Od widma bankructwa po powrót do elity. Real Saragossa po siedmiu latach rozłąki blisko La Liga

Real Saragossa

El Periodico / elperiodicodearagon

Pogłębiające się długi miały być kotwicą ciągnącą na dno. Kryzys dał się we znaki, a bankructwo spojrzało w oczy Aragończyków. Dziś po latach walki Real Saragossa stanie przed realną szansą na awans do pierwszej ligi.

Powrót do elity to nie marzenie, a cel. Na horyzoncie La Liga, ale to nie dziwi, bo projekt odbudowy Gonzalo “Lalo” Arantegui nabrał rozpędu już kilka lat temu. Dziś zbiera żniwa. Bez przesadnych obietnic, bez petrodolarów, czy spektakularnych transferów. Dzisiejszy Real Saragossa to inny zespół niż ten z 2014 roku, spoglądający w oczy bankructwa. Dzisiejszy Real to przede wszystkim dowód na możliwość odbudowy klubu z rozwagą i cierpliwością.

Walka z długiem, nowy właściciel i dyrektor sportowy

W 2014 roku klub zmierzał w kierunku likwidacji. Zaciągnięty dług w wysokości 107 milionów euro, z czego 37 mln od Skarbu Państwa ciążył coraz bardziej. Przyszła rentowność klubu stanęła pod znakiem zapytania, a dalsza kontynuacja na płaszczyźnie sportowej miała być zablokowana przez ligę, jeśli zaległe płatności nie zostaną uregulowane.

Z rąk Agapito Iglesiasa kontrolę nad klubem przejęła grupa biznesmenów, tworząca fundację, mającą na celu zapewnienie stabilności finansowej. Proces odbudowy wystartował, choć dług względem Państwa urósł o odsetki. Pierwszy sezon pod sterami nowego szkoleniowca Ranko Popovicia Real kończy na 8. lokacie w tabeli. Mimo braku awansu do La Liga nowi właściciele zapewniają zwiększenie obrotów o ponad połowę. Mimo znaczącego wzrostu ekonomicznego i spłaty ponad 37 milionów euro, opóźnienia w płatnościach dalej generują dodatkowe koszty, z którymi fundacja radzi sobie coraz gorzej.

W 2017 roku dochodzi do porozumienia między klubem a Skarbem Państwa. Właściciele mają trzy lata, aby uregulować płatności, co bez awansu do pierwszej dywizji wydaje się awykonalne. Nowym dyrektorem sportowym zostaje Lalo Arantegui, który wraca do Saragossy po pięciu latach rozłąki. Aby wrócić na La Romareda, wpłaca klauzulę w wysokości 25 tysięcy euro, która wiązała go z Hueską, gdzie piastował tę samą funkcję. Nowy kontrakt dla wówczas 39-letniego Aragończyka miał obowiązywać do 2019 roku.

Rok po zatrudnieniu nowego dyrektora doradca finansowy klubu na łamach hiszpańskiej prasy potwierdza, że Real na przestrzeni ostatnich lat zanotował spory progres ekonomiczny. Niemniej jednak bez rychłego awansu niebawem może dojść do bankructwa. Fundacja w 2018 roku musiała wpłacać składki wynoszące blisko 22 miliony euro. Harmonogram zakładający spłatę 7 mln rocznie faktycznie zapewniał regulację na poziomie zaledwie miliona euro.

Od porażki w play-offach po walkę o utrzymanie

W sezonie 2017/18 zwolniony zostaje ówczesny szkoleniowiec Natxo Gonzalez. Mimo doprowadzenia Blanquillos do pozycji gwarantującej play-offy ostatecznie przegrywa walkę o awans do La Liga z Numancią. Obowiązki Hiszpana przejmuje Imanol Idiakez, który tę funkcję sprawuje jedynie przez najbliższe trzy miesiące.

– Trenerzy muszą zrobić wiele, aby odnieść sukces. Nie da się tego zrobić w tak krótkim czasie. Jeśli czegoś żałuje, to tego, że nie byłem bardziej decyzyjny w niektórych kwestiach. Nie jestem zadowolony z mojej pracy tam, próbowałem zbudować zespół, ale popełniłem kilka błędów – mówi dziś Idiakez o swojej pracy w Saragossie. 48-latek odniósł się także do dywagacji odnośnie wpływania innych jednostek na ustawienie, czy grę zespołu.  – Powinienem był narzucić moje kryteria ponad kryteria innych. Nie grać tylko diamentem (ustawienie w rombie na boisku – przyp. red.), bo to tylko rysunek, punkt wyjścia. Ważne jest to, jak rozwijasz ten system i to, czego się spodziewasz. Dobierasz system gry do rywala. Jednego dnia grasz z Las Palmas, modyfikujesz formację, wygrywasz i jest dobrze, a innego dnia się nie uda i już nie jest dobrze. Nie czuje, że w Saragossie byłem w 100% – dodaje.

W grudniu 2018 roku nowym szkoleniowcem na okres dwóch lat zostaje doświadczony Victor Fernandez. Hiszpan w przeszłości dwukrotnie prowadził Aragończyków w latach 1991-96 i 2006-08. Ostatnio pracował w akademii Realu Madryt jako koordynator zespołów młodzieżowych. Zadaniem Fernandeza było uniknięcie czarnego scenariuszu, jakim byłby spadek o szczebel niżej. Operacja zakończyła się sukcesem, choć ciężko mówić o sukcesie, gdy wstępny plan zakładał włączenie się do gry o awans. Koncepcja musiałą ulec zmianie i Victor Fernandez o tym wiedział. Zdawał sobie sprawę również z tego, że ma ograniczone pole do popisu w kontekście budżetu. Liczył jednak na syntezę i to właśnie w tym kierunku chciał podążać.

Real Zaragoza | “Sin la victoria en la promoción contra el Murcia ...
Real Zaragoza ofc

Plan rozwoju Lalo Arantegui i Victora Fernandeza

Przed pojawieniem się w klubie Victora Fernandeza swój kontrakt przedłużył Lalo Arantegui. Klub widząc zainteresowanie ze strony konkurencji, a w tym również z La Liga od ekip takich jak Getafe, czy Espanyol postanowił działać. Real Saragossa zaoferował Hiszpanowi umowę do czerwca 2020 roku z opcją przedłużenia o rok w momencie awansu. Arantegui jest perfekcjonistą, nie chciał odchodzić. Do Los Manos był przywiązany emocjonalnie, ale głównie w Saragossie zatrzymał go projekt, którego nie chciał opuszczać przed jego ukończeniem.

W 2019 roku dług klubu oszacowano na około 79 mln euro, z czego 1,2 mln u Skarbu Państwa. – Chociaż poprawiła się gospodarka w ostatnich latach, to nadal jest delikatna. Awans wpłynęłaby znacząco na możliwości klubowe – mówią eksperci z Vive LaLiga Smartbank. Ten wówczas wydawał się bardzo odległy. Brakowało konkretnych wytycznych jak do tego doprowadzić. To miało się zmienić za sprawą Arantegui i Fernandeza. Pierwszy przybył do Saragossy, doprowadzając wcześniej Hueskę do awansu. W Saragossie sprawił, że zredukowano do minimum koszty transferowe. Zmienił również system wynagrodzeń oraz pogląd na akademię. Najstarsza młodzież latem 2019 roku pod wodzą Ivana Martineza sięgnęła po mistrzostwo kraju i awansowała do europejskich pucharów. Po raz pierwszy w historii.

Za sprawą Fernandeza Real Saragossa również inaczej podszedł do kwestii logistycznych. Szkoleniowiec zmienił strategię w kontekście kontraktowania zawodników. Przed każdym ewentualnym ruchem na rynku transferowym przedstawiał zawodnikowi projekt klubu oraz oczekiwania względem niego. Kontaktował się także z samymi klubami, informując, że jest otwarty na ogrywanie innych graczy na zasadzie wypożyczenia. – Sądziłem i tak zresztą mówiłem, że z dwoma lub trzema poprawkami nie jesteśmy w stanie zmienić tyle, by awansować. To błąd – mówi Victor Fernandez.

Wydawało się, że współpraca między nowym dyrektorem sportowym, a szkoleniowcem miała wyraźne rozgraniczenia w kontekście odpowiedzialności i obowiązków. – Real Saragossa pracuje w perspektywie średnio i długoterminowej od momentu przybycia nowego dyrektora sportowego Lalo Arantegui dwa sezony temu. Prawda jest taka, że po zatrudnieniu Victora Fernandeza projekt nabrał wiatru w żagle i dziś jest zdecydowanym faworytem, aby wrócić do La Liga w przyszłym sezonie. Klub postawił na akademię, która wydaje się niewyczerpanym źródłem talentów. W końcu najstarsza młodzież wygrała rozgrywki ligowe w ubiegłym roku, trafiając do Ligi Młodzieżowej UEFA – dodają eksperci z Vive LaLiga Smartbank.

Kompletowanie kadry, kwitnący projekt Aragończyków

Oprócz zmiany w kontraktowaniu i wynagradzaniu zawodników Aragończycy wprowadzili również szczegółowe profilowanie przy szukaniu nowych nazwisk. – Szukamy graczy głodnych gry, ambitnych, ale i odpornych na presję. Zawodnik musi wiedzieć, co znaczy grać w Saragossie. Byli już tutaj tacy, którzy tego nie rozumieli. To się nie powtórzy – mówi trener Blanquillos.

Latem ubiegłego roku ekipa z Saragossy podpisała dziewięciu piłkarzy, łącznie wydając zaledwie 3,5 mln euro. Większość z tej kwoty pochłonęło zakontraktowanie Shinji Kagawy. Real Saragossa doszedł do porozumienia z Realem Madryt w kontekście Alberto Soro, który wcześniej został sprzedany. Sezon miał dokończyć na La Romareda. – Real skupił się  na pomyśle ściągnięcia zawodników z mało znaczącą rolą w swoim macierzystym klubie bądź właściwie bez miejsca zatrudnienia. Niektórzy z nich rozwinęli się na tyle, że zaczęli stanowić ogromną różnicę w drugiej dywizji. Na przykład Cristian Álvarez, Atienza, Clemente, El Yamiq, Vigaray, Guti, Eguaras, Nieto, czy James. Wypożyczono Javiego Puado, Alberto Soro (wychowanek ekipy z Saragossy), czy Luisa Suareza, który stał się gwiazdą zespołu – mówią eksperci z Vive LaLiga Smartbank.

Nowy, świeży Real Saragossa na początku sezonu 2019/20 nie tracił zbyt wielu bramek. Mógł liczyć na swoją formację defensywną, a szczególnie Nieto i Atienze. W środku rządził Ros oraz Guti, odciążając przy tym Kagawę. Ten ściągnięty głównie z pobudek marketingowych, będąc w cieniu mógł spokojnie pracować. Głównymi postaciami stali się Puado oraz Soro, choć za klucz układanki Fernandeza należy uznać Luisa Suareza. Kolumbijczyk wypożyczony z angielskiego Watfordu zdobył 17 bramek, stając się wiceliderem klasyfikacji strzeleckiej. Młody napastnik zrobił na tyle dobre wrażenie na Półwyspie Iberyjskim, że w momencie kontuzji urugwajskiego Luisa Suareza z Barcelony spekulowano o zastępstwie w postaci tego kolumbijskiego – z Realu Saragossy. Nie dziwne, że dziś usługami 22-latka zainteresowany jest Galatasaray, proponujący dość wysokie zarobki, czy połowa drużyn Serie A na czele z Lazio. Niewiele wskazuje, by został w Saragossie na kolejny sezon.

– Dzięki Luisowi Suarezowi, kluczowemu zawodnikowi, ale i takim personom jak Raúl Guti, Eguaras, Igbekeme lub Puado, zespół gra atrakcyjny, szybki futbol na krótkich przestrzeniach, a to dla rywala bywa często tragiczne. Real Saragossa to kompletny zespół z wieloma ofensywnymi wariantami – mówi Andres Rayo, dziennikarz “MARCA” i “FondoSegunda”.

Fernandez późną zimą odnowił kolejnych dziewięciu zawodników, stawiając na zapowiadaną wcześniej stabilizację i ciągłość projektów. Wysłał również wyraźny sygnał w kontekście młodzieży, ściągając na regularne treningi z pierwszą drużyną sześciu piłkarzy. W tym nie zabrakło Francho Serrano, kapitana najstarszej młodzieżówki, który znajdzie się w kadrze na kolejny sezon. Szkoleniowiec ekipy z Aragonii na tym nie zamierza poprzestawać. Kolejnym nazwiskiem na liście Fernandeza może być 19-letni Cesar Galabert z rezerw Realu Madryt, którego wypożyczyć chce również Arsenal oraz Borussia Dortmund. W Saragossie z pewnością dostałby więcej czasu, a sytuacja z Alberto Soro pokazuje, że Blanquillos mimo sporych ograniczeń wciąż na rynku potrafią wiele zdziałać.

– Kluczem do sukcesu Realu Saragossa jest cantera. To właśnie inwestycje w szkółkę w dużej mierze pozwoliły klubowi wyjść na prostą. Również pod względem finansowym. Na sprzedaży wychowanków klubowa kasa znacznie się wzbogaciła. Mocna cantera oczywiście przekłada się także bezpośrednio na siłę pierwszej drużyny. Pierwsze skrzypce w ekipie Víctora Fernándeza gra Raúl Guti, a ważnymi zawodnikami są również Carlos Nieto, Alberto Soro, Enrique Clemente czy Julián Delmás – każdy z nich został wychowany piłkarsko w szkółce. Z czasem jednak canteranos powinni mieć jeszcze większy wpływ na kształt i siłę drużyny. Zespoły młodzieżowe Realu Saragossa w ostatnim czasie osiągają spore sukcesy na krajowym podwórku, a zespół u-19 zrobił w tym sezonie niezły wynik w młodzieżowej Lidze Mistrzów. Los Maños mają także swoich przedstawicieli w młodzieżowych reprezentacjach Hiszpanii – mówi prowadzący profilu “Na Zapleczu La Liga”.

Historyczny rocznik, mistrzowska młodzież

Szkółka, która w ostatnich latach na brak urodzaju narzekać nie może. Juvenil A pod batutą ozłoconego Ivana Martineza, wygrywającego rozgrywki ligowe, pokonując przy tym największych hiszpańskich hegemonów, zamierzał kontynuować dalszą passę sukcesów. Historyczny triumf oraz pierwszy awans do młodzieżowej Ligi Mistrzów sprawił, że młodzież Blanquillos nabrała tylko wiatru w żagle. Trzeba pamiętać, że o zachowanie stabilności w zespołach młodzieżowych jest znacznie trudniej. Martinez pokazał, że zachowanie solidarności na boisku i siły drużyny ponad indywidualiami nie musi wpływać na dalszy rozwój zawodnika na etapie seniorskim. Nie trzeba rezygnować z sukcesów, aby wyszkolić jednostkę.

W pierwszej rundzie Ligi Młodzieżowej UEFA Real Saragossa trafił na… Koronę Kielce, czyli świeżego Mistrza Polski juniorów starszych. Kielczanie mimo zaskakująco dobrej postawy w pierwszym meczu ostatecznie musieli uznać wyższość Mistrza Hiszpanii. – Korona Kielce? Takie mecze są zawsze trudne, bo do końca nie znasz przeciwnika. Zawsze może cię czymś zaskoczyć. Tak było i w tym przypadku. Z APOEL-em sprawniej weszliśmy w mecz, stresu nie było – mówi Diego Robio, członek sztabu młodzieżowego.

Aragończyków zatrzymał dopiero francuski Lyon, ale z europejskiej przygody Martinez i spółka mogą być wyłącznie zadowoleni. Rozgrywki ligowe również przedwcześnie zakończono, a Real Saragossa został uznany za mistrza kraju, choć na boisku trudno byłoby powtórzyć wynik sprzed roku. – Zespół młodzieżowy w ostatnim czasie świętuje wiele sukcesów. Ivan Martinez buduje niesamowitą historię i myślę, że nie powiedział ostatniego słowa, zdobywając mistrzostwo kraju. Widać to było w Lidze Młodzieżowej UEFA, widać to również w aktualnym sezonie gdzie, gdyby nie zawieszenie i przedwczesne zakończenie rozgrywek walczylibyśmy do ostatniej kolejki. Trzy razy z rzędu pokonaliśmy Barcelonę, czyli co by nie powiedzieć faworyta naszej grupy. Na pewno cieszymy się z utrzymania mistrzostwa, choć szkoda, że nie udało się tego zrobić na boisku – dodaje Robio.

Pandemia trudnością. Z tymi radzą sobie od lat

Real Zaragoza 0-4 Real Madrid: Zinedine Zidane's side progress in Copa del Rey - BBC SportAragończycy w tym sezonie z Pucharu Króla odpadli już w 1/8, przegrywając z Realem Madryt. Choć w przeszłości często radzili sobie z Królewskimi, jak w 2004, czy 2006 roku, tak tym razem było zgoła inaczej. Mimo wszystko porażka na tym etapie pozwoliła skupić się wyłącznie na rozgrywkach ligowych. Mimo wczorajszej porażki z Almerią dalej zajmują pozycję wicelidera, tracąc do liderującego Kadyksu tylko dwa punkty.

Sytuacja w kontekście podejścia do treningów i ewentualnego powrotu do gry przez długi czas pozostawała niejasna. Niektórzy stawiali na trening indywidualny, inny na podział grupowy między całym zespołem, co wydłuża pracę sztabu szkoleniowego. W ośrodku Ciudad Deportiva fotoreporterzy przyłapali Kagawę, który ćwiczył w… Zegarku, co oczywiście nie jest praktykowane w normalnych warunkach.

Postępowaliśmy według zalecanych zasad, przestrzegając wszelkich obostrzeń, ale i nie zatracając swoich standardów. Chłopcy nie przestali trenować. Mieliśmy kilka tygodni pracy bez gry na boisku. Indywidualnie przerwa wpłynęła również pozytywnie na regenerację. Jesteśmy przygotowani do gry, ale nie wiemy czego się spodziewać. Wiem natomiast, że to my możemy zaskoczyć – mówił przed wznowieniem rozgrywek José Luis R. Loreto, drugi trener klubu. Rozbrat z futbolem nie wpłynie jednak na założenia, czy sposób realizacji klubowego projektu. – Chcemy iść w tę samą stronę, co jeszcze trzy miesiące temu. Wygrać ligę i awansować do La Liga. Cel pozostaje niezmienny, tak samo, jak motywacja, której nam nie brakuje. Cały czas ciężko pracujemy i musimy się dostosować do nowej rzeczywistości. Jednak powtórzę, to o czym już wspominałem – gra bez publiczności to nie piłka nożna. To coś innego, ale nie piłka nożna – dodaje Loreto.

Wyczekiwany awans wisienką na torcie?

Lalo Arantegui stał się legendą i talizmanem ekipy z Saragossy. W marcu przedłużył swój kontrakt o kolejne cztery lata i liczy, że Victor Fernandez, z którym współpracował w ostatnim czasie, zrobi to samo. Zdaniem dyrektora sportowego praca z Hiszpanem to czysta przyjemność, a także codzienna nauka i to on jest kluczem do kolejnych sukcesów tej drużyny. – Dwa sezony temu byli bliscy strzelenia bramki Numancii, dającej awans do finału play-offów. W zeszłym roku nie udało się znaleźć w czołówce mimo ciekawej kadry. Aktualnie Victor Fernandez sprawił, że projekt Realu Saragossa jest naprawdę ekscytujący. Nadal muszą zdobywać punkty, ale są faworytami do bezpośredniej promocji, mimo że znajdują się za ekipą z Kadyksu – dodaje hiszpański dziennikarz Andres Rayo.

Klub już znacząco poprawił swoją sytuację finansową, ale do czystej karty jeszcze trochę brakuje. Na koniec sezonu Real będzie zobowiązany zapłacić umowną kwotę 2,44 mln euro dla wierzycieli oraz 1,2 mln euro w ramach podatków dla Skarbu Państwa. Z powodu wirusa dopływy spadną poniżej przedsezonowych założeń,  a to może rodzić kolejne problemy. Klub wystąpił z propozycją obniżki pensji personelu o 30% na czas określony. To może jednak nie wystarczyć. Wiara w awans znów nabiera znaczenia priorytetowego, lecz tym razem oprócz wiary pozostają realia. Te wskazują, że sportowo Aragończycy są gotowi, by wrócić do La Liga.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.