Ligue 1 – Podsumowanie 10.kolejki

Nie Thierry Henry, ale Vahid Halilhodžić zmienił oblicze swojej drużyny (FC Nantes) i zmiażdżył drużynę rywala. Nicea zaskoczyła nowym ustawieniem, Reims wreszcie strzeliło gola, a PSG znowu wygrało 5:0.

 

Vahid Halilhodžić potrzebował zaledwie trzech tygodni do przemiany FC Nantes.

 

 

Olympique Lyon – Nîmes Olympique 2:0 (1:0)

Lyon odniósł zwycięstwo, lecz nie było to łatwe zwycięstwo, co mogłaby sugerować klasa rywala. Nîmes ustaliło sobie plan, którego konsekwentnie się trzymało i natychmiast oddawało strzał, gdy tylko rywale pozostawili skrawek wolnego pola. Dzięki wielu próbom, Nîmes zgromadziło aż dwadzieścia trzy strzały, ale zaledwie sześć z nich wymagało interwencji Anthony’ego Lopesa. Gospodarze objęli prowadzenie względnie szybko, bo już w dwudziestej czwartej minucie. Marcelo popisał się genialnym dośrodkowaniem z głębi pola, a Moussa Dembélé dokończył formalności. Drugi gol padł w doliczonym czasie gry, kiedy Memphis Depay wykorzystał olbrzymią nieporadność defensywy gości.

 

 

Paris Saint-Germain – Amiens SC 5:0 (2:0)

Tylko najwięksi szaleńcy byli w stanie postawić pieniądze na graczy Christophe’a Pélissiera w sobotnim starciu na Parc des Princes. Gospodarze przystępowali do meczu po pięciobramkowym zwycięstwie nad Lyonem. Paris Saint-Germain nie zatraciło instynktu strzeleckiego w trakcie dwutygodniowej przerwy reprezentacyjnej – wypracowało za to do bólu efektywną grę. Podopieczni Thomasa Tuchela oszczędzali się na wszelkie możliwe sposoby: nie wdawali się w niepotrzebne starcia, unikali nadmiernego biegania i grali tak, jak pozwalali im rywale. Amiens liczyło na przebłyski Samana Ghoddosa, jednak w pojedynkę, Irańczyk był całkowicie bezradny. PSG zdobyło dwa łudząco podobne gole po rzucie rożnym w pierwszej połowie, a w ostatnim kwadransie meczu dobiło rywali kolejnymi trzema. Po dziesięciu kolejkach, dorobek PSG wygląda nadzwyczaj imponująco. Paryżanie nadal śrubują rekord najlepszego startu w historii ligi francuskiej. Mistrzowie Francji zdobyli w każdym meczu komplet punktów, z bilansem bramkowym wynoszącym ponad 30 na plus.

Rafał Kurzawa spędził cały mecz na ławce rezerwowych.

 

 

Kylian Mbappé objął prowadzenie w klasyfikacji strzelców (9 bramek)

 

 

Dijon FCO – Lille OSC 1:2 (1:1)

To spotkanie musiało zakończyć się wynikiem na korzyść Lille, choć momentami wcale na to się nie zanosiło. Defensywa Dijon grała coś niewyobrażalnego, ponieważ nawet najbujniejsza wyobraźnia nie była w stanie pojąć błędów jakich dopuszczali się kolejni obrońcy. Jeszcze bardziej głowa mogła zaboleć, gdy Lille marnowało stuprocentowe okazje. Dwubramkowe prowadzenie do przerwy było najmniejszym wymiarem kary, a warto podkreślić, że pierwszy gol był troszeczkę przypadkowy, ze względu na podyktowanie jedenastki po zagraniu ręką. Bramki dla Lille strzelali Nicolas Pépé i Luiz Araujo. Po zmianie stron doszło do małego zamieszania i to Dijon było zespołem lepszym. Trudno powiedzieć jakim wynikiem zakończyło by sie spotkanie, gdyby nie fantastyczna dyspozycja golkipera Lille, co nie zostało niezauważone przez dziennikarzy L’Equipe. Zwycięstwo w bólach, ale Lille zgarnia kolejny komplet punktów i coraz pewniej rozsiada się na fotelu wicelidera.

 

 

FC Nantes – Toulouse FC 4:0 (2:0)

Wystarczyło chwilę poczekać i efekty zatrudnienia Vahida Halilhodžicia przyniosły wspaniałe efekty. FC Nantes zagrało kapitalne spotkanie. Podczas dwutygodniowej przerwy od ligi, główny nacisk został położony na grę z kontry, ponieważ był to wyróżniający się punkt gry Kanarków. Gospodarze byli bezwględni, napędzali się z każdą następną akcją i momentami znęcali się nad Tuluzą, która póki co mogła się pochwalić bardzo dobrym sezonem. Gwiazdą sobotniego wieczora był argentyński napastnik Nantes – Emiliano Sala. O umiejętnościach snajpera słyszeliśmy już wcześniej, gdyż pokazywał niezłą formę od początku sezonu, jednak w weekend urządził sobie prawdziwy festiwal strzelecki i z hat-trickiem na koncie ponownie wrócił do czołówki strzelców Ligue 1.

 

 

RC Strasbourg Alsace – AS Monaco 2:1 (1:0)

Debiut Thierry’ego Henry jako trenera AS Monaco skupił na sobie uwagę mediów całego świata. Od początku tygodnia powstawały cykle felietonów we France Football czy L’Equipe na temat wspaniałego niegdyś napastnika. Henry w debiucie nie sprostał olbrzymim oczekiwaniom. W Strasburgu zostały uwypuklone wszelkie bolączki zespołu z Księstwa Monako. Fatalna defensywa, jeszcze gorszy bramkarz i nierozważność – nawet dobrze spisującemu się atakowi, trudno było powalczyć o punkty. Prawdziwy cios został wytoczony w siedemnastej minucie. Adrien Thomasson został autorem bramki dla Strasbourga, ale podziękowania gospodarzy powinny zostać skierowane ku Seydou Sy’i – bramkarzowi Monaco, który zamiast złapać bardzo prostą piłkę, wpuścił ją do bramki. W sześćdziesiątej szóstej minucie doszło do kolejnej sytuacji, kiedy najlepszym komentarzem było zakrycie twarzy. Znajdujący się na murawie od zaledwie dwóch minut Samuel Grandsir nierozważnie walczył o wysoką piłkę i wyprostowaną nogą zaatakował rywala na wysokości klatki piersiowej. Czerwona kartka i Monaco pod ścianą. Jeszcze w ostatnich dziesięciu minutach padły dwa gole. Najpierw Lebo Mothiba skorzystał z fatalnego ustawienia defensywy Monaco, a później, w doliczonym czasie, Youri Tielemans zdobył honorowego gola z rzutu karnego.

Kamil Glik rozegrał pełne dziewięćdziesiąt minut. Polak zagrał bezbarwny występ, podobnie jak cała formacja defensywna.

 

 

Debiut Henry’ego w roli szkoleniowca nie należał do najłatwiejszych

 

 

SC Caen – EA Guingamp 0:0

Niezaprzeczalnie najgorsze widowisko na boiskach Ligue 1 w zeszłym tygodniu. Brakowało zarówno okazji, jak i emocji związanych z brakiem goli. Charakterystycznym punktem meczu była publika zgromadzona na Stadionie Michela d’Ornano, która w przerwie wypuściła srebrzyste konfetti. Bardzo dobre zawody rozegrał obrońca Stade Malherbe – Alexander Djiku. Djiku wygrał większość pojedynków o piłkę i praktycznie nie oddawał niecelnych podań. To tyle jeśli chodzi o ciekawe aspekty sobotniego starcia. EA Guingamp zapunktowało w czwartym kolejnym meczu i nieśmiało spogląda w kierunku tonącego AS Monaco. Obie drużyny mają aktualnie po sześć punktów i znajdują się na samym dnie ligowej tabeli.

 

 

Stade de Reims – Angers SCO 1:1 (0:1)

Jeżeli są na świecie kibice, właściwie futbolowi desperaci, którzy zdecydowali się obejrzeć sobotnim wieczorem mecz pomiędzy Stade de Reims a Angers SCO, to nie powinni być zawiedzeni. Paradoksalnie, mimo mało atrakcyjnego starcia pod względem marketingowym, był to prawdopodobnie jeden z najlepszych meczów dziesiątej kolejki. Akcja gościła przez całe dziewięćdziesiąt minut i równo obdarowała obie ekipy sytuacjami pod bramką rywala. Nieznacznie lepiej wyglądali goście z Angers, głównie za sprawą bardziej precyzyjnych strzałów, przez co Edouard Mendy miał trochę więcej pracy od bramkarza gości. Angers objęło prowadzenie w trzydziestej szóstej minucie za sprawą bramki Ismaëla Traore. Biorąc pod uwagę żenujący dorobek bramkowy Reims przed tym spotkaniem – tylko cztery gole w dziewięciu meczach – trudno było wierzyć miejscowym kibicom w końcowy sukces. A jednak, w siedemdziesiątej trzeciej minucie Pablo Chavarria dobił strzał z najbliższej odległości. Ekipy podzieliły się punktami i mając odpowiednio jedenaście i dwanaście punktów, znajdują się w dolnej połowie tabeli.

 

 

Montpellier HSC – Girondins de Bordeaux 2:0 (1:0)

Pomijając występy w Lidze Europy, Żyrondyści byli ostatnimi czasy w bardzo dobrej formie. Ricardo Gomes odmienił początkowy styl gry Bordeaux i przed meczem w Montpellier, goście mieli bilans trzech zwycięstw i dwóch remisów w poprzednich pięciu kolejkach. Żyrondyści zostali zepchani do ataku pozycyjnego, co wychodziło co najmniej słabo. Montpellier wręcz dominowało pod bramką Bordeaux, choć posiadanie piłki wcale na to nie wskazywało. Pragmatyczna gra z kontrataku przyniosła oczekiwany skutek. Gospodarze objęli prowadzenie po dużym błędzie, nieźle spisującego się w tym sezonie Benoît Costila. Bramkarz Żyrondystów źle złożył się do złapania wysokiej piłki i ubiegł go niedawny klubowy kolega – Gaëtan Laborde. Obraz gry nie uległ znaczącej zmianie po przerwie. Montpellier podwyższyło wynik po rzucie karnym podyktowanym za zagranie piłki ręką i wygrało w ostatecznym rozrachunku – 2:0.

Igor Lewczuk spędził cały mecz na ławce rezerwowych.

 

 

Montpellier HSC hucznie wspiera miesiąc walki z rakiem piersi

 

 

AS Saint-Étienne – Stade Rennes FC 1:1 (1:1)

Stade Rennes rzutem na taśmę odebrało Saint-Étienne prawo do startów w europejskich pucharach w zeszłym sezonie Ligue 1. Oba zespoły prezentowały się wówczas bardzo podobnie. Jeszcze bardziej podobnie było w niedzielę, kiedy żaden z zespołów nie potrafił przechylić szali zwycięstwa na swoją stronę. Minimalną przewagę momentami mieli goście, lecz największe zarzuty mogą mieć wyłącznie do siebie. AS Saint-Étienne błyskawicznie objęło prowadzenie po golu strzelonym z jedenastki. Wyrównanie nastąpiło w trzydziestej czwartej minucie, gdy na listę strzelców wpisał się Ismaïla Sarr, po dość przebojowej akcji przeprowadzonej przez Rennes. Jeszcze przed przerwą mogła paść druga bramka dla Zielonych, ale strzał Wahbiego Khazriego z dosłownie pięciu metrów został spektakularnie wybroniony przez golkipera gości. W drugiej połowie swoją szansę otrzymali goście i sędzia podyktował rzut karny. Niestety dla Rennes, Hatem Ben Arfa uderzył prosto w słupek i obie drużyny musiały pogodzić się z podziałem punktów.

 

 

OGC Nice – Olympique Marsylia 0:1 (0:1)

Patrick Vieira dał jasny sygnał zestawioną jedenastką, że interesuje go wyłącznie zwycięstwo. Nicea wyszła w formacji 1-3-4-3. Znalazło się miejsce dla wszystkich ważnych ogniw w ofensywie: Maolidy, Saint-Maximima i przede wszystkim Balotellego. Odważna strategia przyniosła oczekiwany skutek i Nicea grała bardzo dobry futbol, a jedyną bolączką był brak wykończenia, choć Mario Balotelli kilkukrotnie zagroził bramce rywali. Marsylia wykorzystała łud szczęścia i na niedługo przed przerwą, Morgan Sanson fantastycznie przełożył sobie piłkę na lewą nogę w polu karnym, gdzie niepilnowany huknął w dolny róg bramki. Pomimo zwycięstwa, styl Marsylii był daleki od zachwytów i absencja Floriana Thauvina dała się we znaki. Nicea, a właściwie Patricka Vieirę należy pochwalić za pracę wykonaną w trakcie przerwy reprezentacyjnej. Wariant z trójką w ataku wygląda co najmniej bardzo dobrze i gdy dołączy się do niego, nadal kiepsko współpracujące ze środkowymi obrońcami wahadła, wówczas będzie można mówić o postrachu ligi.

 

 

Jedenastka dziesiątej kolejki Ligue 1 wg L’Equipe:

 

Wyniki dziesiątej kolejki i tabela Ligue 1:

Lyon – Nîmes 2:0
PSG – Amiens 5:0
Dijon – Lille 1:2
Nantes – Toulouse 4:0
Strasbourg – Monaco 2:1
Caen – Guingamp 0:0
Reims – Angers 1:1
Montpellier – Bordeaux 2:0
Saint-Étienne – Rennes 1:1
Nice – Marsylia 0:1

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.


x