fot. La Liga
Udostępnij:

Hiszpańska La Liga wraca! – rozmowa z Leszkiem Orłowskim o przewidywaniach na restart sezonu w Hiszpanii

O przewidywaniach dotyczących powrotu hiszpańskich zespołów na boiska, porozmawiałem z dziennikarzem tygodnika "Piłka Nożna", komentatorem Canal+Sport oraz autorem książek o hiszpańskim futbolu – Leszkiem Orłowskim.

Czy miał Pan obawy, że liga hiszpańska podzieli los francuskiej Ligue 1?

Nigdy nie miałem takiej obawy. Zbyt duże pieniądze wchodzą w grę, zbyt duża jest miłość Hiszpanów do futbolu. Od początku zbyt dużą determinację wykazywali ci, którzy mają coś do powiedzenia w RFEF i w ministerstwie sportu. Nikt nie stawiał takiej hipotezy, że ten sezon może zostać niedokończony. Ja byłem przekonany, że liga zostanie wznowiona i dokończona.

Jest coś, czego po tej przerwie możemy być pewni?

Tak naprawdę pewnymi nie możemy być niczego. Na podstawie tego, co dzieję się w Bundeslidze możemy wnioskować, że mocni nadal są mocni, a słabi są słabszymi. I tak samo będzie w lidze hiszpańskiej. Wynika to z tego, że nie da się zniwelować różnic bez treningów zespołowych, których przecież długo nie można było przeprowadzać. Nie można było pracować nad taktyką czy organizacją gry, która mogłaby choć w małym stopniu zmniejszyć powstałą już różnicę.

FC Barcelona i Real Madryt będą jeszcze mocniej „odpływać” reszcie stawki?

Tak po prawdzie, to te zespoły już dawno odpłynęły. Jestem absolutnie pewny, że już nikt nie włączy się do walki o mistrzostwo Hiszpanii. W tym momencie nie wiemy, która drużyna będzie wyglądała lepiej. To jest wróżenie z fusów.

Czy problemy Barcy, nie tylko te kadrowe mogą negatywnie wpłynąć na zawodników Dumy Katalonii?

Pewnie, że mogą wpłynąć, bo po raz kolejny zostali poproszeni o zrzeczenie się części wynagrodzeń. A już i tak stracili sporo. Porównując Barcelonę i Real, to widzimy, że w Madrycie piłkarze nie są tak obciążani kosztami pandemii. Uczucie jakiejś frustracji czy nawet buntu wobec szefów klubu może narastać. Z drugiej strony jednak może być tak, że powstałe problemy zjednoczą szatnię Barcelony. Takie przykłady już kilkukrotnie też mieliśmy.

Czyli można powiedzieć, że to Real Madryt jest pewniejszą drużyną w aktualnej sytuacji?

Powiem w ten sposób – ta pandemia w lepszym momencie złapała Real niż wspomnianą Barcelonę. W klubie z Camp Nou rzeczywiście nie ma odłożonych na kupkę pieniędzy, natomiast w Realu mniej lub bardziej zamierzenie udało się wygenerować pewną poduszkę finansową. Gdy Barca robiła transfery za grube pieniądze, to w Realu bardziej szanowano gotówkę.

Czy Lautaro Martinez „uwolni” Messiego?

Leo Messi chcę dostać kogoś do ataku, tak aby zbilansować skrzydła Barcelony. Na prawej stronie wygląda to dobrze, szwankuje lewa flanka i to jest priorytetowa sprawa. Osobiście nie jestem entuzjastą transferu Martineza do Barcelony. Bardzo dziwi mnie fakt, że media hiszpańskie, katalońskie i tamtejsi kibice sprowadzenia Lautaro uważają za najlepszy pomysł. W momencie, w którym słabość Barcy tkwi w środku pola. Nie udało się znaleźć zawodników, którzy byliby w stanie zastąpić Iniestę czy Xaviego. Bardziej podoba mi się pomysł sprowadzenia z Juventusu Miralema Pjanicia. Oczywiście wszystko zależy od tego czy Barca zdoła wygospodarować jakiekolwiek pieniądze. Bo to wcale nie musi być takie łatwe.

Myśli Pan, że Getafe utrzyma się w czołówce Primera Division?

Tak naprawdę każdy ma szansę wygrać i przegrać 11 meczów. Wszystko zależy od tego jak w poszczególnych klubach przepracowano ten okres przymusowej pauzy. Nikt nie może przewidzieć tego, który zespół stanie się „hiszpańską Schalke” i będzie obrywać od każdego rywala.

Kibice hiszpańskiego futbolu dostali na dzień dobry mecz Sevilla – Betis. Lepszego zaproszenia nie można było sobie wyobrazić.

W Bundeslidze mieliśmy mecz Borussia Dortmund – Schalke, a w Hiszpanii dostajemy Derby Sevilli. Hiszpanie to wykorzystali i wyeksponowali ten mecz, dając zagrać tym dwóm drużynom wcześniej od innych.

Uważa Pan, że Monchi będzie potrafił drugi raz zbudować silną Sevillę?

Monchi nie pracuje na nos, tylko ma swoje metody. Jeśli ktoś wykonuje swoją pracę metodycznie, to prędzej czy później odniesie sukces. Nie sprowadza on piłkarzy kierując się tylko i wyłącznie intuicją, ale podpiera to badaniami. Kieruję się właśnie tą metodologią i kupuje do klubu zawodników wcześniej wytypowanych. Nikt na świecie nie ma tak dopracowanej metody robienia transferów jak właśnie Monchi. Dlatego musi się jemu udać. On sam mówi, że chciałby aby druga kadencja była lepsza niż pierwsza. To bardzo wysoko zawieszona poprzeczka, bo oznacza to mniej więcej tyle, że Sevilla musiała zostać by Mistrzem Hiszpanii, albo awansować do półfinału Ligi Mistrzów.

Są to zadania ambitne i być może niemożliwe dla Sevilli, która nie ma budżetu porównywalnego z tymi topowymi zespołami. Ale skoro on sam postawił sobie takie cele, to być może ma już jakiś pomysł na to, aby to zrealizować.

Związek Atletico Madryt z „Cholo” Simeone ma jeszcze sens?

Kibice Atletico nie oczekują tego, że ich zespół będzie grał miłą dla oka piłkę, tylko tego oczekują walki i zaangażowania. Dlatego uważam, że ta współpraca to pełna symbioza. Symbioza kibiców z tym, czego oni oczekują od drużyny. Wiadomo jest, że gdyby tak grała Barcelona, to nie miałoby to żadnego sensu. Jeśli w Madrycie obie strony są zadowolone z tego związku i obie strony dostają to, czego oczekują to nie ma powodu do zmian. Myślę, że fakt tak długiej współpracy świadczy tylko o tym, że wszyscy są z tego zadowoleni. Niech to trwa jak najdłużej, a Simeone będzie odpowiednikiem Sir Alexa Fergusona. Od czasów pracy szkota na Old Trafford nie było tak dobranej pary.

Pojawiały się plotki o polakach, którzy mogą odejść do La Liga. Kamil Jóźwiak i Michał Karbownik daliby sobie radę w klubach z Hiszpanii?

Byłoby bardzo ciężko. W Hiszpanii mamy do czynienia z zupełnie innym futbolem, w porównaniu z tym, jaki uczymy w Polsce. Michał Karbownik gra zupełnie inaczej niż większość młodych polskich piłkarzy i myślę, że on byłby w stanie zadomowić się w wymagającej lidze hiszpańskiej. Inna sprawa, to konkretne oferty za polskiego zawodnika z kierunku hiszpańskiego. Być 7-8 na liście zawodników obserwowanych to żaden sukces. A niestety takie są realia patrząc na odbiór naszej ligi w Europie. Z pewnością ani jeden, ani drugi nie byli w pierwszej trójce obserwowanych. Być może brakuje właśnie tego pierwszego, który wyjedzie i zadomowi się w La Liga. Nie licząc tutaj Grzegorza Krychowiaka, który był traktowany jako francuz. Szczerze nie liczę na to, że prędko jakiś polski piłkarz wyjedzie z naszej ligi i przetrze te szlaki. Chyba, że w formie „testu” na jakieś półroczne wypożyczenia, aby ocenić czy się sprawdzi.

Iker Casillas byłby dobrym szefem federacji hiszpańskiej?

Wiemy, że miał on ogromny autorytet w szatni Realu czy reprezentacji Hiszpanii. To przecież on dążył do tego, żeby te niesnaski na linii Madryt – Katalonia jakoś uspokajać. Myślę, że gdyby nie tacy zawodnicy jak Casillas czy Xavi, to La Roja nie wygrałaby tyle, ile wygrała. Sądząc po wspomnianych faktach, to tak – byłby to właściwy człowiek, na właściwym miejscu. Tak naprawdę każdy inny szef federacji będzie lepszy od obecnego.


Avatar
Data publikacji: 11 czerwca 2020, 8:00
Zobacz również

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.