Legia Warszawa (stadion) / fot. Mikołaj Barbanell
Do sobotniego meczu Legia przystępowała na świeżo po zapewnieniu sobie kolejnego tytułu mistrza Polski.
Wiadomo było zatem, że zeszła presja z całego zespołu. Nie było parcia do rozbicia rywali. Ci jednak także nie zarzucili zbyt ostrych warunków. Jedną z najlepszych okazji w pierwszej połowie mieli w 16. minucie. Po stałym fragmencie piłka trafia pod nogi Yaw Yeboaha, który natychmiast zdecydował się na strzał. Nieznacznie uderzył obok bramki. Z kolei Legia najbardziej zagroziła w 41. minucie. Bartosz Slisz zagrał w pole karne do Tomasa Pekharta, a ten charakterystycznie dla siebie uderzył głową. Trafił jednak prosto w środek bramki, gdzie na posterunku był Mateusz Lis.
Pierwsza część gry była zatem dość mocno przysypiająca. Sytuacja na początku drugiej dawała nadzieje, że będzie nieco lepiej. Ponownie doszło do “potyczki” Lisa z Pekhartem. Tym razem bramkarz Wisły był górą przy strzale z około szesnastu metrów. Po godzinie gry dobrą okazję miała Wisła, Stefan Savić nawet umieścił piłkę w siatce. Lecz był na spalonym. Pod koniec tempo meczu wyraźnie opadło. Więcej zobaczyliśmy nerwowości i fauli niż ofensywnych zrywów.
Ostatecznie bez bramek przy Łazienkowskiej. W następnej serii gier Legia zagra na wyjeździe ze Stalą Mielec. Z kolei Wisła podejmie Lech Poznań. Będzie to przedostatnia kolejka w tym sezonie.
Legia Warszawa: Miszta – Jędrzejczyk, Wieteska, Hołownia, Juranović – Slisz (56. Luquinhas), Muci (56. Kapustka), Martins, Mladenović (66. Wszołek) – R. Lopes, Pekhart.
Wisła Kraków: Lis – Sadlok (83. Błaszczykowski), Koné, Frydrych, Burliga – Żukow, Savić, Gruszkowski (87. Szota), Yeboah (74. Medved) – Starzyński, Brown Forbes.
Żółte kartki: Burliga
Ta strona używa plików cookies.