Technologia goal-line jak najszybciej

vimeo.com

Obejrzałem dziś magazyn Liga+ Extra, w którym przedstawiona była bardzo ciekawa sytuacja, która wydarzyła się w meczu Cracovii z Arką Gdynią. Słynący z pięknych uderzeń zza pola karnego Marcin Budziński popisał się po raz kolejny wybornym strzałem, tym razem na bramkę Konrada Jałochy. Wydawało się, że w jego przypadku gol paść musiał, ale jednak do akcji wkroczyli sędziowie. Nie uznali oni ewidentnej bramki, gdyż piłka przekroczyła linię bramkową. To zdarzenie sprowokowało mnie do przemyślenia tematu jak najszybszego wprowadzenia technologii goal-line. 

Piłka zna wiele przykładów sytuacji, w których były wątpliwości odnośnie zdobytej bramki. Mnie samemu najbardziej w pamięć zapadły dwie: uznany wątpliwy gol Geoff’a Hursta w finale Mistrzostw Świata w 1966 roku przeciwko Republice Federalnej Niemiec i strzał Franka Lamparda, który wpadł do siatki w meczu, o zgrozo Anglii z Niemcami. O ile jego trafienie było wyraźne, to bramka Hursta już tak pewna do uznania nie była. Otoczona była masą komentarzy oraz szeregiem różnych historii.

Najważniejsza z nich, jaka przychodzi mi na myśl, to swego rodzaju legenda sędziego liniowego, Tofika Bachramowa i jego sokolego oka, które dojrzało piłkę za linią bramkową. Transmisja telewizyjna pokazała wątpliwości, co do decyzji sędziego z ZSRR, ponieważ po uderzeniu Hursta w powietrzu unosiło się wapno z linii bramkowej.  W styczniu 2016 dokonano jednak wizualizacji tej akcji. Technologia goal-line potwierdziła bezdyskusyjnie sąd arbitrów tamtego historycznego spotkania.

Podobnym przykładem kontrowersji dotyczących przekroczenia linii bramkowej przez piłkę, który zapadł mi w pamięć był piękny strzał Frank’a Lamparda z meczu 1/8 finału Mistrzostw Świata 2010 rozgrywanych wówczas w RPA. Anglia grała wtedy z Niemcami, podobnie jak w 1966 roku zwycięska drużyna zdobyła cztery bramki i tak, jak w przypadku gola Hursta, ten mecz zapadł mi, jak i wielu kibicom w pamięć poprzez kontrowersję sędziowską. Otóż w przeciwieństwie do bohatera pamiętnego finału z 1966 roku, Lampard zdobył gola w sposób nie dający jakichkolwiek wątpliwości. Pamiętam jak dziś swoją reakcję po strzale legendy Chelsea i autentyczny szok, jaki przeżyłem, gdy sędzia tamtego spotkania, Pan Jorge Larrionda nakazał grać dalej mimo przekroczenia linii bramkowej przez piłkę o co najmniej metr.

Mniej więcej podobnie wyglądała moja reakcja na widok decyzji sędziego sobotniego meczu Lotto Ekstraklasy w Krakowie, Pawła Gila odnośnie przytoczonej przeze mnie sytuacji Budzińskiego. Mogę wręcz śmiało rzec, kończcie waść, wstydu oszczędźcie, ponieważ nawet usprawiedliwianie decyzji arbitra tym, że stał on na linii szesnastego metra i miał problem z oceną sytuacji nie jest wystarczającą formą obrony Pana Gila, gdyż takie bramki muszą być uznawane. Pytam więc, gdzie jest technologia goal-line? Kiedy ona nadejdzie? Miejmy nadzieję, że jak najszybciej, bo kibice drużyn poszkodowanych w wymienionych sytuacjach, czy inni narażeni na podobne emocje mają dość tak ewidentnych pomyłek arbitrów.

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.


x