Liga Mistrzów

Rzeka, która obiera swój nurt pod wodzą Dana Petrescu

Po cichu w Transylwanii mówi się o Lidze Mistrzów. Dan Petrescu zna ten smak, ale do osiągnięcia sukcesu sprzed dekady jeszcze daleka droga. Rumuński szkoleniowiec cierpliwie realizuje swój plan, w którym króluje dyscyplina, a przypadek nie ma miejsca.


Kiedy ubiegłego roku doprowadził CFR Cluj do czwartego tytułu Mistrza Rumunii każdy kibic tego klubu spodziewał się, że Dan Petrescu będzie kontynuował pracę i poprowadzi zespół w eliminacjach do Ligi Mistrzów. Tak się jednak nie stało, bowiem skusił się ponownie na podróż do Chin decydując się na trudne zadanie poprowadzenia Guizhou Hengfeng – drużyna okupująca ostatnie miejsce w tabeli Chinese Super League. Nie udało się mu wyciągnąć zespołu z kryzysu. Jasno trzeba sobie powiedzieć, iż rumuński szkoleniowiec nie trafił do klubu dysponującego takim budżetem jak choćby czołówka stawki. Petrescu oczekiwał, że dostanie Brazylijczyków pokroju Paulinho czy na ten przykład Elkesona. Były gracz Chelsea otrzymał zadanie utrzymania Guizhou w lidze po kiepskim rozpoczęciu sezonu. Spośród 21 gier Chińczycy pod jego kierownictwem zanotowali 12 porażek przy sześciu zwycięstwach i trzech remisach. Owe wyniki sprawiły, iż zanotował spadek do drugiej dywizji. Popularny Borsuk był gotów zerwać nową umowę z chińskim Guizhou na rzecz powrotu do Transylwanii. Do pozostania w Azji nie przekonały go zarobki opiewające na 5 milionów euro rocznie, co jest drugim wynikiem po Cosminie Olăroiu (Jiangsu Suning) wśród najlepiej opłacanych rumuńskich trenerów.

Małżeństwo z Transylwańczykami

Dan Petrescu zdawał sobie poniekąd sprawę, że czegoś nie dokończył w CFR 1907 Cluj. Zarząd Kolejarzy postanowił zrezygnować z usług Toni Conceição, choć dużych zastrzeżeń pod względem wyników nie można było mieć do Portugalczyka. 57-latek zresztą bardzo dobrze znany fanom biało-purpurowych z poprzednich okresów pracy. Pod jego wodzą Rumuni wystąpili w fazie grupowej Ligi Europy. Słowo „wystąpili” adekwatnie oddaje ówczesną grę Kluż podczas kampanii 2009/10, bowiem jedno jedyne zwycięstwo nad FC Kopenhagą to za mało, aby zawojować te rozgrywki. Trzecie podejście Conceição chyba najlepsze z perspektywy osiąganych pojedynczych rezultatów, chociaż początkowo nie zapowiadało się na happy end. Odpadnięcie z europejskich pucharów kosztem F91 Dudelange należy zapisać na pewno do minusów portugalskiego szkoleniowca. Natomiast tamten wynik nie miał zupełnie wpływu na rodzimą ligę, w której CFR 1907 Cluj radził sobie świetnie. Seria piętnastu meczów bez porażki przez blisko 5 miesięcy to naprawdę imponujący wyczyn. Klub z Siedmiogrodu został wówczas zatrzymany dopiero w 23. kolejce przez drużynę Universitatea Craiova. Jeszcze nie wiedząc co się święci, Toni Conceição poprowadził zespół tylko w jednym kolejnym meczu dzieląc się punktami z Astrą Giurgiu i wtedy podziękowano mu za współpracę. Dziwna sytuacja, gdyż team szedł w dobrym kierunku, liderował mając trzy punkty przewagi nad FCSB (dawniej Steaua Bukareszt). Jak podają różne media głównym powodem decyzji zarządu o dymisji było kiepskie wejście w 2019 rok związane z brakiem zwycięstwa. Niestety pierwszy trener nie ma lekko, a jeśli dziwicie się, że w polskiej ekstraklasie co chwila żonglują na ławce to w Rumunii również ciężko dostrzec ciągłość myśli szkoleniowej oprócz Gheorghe Hagiego, który już od ponad pięciu lat robi dobrą robotę w Viitorul Constanţa. Wszystkie okoliczności sprawiły, że „drugi raz do tej samej rzeki” postanowił wejść były zawodnik Chelsea i zespół wcale nie prezentuje się gorzej niż podczas jego pierwszego podejścia. Rozpędzona lokomotywa przy 51-letnim sterniku konsekwentnie pokonywała kolejne przeszkody. Po drodze nie udało się awansować do finału krajowego pucharu, ale klubowi z Kluż-Napoki przyświecał jeden cel – obrona tytułu ligowego. Rywalizacja o mistrzostwo toczyła się do samego końca. Pomimo, iż FCSB okazało się w ostatniej kolejce grupy mistrzowskiej lepsze w bezpośrednim meczu, to uzyskana wcześniej przewaga pozwoliła podopiecznym Petrescu sięgnąć po najcenniejsze trofeum, piąte w 112-letniej historii klubu. Wszystkie gwiazdy na niebie wskazują, że związek 51-latka z klubem z Transylwanii ma się bardzo dobrze, jeżeli oczywiście tak to można nazwać.

Mega impra, a tu trzeba grać

Jakim trenerem jest Dan Petrescu i że potrafi trzymać w ryzach swoich piłkarzy pokazuje jego wypowiedź przed ważnym dwumeczem z Celticiem Glasgow. Początek sierpnia w północno-zachodniej Rumunii upłynął pod znakiem największego festiwalu muzyki elektronicznej w Europie. UntoldFestival trwający przez cztery dni zgromadził wielu fanów lubiących pop, techno, house, hip hop, itd. Na Cluj Arenie pojawiły się takie znakomitości estrady jak: James Arthur, Robbie Williams, Bastille, natomiast do zabawy poprzez klubowe rytmy zagrzewał Armin Van Buuren, David Guetta czy choćby Martin Garrix. Nie dziwi więc fakt, że zawodnicy chcieli wybrać się na takie show. Owszem z perspektywy sobotniego meczu ligowego rozgrywanego o godzinie 20 jakiekolwiek rozrywki szły automatycznie na drugi plan, ale zawsze ktoś mógł wyłamać się i poszaleć na imprezie pod znakiem hitów Robbiego Williamsa. Borsuk postawił sprawę jasno: „Jeśli któryś z moich graczy pójdzie na koncert, to nie ma czego szukać w drużynie, nie ma co do tego wątpliwości. Mogą oczywiście uczestniczyć w takich wydarzeniach, ale tylko wtedy kiedy mają całkowicie wolny czas.” Słowo „profesjonalizm” kluczem do sukcesów rumuńskiego szkoleniowca.

Powtórka mile widziana

Borsuk nie zamierza pakować manatków, ma ważny kontrakt z CFR 1907 Cluj jeszcze przez 2 lata i chce ponownie zawitać u bram Ligi Mistrzów. Ludzie śledzący karierę byłego trenera Wisły Kraków wiedzą, że właśnie po przygodzie z Białą Gwiazdą objął posadę w maleńkim, nieistniejącym już rumuńskim klubie Unirea Urziceni. Minęło już 10 lat odkąd toczył on zacięte boje z Sevillą, Stuttgartem oraz Rangersami. Dyrektor sportowy Kluż – Bogdan Mara ma nadzieję powtórzyć tamten wyczyn Unirei Urziceni, kiedy to zespół spod okręgu Jałomicy osiągnął spektakularne zwycięstwo nad Szkotami 4:1.

Mam nadzieję, że nam się uda, podobnie jak Unirei z Glasgow Rangers. Celtic to ogromny klub, ale nie boimy się nikogo, musimy wykorzystać nasze szanse – powiedział Bogdan Mara dla Digisport Special.

Giedrius Arlauskis sięgający aż z trzema klubami po Mistrzostwo Rumunii dużo zawdzięcza trenerowi Petrescu, który dekadę temu dał szansę litewskiemu golkiperowi. Ten go nie zawiódł w wielu trudnym momentach, dodatkowo inkasując 14 czystych kont podczas historycznego sezonu Unirei Urziceni (najlepszy ligowy wynik do spółki z Mirceą Bornescu broniącego barw Universitatei Craiova). Arlauskis akurat może nie pamiętać tamtego pogromu Glasgow Rangers na Ibrox Stadium, bowiem był to jedyny mecz grupowy, w którym nie zagrał. Notabene zmiennik spisał się należycie. Dzisiaj reprezentant Litwy pomimo różnych perturbacji, obrania zbyt wysokich lotów i chęci podbicia Premier League, bądź Primera División – stał się na pewno mądrzejszy piłkarsko, a przede wszystkim nadal darzony jest zaufaniem przez Dana Petrescu.

Kibic biało-purpurowych po ubiegłorocznych złych doświadczeniach i luksemburskiej kompromitacji nie mógł racjonalnie wierzyć, że jego pupile przejdą choć jedną rundę eliminacji, tym bardziej widząc kogo przydzielił im los. FK Astana i łapiemy się za głowę. „Kazachski gigant” swojego regionu, jak kiedyś pisałem (nie tylko ja), który przez ostatnie cztery edycje europejskich pucharów nie schodził ze sceny fazy grupowej Ligi Mistrzów czy też Ligi Europy. Przegrana na sztucznej murawie 1:0 w siedzibie Nur-Sułtanu i trzeba gonić wynik. Podczas konferencji prasowej przez drugim starciem z Astaną – Dana Petrescu zirytował tłumacz mający trudności z osiągnięciem porozumienia z kazachskimi dziennikarzami. Wściekły trener, że mężczyzna lekko mówiąc nie orientuje się w temacie poprosił o przerwanie konferencji prasowej. „Daj spokój, już teraz zacznij się uczyć! Przychodzi i nie wie, jak to przetłumaczyć …” – powiedział Petrescu rzecznikowi prasowemu. Narastało napięcie, które udzieliło się samemu szefowi, ale tutaj miał rację wymagając profesjonalizmu na tym poziomie. Sytuacji nie poprawiła również stracona bramka tuż na początku rewanżowego spotkania. Później mocno do odrabiania strat ruszył jednak Kluż, udało się szybko doprowadzić do wyrównania i na całe szczęście obudził się również napastnik Billel Omrani kompletując nieklasyczny hat-trick. Niemożliwe stało się możliwe, wiec podejście do kolejnego pojedynku z Mistrzem Izraela mogło być już spokojniejsze.

Ponownie dał o sobie znać instynkt strzelecki Omraniego. Francuz z algierskim paszportem zdobył zwycięskiego gola przeciwko Maccabi Tel Aviv, lecz Izraelczycy żądali rozrachunku na własnym obiekcie. Po raz kolejny na szybko straconą bramkę skutecznie odpowiedzieli Transylwańczycy. Emmanuel Culio to taki motor napędowy, kiedy nie najlepiej wiedzie się drużynie. Pomógł w znacznym stopniu uzyskać remis 2:2. Argentyński pomocnik nazywany już weteranem CFR 1907 Cluj, gdyż miał przyjemność świętować większość sukcesów tego klubu. Można spokojnie porównać Culio do Mauro Cantoro z Wisły Kraków.

Byliśmy zespołem, który wiedział czego chce, z nieskazitelną taktyką. Dan Petrescu wiedział, jak zmobilizować zawodników do zdobycia awansu. Chłopcy natychmiast wrócili do meczu po straconej bramce, a potem kontrolowaliśmy to co dzieje się na boisku. Piekielna temperatura widowiska, my na trybunach jesteśmy szaleni, lecz izraelscy kibice stworzyli niesamowitą atmosferę, śpiewali i zachęcali swój zespół do ostatniego gwizdka – powiedział Bogdan Mara dla Digisport Special.

Podobnie jak nurt rzeki, który posiada swoją siłę, to w przypadku Dana Petrescu tą siłą jest dyscyplina. Taktyczne posunięcie włodarzy Feroviarii, czyli Kolejarzy z zakontraktowaniem na nowo Borsuka zdaje rezultat. Ten otoczył się zaufanym sztabem i konsekwentnie realizuje punk po punkcie swojego planu na zespół. Czy wystarczy to na Celtic Glasgow, a później Slavię Praga? Jak zwykle czas pokaże.  

Udostępnij
Karol Żuradzki

Ta strona używa plików cookies.