Franciszek Smuda / fot. Mikołaj Barbanell (Piłkarski Świat)

Polski futbol nie znosi próżni… Dobitnie wczoraj o tym dowiedział się Czesław Michniewicz, który wczoraj sensacyjnie został zwolniony z Bruk-Betu Termaliki Niecieczy. W oficjalnych doniesieniach nie podano powodu rozstania, ale możemy się domyśleć, że chodziło o dosyć słabe wyniki “Słoni” w tym roku kalendarzowym.

Ten sezon w mojej opinii wydaje się sezonem “ratowników”. A rzeczonymi ratownikami okazują się być szkoleniowcy, którzy zapisali niemałą kartę w polskiej piłce.

Najtrudniejszą misję w teorii, jak i chyba również w praktyce ma Franciszek Smuda, który w grudniu przejął górników z Łęcznej. Zespół, który co roku walczy o byt w elicie, teraz znalazł się najprawdopodobniej w największych opałach, podczas swojego romansu z ekstraklasowym tematem. Byłego selekcjonera reprezentacji Polski musi martwić duża niezdarność swoich graczy w defensywie, ponieważ łęcznianie w tej chwili są trzecią siłą w rozgrywkach, jeśli chodzi o największą ilość straconych goli. Obecnie ona wynosi – 44. Przypomnę, że największy ból głowy z tego powodu powinien mieć Maciej Bartoszek, opiekun Korony Kielce, która straciła ich aż 51! Kibiców Górnika ma prawo radować obfitość sytuacji kreowanych w poszczególnych spotkaniach, jednak już mniej może cieszyć dyspozycja podczas finalizacji owych okazji bramkowych. Najlepiej o tym świadczy niechlubna statystyka, która mów, że piłkarze Smudy najrzadziej trafiali do bramek rywali, w obecnej, jak i zarówno w poprzedniej rundzie (zaledwie dwadzieścia pięć goli). Największe pretensje trzeba niestety kierować do Bartosza Śpiączki oraz Piotra Grzelczaka, bo ci snajperzy w każdym pojedynku ligowym marnują “setki” na potęgę. Nadzieje na ofensywne zrywy daje gwiazda drużyny, czyli doświadczony Grzegorz Bonin.

Dla popularnego “Franza” obecność na Lubelszczyźnie jest kolejną próbą utrzymania danego klubu przed spadkiem, w tej dekadzie. Warto przypomnieć romans wyżej wspomnianego z SSV Jahnem Regensburgiem, który zakończył się jego huczną degradacją z drugiej ligi niemieckiej. A był to sezon 2012-13, czyli pierwsza praca po mocno nieudanym EURO 2012.

Będąc kibicem “Zielono-Czarnych” szans upatrywałbym w reformie Ekstraklasy, która sprawia, że po 30.kolejkach, punkty będą dzielone na pół. Jednak przy takiej piłkarskiej niesforności (z meczu na mecz trochę mniejszej) może to nie wystarczyć do realizacji pełnego sukcesu…

Dariusz Wdowczyk – człowiek, który ma odbudować kolejny polski klub! Po udanej pracy w Pogoni Szczecin oraz Wiśle Kraków nadszedł czas na gliwicki Piast. Pisząc szczerze, to byłem zdania, że mało który fachowiec podejmie się arcytrudnego zadania, jakim jest odbudowa kompletnie rozbitego wicemistrza z poprzedniego sezonu. I muszę przyznać z ręką na sercu, że “Wdowiec” jest fachurą przez duże “F”. Sześć oczek w trzech ostatnich meczach muszą robić wrażenie na kimś, kto przez większość batalii przecierał oczy z powodu nieudolności “Piastunek”. Wymieniony trener już w tej chwili ma jeden “mały sukcesik” na swoim koncie, a mianowicie udało mu się odkurzyć formę Gerarda Badii, meczącego się ostatnio za panowania Radoslava Latala. Hiszpański pomocnik wreszcie przypomniał sobie, co grał w czasach swojej optymalnej dyspozycji. O słuszności mojej tezy świadczy bardzo dobry występ w poprzedniej kolejce, kiedy to rywalem była Arka Gdynia. Gol strzelony na 3:2, bezpośrednio z rzutu wolnego, powinien być pokazywany młodym adeptom futbolu.

Były laurki, ale.. Trzeba coś napisać o linii defensywnej, która przysparza największe problemy kibicom oraz sztabowi szkoleniowemu. Tutaj próżno doszukiwać się tego, co wyczyniała ona w rozgrywkach 2015/16. Dariusz Wdowczyk wciąż poszukuje takiego zestawienia, które minimalizowałoby utratę gola. W ostatnich trzech starciach, z różnych przyczyn grano w trzech innych składach personalnych. Kartki zbierane niemiłosiernie przez Heberta oraz kontuzja Mraza pokrzyżowały plany, co do procesu ustabilizowania sytuacji na tyłach. Duże zastrzeżenia zmierzają do środkowych obrońców, którzy mają wielkie problemy z właściwym ustawieniem się do dłuższych dośrodkowań na swoje pole karne. Takie błędy kosztowały utratę punktów w pojedynku z Wisłą Kraków, a było również blisko powtórzenia tego w zawodach z Arką.

Matematyka daje Piastowi szanse na wskoczenie do górnej ósemki, jednakże do spełnienia tego jakże ambitnego planu potrzeba mu ogromnie dużo szczęścia. W następnej serii gier czeka na niego “mecz życia” z walczącym o utrzymanie Ruchem Chorzów.

Uciekamy teraz do I Ligi, gdzie powrót na ławkę szkoleniową Znicza Pruszków zaliczył Dariusz Kubicki. Znakomity niegdyś obrońca pracował w Pruszkowie, w latach 2008-09. Tamten okres był pozytywnie oceniany przez kibiców, jak i ze strony samego zainteresowanego.

Kubicki, w swoich pierwszych medialnych wypowiedziach, wspominał, że należy jak najszybciej uzdrowić blok defensywny, który za kadencji Andrzeja Prawdy, poprzednika na tej funkcji, często nie zdawał egzaminu. Obok Chrobrego Głogów Znicz może się poszczyć największymi ubytkami goli w aktualnie rozgrywanej kompanii. Na dzień dzisiejszy – 38 bramek.

“Kuba” ma świetną okazję do pokazania swoich trenerskich umiejętności. Jeśli uda się utrzymać wyżej wymienioną ekipę na zapleczu Ekstraklasy, to zapewne wyjdzie na “zero”, po bardzo nieudanym epizodzie w Podbeskidziu Bielsko-Biała oraz “niesmacznym” rozstaniu z Olimpią Grudziądz. W ekipie “Żółto-czerwonych” trudno szukać porywających nazwisk. Do jednego z najbardziej popularnych graczy można z czystym sumieniem uznać Adriana Paluchowskiego, byłego napastnika, m.in. Legii Warszawa. Z Legionistami zdobył wicemistrzostwo Polski (2008-09).

Klubowi z Pruszkowa, na ten moment brakuje czterech oczek do Chrobrego, który zajmuje miejsce barażowe. Podopieczni Mamrota mają dwadzieścia cztery punkty na koncie, po 22.oficjalnych kolejkach.

Druga liga to wstyd? Nic bardziej mylnego. Na tym szczeblu pracuje Ryszard Wieczorek, były opiekun, m.in. Górnika Zabrze. Legenda Odry Wodzisław (zarówno jako piłkarz, jak i szkoleniowiec) próbuje wydostać ze strefy spadkowej Kotwicę Kołobrzeg. Przypomnę Państwu, że Wieczorek, w obecnym sezonie prowadził już Legionovię Legionowo. A trzeba również przypomnieć, że schedę po nim przejął inny zawodowiec – Mirosław Jabłoński. Ten w swoim CV ma m.in. triumf w Pucharze Polski z Legią.

Warty do odnotowania jest powrót długo niewidzianego w polskim futbolu Petra Nemca. Medalista Letnich Igrzysk Olimpijskich z 1980 roku, aktualnie stara się przywrócić markę Warty Poznań.

Te kilka przykładów pokazuje Nam jasno, że sytuacja na rynku szkoleniowym w Polsce jest naprawdę dynamiczna i również nasuwa dosyć prosty wniosek, który mówi, że jeżeli ktoś chce się liczyć “w trenerskiej karuzeli”, to nie powinien grymasić nawet przed teoretycznie najgorszymi opcjami. Jedno jest pewne – nudy do czerwca 2017 na polskich murawach nie będzie!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.


x