Sassuolo wydawało się godnym rywalem dla Milanu. Choć nie można powiedzieć by zagrali źle, to machina, którą stał się Milan po powrocie do gry, poradziła sobie i z tym wyzwaniem. W roli głównej on, futbol, Zlatan.

Ekipa De Zerbiego gra naprawdę solidnie od czerwca. Mieli już serię 4 zwycięstw z rzędu, a remisy w wymiarze 3:3 z Juve czy Interem pozwalają myśleć o Sassuolo z respektem. Stanęli jednakowoż przed szalenie ciężkim zadaniem, bo Milan od powrotu gra jak z nut. Dwa remisy, a poza tym wyłącznie zwycięstwa. Mecz zapowiadał się więc niezwykle ciekawie.

Od pierwszych minut obie drużyny stwarzały sobie sytuacje. Milan ukąsił jako pierwszy. Po dokładnym dośrodkowaniu od Calhanoglu, Ibrahimović wypracował sobie pozycję i strzałem głową pokonał bramkarza gospodarzy. Wyrównanie nadeszło tuż przed gwizdkiem kończącym pierwszą połowę, a przynajmniej tak się wydawało. W 42′ minucie jedenastkę pewnie na bramkę zamienił Francesco Caputo. Nie był to jednak koniec strzelania w pierwszej części gry. 47′ minuta, dokładne zagranie, znów od Calhanoglu i znów do Ibry. Tym razem jednak jest to prostopadła piłka. Szwed wychodzi sam na sam, krótkim zwodem mija Consligliego i pakuje piłkę do siatki.

Wszystko co ważne w tym meczu zdarzyło się w pierwszej połowie. W 7 doliczonej do niej minucie drugą żółtą kartkę otrzymał Bourabia. Sassuolo zmuszone grać do końca w 10 zostało, siłą rzeczy, stłamszone przez przyjezdnych w drugiej połowie. Wynik jednak nie uległ już zmianie. Milan przynajmniej do jutra pozostanie na 5 pozycji, gwarantującej grę w Lidze Europy.

Udostępnij
Krzysztof Książek

Ta strona używa plików cookies.