Jose Campana
fot. tbrfootball
Udostępnij:

Jose Campana nigdzie nie odejdzie

Monchi próbował, spróbowało też Atletico. Jose Campana wciąż na celowniku, choć Levante wydało jasne oświadczenie - nie odejdzie ani teraz, ani zimą. Kolejna transferowa saga właśnie się rozpoczęła, ale "Żaby" potrzebują zmian. Może to właśnie odpowiedni moment?

Campana nigdzie nie pójdzie. Levante nie zamierza puszczać swojej gwiazdy w obecnym sezonie. Chociaż 27-latkiem interesowała się Sevilla, czy Atletico Madryt, to ostatecznie do transferu nie doszło i dziś Jose Campana wciąż jest zawodnikiem Levante. Monchi już w sierpniu kontaktował się ze środowiskiem Hiszpana, by sprowadzić go z powrotem do Sewilli. Dyrektor sportowy klubu z Sanchez Pizjuan o ściągnięciu 27-latka myślał już od dawna, ale problem stanowiła cena. Tym razem liczył, że aktualna sytuacja na świecie może być dobrą okazją, by spróbować raz jeszcze. Sam zawodnik nie zamyka się na transfer, choć wydawało się, że odstraszyć go może Julen Lopetegui, czyli aktualny szkoleniowiec Sevilli.

Jose Campana z 54-latkiem zetknął się już w Portugalii, gdy Porto sprowadziło go na roczne wypożyczenie. Wówczas już na początku sezonu został skreślony przez Lopetegui'ego. 27-latek po latach nie ma za złe rodakowi. - Nie mam urazy. W klubie dzieje się wiele rzeczy, a ten rok był punktem zwrotnym w mojej karierze. Nabrałem dojrzałości, która uczyniła mnie tym, kim jestem. Tamten sezon był stracony, bo każdy piłkarz chce zawsze grać, ale po części mogę mu podziękować, bo tamten moment sprawił, że zmieniłem nastawienie. Wtedy wybrałem Portugalię, bo myślałem, że dostanę szansę, ale nie dostałem. Przeprosił mnie, wiedziałem, że jest spora konkurencja. Zszedłem o jeden stopień. Ufałem, że rozpocznę karierę od zera i dotrę tam, gdzie dotarłem - mówił Campana w wywiadzie po meczu reprezentacji Hiszpanii. Jeszcze przed jesienią doszło do negocjacji, ale Levante nie zamierzało schodzić ze swojej ceny, czyli 30 milionów euro. Taka kwota na ten moment pozwala skutecznie zniechęcić wielu potencjalnych kupców.

Transfer Parteya otworzył drzwi Atletico

Swoich sił spróbowało również Atletico Madryt najpierw kontaktując się z agentem piłkarza, a w październiku już z samym Campaną. W związku z utratą Thomasa Parteya w ostatniej chwili okna transferowego Atletico szukało błyskawicznego rozwiązania. Tym mógłby okazać się Hiszpan, który niedawno został reprezentantem kadry narodowej, debiutując w meczu z Portugalią. Jose Campana o zainteresowaniu madryckiego klubu wspominał w stacji radiowej "Onda Cero", potwierdzając, że taki temat pojawił się na świeczniku, ale uciął go Quico Catalan, czyli prezydent Levante. 27-latek oznajmił, że zdaje sobie sprawę z kiepskiej sytuacji rynkowej Atletico z powodów finansowego fair-play, a Catalan jest "uparty jak osioł". To stwierdzenie wywołało niemałe oburzenie w jego aktualnym klubie, w którym gra od 2016 roku. Po chwili Campana dodał, że jest bardzo szczęśliwy, grając dla Levante, bo nie tylko rozwinął się piłkarsko, ale trafił do reprezentacji, o czym marzył od dawna.

Prezydent zespołu z Walencji chcąc zablokować transfer, ponownie odwołał się do klauzuli Hiszpana. Campana jest związany z "Żabami" kontraktem, obowiązującym do 2023 roku. Szkoleniowiec Levante nie widzi w tej chwili swojego zawodnika poza kadrą przynajmniej do końca aktualnego sezonu. -  Nic nie sprawia, że ​​myślę, że Jose Campana odchodzi. Wiele już o tym powiedziano, ale on się skupia na grze dla nas. To jeden z naszych kluczowych graczy i nie rozważamy żadnego scenariusza, w którym nie jest naszym zawodnikiem - mówił Paco Lopez.

Dziś, mimo że okienko transferowe jest już zamknięte, to Arsenal aktywując klauzulę Thomasa Parteya, otworzył możliwość "Materacom" na ściągnięcie zastępcy. Na ewentualny transfer mają niecały miesiąc, pamiętając o ograniczeniach finansowych. Zespół z Madrytu aktualnie nie będzie w stanie zaproponować sumy żądanej przez klub z Walencji, więc jedynym rozwiązaniem wydaje się wypożyczanie z koniecznością wykupu. Należy również pamiętać, że "Colchoneros" mogą podpisać tylko zawodników z hiszpańskiego rynku, a nie chcą ściągać gracza, który nie będzie konkurencyjny dla podstawowej jedenastki. Nie chcą również inwestować całej kwoty zdobytej z transferu Parteya, czy negocjować z poszczególnymi zawodnikami za plecami ich macierzystych klubów. Z tego powodu ekipa z Wanda Metropolitano oprócz Hiszpana próbowała ściągnąć do siebie... Kondogbię. Tym samym w Valencii pojawił się kolejny zgrzyt, bo zawodnik "Nietoperzy" chętnie do Madrytu by się przeprowadził.

Główny cel Levante?

- Nie chodzi o porównania, a o to, że jesteśmy naprawdę zadowoleni z tego, co mamy. A mamy solidną bazę z zeszłego sezonu i komfortowo możemy pracować nad tym zespołem. Znamy nasz poziom i charakterystykę poszczególnych graczy, a okienko już się skończyło. Nie możemy stwierdzić, czy możemy tę kadrę jeszcze poprawić, czy nie, ale z tymi graczami będziemy szli naprzód. Razem z nimi umieramy - mówił Paco Lopez. Trener dodał również, że pozostaje w świetnych relacjach z kierownictwem, mimo że w zespole właściwie nic się nie zmienia.

Prawdę mówiąc, celem numer jeden wciąż pozostaje utrzymanie w Primera Division, mimo że przed sezonem nikt nie przewidywał, by klub musiał obawiać się spadku. Sytuacja powoli się komplikuje, bo Levante zajmuje ostatnią lokatę w ligowej tabeli, mając na koncie tylko trzy punkty. To najgorszy początek sezonu od 2016 roku. "Żaby" tracą najwięcej bramek, samemu nie trafiając zbyt często. W ostatnich trzech spotkaniach ani razu nie znaleźli drogi do bramki rywala. Levante przegrywało już w derbach Walencji, przegrywało z wyżej notowanymi rywalami jak Sevilla, czy Real Madryt. W ostatniej kolejce zmierzyli się z Athletikiem, który w tym sezonie jest cieniem samego siebie. Pech chciał, iż zespół Basków w meczu z podopiecznymi Lopeza rozegrał najlepsze zawody w tym sezonie. Prezydent klubu stara się zachować spokój, powołując się na słowa, które już słyszeliśmy z ust Paco Lopeza. Mowa o "sukcesie" jakim jest utrzymanie kadry z ubiegłego sezonu w dość trudnej sytuacji. Quico Catalan zapomniał, że w tej trudnej sytuacji znajdują się także inne kluby, a mimo to były w stanie przeprowadzić mniej lub więcej znaczących roszad przed startem nowego sezonu.


Avatar
Data publikacji: 20 października 2020, 9:00
Zobacz również

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.