Derby… Czyli to co tygryski lubią najbardziej. Tym razem, na zakończenie wakacji, dostaliśmy potrójną dawkę derbowych spotkań. Mini derby Madrytu, bój o Walencję oraz ten największy kawałek tortu, czyli Derbi Sevillano.
Jednak zanim zasiedliśmy do dania głównego i deseru, trzeba było przebrnąć przez przystawki, które z założenia mają pobudzić nasz apetyt. W tym przypadku nie było mowy o czymś takim. Potrójny starter złożony z meczów Getafe – Real Valladolid, Eibar Real – Sociedad oraz Villarreal – Girona okazał się być maratonem ciężkim do wytrzymania dla największych sympatyków La Liga.
Mecz beniaminka z drużyna z Madrytu – “ku zdziwieniu wszystkich” – okazał się niestrawny. Solidne 0:0, obie drużyny zadowolone. Minimalizm po całej linii. Jedyny plus tego spotkania to zmiana jaką dał Amath Ndiaye, który wydawał się być jedynym zawodnikiem na boisku, zainteresowanym zdobyciem trzech pkt w meczu z beniaminkiem La Liga.
Następne dwa, piątkowe spotkania, które odbywały się równolegle, także nas nie rozpieszczały. O ile mecz Eibaru z Realem Sociedad stał na naprawdę wysokim poziomie, to co do potyczki Villarrealu z Gironą można było wymagać trochę więcej.
Zarówno Eibar jak i Girona, zanotowały swoje pierwsze zwycięstwa w sezonie 18/19. Odpowiednio 2:1 oraz 0:1. W mecz Eibaru z Realem Sociedad do odnotowania jest, że Marc Cardona zanotował swoje premierowe trafienie w rozgrywkach La Liga. Były gracz Barcelony B, otworzył wynik spotkania w 26. minucie.
Natomiast Girona do meczu z Villarrealem musiała podejść bez swojego ASa, bowiem popularny Portu, już niedługo najprawdopodobniej zmieni otoczenie. Bez Hiszpana, ale z reprezentantem WKS. Nowy transfer – Sedyiou Doumbia zasiadł pierwszy raz na ławce zespołu Eusebio. Co prawda nie wszedł na boisko, ale jego drużyna i tak wygrała mecz 0:1. Inna super-gwiazda nie zawiodła. Christian Stuani – nie z główki! – strzelił jedynego gola tego wieczoru.
W sobotę, mogliśmy liczyć tylko na dwa spotkania, a było to spowodowane przełożeniem spotkania Rayo Vallecano z Athletikiem Bilbao. Ale do rzeczy…
Po mocnym wejściu w sezon Superpucharem Europy, podopieczni Cholo mocno zwolnili. Kolejna kolejka, i kolejna strata punktów. Tym razem z Celtą Vigo, która pięknie wypunktowało Atleti 2:0, za sprawą trafień Gómeza (46′) i Iago Aspasa (52′). Sam wynik daje do myślenia, ale to jeszcze bardziej. Pomimo najlepszej kadry od lat, Los Cholchonero wydają cały czas cieszyć się zdobytym niedawno pucharem.
Czy jest życie po Cristiano Ronaldo? – Z tłumu wyłania się Benzema – Tak! Odkąd Portugalczyka nie ma w składzie, Karim przeżywa drugą młodość. Drugi dublet z rzędu. Łącznie 4 bramki w obecnych rozgrywkach. Co prawda tym razem ustrzelił “tylko”, ale w poprzednim sezonie mógłby mieć z tym problem. Jednak nie tylko Francuz ustrzelił kolegów zza miedzy. Po nieoczekiwany 1:1 do przerwy, w drugiej połowie zawodnicy Realu urządzili sobie polowanie i zaaplikowali przyjezdnym kolejne trzy bramki. Oprócz Benzemy na listę strzelców wpisał się Sergio Ramos, który pewnie wykorzystał rzut karny oraz Bale, który podobnie jak Karim, korzysta z odejścia CR7.
Niedziele tak jak sobota, zapowiadała się niezwykle ciekawie, bowiem od początku byliśmy nastawieni na emocje związane z derbowymi emocjami. Na sam początek, do porannej kawusi,mogliśmy obejrzeć derby Walencji.
Mimo godziny 12:00 zawodnicy obydwu drużyn zafundowali nam genialny spektakl. Już w 15. min mieliśmy wynik 1:1 po bramkach Rogera oraz Chérysheva. Kibice “Nietoperzy” mogą czuć spory niedosyt, bowiem ich ulubieńcy przez ostatnie 10 minut grali w przewadze, a w 82. minucie Rodrigo popisał się efektownym kiksem z 2 metrów. Ostatecznie, mecz zakończył się wynikiem 2:2, po kolejnym trafieniu Rogera oraz wykorzystanym rzucie karnym przez Parejo.
Coraz bliżej, coraz bliżej… Ale wcześniej dwa spotkania, które miały nas prowadzić do hitu 3. kolejki La Liga. I trzeba to przyznać jasno, że nie mogliśmy nudzić się w oczekiwaniu na wieczorny mecz. Zarówno Deportivo Alavés – Espanyol oraz FC Barcelona – Huesca obfitowały w bramki.
Ta strona używa plików cookies.