Setien
fot. Zdjęcie: Sky Sports
Udostępnij:

Futbol niczego nie zdradza. Po prostu nagradza dobrą pracę. Słów kilka o bezbarwnym bycie Setiena [FELIETON]

Po sukcesie z Betisem w Barcelonie miał wrócić do korzeni. Rezultat okazał się rozczarowujący, a dziś za Setienem przemawia jedynie romantyzm. Ten, który go tutaj sprowadził, ale i ten, który go zgubił.

Styl, za który karcono Ernesto Valverde miał wrócić do świetności. Quique Setien wydawał się odpowiednim człowiekiem nie tylko na papierze. Dziś jego przyszłość stoi pod znakiem zapytania, mimo że minęło niespełna pół roku. Choć po zwolnieniu Valverde oczekiwano wielkiego nazwiska, włodarze katalońskiego klubu zwrócili się w innym kierunku. Hiszpan po solidnie przepracowanym okresie w Betisie udowodnił, że stać go na wiele. 61-latek do DNA "Blaugrany" pasował idealnie, choć i tak miał być jedynie pomostem między katalońską ekipą, a Xavim. Ten nie zdecydował się stanąć za sterami już w tym sezonie. Aktualny szkoleniowiec arabskiego Al Sadd wiedział, co robi. Mając wąską ławkę spustoszoną urazami trudno o kombinacje. Barcelona nie tylko potrzebowała człowieka, który zespoli drużynę na boisku, ale również w szatni.

Setien miał poprawić skuteczność posiadania piłki i przyśpieszyć grę do przodu. Zrekonstruować sławną Tiki-Takę, która w ostatnim czasie z błyskawicznego przejścia do ofensywy przerodziła się w bezcelowe przytrzymywanie futbolówki. "Blaugrana" zaczęła grać piłką, jednak nie stwarzając w ten sposób żadnych możliwości ofensywnych. Drużyna z czasem stała się zależna od swojego kapitana - Lionela Messiego, a tego przecież próbowano uniknąć. Niewyczerpany geniusz Argentyńczyka ponownie stał się koniecznością, a narastająca frustracja gwoździem do trumny.

Setien i jego Barcelona nie porwała do tańca, jedynie do różańca

Efektu nowej miotły nie było. Hiszpański szkoleniowiec szybko zderzył się z rzeczywistością. Już w trzecim meczu stracił punkty na własne życzenie, operując na żywym organizmie. Taktyka, która sprawdziła się w Betisie, tym razem zawiodła. Próba gry trójką z tyłu odbiła się czkawką i dwójką do tyłu w starciu z Valencią. Z tego planu błyskawicznie zrezygnowano, wracając do czwórki w defensywie. Tam zmian nie oglądaliśmy. Junior Firpo i Sergio Roberto nie porwali, Samuel Umtiti znów się wykoleił, a z Todibo, Wague, czy Mirandy zrezygnowano. Oczekiwania wobec Arthura trzeba było odłożyć na półkę, a obiecujący Griezmann przepadł w tłumie. Z tej sytuacji skorzystał nastoletni Ansu Fati, zaliczając naprawdę dobry, debiutancki sezon. Za całość miał odpowiadać Lionel Messi. Argentyńczyk nie zawiódł jako gracz, lecz jako kapitan. Opakowanie, na które wydano latem pokaźną sumę, świeciło już tylko na zewnątrz.

FC Barcelona w ubiegłym sezonie charakteryzowała się najgorszą średnią straconych bramek i podań na ostatnich 20 metrach od pięciu lat. Ciężko w to uwierzyć, ale "Duma Katalonii" potrzebowała średnio 21 minut, aby znaleźć drogę do bramki rywala. Zarówno Luis Enrique, jak i Ernesto Valverde za swojej kadencji nie przekroczyli granicy 15 minut. Choć Setien zespół objął w trakcie trwającego sezonu, tak, zamiast zmienić bieg rzeki popłynął z nurtem. Porażka w El Clasico, remis z Celtą, czy Atletico aż w końcu porażka z Osasuną, pogrzebała szansę na tytuł.

Nie za wszystko jednak należy obwiniać hiszpańskiego szkoleniowca. Walcząc z kłodami rzucanymi pod nogi trudno wziąć się za budowę. Gorzej, gdy te rzuca własny klub. Od decyzji ze sprowadzeniem Braithwaite'a, po odesłanie Cucurelli, czy dość specyficzną wymianę z Juventusem. No właśnie, jak bardzo kuriozalną?

Bośniak na ratunek. Tonący brzytwy się chwyta

Barcelona rozpaczliwie szuka wsparcia w kolejnym nazwisku. Tą postacią miałby zostać Miralem Pjanić, który za sobą ma dość przeciętny sezon. 30-latek do Barcelony nigdy by nie trafił, gdyby nie sytuacja związana z pandemią. Niemniej jednak szukanie pomocy w będącym u szczytu kariery Pjaniciu może okazać się dość nierozsądnym ruchem. I owszem, biorę pod uwagę, że zarówno mentalność, jak i doświadczenie na dziś przemawia za byłym zawodnikiem Juventusu. Nie zapominam również o nieporadności Arthura i jego pozaboiskowych ekscesach. Czy o tym, że stał się symbolem transferowej koncepcji "Blaugrany", zabierając szansę akademii, a przecież Carlos Alena od Brazylijczyka nie odstawał. Chcąc podtrzymać trend, zapomniano o korzeniach.

Problemem jest jednak nie fakt transferu, a cel, który do niego doprowadził. Arthur nie tylko ma przed sobą wiele lat gry, ale i drzemiący potencjał. Ten, którego nie mieliśmy okazji zbyt często podziwiać w Hiszpanii, ale również ten, którym oczarował włodarzy katalońskiego klubu, gdy w 2018 roku sprowadzono go z Brazylii. Ba, za całkiem niemałe pieniądze. Jest również swego rodzaju uzupełnieniem charakterystyki Busquetsa i De Jonga. Dziś trudno uznać Pjanicia za antidotum w środku pola. Ospały, często motorycznie nienadążający za konkurencją.  W tej formie nienadążający także za tempem narzucanym choćby przez samego Messiego. Być może to oblicze, które prezentował za czasów Allegriego. Tylko, czy ono jeszcze może wrócić?

W walce z kryzysem straty są konieczne

Sezon 2019/20 w Hiszpanii dobiegł końca. FC Barcelona z Alaves nie grała już o nic, a wysokie zwycięstwo pozwoliło jedynie na otarcie łez przed ostatnią walką. Barca mistrzostwo przegrała wcześniej, Puchar Króla również. Została Liga Mistrzów. Triumf mógłby diametralnie przewrócić pogląd na twór Setiena. Nawet jeśli wyłącznie na chwilę, bo w kuluarach coraz częściej mówi się o poszukiwaniach następcy. Powrót na europejski tron po pięciu latach wydaje się jednak arcytrudny, żeby nie powiedzieć niemożliwy. 8 sierpnia "Blaugrana" zagra w 1/8 finału z Napoli i to właśnie w spotkaniu z zespołem Gattuso przyjdzie czas na finalną weryfikację.

- Ta gra reprezentuje cały rok. Byliśmy zespołem chaotycznym i słabym, musimy odetchnąć, wpuścić trochę powietrza i oczyścić umysły ze wszystkiego, co wydarzyło się od grudnia - mówił Lionel Messi po porażce z Osasuną. Odbudować morale nie będzie łatwo. Czasu jest niewiele, a problemów mnoży się coraz więcej. Pracę trzeba rozpocząć dziś, ale rezultatów nie oczekiwać jutro.


Avatar
Data publikacji: 22 lipca 2020, 8:00
Zobacz również

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.