Walencja w poszukiwaniu swojej tożsamości

Valencia i Levante

valenciacf.com

Miał być nowy właściciel i promyk nadziei na lepsze jutro. Jest Peter Lim i kolejne demonstracje niezadowolonych kibiców. Agonia Valencii wpływa i na sąsiada. Sezon Levante to istny rollercoaster, choć przedsezonowe cele udało się spełnić.

Czy da się upaść niżej? To pytanie z pewnością niejednokrotnie padło z ust kibiców Levante po rundzie wiosennej. W tym roku tylko trzy razy z kompletem punktów. Żaby kończą sezon na 14. lokacie w tabeli, spełniając główne założenie – utrzymanie. Niemniej jednak pewien niesmak pozostał. Czy po świetnym okresie zimowym. Czy po przegranym półfinale Pucharu Króla z Athletikiem. Demony przeszłości wróciły, a Paco Lopez kończy kampanię klamrą. Fatalny początek, fatalne zakończenie.

Rollercoaster Levante

Dziewięć spotkań, osiem punktów. Początek sezonu w wykonaniu ekipy Paco Lopeza nie należał do najlepszych. Levante nie tylko znajdowało się w dolnej części tabeli, ale przez moment również na jej dnie. Zespół otrząsnął się w meczu z Getafe, Realem Sociedad i Realem Betis. Wzbudzona nadzieja rozpaliła do czerwoności, gdy podopieczni Paco Lopeza sprawili niespodziankę Realowi Madryt, czy Atletico. Miało być lepiej, a była zadyszka. Sen zimowy przyszedł z opóźnieniem, a Żaby zaczęły pikować.

Zespół z Walencji nie poradził sobie z trudami dość specyficznego sezonu. Straty związane z koronawirusem, przemęczenia fizyczne i psychiczne dały się we znaki. Kiepski okres przygotowawczy w najmniej oczekiwanym momencie odbił się czkawką. I te kontuzje… Jose Campana swój ostatni mecz rozegrał w listopadzie. Bardhi i Melero spędzili kilka miesięcy poza grą tak, jak Vukcevic w 2021 roku. Postigo i Radoja opuścili zbyt wiele meczów, aby szukać optymalnej formy. W pewnym momencie sam Paco Lopez oznajmił, że klub przeprowadzi wewnętrzną analizę w poszukiwaniu przyczyny tak wielu kontuzji. Dodatkowo trenera dziwił fakt, tak częstych nawrotów mimo podjętych prób rehabilitacji. Casus Realu Madryt w mniejszej skali, choć mimo wszystko równie bolesny, patrząc na możliwości kadrowe.

A miejsce na wątek pozytywny? Na wyróżnienie zasługuję Clerc, Malsa, czy Cardenas. Bogactwo w bramce to jeden z powodów do dumy. 24-latek dał solidne zawody zarówno w lidze, jak i Pucharze Króla, a przecież zaczynał jako zmiennik. Z pewnością cieszy także ewolucja Jorge de Frutosa, który kończy z czteroma golami i dziewięcioma asystami na koncie. Tak jak duet Jose Luis Morales i Roger Marti, który łącznie uzbierał aż 28 bramek. Seria ośmiu meczów bez wygranej, którą Levante kończy sezon, nie powinna przesłonić perspektywy na przyszłą kampanię. Z takiego założenia wychodzi zarząd, który latem zamierza poszukać wzmocnień na rynku transferowym. Aby do tego doszło, najpierw z kilku graczy trzeba będzie zrezygnować. Rochina, Garcia i Doukoure… A to dopiero początek.

Valencia i never ending story

Zwolnienie blokady, Javi Gracia może odejść, by na byka mógł wsiąść Jose Bordalas. W Walencji nic się nie zmienia. Klub pod twardą ręką Petera Lima wszedł w fazę recesji. Degrengolada na Mestalla coraz mocniej uderza zarówno w poziom sportowy, jak i społeczność klubu. Kolejne demonstracje to nie walka, a ostatnie koło ratunkowe, by wywrzeć jakikolwiek wpływ.

Valencia kończy sezon na 13. miejscu w tabeli. Dwa lata temu w Lidze Mistrzów, dziś w walce o utrzymanie. Wiele zgubionych punktów, mnóstwo straconych bramek. Los Che w tej kampanii zaskakiwali tylko – choć może i aż – z największymi. Dwukrotnie urwane punkty Realowi Sociedad. Komplet z Realem Madryt i Villarrealem, czy remis z Barceloną. To jednak za mało, gdy nawet nie jesteś w stanie wygrać dwóch spotkań z rzędu.

Latem Nietoperze pozbyli się Rodrigo i Ferrana Torresa. Za frytki oddano Francisa Coquelina i kapitana Daniego Parejo, którzy z Villarrealem biją się o tytuł Ligi Europy. Całość uzupełnił Geoffrey Kondogbia. 28-latek z klubem rozstał się w napiętych relacjach i właściwie poza okienkiem transferowym. Kamieniołom uszczuplił się o błyskotliwego Jordiego Escobara, a dziś wiemy, że i 17-letni Fabio Blanco w przyszłym sezonie będzie reprezentował barwy Eintrachtu Frankfurt.

Projekt traci na wartości, albowiem do niczego nie zmierza. Tych, którzy mieli pomysł, dawno już zwolniono. Pokład niebawem opuszczą kolejni. Kang-In Lee zdecydowany na odejście był rok temu, ale wówczas został przekonany większą rolą w zespole. Ostatecznie grał jeszcze mniej niż w dwóch poprzednich kampaniach. Kiedy pojawiał się na placu gry, potrafił zachwycać, ale nie był w stanie ustabilizować swojej formy. Zarówno Mangala, jak i Gameiro zakończyli swój kontrakt z końcem sezonu i opuszczą Mestalla jako wolni agenci. Oliva, Ferro i Cutrone wrócą do swoich macierzystych klubów. Wbrew pozorom znajdą się tacy, którzy zyskali na przetasowaniach kadrowych. Głównie piłkarze młodzi pokroju Vallejo, Correi, czy Musaha. Tylko, czy ich przyszłość leży w Valencii?

Klub musi latem zrównoważyć swoje konta, ponieważ brak gry w pucharach to kolejny cios w budżet. Prawie 40 mln straty do pokrycia. Peter Lim nie zamierza wyłożyć ani jednego euro z własnej kieszeni, aby załagodzić problemy gospodarcze. Trzeba szukać nowych form, a najprostsza to sprzedaż kolejnych zawodników. Być może będzie to kolejna kluczowa postać, czyli ktoś z dwójki Soler-Gaya. To kolejne utrudnienie dla przyszłego szkoleniowca Valencii, ale to żadne odkrycie. To norma, nad którą zarząd Valencii pracuje od kilku lat.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.


x