Krystian Bielik
fot. Fot. UEFA.com
Udostępnij:

Napiszmy historię!

Duża niespodzianka, pozytywne zaskoczenie - pokonanie reprezentacji Włoch na turnieju rangi mistrzowskiej to zawsze duże osiągniecie. Zwłaszcza w momencie, gdy turniej jest rozgrywany na Półwyspie Apenińskim, a gospodarze są zdecydowanymi faworytami. Nie tylko ze względu na status gospodarza turnieju, ale także ze względu na poziom wyszkolenia pojedynczych piłkarzy. Doświadczenie, poziom zespołu, gra na swoim stadionie - to wszystko miało sprawić, że kibic reprezentacji Polski powinien modlić się o jak najniższy wymiar kary. Tymczasem kadra prowadzona przez Czesława Michniewicza sprawiła nie tyle niespodziankę co sensację, pokonując faworyzowany zespół gospodarzy turnieju 1-0.

Euro U-21 tylko z nazwy wydaję się turniejem młodzieżowym. Wielu zawodników z wszystkich uczestniczących w turnieju reprezentacji ma już większe lub mniejsze doświadczenie w kadrach seniorskich swoich krajów. A w klubach gra regularnie na najwyższym poziomie ligowym.
Nie inaczej jest w przypadku zawodników trenera Michniewicza. Prowadzona przez niego reprezentacja budowana wokół młodych, ale już doświadczonych zawodników, wsparta kilkoma młodszymi, którzy jednak nie odstają poziomem od tych starszych. Mieszanka rutyny z fantazją prawie zawsze przynosi pozytywne skutki. I trzeba mieć nadzieję, że i tym razem podczas rozgrywania Euro nasz zespół wykorzysta ten fakt.

Nie chłopcy, a mężczyźni

Od początku było wiadomo, że po trafieniu do grupy z gospodarzami turnieju Włochami, Hiszpanią i Belgią teoretycznie "najłatwiej" powinno być Polakom w meczu z reprezentacją "Czerwonych Diabłów". Kadra najbardziej zbliżona do naszego zespołu, pomimo tego, że i tak wycena pojedynczych zawodników i całej kadry była mocno na naszą niekorzyść. Od zawsze się powtarza, że pieniądze nie grają. Z jednej strony jest to fakt, bo po boisku biegają ludzie, a nie banknoty. Z drugiej strony jednak te pieniądze są wyceną piłkarza, czyli wyceną jego umiejętności. Prezesi klubów płacą za zawodnika, ale też za jego poziom wyszkolenia i poziom umiejętności. Czyli jednak w pewnym sensie te pieniądze jednak grają. Z tym, że nie to najmniejszego znaczenia na samej murawie. Gdzie decydują cechu wolicjonalne. Zaangażowanie i pomysł na rozegranie akcji w danym momencie meczu.

Po wygranej w meczu otwarcia z Belgią na naszą kadrę spadło wiele pochwał. Nie bez powodu. Jednak od razu trzeba było chłodzić niektóre głowy, bo to tylko jedna wygrana, który w pewnym momencie była zagrożona. Już wtedy, pod koniec meczu z reprezentacją Belgii było widać to, że nasi zawodnicy nie pękają przed naporem lepiej wyszkolonych technicznie zawodników. Umiejętnie się bronili i dowieźli bardzo ważną wygraną do końca spotkania.

Przed spotkaniem z zespołem trenera Luigiego Di Baggio, który w pierwszym meczu Mistrzostw pokazał się z bardzo dobrej strony pokonując Hiszpanię niewielu wróżyło naszej kadrze sukces. Mieliśmy wyjść na boisko, pokazać się z jak najlepszej strony próbując wykorzystać ewentualne szansę na przeprowadzenie kontrataków. Życzyliśmy sobie, aby reprezentacja Polski się nie skompromitowała, bo w świat znów by poszło przesłanie, że pękamy przed meczami z potentatami europejskiej piłki.

Porównania i próba wyceny obu drużyn nie miała najmniejszego sensu. W jakikolwiek sposób byśmy się nie przyglądali, to za każdym razem byliśmy pokonani. Chiesa, Kean, Cutrone, Zaniolo, Barella czy Pellegrini każdy fan piłki nożnej kojarzy już te nazwiska. A na przeciw nim Kownacki, Szymański, Bielik, Gumny i może Grabara, którzy nie są rozpoznawalni w każdym zakątku Europy. Po raz kolejny jednak okazało się, że papier to jedno, a boisko i plan taktyczny to drugie. Reprezentacja Polski zaskoczyła wszystkich. Nie tylko zdziwionych dojrzałością rywala piłkarzy Italii, nie tylko kibiców jednego i drugiego zespołu, nie tylko dziennikarzy tych włoskich jak i polskich, ale co chyba najistotniejsze zaskoczyli samych siebie. Pokazali, że potrafią. Jak tylko chcą i wykonują zalecenia szkoleniowca każdy nawet najtrudniejszy rywal jest do pokonania.

Pan trener Czesław Michniewicz

Niespełnione marzenie kibiców Lecha Poznań o tym, aby trener Michniewicz wrócił na ławkę trenerską poznańskiego zespołu będzie trzeba jeszcze odłożyć. Szkoleniowiec wykonuję kawał dobrej roboty z kadrą U-21 i moim zdaniem nie prędko będzie chciał zrezygnować z tej funkcji. Dobra gra podczas Mistrzostw Europy może dać Polakom awans na przyszłoroczne Igrzyska Olimpijskie, a wtedy nikt nawet nie zająknie się o jakiejkolwiek zmianie trenera.

Ocenianie zawodników na boisku to jedno, ale dużo ważniejsze rzeczy dzieją się czasem przed samymi meczami. Podczas przygotowań do danego spotkania, przy rozpracowywaniu rywala czy już podczas samego momentu przed wyjściem na boisko. To wtedy trener (zwłaszcza dobry) potrafi tak wpłynąć na prowadzony przez siebie zespół, że ten uwierzy w to, że może góry przenosić. Nie inaczej jest z Czesławem Michniewiczem i jego sztabem szkoleniowym. Wszyscy od masażysty, przez ludzi odpowiedzialnych za przygotowanie strojów meczowych, po asystentów wiedzą co w danej chwili mają robić. Każdy nawet najmniejszy szczegół jest zgrany i nic nie dzieję się przypadkiem. Wielki słowa uznania dla trenera Michniewicza za to jak potrafi mówić i jak przekazuje wyniki analiz swoim zawodnikom. Oni go słuchają i wierzą w to co mówi, co później widać na murawie.

Drony, tablety, tabelki i porównania to stało się znakiem rozpoznawczym "polskiego Mourinho" jak od lat nazywany jest były trener m.in Lecha Poznań, Zagłębia Lubin czy Jagiellonii Białystok. Mam wrażenie, że gdyby ktoś w środku nocy zadzwonił do Czesława Michniewicza i poprosił o analizę zawodnika X z reprezentacji Y, to trener najdłużej szukałby okularów do czytania. Bo analizy i opinię ma w głowię lub w najgorszym przypadku w pierwszej szafce obok łóżka. Panie trenerze ogromny szacunek za wykonaną już pracę, chociaż jak każdy zdaję sobie sprawę z tego, że to dopiero początek.

Przed naszymi zawodnikami już "tylko" mecz z Hiszpanią. Mecz, w którym po raz kolejny nie będziemy faworytami. Ale to nie jest żadna przeszkoda. Zagrajmy tak jak potrafimy - konsekwentnie, z głową i z chęcią pomocy koledze, gdy ten ma trudniejszą sytuację. Jestem pewien, że trener Michniewicz po raz kolejny wymyśli jakiś niezawodny plan taktyczny (ustawienie Bielika w meczu z Włochami), a zawodnicy go wykonają najlepiej jak tylko potrafią.

W takiej sytuacji nie pozostaję nic innego jak krzyknąć -  Do Boju Orły Czesława!


Avatar
Data publikacji: 20 czerwca 2019, 9:31
Zobacz również

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.