Premier League: Europejskie puchary parzą – podsumowanie 30. kolejki
Premier League w końcu wróciła do akcji. Jednak drużyny walczące o Ligę Mistrzów czy Ligę Europy niespecjalnie chciały pokazać, że na nią zasługują.
Przyglądając się tabeli Premier League można dostrzec jakieś siedem czy osiem ekip walczących o Ligę Mistrzów czy Ligę Europy. Po poprzedniej kolejce (i dwóch dodatkowych, zaległych spotkaniach), można stwierdzić, że walczą o nie tylko Chelsea i Wolverhampton. Reszta dosyć niemrawo wróciła do gry po tej trzymiesięcznej przerwie.
Niemrawe Sheffield United
Najgorzej wypadło prawdopodobnie Sheffield. Dwa mecze i jeden punkt, z beniaminkiem, który miał o wiele więcej szans. Dobry wynik Szable zawdzięczają Deanowi Hendersonowi, który coraz wyraźniej pokazuję, że obecnie jest najlepszym angielskim bramkarzem. Na miejscu Manchesteru United poważnie bym przemyślał obsadę bramki w przyszłym sezonie, zwłaszcza jakie "kwiatki" odwala w tym sezonie David De Gea. Jednak mecz pewnie wyglądałby inaczej, gdyby nie bramka samobójcza, na spółę wbita przez Keinana Davisa i Orjana Nylanda. Jak prezes Zbigniew Boniek mówił, że nasza Ekstraklasa nie odstaje widowiskowo od Premier League, to można było się zaśmiać, popukać się w głowę i iść dalej. A Zibi to jednak wizjoner, bo to co zrobiły te dwa ancymony to poziom z filmów "Funny Moments Ekstraklasa". Davis wpada w Nylanda, Nyland wpada z piłką w rękach w bramkę, zauważa, że sędzia nie wie co się dzieje, więc z kamienną twarzą wypycha tę piłkę za linię. W międzyczasie na VAR-ze zamiast śledzić akcję to odbierają kebaba czy grają w jakieś gry, a Goal-line nikt nie sprawdził czy działa prawidłowo po trzech miesiącach przerwy. Śmiechu warte, a bramki dla Sheffield oczywiście nie ma.
Z kolei w starciu z Newcastle można ich usprawiedliwić grą w "10", bo właśnie w osłabieniu stracili wszystkie bramki. Jednak do przerwy i tak nie stwarzali sobie sytuacji, a pierwsza stracona bramka jest zasługą Endy Stevensa, który nie potrafił wybić piłki.
Arsenal "w formie"
Inną drużyną walczącą o puchary jest Arsenal, który w zeszłym tygodniu zaliczył komplet dwóch porażek. Może to kwestia tego, że jestem kibicem Tottenhamu, ale Arsenalu nie jest mi żal ani trochę. Kupili 33-letniego Davida Luiza z rokiem kontraktu i liczyli, że ich słaba obrona nagle zyska. No w starciu z Manchesterem City David Luiz zagrał chyba swój mecz życia. Wszedł w 24. minucie, przed przerwą zawalił jedną bramkę, po przerwie sprokurował karnego, dostał czerwoną i City strzela drugą. Jeszcze mu dali rok kontraktu, to nawet nic nie odzyskają z tych 8 milionów funtów. Jednak City nawet bez pomocy Luiza nie miałoby problemów z pokonaniem Arsenalu, zwłaszcza, że od jakiejś 60. minuty grali sobie powoli, oszczędzali siły, a i tak strzelili jeszcze trzecią bramkę.
Natomiast w starciu z Brighton Arsenalowi brakło po prostu szczęścia. Jak inaczej można to nazwać, kiedy tracisz bramkarza, prawdopodobnie do końca sezonu, bo głupim zachowaniu Neala Maupaya, a na koniec ten sam Maupay strzela ci w doliczonym czasie gry na 2:1. Warto pochwalić Nicolasa Pepe. Nadal nie spłacił tych 75 milionów które kosztował, ale zdobywając takie ładne bramki jak ten "rogal" na pewno się powoli do tego przybliża.
Hit bez przeszłości
Kolejnym starciem drużyn bijących się o Ligę Mistrzów łamane na Ligę Europy był hit kolejki: Tottenham - Manchester United. Jose Mourinho w końcu z Harrym Kanem, w końcu z Heung-min Sonem, ale sytuację uratował Steven Bergwijn, który wykorzystał błędy Harry'ego Maguire'a i Davida De Gei. Najdroższy obrońca świata w tym sezonie raczej był monolitem i głównym spoiwem obrony Manchesteru, jednak Holender wyminął go metodą, parafrazując klasyka, "Harry jest wolny na szybkość" i strzelił bramkę po jednym wielu w tym sezonie błędów De Gei. Oczywiście jak to u Jose, od razu defensywa i oglądając ten mecz już widziałem, że opłaca się puścić łamaka u bukmachera, bo nie ma opcji, że Tottenham zgranie trzy punkty i zaliczy czyste konto. Dla ułatwienia tego zadania, Eric Dier sprokurował rzut karny i Bruno Fernandes pewnie go wykorzystał. Ostatecznie remis 1:1 nie urządzający zbytnio obu stron.
Leicester nadal z zadyszką
Leicester City podtrzymuje swoją słabą formę "przedpandemiczną" i nie licząc jednego słupka pod koniec meczu, przez 90 minut nie potrafili zagrozić bramce walczącego o utrzymanie Watfordu. A Watford groził często i tylko postawa Kaspera Schmeichela i nieskuteczność zawodników Szerszeni długo utrzymywała bezbramkowy remis. Dopiero przed doliczonym czasem w końcu ktoś otworzył wynik i to w pięknym stylu, bo bramka Bena Chilwella w okienko zasługuje na nominację do bramki kolejki. Jednak trzy minuty później i Craig Dawson dołożył swoją kandydaturę. 30-letni środkowy obrońca strzelający bramkę z przewrotką. Idealny sposób na stracenie czystego konta w Fantasy Premier League.
Rezerwowi ratujący punkty
Jedynymi drużynami, które jednak chciałyby zagrać w Europie w przyszłym sezonie są Wolverhampton i Chelsea, choć po pierwszych połowach nie wskazywało na to. W ogóle w tej kolejce pierwsze połowy, nie licząc może dwóch spotkań, nie warto było włączać. Wolves do przerwy nie zrobili nic, ale to jest typowe dla Wilków. To jedną z najgorszych jeśli chodzi o pierwsze połowy, i jedną z najlepszych, jeśli chodzi o drugie. Z kolei West Ham jest jedną z najgorzej broniących drużyn i to przez cały mecz, więc nic zatem dziwnego, że bramka Raula Jimeneza była z winy słabego krycia. Natomiast Chelsea straciła bramkę do szatni, ale napierała na Aston Villę przez prawie cały mecz i w końcu pokonali nadal niepewnie broniącego Nylanda. Warto zauważyć, że w obu tych meczach w dużą rolę odegrali rezerwowi zwycięzców, co jest dobrym prognostykiem przed maratonem spotkań do końca sezonu.
Derby Liverpoolu
Kolejnym meczem, który mógł być zapowiadany na minihit kolejki, były Derby Merseyside. Ten mecz udowadnia tezę, że derby bez kibiców na stadionie są o wiele słabszym widowiskiem niż z pełnymi trybunami. Pojedynek Evertonu i Liverpoolu skończył się bezbramkowym remisem, ale spory plus należy wpisać przy nazwiskach piłkarzy The Toffees oraz spory minus przy zawodnikach The Reds. Liverpool kompletnie nie zagroził bramce gospodarzy, a gdyby nie Alisson Becker to prawdopodobnie mieliby już drugą porażkę w sezonie. Jednak mimo wszystko Liverpool mając ligę w kieszeni i brak Ligi Mistrzów nie muszą grać na 100% co mecz, zwłaszcza, że w derbach nie było i Mohameda Salaha i Andrew Robertsona.
Manchester City wciąż walczy
Jedyny obecnie rywal Liverpoolu, który wciąż może im odebrać szansę na pierwszy od 30 lat tytuł, to Manchester City. The Citizens nadal mają ogromną stratę, ale są w formie i mają szeroką kadrę, która będzie kluczowa w końcówce sezonu. Pep Guardiola po wygranej 3:0 z Arsenalem mógł spokojnie przeprowadzić osiem zmian w pierwszym składzie i nadal bezproblemowo ograć Burnley 5:0. Wielką stratą będzie uraz Sergio Aguero, który prawdopodobnie wypadł na dłużej, jednak nie wiemy jeszcze co wykażą badania Argentyńczyka. W obu meczach na pochwałę zasługuje Phil Foden. Na koniec sezonu swoją 10-letnią przygodę z Man City kończy David Silva i kibice Obywateli nie muszą obawiać się o jego zastępstwo, bo 20-latek coraz bardziej pokazuje, że zasługuje na regularną grę.
Kolejne straty w walce o utrzymanie
Na koniec dwa spotkania, po których raczej nie spodziewaliśmy nic ciekawego, ponieważ to starcia drużyn środka tabeli z ekipami walczącymi o utrzymanie. Southampton bez problemowo ograli Norwich 3:0, a Danny Ings nadal walczy o koronę króla strzelców. Anglik musi naprawdę żałować przeniesienia Euro 2020, ponieważ w ostatnich miesiącach wygląda na najlepszego angielskiego napastnika, którego Gareth Southgate na pewno powinien zabrać ze sobą na mistrzostwa Europy. Drugim meczem jest Crystal Palace, które nie w swoim stylu, bo dosyć szybko strzelili dwie bramki mizernemu Bournemouth i wciąż walczą o swój najlepszy sezon w Premier League. Warto wspomnieć, że w owym meczu padłą kolejna bramka aspirująca do miana gola kolejki. Luka Milivojević pokazał, że jest specjalistą od stałych fragmentów gry i pięknym strzałem w okienku z rzutu wolnego pokonał Aarona Ramsdale'a.
Wyniki 28. i 30. kolejki Premier League:
Aston Villa - Sheffield United 0:0
Norwich - Southampton 3:0
Tottenham - Manchester United 1:1
Brighton - Arsenal 2:1
Bournemouth - Crystal Palace 0:2
Newcastle United - Sheffield United 3:0
Najlepsza jedenastka 30. kolejki Premier League:
Alisson Becker - Craig Dawson, Matt Doherty, Cesar Azpiliqueta, Patrick van Aanholt - Stuart Armstrong, Phil Foden, Riyad Mahrez, Matt Ritchie, Bernardo Silva - Danny Ings,
-
Plotki transferoweCo dalej z Osimhenem? To byłby zaskakujący ruch
Kamil Gieroba / 18 listopada 2024, 6:00
-
La LigaTo byłby zwrot ws. Szczęsnego! Zaskakujące wieści
Kamil Gieroba / 17 listopada 2024, 16:00
-
PolecaneOficjalnie: To będą ludzie Amorima. Manchester United zatwierdził sztab
Kamil Gieroba / 17 listopada 2024, 7:04
-
La LigaFlick zrezygnował z defensora. Niedługo dojdzie do transferu?
Kamil Gieroba / 17 listopada 2024, 6:00
-
Liga NarodówLiga Narodów: Holandia lepsza od Węgrów. Cztery gole
Karolina Kurek / 16 listopada 2024, 22:53
-
Plotki transferoweMourinho chce kolejnego Polaka w Fenerbahce
Kamil Gieroba / 16 listopada 2024, 20:15