W meczu 13. kolejki T-Mobile Ekstraklasy Lechia Gdańsk uległa gładko na własnym stadionie Śląskowi Wrocław 1:4. Bohaterem meczu okazał się Flavio Paixao, który popisał się hat-trickiem.

Spotkanie, określane meczem przyjaźni z racji sympatyzujących ze sobą kibiców obu drużyn, znakomicie rozpoczęło się dla wrocławian. Już w 6. minucie kapitalną akcją popisał się Flavio Paixao, który zbiegając ze skrzydła w pole karne łatwo ograł obrońców Lechii, po czym próbował zagrać piłkę w kierunku Roberta Picha. Ta jednak odbiła się od Tiago Valente i wpadła do bramki obok kompletnie zdezorientowanego Mateusza Bąka.
W 10. minucie było już tak naprawdę po meczu. Wbiegającego w pole karne Sebastiana Milę sfaulował Ariel Borysiuk i decyzja arbitra mogła być tylko jedna, a właściwie dwie: rzut karny i czerwona kartka dla pomocnika Lechii. Jedenastkę pewnie wykorzystał Paixao.
W 23. minucie było już 0:3. Dośrodkowanie Dudu Paraiby na bramkę zamienił idealnie ustawiony w polu karnym Paixao.
Lechia była kompletnie bezradna. Pierwszą groźną okazję gdańszczanie stworzyli sobie w 32. minucie. Z rzutu wolnego dobrze uderzył Bruno Nazario. Jego strzał odbił jednak Mariusz Pawełek, a dobitkę Macieja Makuszewskiego zablokował Krzysztof Danielewicz.
Kilka minut później kolejnego gola mógł zdobyć Śląsk. Kolejny raz z lewej strony dośrodkował Dudu, a strzał głową Piotr Celebana w ekwilibrystyczny sposób obronił Bąk.

Druga odsłona meczu rozpoczęła się podobnie jak pierwsza. Znów bramkę zdobyli wrocławianie i znów błysnął Flavio Paixao. Portugalczyk wykorzystał tym razem fatalne nieporozumienie Nikoli Lekovicia i Mavroudisa Bougaidisa i strzałem z około trzydziestu metrów przelobował wysuniętego Bąka.
Po tym golu tempo spotkania znacznie opadło. Śląsk, będąc już pewnym zwycięstwa, kontrolował przebieg gry, a gospodarze nie byli w stanie skonstruować żadnej udanej akcji ofensywnej.
W 70. minucie jeden z kontrataków wrocławian mógł się zakończyć piątą bramką. Szarżujący Kamil Dankowski przegrał pojedynek z Mariuszem Pawełkiem. Dobitkę Sebastiana Mili z linii bramkowej wybił Bougaidis, a poprawka Mateusza Machaja poszybowała nad poprzeczką.
Dziesięć minut później lechiści w końcu przeprowadzili składną akcję, która przyniosła im honorową bramkę. Jej autorem – wprowadzony chwilę wcześniej Kevin Friesenbichler.
Więcej bramek na PGE Arenie już nie padło. Lechia – Śląsk 1:4. Wrocławianie przynajmniej do jutra pozostaną wiceliderem tabeli, z takim samym dorobkiem jak Jagiellonia Białystok – 26 punktów.

Lechia Gdańsk – Śląsk Wrocław 1:4 (0:3)
Bramki:
 0:1 – 6′ – Tiago Valente (sam.)
 0:2 – 11′ – Flavio Paixao (k.)
 0:3 – 23′ – Flavio Paixao
 0:4 – 51′ – Flavio Paixao
 1:4 – 80′ – Kevin Friesenbichler

Kartki:
 Janicki (Lechia)
 Vranjes (Lechia)
 Friesenbichler (Lechia)
 Dudu (Śląsk)
 Borysiuk (Lechia, 10′ – za faul w polu karnym)

Sędzia:
 Bartosz Frankowski (Toruń)

 Składy:

Lechia: Mateusz Bąk – Marcin Pietrowski, Rafał Janicki, Tiago Valente (46, Mavroudis Bougaidis), Nikola Leković – Daniel Łukasik, Ariel Borysiuk, Maciej Makuszewski (78, Kevin Friesenbichler), Bruno Nazario, Stojan Vranjes (61, Piotr Wiśniewski) – Antonio Colak.
Trener: Tomasz Unton.

Śląsk: Mariusz Pawełek – Paweł Zieliński, Piotr Celeban, Tomasz Hołota, Dudu Paraiba – Krzysztof Danielewicz, Tom Hateley, Robert Pich (66, Kamil Dankowski), Flavio Paixao (88, Krzysztof Ostrowski), Sebastian Mila – Mateusz Machaj (84, Lukas Droppa).
Trener: Tadeusz Pawłowski.

Udostępnij
Jakub Piątkowski

Pasjonat futbolu w każdym wydaniu, od rozgrywek lokalnych po Ligę Mistrzów. Zakochany w angielskiej Premier League.

Ta strona używa plików cookies.