Goście jako pierwsi wyszli na prowadzenie po pierwszym kwadransie meczu. Indywidualną akcję zakończoną strzałem przeprowadził Bartosz Kwiecień, a gola po dobitce strzelił Jakov Puljić. Gospodarze jeszcze przed przerwą wyrównali za sprawą Jesusa Jimeneza, który otrzymał kapitalne podanie od Alasany Manneha. W sumie w pierwszej połowie oglądaliśmy aż siedem celnych strzałów, co jest wręcz nieprawdopodobne jak na wyniki w naszej lidze. Mieliśmy do czynienia z ciekawym widowiskiem. Po gwizdku arbitra grali już tylko Zabrzanie. Najpierw po zagraniu ręka w polu karnym Błażeja Augustyna jedenastkę na bramkę zamienił Jimenez. Dzieła zniszczenia dopełnił Alex Sobczyk. Szansę na trafienie miał także Richmond Boakye, ale przez fatalne przyjęcie piłki zmarnował sytuację sam na sam z Xavierem Dziekońskim.
Pierwsza połowa przebiegała na korzyść gości. Byli bardziej zdecydowani, agresywniejsi, tworzyli korzystniejsze sytuacje. W końcu cały czas walczą z Rakowem Częstochowa o miano wicemistrza Polski. Napór Szczecinian przyniósł skutek już w 8. minucie. “Wielbłądy” w defensywie gospodarzy strzałem do pustej bramki wykorzystał Michał Kucharczyk. Do końca tej części widowiska Zagłębie nie miało nic do powiedzenia, nie zatrudniając Dante Stipicy ani razu. Po gwizdku wznawiającym grę gospodarze jakby się ocknęli, ale do 70. minuty nie byli w stanie zagrozić bramce rywali. Aż w końcu pomyłkę – tym razem bramkarza ekipy Kosty Runjaicia – wykorzystał Kacper Smoliński i z niczego zrobiło się 1:1. Pogoń nie otrząsnęła się po tym ciosie i osiągnęła remis, który jest dla niej jak porażka.
Ta strona używa plików cookies.