eWinner II liga: Status quo na szczycie
Zespoły z czołowej czwórki tabeli solidarnie zremisowały swoje spotkania w ramach 33. kolejki eWinner II ligi. Coraz ciekawiej prezentuje się sytuacja na dole tabeli, zwłaszcza, że część drużyn przeżywa obecnie zwyżkę formy i zdobywają kolejne punkty.
Górnik Polkowice - m II Wrocław 2:2 (1:0)
Maciej Bancewicz 35, Mariusz Szuszkiewicz 71 - Adrian Bukowski 50, Maciej Pałaszewski 56 (karny)
Górnik: Jakub Szymański - Dominik Radziemski, Maciej Kowalski-Haberek, Paweł Kucharczyk, Jarosław Ratajczak (Marek Opałacz 86') - Filip Baranowski (Ernest Terpiłowski 59'), Bruno Żołądź, Kamil Wacławczyk, Maciej Bancewicz (Adam Borkowski 78') - Mariusz Szuszkiewicz, Mateusz Piątkowski.
Śląsk II: Bartłomiej Frasik - Igor Maruszak, Bartosz Boruń, Piotr Celeban, Patryk Caliński, Szymon Krocz - Mateusz Młynarczyk (Ryszard Jakubiak 90'), Adrian Bukowski, Maciej Pałaszewski, Przemysław Bargiel - Filip Michalski (Paweł Fediuk 75').
Przewidywany typ: zwycięstwo Górnika
Piłkarze Górnika Polkowice postanowili okazać solidarność z resztą drużyn należących do ścisłej czołówki ligi i również zremisowali swoje spotkania w ramach 33. kolejki eWinner II ligi. Jest to wynik co najmniej niespodziewany i to nie tylko ze względu na pozycję w tabeli obu drużyn, ale także i braku w kadrze meczowej Śląska II duetu napędzającego każdą akcję zespołu - Sebastiana Bergiera i Adriana Łyszczarza. Zostali oni powołani przez Jacka Magierę na mecz PKO Ekstraklasy z Podbeskidziem Bielsko-Biała. Obaj pozostali na ławce rezerwowych.
Do przerwy lider kontrolował przebieg spotkania. Po pierwsze, w 35. minucie po błędzie Bartłomieja Frasika piłka trafiła do Macieja Bancewicza, który celnym strzałem wyprowadził Górnika na prowadzenie. Po drugie, podopieczni Janusza Niedźwiedzia powinni prowadzić zdecydowanie wyżej. Sytuacji sam na sam z Frasikiem nie wykorzystał Filip Baranowski, a kilka minut później po ogromnym zamieszaniu pod polem karnym gości strzał Mateusza Piątkowskiego z linii bramkowej wybił Igor Maruszak.
Już w pierwszej połowie widoczne były przebłyski w grze Śląska II. Jakub Szymański najwięcej problemów miał wówczas z uderzeniem Szymona Krocza. Zespół prowadzony przez Piotra Jawnego znakomicie wszedł w drugą połowę i do tego stopnia wykorzystał ospałą postawę gospodarzy, że po jedenastu minutach przyjezdni prowadzili już 2:1. Najpierw w 50. minucie po zagraniu Bartosza Borunia Szymańskiego ładną podcinką pokonał niepilnowany przez defensorów Adrian Bukowski. Sześć minut później Maciej Pałaszewski wykorzystał rzut karny podyktowany za faul na Kroczu.
Ostatnie słowo tego dnia należało jednak do Górnika, który mógł nawet wygrać to spotkanie. W 71. minucie po dośrodkowaniu z rzutu rożnego Jarosława Ratajczaka piłkę głową w stronę bramki strącił Mariusz Szuszkiewicz. Dwukrotnie bohaterem tego spotkania mógł zostać Mateusz Piątkowski. Najpierw w ostatniej chwili strzał doświadczonego napastnika zablokował Maruszak, a w 85. minucie po dośrodkowaniu z rzutu wolnego Piątkowski strzelił gola, którego prowadzący to spotkanie Karol Arys nie uznał.
Wiadomym jest, że walczący o baraże Śląsk II potrzebuję zwycięstw, jednak jeden punkt z liderem absolutnie nie jest do pogardzenia. Na pięć kolejek przed końcem sezonu drużyna z Dolnego Śląska traci do szóstej pozycji pięć punktów, a przed nimi spotkania z zespołami ze strefy spadkowej. Górnik z kolei może czuć ogromny niedosyt. Ich rywale po raz kolejny się potknęli, a polkowiczanie w przypadku wygranej odskoczyliby od "Gieksy" na siedem punktów, a od Chojniczanki aż na dziewięć "oczek", co oznaczałoby, że Górnik byłby już bardzo bliski bezpośredniego awansu.
GKS Katowice - Wigry Suwałki 2:2 (0:2)
Grzegorz Janiszewski 88, Marcin Urynowicz 90 - Kacper Wełniak 37, Michał Żebrakowski 42
GKS: Bartosz Mrozek - Zbigniew Wojciechowski (Patryk Grychtolik 63'), Arkadiusz Jędrych, Grzegorz Janiszewski, Grzegorz Rogala - Krystian Sanocki (Danian Pawłas 63'), Michał Gałecki (Bartosz Jaroszek 79'), Marcin Urynowicz, Adrian Błąd, Dominik Kościelniak (Arkadiusz Woźniak 66') - Filip Kozłowski (Piotr Kurbiel 79').
Wigry: Hieronim Zoch - Michał Orzechowski (Paweł Gierach 51'), Adrian Piekarski, Rafał Grzelak, Daniel Liszka - Cezary Sauczek, Wojciech Kamiński, Patryk Mularczyk - Kacper Wełniak (Denis Gojko 60'), Kamil Adamek, Michał Żebrakowski (Patryk Czułowski 60').
Przewidywany typ: remis
Po raz kolejny w tym sezonie GKS Katowice urwał się ze stryczka. Sytuacja katowiczan od pewnego momentu wyglądała wręcz krytycznie, a wciąż walczące o bezpośredni awans Wigry nie sprawiały wrażenia zespołu, który ma w końcówce roztrwonić dwie bramki przewagi.
Pierwsze minuty nie zwiastowały takich problemów gospodarzy. GKS spokojnie tylko w pierwszej połowie mógł strzelić trzy gole. Najpierw po zamieszaniu w polu karnym w słupek strzelił Krystian Sanocki. W kolejnych minutach skórę swojej drużynie ratował Hieronim Zoch. Golkiper Wigier napierw obronił mocne uderzenie z dystansu Adriana Błąda, a później sparował piłkę na poprzeczkę po kolejnej próbie Sanockiego. W końcówce pierwszej części spotkania koncentracja opuściła jednak piłkarzy GKS-u co bezlitośnie wykorzystali ich rywale. W 37. minucie po dograniu Patryka Mularczyka mocnym, ale i precyzyjnym strzałem po dalszym słupku popisał się Kacper Wełniak. Pięć minut później jeszcze większą precyzją po dośrodkowaniu Daniela Liszki popisał się Żebrakowski, który za trzecim razem zdołał pokonać Bartosza Mrozka celną główką.
Marcin Urynowicz przez całą drugą połowę ciężko pracował na miano bohatera spotkania. Zanim do tego jednak doszło, pomocnik GKS-u dwukrotnie był bardzo blisko strzelenia gola z rzutu wolnego. W 55. minucie piłka po jego strzale trafiła w poprzeczkę. Szesnaście minut później po jego bardzo mocnym uderzeniu po ziemi świetną interwencją popisał sie Zoch. Szczęście do miejscowych uśmiechnęlo się dopiero w 88. minucie. Po dalekim wyrzucie piłki z autu, a także zgraniu głową Piotra Kurbiela piłkę z bliska do bramki skierował Grzegorz Janiszewski. Urynowicz w doliczonym czasie gry udowodnił, że do trzech razy sztuka - ładnym strzałem z rzutu wolnego w końcu znalazł sposób na Zocha.
Jedynym pozytywem zarówna dla GKS-u (głównie), ale także i Wigier jest fakt, że Górnik Polkowice i Chojniczanka Chojnice również zremisowały swoje spotkania, przez co w czołówce zachowano status quo. W zdecydowanie trudniejszej sytuacji znajdują się obecnie Wigry, które tracą do miejsca dającego bezpośredni awans sześć punktów i czekają ich spotkania m.in. z Górnikiem Polkowice i walczącymi o utrzymanie Olimpią Grudziądz i Zniczem Pruszków. "Gieksę" natomiat w tym tygodniu czekają potyczki z Motorem Lublin i Bytovią Bytów, a później zagrają z Chojniczanką Chojnice oraz walczącymi o baraże Sokołem Ostróda i Stalą Rzeszów.
Stal Rzeszów - Chojniczanka Chojnice 1:1 (0:0)
Piotr Głowacki 74 (karny) - Artur Golański 66
Stal: Gerard Bieszczad - Radosław Sylwestrzak (Grzegorz Goncerz 85'), Damian Kostkowski, Łukasz Góra, Piotr Głowacki -Wojciech Reiman, Jakub Szczypek, Bartosz Wolski (Ramil Mustafajew 68') - Rafał Maciejewski (Mariusz Sławek 79'), Damian Michalik (Błażej Szczepanek 68'), Wiktor Kłos.
Chojniczanka: Paweł Sokół - Jan Mudra, Marcin Grolik, Mateusz Bartosiak, Michał Grobelny - Mateusz Klichowicz (Serhij Napołow 84'), Maciej Kona (Paweł Czajkowski 63'), Adrian Rakowski (Olaf Nowak 84'), Robert Ziętarski (Artur Golański 64'), Adam Ryczkowski - Szymon Skrzypczak.
Przewidywany typ: remis
Swojej szansy nie wykorzystała także Chojniczanka Chojnice, którzy znając wyniki wcześniejszych spotkań przy zwycięstwie w Rzeszowie mogłaby zrównać się punktami z GKS-em Katowice. Stal, która powróciła na swój obiekt, przy świeżo zamontowanym sztucznym oświetleniu oraz głośnym wsparciu swoich kibiców, zdołał odrobić część strat i urwał punkty nieznacznemu faworytowi.
Pierwsza połowa zbytnio porywająca nie była. Oba zespoły stworzyły łącznie kilka niezłych okazji bramkowych, ale na specjalne wyróżnienie zasłużyły chyba tylko dwie. Na pewno godną pochwał jest interwencja Pawła Sokoła z 12. minuty, która uchroniła przyjezdnych przed stratą gola po strzale Damiana Michalika. Chojniczanka odpowiedziała na dwie minuty przed przerwą, jednak po dograniu Roberta Ziętarskiego Szymon Skrzypczak zbyt długo zwlekał ze strzałem i finalnie został zablokowany.
Po przerwie piłkarze obu drużyn zrekompensowali kibicom dość przeciętną pierwszą połowę. Można tak stwierdzić choćby dlatego, że w końcu padły bramki. Ponownie jak w pierwszej połowie minimalną przewagę mieli gospodarze, a Sokół ponownie musiał interweniować, tym razem po strzale z dystansu Bartosza Wolskiego. Najistotniejsze jest jednak to, co znajduje się w sieci. A pierwszego gola w tym spotkaniu strzeliła Chojniczanka. Po wymianie kilku podań, a także pomyłkach defensorów Stali, wprowadzony z ławki Artur Golański oddał celny strzał przy dalszym słupku bramki strzeżonej przez Wiktora Kaczorowskiego. Chojniczanka popełniła w tym spotkaniu niewiele błędów. Nie wystarczyło to jednak, by sięgnąć po pełną fulę. Ich plany w 74. minucie Piotr Głowacki, który wykorzystał rzut karny podyktowany po faulu na Wiktorze Kłosie.
Stal odrobiła jeden punkt do zajmującego szóstą pozycję KKS-u 1925 Kalisz, który nieoczekiwanie przegrał we Wronkach swoje spotkanie. Oba zespoły najprawdopodobniej do końca sezonu pozostaną w grze o coś - Chojniczanka o bezpośredni awans, a Stal o baraże. Patrząc na ich postawę można zaryzykować stwierdzeniem, że największe emocje są jeszcze przed nami.
Olimpia Grudziądz - Skra Częstochowa 2:0 (0:0)
Piotr Witasik 75, Jakub Nawrocki 87
Olimpia: Nikodem Sujecki - Piotr Witasik, Robert Obst, Szymon Jarosz - Mikołaj Gabor, Michał Graczyk, Grzegorz Gulczyński (Grzegorz Płatek 72'), Oskar Kalenik (Omid Popalzay 62'), Bartosz Widejko (Damian Ciechanowski 72') - José Embaló, João Criciúma (Jakub Nawrocki 62').
Skra: Mateusz Kos - Krzysztof Napora, Hubert Sadowski, Karol Noiszewski, Rafał Brusiło - Radosław Gołębiowski, Titas Milašius (Dawid Niedbała 51'), Stanisław Muniak (Maciej Kazimierowicz 70'), Piotr Nocoń (Lucjan Klisiewicz 83'), Damian Warnecki (Daniel Pietraszkiewicz 70') - Kamil Wojtyra.
Przewidywany typ: zwycięstwo Skry
Cóż. Skra Częstochowa w końcu się doigrała. Kolejne słabe mecze oraz trwonienie całkiem okazałej przewagi punktowej zakończyło się wypadnięciem podopiecznych Marka Gołębiewskiego ze strefy barażowej. Porazka w Grudziądzu przedłuża serię meczów bez zwycięstwa Skry do aż dziewięciu spotkań. W tym czasie częstochowianie zdobyli zaledwie trzy punkty.
Olimpia co prawda pomimo wygranej nie zdołała wydostać się ze strefy spadkowej, jednak wykorzystała pauzę swojej imienniczki z Elbląga i odskoczyła od niej na trzy punkty. Drużyna prowadzona od początku roku przez Zbigniewa Smółkę notuję obecnie zwyżkę formy, zdobywając w ostatnich czterech spotkaniach aż dziewięć punktów. Swoją dobrą dyspozycję miejscowi pokazywali od samego początku spotkania spotkania ze Skrą. Mało tego, Olimpia powinna wyjść na prowadzenie zdecydowanie wcześniej, niż to ostatecznie uczyniła. Na początku spotkania strzał głową w słupek oddał João Criciúma, a po strzale Oskara Kalenika dobrze zachował się Mateusz Kos. Nieskutecznością popisał się również José Embaló. Przy braku skuteczności głównych strzelb, ciężar zdobywania goli wzięli na siebie postacie nieoczywiste. W 74. minucie świetnym technicznym strzałem popisał się środkowy obrońca Olimpii Piotr Witasik. Na trzy minuty przed końcem spotkania Embaló dostał mnóstwo wolnego miejsca na lewej stronie boiska i wystawił piłkę wprowadzonemu z ławki, 17-letniemu Jakubowi Nawrockiemu, który skierował futbolówkę do pustej bramki.
Skra z pewnością w Grudziądzu nie zaprezentowała się jak zespół walczący o awans do wyższej ligi. Na terenie potencjalnego spadkowicza goście oddali tylko jeden celny strzał - w 31. minucie Piotr Nocoń mocnym strzałem próbował zaskoczyć Nikodema Sujeckiego. Baraże oczywiście w dalszym ciągu są jak najbardziej realne, jednak przy takiej a nie innej dyspozycji, pozostaną one jedynie w sferze marzeń. Bezpośrednim skutkiem porażki w Grudziądzu było zwolnienie Marka Gołębiewskiego z posady trenera Skry, o czym klub poinformował w poniedziałkowe popołudnie. W najbliższym spotkaniu ze Zniczem Skrę poprowadzi duet Konrad Gerega i Jacek Rokosa.
Lech II Poznań - KKS 1925 Kalisz 2:0 (1:0)
Eryk Kryg 45, Karol Smajdor 72
Lech II: Krzysztof Bąkowski - Filip Borowski, Adrian Laskowski, Grzegorz Wojtkowiak (Filip Nawrocki 28'), Maksymilian Pingot, Karol Smajdor - Eryk Kryg (Arkadiusz Kaczmarek 82'), Artur Marciniak, Jakub Białczyk, Jakub Karbownik (Norbert Pacławski 78') - Siergiej Kriwiec.
KKS 1925: Michał Molenda - Nikodem Zawistowski (Kamil Koczy 78'), Filip Kendzia, Mateusz Gawlik, Tomasz Hołota, Marcin Radzewicz (Mateusz Mączyński 78') - Bartłomiej Putno (Romāns Mickevičs 78'), Andrzej Kaszuba (Adrian Łuszkiewicz 66'), Michał Borecki, Néstor Gordillo - Bartłomiej Maćczak (Robert Tunkiewicz 67').
Przewidywany typ: zwycięstwo KKS-u 1925
Po remisach ze Skrą Częstochowa i Garbarnią Kraków, a także wygranej ze Śląskiem II Wrocław rezerwy Lecha uprzykrzyły życie kolejnej drużynie walczącej o baraże. Po tym meczu drużyna prowadzona przez Ryszarda Wieczorka może czuć bardzo duży niedosyt. Nie tylko ze względu na przerwaną serię zwycięstw, ale także i niewykorzystanie szansy na odskoczenie od peletonu po remisie Stali Rzeszów i porażce Skry Częstochowa.
Kaliszanie w tym sezonie wielokrotnie pokazali, że z grą w ofensywie nie mają wielkich problemów. We Wronkach również mieli przewagę od pierwszych minut spotkania, jednak nie na tyle zdecydowaną, by być w stanie pokonać Krzysztofa Bąkowskiego. Kibice śledzący to spotkanie obserwowali po stronie gości przede wszystkim dużo dośrodkowań, które bardzo skutecznie kasowali defensorzy Lecha, a także niecelnych strzałów z dystansu. Najgroźniej było po uderzeniu Andrzeja Kaszuby, gdy piłka odbiła sie jeszcze od nogi młodego zawodnika "Kolejorza" i poleciała obok bramki.
Gospodarze poradzili sobie z kolei i z atakami rywala i z kontuzją Grzegorza Wojtkowiaka, który musiał zejść z boiska już w 28. minucie. Mało tego, Lech II tuż przed przerwą wyszedł nieoczekiwanie na prowadzenie. Po dośrodkowaniu z lewej strony Jakuba Karbownika Eryk Kryg wyprzedził bardzo wolno zbierającego sie do piłki Kaszubę i umiejętnie dołożył nogę pod piłkę pokonując nieco zaskoczonego Michała Molendę.
Po przerwie obraz gry nie uległ znaczącej zmianie. W dalszym ciągu to piłkarze KKS-u 1925 częściej byli przy piłce, oddawali więcej strzałów, jednak tego dnia nie potrafili przebić się przez szczelną defensywę Lecha II. Dwoił się i troił Néstor Gordillo, jednak tym razem Hiszpan musiał obejść się smakiem. Rywala z wszelkich złudzeń odarł w 72. minucie Karol Smajdor. Lewy obrońca Lecha zszedł z lewej strony boiska do środka i świetnym strzałem z dystansu pokonał Molendę. Zwycięstwo gospodarzy powinno być jeszcze bardziej okazałe, jednak po nieudanym strzale Siergieja Kriwca z bliska piłki do bramki nie zdołał skierować Karbownik.
W ligowej tabeli finalnie zmieniło się niewiele. Lech II pozostaje tuż nad strefą spadkową, a KKS 1925 dzięki remisowi Stali Rzeszów zachował szóste miejsce dające baraże. W obu przypadkach nie można jednak mówić o spokoju ducha, a decydujące i kluczowe okażą się ostatnie tygodnie. Łatwiejszy zestaw przeciwników na pewno ma beniaminek z Kalisza, który poza najbliższym spotkaniem z Górnikiem Polkowice, będzie grał z dołem tabeli. Przed piłkarzami Lecha II natomaist spotkania m.in. Wigrami Suwałki, Stalą Rzeszów (oba mecze na wyjeździe), a także Chojniczanką Chojnice u siebie.
Hutnik Kraków - Motor Lublin 5:0 (3:0)
Tomasz Wojcinowicz 9, Michał Kitliński 17, Abdallah Hafez 26, Sebastian Madejski 65 (bramka samobójcza), Kamil Sobala 69
Hutnik: Arkadiusz Leszczyński (Adam Dul 85') - Tomasz Wojcinowicz, Piotr Stawarczyk, Łukasz Kędziora - Sebastian Olszewski, Tomasz Jaklik, Patryk Kieliś, Krzysztof Świątek (Jakub Czarniecki 86'), Abdallah Hafez (Bartosz Tetych 75'), Piotr Zmorzyński (Mateusz Gajda 74') - Michał Kitliński (Kamil Sobala 63').
Motor: Sebastian Madejski - Michał Król, Rafał Grodzicki, Maksymilian Cichocki (Daniel Świderski 46'), Ariel Wawszczyk - Filip Wójcik, Tomasz Swędrowski, Kamil Kumoch (Leszek Jagodziński 86'), Rafał Król (Dominik Kunca 42', Dawid Pakulski 70'), Piotr Ceglarz (Sławomir Duda 86') - Krzysztof Ropski.
Przewidywany typ: zwycięstwo Motoru
Mało kto uwierzy ludziom związanym z Hutnikiem Kraków, że zemsta naprawdę dobrze smakuje. Po całej sadze związanej z ustaleniem ostatecznej tabeli rozgrywek czwartej grupy III ligi w poprzednim, przedwcześnie zakończonym sezonie, a także listopadowej porażce 0:3 w Lublinie, tym razem uśmiechy zagościły na twarzach Krakusów.
Hutnik po raz kolejny w tym sezonie pokazał, że nie jest już tym zespołem, który w rundzie jesiennej zbierał razy od praktycznie wszystkich drużyn w lidze. Na Suchych Stawach przy dopingu około 400 widzów gospodarze zaprezentowali się ze świetnej strony, zdominowali rywala na tyle, że po pierwszych 30 minutach meczu prowadzili już trzema bramkami. Strzelanie w 9. minucie rozpoczęli ... środkowi obrońcy. Po dośrodkowaniu z rzutu rożnego ustawiony przy dalszym słupku Piotr Stawarczyk zgrał futbolówkę do Tomasza Wojcinowicza, który strzałem głową pokonał Sebastiana Madejskiego. W 17. minucie było już 2:0, gdy po wrzutce Krzysztofa Świątka z rzutu wolnego piłkę do bramki skierował Michał Kitliński. Napór Hutnika wciąż rósł, a rywala psychicznie w 26. minucie złamał Abdallah Hafez. Egipcjanin dobił zablokowany strzał Świątka i posłał futbolówkę pomiędzy nogami Madejskiego, dla którego zdecydowanie nie był to najlepszy dzień.
Bo to właśnie czwarta bramka dla Hutnika była kwintesencją bezradności gości w tym spotkaniu. Lublinianie przez całe spotkanie mieli bardzo duże problemy ze stworzeniem poważnego zagrożenia pod bramką rywala. Obraz nędzy i rozpaczy dopełnia fakt, że słaby strzał głową Krzysztofa Ropskiego z doliczonego czasu gry pierwszej połowy był JEDYNYM celnym strzałem na bramkę Hutnika. Tych uderzeń oczywiście było dużo więcej, ale każdy z nich był niecelny. Krakowianie natomiast robili swoje - w 54. minucie Kitliński po prostopadłym podaniu Hafeza trafił do siatki rywala, jednak sędzia odgwizdał pozycję spaloną. Jeżeli morale w Motorze były już niskie, to po akcji z 64. minut były już wręcz katastrofalne. Naciskany przez rywala Michał Król wycofał piłkę do Sebastiana Madejskiego, który fatalnie skiksował, nie trafił czysto w piłkę, która go minęła i wpadła do własnej bramki. Pięć minut później wynik spotkania ustalił Kamil Sobala, który dobił obroniony przez Madejskiego strzał Hafeza.
W Lublinie powinni czuć dużą ulgę patrząc na tabelę. Spadek Motoru do III ligi pomimo, że jeszcze matematycznie możliwy, to wydaje się być nierealny. Podobną sytuację ma Hutnik, który doszedł do Motoru na zaledwie jeden punkt i obecnie utrzymuje osiem punktów zapasu nad strefą spadkową. Zdecydowana różnica dostrzegalna jest w stylu gry obu drużyn - Hutnik od dawna spisuję dobrze / bardzo dobrze i realny jeset awans na wyższe miejsca. Motor z kolei przez pewien czas mógł myśleć nawet o barażach, lecz takie spotkania jak to sobotnie w Krakowie pokazuje, że przed podopiecznymi Marka Saganowskiego jeszcze bardzo daleka droga, a miejsce w środku tabeli należy szanować.
Pogoń Siedlce - Garbarnia Kraków 1:2 (0:2)
Ishmael Baidoo 55 - Tomasz Kołbon 31, Daniel Morys 33
Pogoń: Bartosz Klebaniuk - Maciej Kołoczek, Oskar Repka, Ivan Očenáš, Bartłomiej Olszewski - Ishmael Baidoo, Krzysztof Danielewicz, Oskar Sewerzyński (Bartosz Rymek 46'), Marcin Kozłowski II (Piotr Pierzchała 81'), Franciszek Wróblewski (Wiktor Preuss 46') - Miłosz Przybecki.
Garbarnia: Dorian Frątczak - Daniel Morys (Mateusz Surma 58'), Kacper Laskoś, Michał Rutkowski, Szymon Pająk (Marek Masiuda 71') - Jakub Górski (Błażej Radwanek 65'), Mateusz Duda (Kamil Kuczak 58'), Tomasz Kołbon, Grzegorz Marszalik - Michał Fidziukiewicz, Michał Feliks.
Przewidywany typ: zwycięstwo Garbarni
Dobre nastroje po sobotnich spotkaniach mieli także kibice drugiego krakowskiego drugoligowca. Garbarnia po dwóch szybkich ciosach Tomasza Kołbona i Daniela Morysa nie tylko przedłużyła passę meczów bez porażki do pięciu spotkań, ale dodatkowo przesunęła się na piątą pozycję w tabeli. Biorąc pod uwagę obecną dyspozycję, a także względnie prosty terminarz najbliższych spotkań, wielce prawdopodobny jest udział podopiecznych Łukasza Surmy w barażach o Fortuna I ligę.
W Siedlcach Garbarnia przeważała od samego początku. Zanim jednak goście wyszli na dwubramkowe prowadzenie, to strzał w słupek oddał Michał Fidziukiewicz, a później niecelnie uderzał Jacek Górski. W 31. minucie po dograniu z prawej strony Michała Feliksa Tomasz Kołbon na raty pokonał Bartosza Klebaniuka, który instynktownie obronił pierwsze uderzenie środkowego pomocnika Garbarni. Zaledwie dwie minuty później występujący na prawym boku obrony Daniel Morys podłączył się do akcji swojego zespołu i bardzo precyzyjnym strzałem po ziemi zza pola karnego podwyższył prowadzenie Garbarni.
Pogoń nie miała zamiaru oddać punktów bez walki. Jeszcze w pierwszej połowie w poprzeczkę trafił Krzysztof Danielewicz. W drugiej połowie znacznie więcej szczęścia miał Ishmael Baidoo, który wykończył dośrodkowanie z prawej strony boiska. W końcówce kolejną próbe pokonania Doriana Frątczaka, tym razem z rzutu wolnego podjął Danielewicz, jednak ostatecznie gospodarze musieli obejść się smakiem. Sytuacja Pogoni nie jest jeszcze zła, ale zaczyna się coraz bardziej komplikować. Ich przewaga nad strefą spadkową, na pięć kolejek przed końcem sezonu, wynosi obecnie już tylko pięć punktów.
Sokół Ostróda - Bytovia Bytów 1:1 (0:0)
Dawid Wolny 76 - Piotr Giel 58
Sokół: Błażej Niezgoda - Michał Zimmer, Wojciech Mazurowski, Krzysztof Wicki, Karol Żwir, Wojciech Kalinowski - Łukasz Soszyński (Sebastian Rugowski 46'), Kamil Zalewski, Tomasz Gajda - Rafał Siemaszko, Dawid Wolny.
Bytovia: Maciej Czyżniewski - Kuba Lizakowski (Filip Dymerski 82'), Adam Szmidke, Oskar Krzyżak, Matheus Camargo, Maciej Kozakowski (Kacper Sezonienko 46') - Michał Kieca (Jakub Nowakowski 82'), Eryk Moryson, Przemysław Lech, Paweł Zawistowski - Piotr Giel (Maciej Błaszkowski 90').
Przewidywany typ: zwycięstwo Sokoła
Bytovia jeszcze nie zginęła. W Ostródzie po aż siedmiu przegranych spotkaniach z rzędu podopieczni Kamila Sochy po raz pierwszy od 28 marca zdobyli punkt. Ich sytuacja w tabeli w dalszym ciągu jest trudna - na pięć kolejek przed końcem sezonu mają trzy punkty straty do bezpiecznej strefy, a w najbliższej perspektywie spotkania m.in. z Górnikiem Polkowice, GKS-em Katowice i Hutnikiem Kraków. Między innymi z tego właśnie względu punkt wywalczony w Ostródzie jest dla bytowian bardzo cenny. Chociaż mały niedosyt musi pozostać, bo goście mieli realne szanse na zwycięstwo, grając od 19. minuty z przewagą jednego zawodnika.
Sokół już od początku miał mocno pod górkę. W 19. minucie czerwoną kartkę za brutalny faul otrzymał napastnik miejscowych Rafał Siemaszko. Gościom z pewnością grało się od tego momentu dużo łatwiej. Jak to już wielokrotnie bywało w tym sezonie, motorem napędowym akcji Bytovii był jej najlepszy strzelec Piotr Giel. Napastnik gości jeszcze przed czerwoną kartką Siemaszki odddał strzał głową, po którym piłkę z linii bramkowej wybijał Karol Żwir. Ten sam zawodnik tuż przed przerwą przegrał pojedynek sam na sam z Błażejem Niezgodą, który umiejętnie skrócił kąt i obronił jego strzał z ostrego kąta. 31-latkowi udało się pokonać Niezgodę w 58. minucie, gdy strzałem głową wykończył dośrodkowanie z prawej strony boiska i strzelił swojego 15. gola w tym sezonie.
Później wszystko się pokomplikowało jeśli chodzi o Bytovię. W 65. minucie siły na boisku się wyrównały, bo drugą żółtą i w konsekwencji czerwoną kartką ukarany został Przemysław Lech. Po tym zdarzeniu Sokół zaatakował bardziej zdecydowanie rywala, a po raz kolejny w tym sezonie swój zespół z opresji wyciągnął Dawid Wolny. W 76. minucie wicelider klasyfikacji strzelców wykorzystał długie podanie od Tomasza Gajdy, zgasił futbolówkę klatką piersiową i bardzo pewnym uderzeniem pokonał debiutującego w pierwszym zespole Bytovii 35-letniego Macieja Czyżniewskiego.
Sokół Ostróda znajduje się w bardzo podobnej sytuacji co m.in. Hutnik Kraków i Motor Lublin. Przewaga punktowa nad strefą spadkowa wydaje się być bezpieczna na tyle, by być pewnym utrzymania. Jednocześnie strata do ostatniego z miejsc barażowych na pięć kolejek przed końcem sezonu wynosi obecnie aż osiem punktów, co sprawia, że ostródzianie najprawdopodobniej do końca sezonu nie będą już bili się o nic więcej jak bezpieczne miejsce w środku stawki.
Znicz Pruszków - Błękitni Stargard 0:2 (0:1)
Damian Niedojad 45, 89
Znicz: Piotr Misztal - Marcin Bochenek, Maciej Wichtowski, Krystian Pomorski, Mateusz Grudziński - Krystian Tabara, Szymon Kaliniec, Lukáš Hrnčiar (Gabor Grabowski 80'), Maciej Machalski, Owé Bonyanga (Mariusz Gabrych 65') - Maciej Firlej.
Błękitni: Tobiasz Weinzettel - Aleksander Theus, Krystian Kujawa, Bartłomiej Mruk, Bartosz Sitkowski - Mateusz Bochnak, Hubert Krawczun, Dawid Polkowski, Michał Cywiński (Filip Karmański 65'), Błażej Starzycki (Adrian Kwiatkowski 69') - Damian Niedojad.
Przewidywany typ: zwycięstwo Znicza
Wbrew pozorom to spotkanie, a przede wszystkim jego wynik, wywarło bardzo duży wpływ na sytuację w tabeli II ligi. Kilkoma naprawdę świetnymi występami piłkarze Znicza zdawali się już wyskoczyć z grona drużyn bezpośrednio zagrożonych spadkiem. Dwie porażki z ligowym dołem mocno zweryfikowały to wszystko i obecnie pruszkowianie mają zaledwie punkt przewagi nad strefą spadkową.
Na dobrą sprawę po przegranym 1:4 meczu z Hutnikiem Kraków z 14 kwietnia Błękitni od kilku spotkań generalnie nie zawodzą. Co prawda z Olimpią Grudziądz przegrali w iście frajerskim stylu, lecz poza tym meczem podopieczni Adama Topolskiego wywalczyli cztery remisy oraz jedno zwycięstwo. Dzięki dwóm golom Damiana Niedojada Błekitni przegrali po raz pierwszy od 10 kwietnia i wydostali się ze strefy spadkowej. Napastnik gości najpierw tuż przed przerwą wykorzystał błąd rywala i strzałem po dalszym słupku pokonał Piotra Misztala. 26-latek po raz drugi ukłuł ponownie w 89. minucie, tym razem otrzymał podanie z lewej strony boiska i dostał od rywali na tyle dużo czasu, by mógł przyjąć futbolówkę i oddać strzał, który dobił pruszkowian.
Błękitni i Znicz mają obecnie po 33 punkty. Przynajmniej w teorii w zdecydowanie lepszej sytuacji są zawodnicy Znicza, którzy nie dość ze odbębnili już pauzę, to na dodatek mają do rozegrania jeszcze zaległe spotkanie. Na tym pozytywy się powoli kończą, bo ich rywalem będzie Górnik Polkowice. Poza tym zespołem, podopieczni Piotra Kobiereckiego będą grali wyłącznie z drużynami walczącymi o awans lub baraże. Błękitni, którzy będą pauzowali w 35. kolejce, mają przed sobą jeszcze cztery spotkania. Szalenie istotne wydaje się być środowe spotkanie z Olimpią Elbląg, bo może pozwolić na ponowne odskoczenie od trzech miejsc oznaczających spadek.
W tej kolejce pauzowała Olimpia Elbląg.
Jedenastka 33. kolejki eWinner II ligi według tygodnika Piłka Nożna
Za nami 33 kolejka zmagań w II lidze. Kto wyróżnił się w minionej serii?@KPBlekitni @KSHutnikKrakow @GKSOlimpia @RKSGarbarnia @AkademiaSlaska @AkademiaLP @mksbytovia https://t.co/n39wy49jIZ pic.twitter.com/2MF8mNFboj
— Piłka Nożna (@PilkaNozna_pl) May 17, 2021
Tabela eWinner II ligi po 33. kolejce
[table id=117 /]
Czołówka klasyfikacji strzelców eWinner II ligi po 33. kolejce
- Kamil Wojtyra (Skra Częstochowa) - 20 bramek
- Dawid Wolny (Sokół Ostróda) - 19 bramek
- Sebastian Bergier (Śląsk II Wrocław) - 18 bramek
- Piotr Giel (Bytovia Bytów) - 15 bramek
- Szymon Skrzypczak (Chojniczanka Chojnice), Janusz Surdykowski (Olimpia Elbląg), Marcin Urynowicz (GKS Katowice) - 14 bramek
- Eryk Sobków (Górnik Polkowice) - 13 bramek
- Kamil Adamek (Wigry Suwałki), José Embaló (Olimpia Grudziądz), Wojciech Reiman (Stal Rzeszów), Mariusz Szuszkiewicz (Górnik Polkowice) - 11 bramek
- Mateusz Piątkowski (Górnik Polkowice) - 10 bramek
Terminarz 34. kolejki eWinner II ligi:
19 maja (środa)
Skra Częstochowa - Znicz Pruszków, godz. 15:00, transmisja w aplikacji eWinner oraz na platformie Sportize, typ: X
Śląsk II Wrocław - Pogoń Siedlce, godz. 16:00, transmisja w aplikacji eWinner oraz na platformie Sportize, typ: 1
Wigry Suwałki - Lech II Poznań, godz. 16:00, transmisja w aplikacji eWinner oraz na platformie Sportize, typ: 1
Błękitni Stargard - Olimpia Elbląg, godz. 17:00, transmisja w aplikacji eWinner oraz na platformie Sportize, typ: 1
Garbarnia Kraków - Olimpia Grudziądz, godz. 17:00, transmisja w aplikacji eWinner oraz na platformie Sportize, typ: 1
Bytovia Bytów - Hutnik Kraków, godz. 18:00, transmisja w aplikacji eWinner oraz na platformie Sportize, typ: 2
KKS 1925 Kalisz - Górnik Polkowice, godz. 18:00, transmisja w aplikacji eWinner oraz na platformie Sportize, typ: 2
Motor Lublin - GKS Katowice, godz. 18:00, transmisja w TVP Sport, typ: 2
Chojniczanka Chojnice - Sokół Ostróda, godz. 19:30, transmisja w aplikacji eWinner oraz na platformie Sportize, typ: 1
Pauza: Stal Rzeszów.
Dane za 90minut.pl
-
Niższe ligiWieczysta znowu z głośnym transferem. Doświadczenie w Ekstraklasie i Serie A
Kamil Gieroba / 9 grudnia 2024, 20:55
-
Niższe ligiOficjalnie: Były reprezentant Polski w czwartej lidze! Latem odszedł z Podbeskidzia
Victoria Gierula / 5 grudnia 2024, 17:37
-
PolecaneJest termin pogrzebu Lucjana Brychczego
Kamil Gieroba / 4 grudnia 2024, 14:30
-
EkstraklasaZmarł Lucjan Brychczy. Legenda Legii Warszawa
Kamil Gieroba / 2 grudnia 2024, 11:33
-
EkstraklasaIskry na linii Piast Gliwice - Górnik Zabrze! Badia ostro o Podolskim, zawodnik "Trójkolorowych" odpowiada
Victoria Gierula / 25 listopada 2024, 9:54
-
PolecaneCBA zatrzymało byłego reprezentanta Polski
Kamil Gieroba / 21 listopada 2024, 16:40