ta strona używa plików cookies.