Granada 2.0, czyli życie po Diego Martinezie

Granada

fot. Granada CF

Ambitna Granada wpadła w sidła rewolucji. Diego Martineza już nie ma. W jego buty spróbuje wejść Robert Moreno, a Andaluzyjczycy chcą kontynuować wspinaczkę mimo sporych przetasowań. Czas otworzyć rachunek.

Nowy sezon i nowa Granada. Kapitan po trzech latach opuścił pokład. Diego Martinez postanowił nie przedłużać swojego kontraktu, kończąc rozdział pt. “Granada”. Rozdział barwny i obfity w sukcesy. Być może najlepszy okres w historii klubu. A wszystko zakończyło się tak po prostu, z dnia na dzień…

Andaluzyjczycy już w pierwszym sezonie z Martinezem na ławce zdążyli awansować do LaLiga. Następnie dwukrotnie znaleźli się w pierwszej dziesiątce ligi, brylując w Pucharze Króla (półfinał w 2019/20 i ćwierćfinał w 2020/21) i Lidze Europy. Europejskie puchary po raz pierwszy w historii zawitały na Nuevo Los Carmenes, a Martinez w debiutanckim rozdaniu dał klubowi ćwierćfinał, w którym uległ Manchesterowi United.

Rezygnacja Diego Martineza wywołała spory niepokój. Utworzyła również efekt domina. Robert Moreno ma pomóc, choć to nie przypadek, że to właśnie 43-latek objął andaluzyjską ekipę. Nowy dyrektor sportowy Josep Boada w przeszłości pracował z Moreno jeszcze w Barcelonie. Mimo że jego CV wygląda przyzwoicie, to budzi wątpliwości. Z reprezentacją Hiszpanii rozstał się po konflikcie z Luisem Enrique. Z AS Monaco po 13 meczach i bilansie 5-3-5. Poprzeczka wisi wysoko, ale Moreno nie chce spuszczać z tonu.

W okresie przygotowawczym nie zabrakło ekscytujących komunikatów. Hiszpan chciał, żeby Granada grała atrakcyjnie dla oka. Panowała nad futbolówką, a po jej stracie błyskawicznie wywierała presję. Moreno z Granady chciałby zrobić drugą hiszpańską kadrę narodową i choć o uzyskanie aprobaty nie trudno, to do sukcesu potrzebne są odpowiednie narzędzia. Martinez opracował schemat oparty o zawodników fizycznych, szukających gry bezpośredniej. Dzięki temu Granada stała się zespołem konkurencyjnym dla teoretycznie silniejszych rywali. Miała możliwość uwolnić potencjał bardziej technicznych graczy, zanim ci zostaliby kompletnie zdominowani. Moreno poszedł pod prąd.

Straty, przychody i dochody – Barcelona w liczbach

Gorące okienko transferowe

Latem kadra Granady uszczupliła się o kilka kluczowych postaci minionego sezonu. Zespół opuścili: Rui Silva (Real Betis), Dimitri Foulquier (Valencia), Fede Vico (Leganes), czy Roberto Soldado (Levante). Zabolało również zakończenie pożyczek Jesusa Vallejo, Nehuena Pereza, Yangela Herrery, czy Kenedy’ego. Co istotne – trzon pozostał, a to wystarczyło, aby nadzieję rozpalić na nowo.

W miejsce Silvy przybył 22-letni Luis Maximiano, który finalnie powinien wypchnąć z bramki Aarona Escandella. Luis Abram zamienił Argentynę na Hiszpanię, licząc na udaną europejską przygodę. Andaluzyjczycy w 25-latku widzą następcę Vallejo i Pereza. W miejsce wiekowego Soldado pojawił się również doświadczony Carlos Bacca. Absencje Foulquiera uzupełniono wypożyczeniem Santiago Ariasa, którego przyszłość w Atletico stoi pod znakiem zapytania. Głębie na lewej obronie dopełni były zawodnik Sevilli – Sergio Escudero.

Przed trudnym zadaniem stoi Monchu, który spróbuje wypełnić pustkę pozostawioną przez Yangela Herrerę, jednego z najbardziej regularnych graczy Granady w ostatnich dwóch kampaniach. Wenezuelczyk wrócił do Manchesteru City tylko po to, by chwilę później zasilić Espanyol. Za brazylijskiego magika, Ruben Rochina. Zakład nieporównywalnie gorszy, lecz 30-latek w Levante słynął z wszechstronności. Możemy się spodziewać, że Granada z tej cechy chętnie skorzysta.

Brutalna rzeczywistość

Za nami trzy kolejki LaLiga. Sezon dopiero ruszył, choć niektórzy pozostali w boksach. Granada po remisie z Villarrealem nikogo nie zafascynowała. Żółta łódź podwodna straciła dogodną szansę na komplet oczek. Z Valencią wszystko wyglądało lepiej, aczkolwiek tylko fragmentami. Remis należałoby upatrywać jako sukces. Do potknięcia doszło już w 3. kolejce i starciu z Rayo Vallecano. Tegoroczny beniaminek sensacyjnie pokonał Andaluzyjczyków aż 4:0. Podopieczni Moreno zmuszeni do gry na jeden kontakt nie stanowili żadnego zagrożenia. Rozbici własną bronią – pressingiem.

Obawy dziś biorą górę, bo hiszpański szkoleniowiec znów chce budować coś, do czego nie ma odpowiedniej płaszczyzny. Diego Martinez był trenerem, nauczycielem, psychologiem, dyrektorem sportowym i generalnym. Był wizerunkiem marki, którą sam pielęgnował. Moreno, chciał Granadę zdefiniować na nowo, ale wpadł w sidła rewolucji. Andaluzyjczycy grają na dwa rekordy – raz w nowym stylu, raz w schemacie z ubiegłego sezonu. To nie może działać i nie działa. Gdy Robert Moreno straci zaufanie, to upadnie ostatni bastion. Jeszcze nie czas i miejsce, ale rachunek został otwarty.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.


x