fot.
Udostępnij:

Wyniki gorsze niż gra – Krzysztof Bizacki

Zerowy dorobek Ruchu w lidze to na pewno jedna z większych niespodzianek początku tego sezonu. Po powrocie z przymusowego „wygnania” do Gliwic chorzowianie znowu powinni jednak piąć się w górę tabeli. Stać też ich dzisiaj na wyeliminowanie duńskiego rywala w Lidze Europy – przekonuje Krzysztof Bizacki, wieloletni napastnik „Niebieskich”, a obecnie skaut pierwszoligowego GKS-u Tychy.

Jako kibic Ruchu doszedł już pan do siebie po dotkliwej porażce z Podbeskidziem?

Eh, żeby to chodziło tylko o tą ostatnią przegraną. Poprzednie dwie też były bolesne i uderzyły we wszystkich ludzi związanych z Ruchem. Na pewno jednak ta gra nie wyglądała wcale tak źle jak mogą sugerować to wyniki. Uważam, że pierwsza połowa w wykonaniu „Niebieskich” z Podbeskidziem była dobra, bo było kilka sytuacji i ten mecz mógł się inaczej potoczyć. Kwadrans po przerwie, gdy rywale trzykrotnie trafili do siatki, przesądził o tym, że Ruch już się nie podniósł z kolan w tym spotkaniu.

Według notowań formy bukmacherskiej Fortuna, Ruchowi trudno będzie uzyskać korzystny wynik w Danii. Pan też daje niewielkie szanse chorzowianom na awans do 4. rundy kwalifikacyjnej Ligi Europy?

Patrząc tylko przez pryzmat ostatnich wyników bez wątpienia trudno dawać „Niebieskim” jakieś duże szanse. Ale analizując temat na podstawie gry i znając niektórych zawodników, można być pewnym, że drużyna Ruchu zrobi wszystko, aby znaleźć się w kolejnej rundzie. Przypomnijmy, że już we wcześniejszej fazie nie dawano podopiecznym Jana Kociana większych szans na przejście Vaduz. Mam nadzieję, że środowy wynik Legii na wyjeździe jeszcze dodatkowo uskrzydli graczy Ruchu i sprawią oni w Danii niespodziankę. Na pewno stać ich na to, żeby wyeliminować Esbjerg. Osobiście typuję bramkowy remis, który w ostatecznym rozrachunku okaże się dla mojego byłego klubu zwycięski.

Wiele osób cały czas rozpamiętuje niewykorzystane przez zawodników Ruchu sytuacje w pierwszym meczu przeciwko ekipie Esbjerg. Gdyby spotkanie odbywało się na dobrze znanym obiekcie przy Cichej, byłaby szansa na większą skuteczność?

Na sto procent. Jestem przekonany, że również ligowe spotkanie z Górnikiem Łęczna zakończyłoby się inaczej. Po pierwsze, ze względu na lepszy doping kibiców, których mogłoby przyjść dużo więcej na stadion. Po drugie, przysłowiowa znajomość każdej kępki trawy też nie jest bez znaczenia dla zawodników. Wiem to doskonale po sobie, bo GKS Tychy już kolejny sezon zmuszony jest grać w innym mieście i taka sytuacja nie pomaga drużynie w osiąganiu sprzyjających rezultatów. Liczę, że po powrocie na Cichą chorzowianie zaczną wreszcie grać na miarę możliwości.

Co w tej chwili najbardziej zawodzi w zespole Ruchu?

Trudno jednoznacznie powiedzieć, bo jak wspomniałem – wyniki nie są adekwatne do gry. Na pewno widać, że Filip Starzyński, od którego wiele zależy w tej drużynie, nie jest w takim samym gazie jak był w rundzie wiosennej poprzedniego sezonu. Co nie znaczy, że inni czołowi zawodnicy też nie są w dołku. Chciałbym bardzo, aby właśnie to spotkanie z Duńczykami okazało się takim przełomowym meczem, po którym Ruch wróci na odpowiednie tory.

Po czwartkowym meczu w europejskich pucharach „Niebieskich” czeka później wyjazd do Krakowa na mecz ligowy z Wisłą, która udanie rozpoczęła ten sezon. Nie obawia się pan, że w przypadku porażki Ruch na dłużej pozostanie w dole ligowej tabeli?

Kalendarz ogólnie nie sprzyja Ruchowi, bo z pierwszych pięciu spotkań ligowych aż cztery są na wyjeździe. W Krakowie o punkty nie będzie łatwo, ale Ruch często ma tak, iż z lepszymi rywalami potrafi zagrać lepiej niż z teoretycznie niżej notowanymi zespołami. Chorzowskim kibicom pozostaje wierzyć, że i tym razem stanie się podobnie.
A może po prostu potwierdza się teraz to, że w ubiegłym sezonie Ruch zrobił wynik znacznie ponad stan, a
faktyczne możliwości tej drużyny – sportowe i organizacyjne – są na poziomie dolnej części tabeli?

Jeśli zrobić wykres z miejscami Ruchu na koniec sezonu za ostatnie lata, będzie on przypominał sinusoidę. Idąc tym tropem, po ubiegłorocznym „pudle” tym razem klub znowu powinien uplasować się gdzieś z tyłu stawki. Oczywiście może tak być, ale nie musi, bo zespół nie wygląda źle kadrowo. Potencjał zatem jest i oby ta zadyszka okazała się jedynie chwilową. Ku pokrzepieniu serc można przytoczyć sytuację z poprzednich rozgrywek, kiedy Ruch też długo nie mógł „zaskoczyć”, ale jak już to zrobił, ciężko było go zatrzymać. To klub z tradycjami, w którym pracują doświadczeni ludzie i wiedzą jak to wszystko poukładać.

Zostawiając temat Ruchu, jakie ogólnie ma pan wrażenia z początku tego nowego sezonu w naszej lidze?

Jak zawsze na tym etapie zmagań są już pierwsze zaskoczenia i rozczarowania. Pozytywnie na pewno na razie zaskakują beniaminkowie, którzy nie przegrali dotąd żadnego meczu. Ale mimo wszystko, „czarnego konia” rozgrywek na razie nie podejmuję się typować. Największą negatywną niespodzianką jest chyba Ruch, ale o tym już rozmawialiśmy. Na pewno warto podkreślić, że po trzech seriach gier nie było jeszcze żadnego bezbramkowego remisu, co musi cieszyć kibiców, bo gole są przecież solą futbolu. W kwestii tytułu, wydaje mi się, że Legia znowu będzie poza zasięgiem reszty. Zwłaszcza jeśli uda jej się awansować do fazy grupowej Ligi Mistrzów, czego jest już naprawdę blisko. Jeśli legioniści znajdą się wreszcie w tym elitarnym towarzystwie, innym klubom ciężko będzie doścignąć ich organizacyjnie i sportowo w kolejnych latach. Udział Legii będzie też dowodem na to, że poziom naszej ekstraklasy zaczyna się podnosić. Europejskie puchary są bowiem najlepszą weryfikacją rozgrywek w każdym kraju.

 

Źródło: FourFourTwo


Avatar
Data publikacji: 7 sierpnia 2014, 13:10
Zobacz również

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.