fot. Pixabay.com
Udostępnij:

Czy wszystkie gwiazdy to buce?

Zdania na temat podejścia piłkarzy, trenerów, czy dziennikarzy do innych są podzielone. Jedni twierdzą, że to banda zadufanych w sobie gwiazdeczek, inni, że to po prostu zwyczajni ludzie, którym w życiu się udało. A może problem nie leży po ich stronie, tylko naszej?

Ekspertem od wywiadów nigdy nie byłem i nie będę. Choć uwielbiam je czytać, w tworzeniu to już inna bajka. Nie ukrywam, że parę całkiem niezłych w życiu nie popełniłem, jednak głównie z ludźmi, których znam. Z tego względu bardzo łatwo jest coś z nich wyciągnąć. Opray Winfrey jednak raczej nie będę.  Moje podejście do innych ludzi jest bardzo proste. Mogę kogoś nie lubić, lub tak może mi się wydawać, że to raczej kawał gnidy, a nie gość, którego warto posłuchać. Natomiast do każdego z góry podchodzę z szacunkiem, nie wymądrzam się, nie podnoszę głosu, staram się uśmiechać itd. Nie, żeby się podlizać, tak po prostu.

Często, podczas prywatnych rozmów z innymi początkującymi dziennikarzami, nadchodzi wymiana zdań na temat podejścia znanych piłkarzy, działaczy, albo dziennikarzy do takich jak my, którzy albo dziennikarstwo traktują jako hobby, albo dopiero poznają na czym to polega. I słychać głosy, że rozmowa z kilkoma osobami, skończyła się nie najlepiej, co oznacza, że wszyscy są bucami. Ale tak to nie wygląda. Niedawno w kinie widziałem nowy polski film, w którym padło jedno piękne zdanie "To, że dwa, trzy razy sparzyłaś się na facetach, nie znaczy, że każdy taki jest". To można podłączyć pod tą kwestię. To, że pięciu takich jest, nie oznacza, że każdy.

A tych przysłowiowych pięciu jest. W środowisku piłkarskim nikt nie ukrywał, że najbardziej nielubianym piłkarzem był Lothar Matthaus, którego do tej pory nie lubi prawdopodobnie nawet rodzina. Również w Polsce są tacy, bo po prostu niektórzy są bucami z natury.

Byłem kiedyś świadkiem rozmowy, gdy dziennikarze doświadczeni, jednak całe życie piszący w lokalnych gazetach, podeszli po opinie do Michała Pola. Dla niektórych wydawało się to chore, ale redaktor naczelny Przeglądu Sportowego nie robił sobie nic z tego, że ich nie zna, rozmawiał jak z każdym.

Z drugiej strony zbyt lubianym człowiekiem w branży dziennikarstwa sportowego jest Przemysław Rudzki i Adam Godlewski. Nie wiem, nie rozmawiałem, nie oceniam.

Swój pierwszy "poważny" wywiad robiłem z Tomkiem Kędziorą. Umówiliśmy się na spotkanie i choć jesteśmy w tym samym wieku, jako debiutant w tej branży, delikatnie się stresowałem, nie wiedziałem jak wyjdzie itp. Szybko moje emocje upadły. Choć Tomek to dość spokojny chłopak, zrobiliśmy fajny wywiad, było bardzo w porządku.

Również pracowałem w lokalnej gazecie, w związku z tym robiłem często wywiady, czy krótkie rozmowy z ludźmi, których kompletnie nie znam. Jeden z najlepszych wywiadów zrobiłem z Kamilą Kubas, jedną z najlepszych w Polsce niepełnosprawnych kajakarek. Choć wydawało mi się, że rozmowa może być ciężka z wiadomego powodu, już po pierwszym zdaniu, opinię zmieniłem. Oczywiście Kamila nie jest tak znana jak m.in. Beata Mikołajczyk, jednak ma za sobą szereg sukcesów.

Zdarzały się też rozmowy, przy których chciałem odejść po pierwszym pytaniu. Zasada jest prosta. Wywiad musi być przyjemny dla obydwu stron. Przecież tak naprawdę zabieramy czas innym, którzy mają sporo na głowie, nieładnie mówiąc możemy zawracać im tyłek. Jeżeli jednak, traktują to jako "odbębnienie" swojego to nie ma żadnego sensu. Rozmawiałem m.in. z Marcinem Lewandowskim, czy Angeliką Cichocką. Kurcze, to normalni ludzie, którzy po wyczerpującym biegu, są gotowi odpowiadać na pytania, z uśmiechem na ustach.

Ale nie musi chodzić tylko o wywiady. Większość piłkarzy, czy działaczy, to ludzie, którzy nie od razu startowali z najwyższego poziomu, a swoją pozycję, zwyczajnie wywalczyli. W związku z tym nie zapominają o tym co jest "pod nimi", pomagając bądź, co bądź obcym ludziom.

Kwestia tego, żeby podejść do wszystkich z szacunkiem. Czy się tym samym odwzajemni, zależy już tylko od natury człowieka. Swego czasu zdarzało się, że po kilku wypowiedziach pomeczowych, trenerzy pojedynczych klubów pytali mnie jak wyglądał mecz z innej strony, co mi wpadło w oko itp. Po prostu uznali, że znam się na rzeczy i bez żadnego skrępowania, powiem szczerze jak mi się dany mecz podobał.

Niestety kształtowanie młodych piłkarzy często zamknięte jest w klubach. Niedawno oglądałem testy młodych zawodników w Pogoni Szczecin. Szybko złapaliśmy kontakt, a choć byłem delikatnie zestresowany (podesłałem kilku chłopców, nie miałem pojęcia jak wypadną), niemal od razu przeszło, gdy kolejni trenerzy, skauci rozmawiali ze mną jak byśmy znali się od dawna. Później dowiedziałem się, że taki jest po prostu model działania Pogoni, opierający się na współpracy, wymianie doświadczeń i zdań. W niektórych klubach, swoją pozycję trzeba sobie wyrobić i choć pojedynczy ludzie mogą wydawać się w porządku, czasami ciężko coś z niektórych wyciągnąć. No dobra źle to ująłem. Ciężko rozwinąć rozmowę.

A efektem mojego bardzo udanego pobytu w Szczecinie będzie niedługo wywiad z trenerem młodych bramkarzy Pogoni. Uwierzcie mi, naprawdę szalenie ciekawy.


Avatar
Data publikacji: 12 stycznia 2017, 21:46
Zobacz również

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.