Levante kontra Athletic. Cel mają wspólny – zapisać się w historii

Levante Athletic

fot. Athletic Club

Athletic jako pierwszy zespół dwukrotnie triumfujący w Pucharze Króla tego samego roku? To jest możliwe, ale najpierw trzeba pokonać Levante. Ekipa z Walencji stanie przed szansą na pierwszy finał w historii.

W 1937 roku Levante pokonało Valencię w finale Pucharu Wolnej Hiszpanii, który zorganizowano pod nieobecność Pucharu Króla. W turnieju udział wzięły tylko cztery drużyny, a finał rozegrano w trakcie wojny domowej. Hiszpański związek nigdy tego tytułu nie uznał, choć wciąż trwa polemika, a status sprawy nie jest zamknięty. Tym razem będzie inaczej. Czarno na białym.

Sytuacja drużyny Paco Lopeza po pierwszym meczu na San Mames wygląda nieco lepiej. Wynik 1:1 daje przewagę, ale nie na tyle dużą, by bagatelizować Athletic. Trzeba będzie szukać bramek. Szczególnie że Baskowie już nie raz zobrazowali, jak kończy się ślepa wiara w defensywę.

Po tym, jak okręt Garitano zaczął tonąć, Marcelino dziury załatał i wypłynął na szerokie wody. Athletic dziś jest groźny, uciążliwy, lecz przede wszystkim głodny. Superpuchar Hiszpanii to za mało. Kolejnym celem jest Puchar Króla. Zarówno ten zaległy z ubiegłego roku, jak i aktualnego. W drodze do półfinału pokonali już Ibizę, Alcoyano i Real Betis.

To już najmocniejsze Levante od lat

Serii już nie ma. Zaskakująco przerwała ją Osasuna. Co natomiast jest? 8. lokata w La Liga i półfinał Pucharu Króla. Levante w drabince pucharowej pokonało już Murcię, Portugalete, Fuenlabradę, Real Valladolid i Villarreal.

Czy możemy mówić o najmocniejszym wydaniu Levante od lat? Z pewnością. Podopieczni Paco Lopeza ciągle zaskakują, a sam 53-latek niebawem może zapisać się w historii klubu. Lopezowi brakuje trzech spotkań, aby zostać trenerem z największą liczbą rozegranych meczów w Levante. To, co zaczął robić z tą drużyną od ubiegłego sezonu i jak zwalczył kryzys w aktualnym, zasługuje na oddzielną opowieść. Trzeba jednak przyznać, że sukces Lopeza ma też wyraźne akcenty. Od sławnych bramek Moralesa po niespodziewane zwycięstwa. Od Realu Madryt po Atletico. Tak, to Atletico, które wcześniej w tym sezonie La Liga przegrało tylko ze wspomnianym Realem.

Duet z Levante ciągle groźny!

Zdjęcie
fot. David Gonzalez

Roger Marti i Jose Luis Morales mają już kolejno po 10 i 11 bramek na swoim koncie. To łącznie ponad połowa zdobyczy Levante w tej kampanii La Liga (35). Dziś gonią za rekordem Arouny Kone (15). To oni stanowią trzon ofensywy ekipy z Walencji. Bez względu, co wydarzy się w przyszłości, śmiało można nazwać ich najskuteczniejszym duetem w historii klubu.

Bramki Martiego i Moralesa często miały znaczący wpływ na rezultat spotkania. Z Realem Sociedad (2:1), Realem Betis (4:3), czy Realem Madryt (2:1) nie udałoby się wygrać bez wspomnianej dwójki. Nie można jednak umniejszać trafieniom z Alaves (1:1), Realem Valladolid (2:2), czy Kadyksem (2:2), czyli niżej notowanymi przeciwnikami. To oni często ratowali wynik, a łatwo byłoby o potknięcie i utratę punktów. O ile Marti to profil typowej “dziewiątki”, tak Moralesa częściej oglądamy na lewej flance. Tym samym Levante ma większy wachlarz możliwości w ustawieniu dwójką z przodu, ale i możliwość gry osamotnionym napastnikiem.

– Zawsze zapamiętam swoją pierwszą bramkę w Primera Division, ale ta jest najważniejsza w mojej karierze – mówił Marti po trafieniu z Villarrealem w Pucharze Króla. Motywacji, by to powtórzyć z Athletikiem nie zabraknie.

 

Wybory prezydenckie w Barcelonie tuż za rogiem. Według ostatnich pomiarów faworyt jest jeden

 

Odkurzony Garcia i Muniain, niebezpieczny Berenguer

Złośliwy i kontrowersyjny. Przez jednych nienawidzony, a innych kochany. Raul Garcia pod wodzą Marcelino wrócił do swojego najlepszego wydania. 34-latek świetnie gra plecami do bramki, dominuje w pojedynkach bezpośrednich, ale i wykorzystuje balans ciała. Ma wymierny wpływ na ofensywę Athletiku bez względu, czy to on trafia do siatki.

W tej materii dobrze odnalazł się letni nabytek – Alex Berenguer. 25-latek jest najskuteczniejszym strzelcem Lwów. Dziś na prawej stronie boiska daje szerokość i głębokość. Coś, czego brakowało u Garitano. Wraz z de Marcosem tworzy solidny duet, odwzorowując parę Berchiche i Muniain. Legendarny już Iker Muniain po zmianie systemu gry wylądował na lewej flance. Nie musi szukać pojedynków sprintowych. Tu czuje się wygodnie i tu rozprzestrzenia swoją magię. Dobrze radzi sobie w ciasnych przestrzeniach i jest w stanie utrzymać piłkę pod presją.

W lidze na remis, choć z kontrowersjami…

Po remisie w pierwszym meczu Pucharu Króla obie drużyny zmierzyły się raz jeszcze w La Liga. Wynik otworzyło Levante po wykorzystanej jedenastce przez Martiego. Wyrównanie Athletikowi w ten sam sposób dał Raul Garcia. Nie obyło się bez spekulacji w kontekście faulowanego Berenguera. Vukcevic nie miał kontaktu z przeciwnikiem, a mimo to arbiter wskazał na wapno. Marcelino stwierdził, że Athletic zasłużył na zwycięstwo. Pazo Lopez skwitował to krótko – “Każdy widzi rzeczy tak, jak chce je widzieć”.

Wynik to nie jedyny temat dyskusji wśród kibiców obu drużyn. Po zakończeniu meczu czerwoną kartkę obejrzał Inigo Martinez. Hiszpan uderzył Sergio Leona w twarz, po tym, gdy ten prowokował go na kilka minut przed ostatnim gwizdkiem arbitra. Takie zachowanie karane jest zależnie od tego, w jaki sposób zostanie zinterpretowane zachowanie gracza. Na nieszczęście dla Athletiku komitet podjął decyzję, że Inigo będzie pauzował w kolejnych czterech spotkaniach. Tym samym nie zagra w dzisiejszym meczu z Levante. Klub złożył odwołanie, aby skrócić karę, która ich zdaniem wydaje się nieadekwatna do zdarzenia jednak decyzje podtrzymano. Poniżej obejrzycie całe zajście.

Barcelona już czeka

Stawka meczu daje do zrozumienia, że dziś nikt nie odpuści. Wydarzenia z ostatnich tygodni sprawiają, że atmosfera staje się gorąca. Marcelino na konferencji prasowej wspomniał, że to rywal będzie faworytem, ale gdy widzi miejsce, by wbić szpileczkę – robi to. Athletic będzie zmotywowany. Paco Lopez nie chce grać na zero z tyłu, choć podkreśla, że mecz może być dynamiczny. Do słów Marcelino odnosi się krótko – “mam wrażenie, że z jego wypowiedzi wynika, iż ostatnio grała tylko jedna drużyna”.

Gospodarze nie będą mogli skorzystać z Sergio Postigo. Sytuacja z Radoją nie do końca jest jasna. Kontuzjowani wciąż pozostają Campana i Melero. Wraca natomiast Enis Bardhi. W przypadku Athletiku sytuacja wydaje się prostsza – wszyscy są zdrowi. Na zwycięzcę w finale czeka już Barcelona. Droga do tytułu nie będzie usłana różami, ale obie drużyny nie znalazły się w półfinale z przypadku.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.


x