Jasne, mazurzenie to przede wszystkim taka specyficzna gwarowa wymowa. Ale nie będę pisał tutaj: Mozes sobie cekać na kolejny tekst, ale jesce go nie napisałem. Moje Mazurzenie będzie z dużej litery. Postaram się pisać w swoim specyficznym stylu – tak, jak lubię i potrafię. A że piłkarskie wspomnienie (oraz jego bohaterowie) podpisanego wyżej Mazura będzie tematem kolejnych wpisów… Tak jak nie lubię wymyślać tytułów, to ten akurat mi wyszedł
Stoję na dwóch nogach: pasji do futbolu oraz opisywaniu różnych historii i własnych przeżyć. Mam jeszcze dwie dodatkowe nogi – kule łokciowe, “kobiety” po prostu. Ja bez kobiet prawie kroku nie zrobię – ba, jak bez nich żyć? A bez futbolu i pisania moje kroki byłyby jak chodzenie całe życie na bieżni – niby do przodu, a jednak w miejscu. Ha, no i co ja bym robił w życiu bez tego pytania: Dominik, po co oglądasz piłkę, jak nigdy nie będziesz w nią grał?
Skończę w tym roku 20 lat. Mazurzenie nie będzie zatem wspominaniem kosmicznie wysokich lotów Orłów Górskiego czy dokonań Pelego i Maradony. Nie należy spodziewać się tekstu kapiącego od łez Paula Gascoigne’a z 1990 roku. Zazdroszczę tym, którzy historyczne, epokowe momenty futbolu przeżywali, ale sam mogę o nich powiedzieć tyle, co o zbyt mocnej (a może klasycznej) imprezie w akademiku: Stary, nic z tego nie pamiętam.
Że niby przez 12 lat rozwijania się pasji do futbolu przeżyłem za mało, żeby sobie powspominać? Nie chcę pisać takich tekstów dopiero kiedy będę 75 – letnim siwym zgredem. Zacznę wtedy pewnie mylić Ronaldo z Ronaldinho albo Messiego z Maradoną. A wiemy, że taka pomyłka może się zdarzyć. (Na marginesie: szanuję, lubię – więc i ostro krytykuję jak trzeba – Dariusza Szpakowskiego). Do tematu postaram się podejść oryginalnie, ciekawie. Czy wyjdzie – ocenicie sami.
Mazurzenie pozwoli wam poznać m. in. gniew krótko ostrzyżonego łebka na “łysego Webba”. Łzy pojawią się przy okazji gola wychowanka pewnego klubu w pozornie niemożliwym do wygrania meczu, oglądanym na pięciocalowym telefonie podczas ciszy nocnej. Będzie też o niemieckim bramkarzu, przypominającym z zachowania i wyglądu nieokrzesanego małpiszona oraz uderzeniu “z dyńki” autorstwa Zizou. Okaże się, że o Romanie Weidenfellerze ktoś nawet napisał wiersz, a gol Rubena Jurado przeciwko Olimpii Grudziądz może zostać najważniejszą bramką w pewnej kategorii.
Podróż nie dalej niż 12 lat wstecz ze wspomnieniami jako punktem wyjścia do opisywania różnych historii. Takie to będzie Mazurzenie. Dobra, koniec tej zapowiedzi. Na zakończenie, złamanie obietnicy z pierwszego akapitu. Pierwsy tekst Mazuzenia będzie mozna cytać we wtorek.
Ta strona używa plików cookies.