www.taringa.net

El dios del fútbol acaba de bajar a Stamford Bridge! Bóg futbolu objawił się na Stamford Bridge! Te słowa dosłownie każdy kibic Barcelony powinien znać na pamięć. Dotyczą one golazo Andresa Iniesty w półfinale Ligi Mistrzów z 2009 roku. Prawdopodobnie najbardziej dramatycznego półfinału w historii rozgrywek Champions League. Ostatnia minuta i strzał zza pola karnego w wykonaniu Iniesty. Gol, ekstaza, Barcelona w finale.

Andres Iniesta to magik w najczystszej postaci. Bóg, który objawił się na Stamford Bridge, ze zdolnością do zdobywania bramek, które już zawsze będą się znajdować na kartach historii futbolu. Mowa tutaj o wspomnianym wcześniej golu z Chelsea na wagę awansu, ale także o zwycięskim golu w finale Mistrzostw Świata w 2010 roku. Andres od wielu lat cieszył kibiców Barcelony swoją grą, ale niestety czasu nie da się oszukać, a liczba wiosen, które przeżył zdecydowanie nie pomagała mu w grze. Doszło nawet do tego, że w obecnym sezonie La Liga byłem tak samo dobry w asystowaniu i strzelaniu goli jak Hiszpan. Zarówno ja, jak i Andres Iniesta mieliśmy równe zero asyst i zero goli na swoich kontach.

Wielu ekspertów i kibiców zastanawiało się, co może być przyczyną tak słabej formy Hiszpana. Człowiek, który niegdyś był uważany za najlepszego piłkarza na świecie, dzisiaj przypomina cień samego siebie. Czemu tak wielki piłkarz grał zwyczajnie słabo? Pytań było wiele, ale na wszystkie brakowało jasnej odpowiedzi. Może się wypalił? Może nie chce już grać dla Barcelony? Może chce przejść na emeryturę? Na forach związanych z Barceloną można było znaleźć takie teorie spiskowe, których nie powstydziłby się sam pan Antoni Macierewicz.

Jednak jak to zwykle w życiu bywa, odpowiedź okazała się być dużo prostsza niż wszyscy przewidywali. Kontuzja, której Iniesta doznał kilka tygodni temu wykluczyła go z gry na kilkanaście dni, przez co legendarny Hiszpan musiał odpocząć od futbolu. Słowo odpoczynek jest tutaj kluczowe. Pierwszy mecz, który rozegrał po dość krótkiej kontuzji zwiastował dużą zwyżkę formy pomocnika. Być może nie był to jeszcze jego najwyższy poziom, ale Andres Iniesta w meczu z PSG zdecydowanie nawiązywał do dawnego siebie. W szczególności jeśli spojrzymy na genialny drybling, zakończony równie genialną asystą przy golu Neymara. To jest Andres Iniesta, którego chcemy oglądać. Pewny, solidny, inteligentny i co najważniejsze – magiczny. Oby tak dalej, bo Barcelona będzie go jeszcze potrzebowała. ¡Vamos!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.


x