Emocje związane z 10. kolejką nie zwalniają. Dziś poznaliśmy przede wszystkim nowego lidera ligi, a także mogliśmy zobaczyć pierwszą wygraną Espanyolu pod wodzą Pablo Machina. Więcej szczegółów poniżej.
Celta Vigo – Real Sociedad 0:1
Ekipa z Galicji wciąż nie potrafi wyjść z dołka. Na domiar złego Iago Aspas, czyli “Messi Celty Vigo” zaciął się na dobre. W tym sezonie zdobył tylko jednego gola, a przecież pamiętamy czego dokonał w poprzednim sezonie, gdy wrócił do gry po kontuzji. Wziął na siebie ciężar i wyprowadził Celtę ze strefy spadkowej. Dzięki niemu możemy jeszcze oglądać ekipę z Balaidos w pierwszej lidze. Dziś jednak gra jego i jego kolegów znów nie błyszczała. Co prawda dochodzili do sytuacji strzeleckich, lecz w żadnej z nich nie potrafili znaleźć optymalnego rozwiązania, aby piłkę w siatce umieścić. Na domiar złego Pape Cheikh Diop w 66. minucie musiał przedwcześnie opuścić boisko z powodu zobaczenia czerwonego kartonika. Skutkiem tego było zwycięstwo piłkarzy z San Sebastian. W 82. minucie rezerwowy Alexander Isak po zagraniu Martina Odegaarda pokonał Rubena Blanco. Celta wciąż wisi nad strefą spadkową, tylko korzystniejszy bilans sprawia, że zajmują 17. pozycję.
Granada – Real Betis 1:0
Na Estadio Nuevo Los Cármenes kibice mogli cieszyć się podwójnie. Nie dość, że wygrali lokalne derby, to jeszcze wskoczyli na fotel lidera. Zwycięskiego gola zdobył w 61. minucie Alvaro Vadillo. Jednak sytuacja była o tyle ciekawa, ponieważ jeden z zawodników Betisu leżał poszkodowany na boisku kiedy padł gol. Goście protestowali, aby tego trafienia nie brać pod uwagę, lecz arbiter miał inne zdanie. A przecież na placu gry znajdował się specjalista lubiący być w centrum uwagi – Antonio Mateu Lahoz. Również dziś zaliczył on bardzo “przyzwoity” występ. Od początku spotkania wyciągał kartki za najdrobniejsze faule. Sytuacja zrobiła się poważniejsza, gdy przewinił Darwin Machis. W chwili faulu miał już na swoim koncie żółtą kartkę. Teoretycznie powinien zobaczyć drugą i pożegnać się z boiskiem, lecz Lahoz postąpił zupełnie inaczej. Gdyby wcześniej nie dał mu kartki pokazałby ją teraz, a tak sam sobie zaprzeczył swojej filozofii. Nie minęła chwila, a kolejnego drobnego przewinienia dopuścił się Javi Garcia. Efekt – żółta kartka. Ostatecznie Granada ma co świętować i to jest najważniejsze. Warto dodać, że Betis nie oddał ani jednego celnego strzału!
Ta strona używa plików cookies.