Dariusz Mioduski zapewnia, że rozgrywki PKO Ekstraklasy nie zostaną anulowane

Dariusz Mioduski/ fot. Mikołaj Barbanell (Piłkarski Świat)

– Nie ma szans, by rozgrywki zostały anulowane. To niszowe pomysły. Wszędzie znajdą się niezadowoleni, dotyczy to szczególnie zespołów zagrożonych spadkiem – mówi Dariusz Mioduski na łamach poniedziałkowego wydania “Przeglądu Sportowego”.

W związku z rozprzestrzeniającym się w naszym kraju koronawirusem Departament Logistyki Rozgrywek Ekstraklasy S.A podjął słuszną decyzję, aby rozgrywki PKO Ekstraklasy zawiesić do przynajmniej 26 kwietnia br. – W optymistycznym scenariuszu zakładamy, że za miesiąc drużyna wróci do treningów. W takim wypadku w połowie maja można by zacząć z powrotem grać. Jeśli tak się stanie, to wierzę, że dzięki różnym narzędziom i mechanizmom poradzimy sobie ze stratami. Niezbędne będzie jednak cięcie kosztów, a także wsparcie ze strony PZPN i innych instytucji – przyznaje Mioduski.

– Klub jest zamknięty od prawie dwóch tygodni. Uruchomiliśmy różne narzędzia informatyczne, w wielu aspektach przeszliśmy już transformację digitalną i dzięki temu jesteśmy w lepszej sytuacji. Najważniejsze, że każdy wie, co ma robić. Jesteśmy w stałym kontakcie, piszemy maile, rozmawiamy – ja już właściwie nie zdejmuję słuchawek z głowy. Jestem pod ogromnym wrażeniem zaangażowania i zrozumienia problemu przez wszystkich pracowników Legii – opowiada właściciel lidera ekstraklasy. W uchwale PZPN pojawił się zapis, iż w momencie przedwczesnego zakończenia ligi, obowiązywać będzie aktualna tabela. O sporych wątpliwościach w tym względzie powiedział szef legionistów. – Wszędzie znajdą się niezadowoleni, dotyczy to szczególnie zespołów zagrożonych spadkiem – tu emocje są nawet większe niż w kwestii, kto będzie mistrzem, a kto wicemistrzem. Ale wszyscy chcą dograć rozgrywki, nikt poważny nie mówi o anulowaniu sezonu.

– Najważniejszym powodem, dla którego jest ogromna presja, by dokończyć sezon, są kwestie ekonomiczne, a nie sportowe. Gdyby się nie udało, straty z praw telewizyjnych i sponsoringowych będą liczone w miliardach euro. Dziś już mówi się o kwotach rzędu 4–5 miliardów. To nie chodzi o pensje kilkuset piłkarzy, tylko o wpływ, który futbol ma na inne dziedziny życia. We Włoszech piłka to jedna z trzech głównych gałęzi gospodarki – zaznacza Dariusz Mioduski.

źródło: przegladsportowy.pl / własne

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.


x