Promyk nadziei na lepsze jutro w Barcelonie

Barcelona

twitter: fcbarcelona

Bezradność, kryzys finansowy i instytucjonalny, brak większych nadziei – taki obraz mniej więcej malował się w Barcelonie na początku tego sezonu. Zdaje się, że mimo kiepskich prognostyk może nie być tak źle i wbrew pozorom, odpadnięcie z Ligi Mistrzów nie jest gwoździem do trumny, a kibice mogę mieć nadzieję na lepsze jutro.

Kryzys w słowniku Barcy jest z pewnością znanym terminem. W końcu na przestrzeni ostatnich kilkunastu lat w klubie mieliśmy do czynienia z dwoma – na tle sportowym oraz instytucjonalnym – w 2003 i 2008 roku. Oba na szczęście zakończyły się wielkim powrotem na scenę… i to przy pomocy Joana Laporty. Teraz mamy do czynienia z trzecim kryzysem, który zaczął się po sezonie 14/15 – o tym jednak trochę później. Przed nowym sternikiem dużo pracy i wielkie oczekiwania z każdej strony.

Joan Laporta co prawda nie został jeszcze oficjalnie prezesem katalońskiego klubu. Do najbliższej środy musi przedstawić gwarancje bankowe i mówi się, że już we wtorek ma takowe złożyć. Jednak zmianę można było zauważyć tuż po ogłoszeniu wyników w wyborach. Wielu kibiców za pośrednictwem mediów społecznościowych otwierało wirtualne szampany. Joan Laporta dołączył do nich, przy czym zadeklarował, że wraz z drużyną uda się do Paryża i wesprze ją przed starciem na Parc des Princes.

Słowa nie zostały rzucone na wiatr i kilka dni później Laporta znalazł się na lotnisku w Barcelonie, a tuż przed wylotem do stolicy Francji witał każdego zawodnika Dumy Katalonii. Wierzył, że kolejna remontada jest do osiągnięcia. Podobnie uważał Ronald Koeman, który przed meczem zaznaczył, że wszystko jest możliwe. I do przerwy, a dokładniej do pudła Leo Messiego z jedenastu metrów, tak właśnie mogło się wydawać. Drużyna grała jak natchniona. Po zamianie stron impet drużyny trochę przygasł, ale wciąż prezentowali się lepiej od gospodarzy. Niestety ostatecznie tylko zremisowali (2-5 w dwumeczu) i odpadli z Ligi Mistrzów. Zostawili jednak serce na boisku, tym samym pokazując kibicom, że ci mogą mieć nadzieję na lepsze jutro i że w drużynie wciąż panuje wielki potencjał.

Si a la future – kolebka znakomitych młodzieńców

Już jakiś czas temu pisałem, że Koeman, obejmując Barcę, nie podjął się najłatwiejszego zadania. Zaznaczyłem również, że jeśli będzie to solidnie przepracowany sezon, to w Barcelonie będą porządne fundamenty do budowania drużyny [więcej tutaj]. No i jak na razie moja teoria się sprawdza, a w drużynie powiewa wiatr młodości.

W Paryżu od pierwszej minuty wystąpili przecież Pedri (18 lat), który jest objawieniem tego sezonu, czy Frankie de Jong (23 lata), który po ciężkich początkach, w końcu udowadnia swoją wartość i jest jednym z żołnierzy Koemana. Do tego jeszcze Sergino Dest (20 lat), Ousmane Dembele (23 lata) oraz Oscar Mingueza (21 lat), którzy rosną z meczu na mecz.

Poza tymi zawodnikami do pierwszego składu puka Ilaix Moriba (18 lat), środkowy pomocnik o wielkim potencjale oraz talencie – usposobienie siły oraz techniki. W odwodzie są jeszcze Trincao (21 lat), Ruqui Puig (21 lat) oraz dwaj wielcy nieobecni ostatnich tygodni a nawet miesięcy – Ronald Araujo (22 lata) oraz Ansu Fati (18 lat). Nie wspominając już o murach La Masii, które po raz kolejny pękają w szwach od liczby młodych talentów.

Minuty młodych w Barcie

Na to wszystko z boku patrzy Leo Messi. Wydaje się, że Argentyńczyk dobrze czuje się w roli mentora dla młodych zawodników, którzy wchodzą do drużyny. Często podczas meczów czy treningów widzimy obrazki, na których Leo Messi podpowiada coś młodym zawodnikom. Instruuje ich lub też po prostu się z nimi cieszy. Wygląda na to, że Messi wziął ich pod swoje skrzydła, tak jak Ronaldinho wziął kiedyś jego.

Trzeba przyznać, że Camp Nou po raz kolejny młodzieżą stoi. Chyba żadna drużyna nie może pochwalić się takim potencjałem, jakim dysponują obecnie Katalończycy. Co prawda w trakcie kariery jeszcze wiele może przytrafić się tym młodym graczom. Jednak na ten moment jest wysyłany pozytywny sygnał w przyszłość. Motyw przewodni kampanii Vicotra Fonta idealnie wpisuje się w te obrazki – “Tak dla przyszłości”.

Człowiek od brudnej roboty

Ktoś jednak musiał tych wszystkich młodzieńców do drużyn wprowadzić i przede wszystkim im zaufać. Tą osobą jest nie kto inny, jak Koeman. Jak już wyżej wspomniałem, od początku nie miał on prostego zadania. Latem nie dostał wzmocnień, o które prosił (między innymi napastnika), drużyna była rozbita, a w klubie nie panowała najlepsza atmosfera do pracy. Pomimo przeciwności losu i tak udało się stworzyć drużynę, która pracuje powyżej pierwotnych założeń.

Holenderski szkoleniowiec postawił drużynę na nogi. Wlał potrzebnego paliwa i w pewnym stopniu zrobił roszady w zespole. Praca Koemana w Barcelonie jest coraz bardziej owocna, a przecież niedawno zastanawiano się kim następny prezes zastąpi Holendra. Legenda Dumy Katalonii zawsze lubił młodych i utalentowanych zawodników – wystarczy spojrzeć na reprezentację Holandii pod jego wodzą. Oczywiście w Barsie młodym piłkarzom pomogły liczne kontuzje w pierwszej drużynie, jednak i bez tego można było zobaczyć, że 57-latek na nich stawia, np. Ansu, Pedri, Dest czy niedawne wprowadzenie Moriby.

Oprócz szansy dla młodych, Koeman poprawił drużynę pod względem fizycznym, polepszył atmosferę w szatni oraz ciągle pracuje nad udoskonaleniem systemu i taktyki gry. Szczerze powiedziawszy, chyba nie można oczekiwać solidniejszej pracy od trenera. Obecnie cały sztab spisuję się na piątkę z plusem i najgorszy sezon w historii klubu można zmienić na bardzo udany. Tym bardziej, że Blaugrana wciąż jest w grze o krajowy dublet.

Raz, dwa… Czy Laporta zrobi to po raz trzeci?

Ostatnimi laty motto klubu z “mes que un club” powinno raczej zmienić się na “Co nas nie zabije, to nas wzmocni”. Tak właśnie wyglądało to w ostatnich latach. Za każdym wielkim sukcesem klubu stał jakiś wielki kryzys.

W 2003 roku Barcelona pod wodzą Joana Gasparta pogrążała się w kryzysie. Zarówno finansowym, jak i sportowym. Wiele w tym winy ówczesnego prezesa, który klub traktował jak kolejny ze swoich biznesów, nie bacząc na jego dobro. Niezrozumiała polityka transferowa i ucieczka Figo do Realu Madryt to symbole jego działalności. Ostatecznie Gaspart podał się do dymisji w lutym 2003, a na jego miejsce – po wyborach zorganizowanych przez wiceprezydenta Enirika Reynę – wkroczył Joan Laporta.

Podczas kampanii wyborczej Laporta zadeklarował, że ściągnie do klubu Davida Beckhama czym “kupił” znaczącą ilość kibiców. Jak się później okazało, Anglik nie zamierzał przenosić się do Barcy. Wybrał innego hiszpańskiego giganta – Real Madryt i erę Galacticos. Jednak nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło – aby ratować sytuację Laporta sięgnął po plan “B” i sprowadził do klubu Ronaldniho. Jak wiemy, transfer ten okazał się strzałem w dziesiątkę.

Laporta postawił również na Franka Rijkaarda. Drużyna pod jego wodzą pięła się stopniowo ku górze. W pierwszym sezonie (03/04) Barcelona zaczęła od wicemistrzostwa Hiszpanii, tracąc do pierwszej Valencii zaledwie pięć punktów. Drugi sezon to już tytuł i przewaga czterech punktów nad Realem Madryt. Kolejny sezon (05/06) był tymbardziej owocnym. Rijkaard poprowadził Barcę do drugiej Ligi Mistrzów w historii klubu oraz kolejnego mistrzostwa Hiszpanii. 

Koniec ery Rijkaarda nie był jednak czymś miłym do zapamiętania przez kibiców. Drużyna spisywała się tragicznie na boisku i poza pojedynczymi błyskami nie było pozostałości po tej znakomitej drużynie. W sezonie 07/08 Barca miała podstarzałą kadrę i aż prosiła się o zmiany, które nadeszły latem 2008 roku.

Laporta miał problem, bowiem przez dwa sezony klub, poza Superpucharem Hiszpanii, nie zdobył żadnego trofeum. Do tego styl ekipy z Camp Nou również pozostawiał wiele do życzenia. Kibice tracili cierpliwość, a Laporta ledwo utrzymał swoją posadę po wotum nieufności, dlatego też musiał zaryzykować i przeprowadził rewolucję. Do odstrzału poszły gwiazdy drużyny – Ronaldinho i Deco, do tego dał wolną rękę niedoświadczonemu Guardioli. Reszta to wspaniała historia. Pomimo ciężkiego startu drużyny prowadzonej przez Pepa, ta ostatecznie zdołała sięgnąć po sekstet, a w sezonie 2010/11 udało jej się sięgnąć po dublet – La Liga oraz Liga Mistrzów.

Na ratunek po raz trzeci

W 2015, tuż po kolejnej zdobytej potrójnej koronie, władzę objął Josep Maria Bartomeu, który pokonał w wyborach między innymi Laportę. Bartomeu w styczniu 2015 roku zapowiedział przedterminowe wybory. Powodem były narastające konflikty i napięcia w klubie oraz liczne afery, które w tamtym okresie ujrzały świtało dzienne. Ostatecznie Bartomeu objął władzę w lipcu 2015. Jak się okazało prezydentura Bartomeu była przedłużeniem władzy Rosella – również obfitowała w liczne afery i skandale. Do tego Hiszpan doprowadził klub na skraj bankructwa oraz dopuścił do kiepskiej sytuacji sportowej. Bartomeu był połączeniem władzy Gasparta oraz Rosella, tyle że z o wiele większą siłą rażenia.

Po sześciu latach w Dumie Katalonii doszło w końcu do zmiany na najwyższym szczeblu. Laporta po raz kolejny obejmie władzę i tym razem również będzie miał szansę na wykazanie się. W tym wypadku czeka go jednak o wiele trudniejsze zadanie, bowiem Barcelona nie znajdowała się jeszcze w tak tragicznej sytuacji finansowej. Nowemu zarządowi ciężko będzie znaleźć pieniądze na zakup nowych, bardzo potrzebnych zawodników. W końcu deficyt budżetowy klubu wynosi ponad miliard euro, zatem ciężko będzie przeskoczyć tak wielkie rozdarcie. Poza tym klub bardzo dużo wydaje na pensję swoich graczy – a umówmy się, nie każdy z nich powinien kontynuować swoją karierę na Camp Nou.

Do tego ważną kwestią jest również przyszłość Leo Messiego, który był bardzo bliski opuszczenia klubu. Laporta niejednokrotnie podkreślał, że przedłużenie kontraktu Argentyńczyka będzie jego priorytetem. Co ciekawe, Leo Messi po raz pierwszy w historii oddał głos w wyborach. Wprawdzie nie wiemy, na kogo zagłosował, jednak raczej nie trudno się tego domyśleć. Oprócz Leo na głosowanie wybrało się kilku innych piłkarzy – zarówno tych obecnych, jak i byłych.

Podsumowanie

Nie do końca wiadomo jaką dokładnie taktykę obierze Laporta na najbliższe miesiące. Ma on za sobą już jeden wspaniały okres w Barcelonie i każda ze stron liczy na powtórkę takiego scenariusza. Patrząc na jego przeszłość w Dumie Katalonii i tegoroczną kampanię, można śmiało powiedzieć, że klub został oddany w dobre ręce. Kibice mają do niego pełne zaufanie, o czym świadczą między innymi wyniki w głosowaniu. Trzeba pamiętać, że Laporta wraz ze swoim zarządem stoją przed arcytrudnym zadaniem. Muszą wyprowadzić klub z dna i przywrócić mu dawny blask. Udowodnił już, że potrafi tego dokonać, dlatego socios zaufali mu ponownie i liczą na powtórkę.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.


x