reprezentacja Szwecji
fot. Źródło: https://www.svenskfotboll.se/
Udostępnij:

EURO 2020: Czy należy obawiać się reprezentacji Szwecji?

Szwecja będzie naszym trzecim przeciwnikiem na EURO 2020. Zagramy z nią 23 czerwca na stadionie w Petersburgu. Zanim wejdziemy w niepowtarzalny klimat wielkiego turnieju, warto dowiedzieć się co nieco o reprezentacji "Trzech koron".

Trzecie spotkanie na dużym turnieju z udziałem Polski było zazwyczaj określane "meczem o honor". Nie mieliśmy już wtedy szans na awans, trzeba było bronić swojej godności i zdobyć jakiekolwiek punkty. W tym roku może być zupełnie inaczej. W przypadku wygrania meczu ze Słowacją i niepowodzenia z Hiszpanią to właśnie ostatni grupowy mecz może zadecydować o awansie. Na szczęście nasze i Szwedów, z grupy mogą wyjść aż trzy drużyny, więc teoretycznie w dalszej fazie turnieju jest miejsce i dla biało-czerwonych, i dla żółto-niebieskich.

Historia meczów Polski ze Szwecją

Z reprezentacją "Trzech koron" mierzyliśmy się aż 26. razy. Niestety udało nam się ich pokonać zaledwie ośmiokrotnie, czternaście razy górą byli Szwedzi, a cztery razy padał remis.

Naszą historię pojedynków symbolicznie podzielę na dwa okresy historyczne: w okresie PRL-u i po 1989 roku. Przekornie można powiedzieć, że w czasie poprzedniego ustroju biliśmy się ze Szwedami wet za wet. Wynik bezpośrednich starć? 7:6 dla biało-czerwonych. Graliśmy z nimi jak równy z równym. Zdarzały się spotkania wręcz paranormalne, na przykład w 1947 roku, gdy przegraliśmy 5:4. Takie wyniki nie padają czasem w meczach hokeja na lodzie! Mieliśmy też dobrą passę trzech zwycięstw z rzędu w latach 1928-1932.

Wszystko co dobre w meczach ze Szwecją minęło wraz z okresem PRL. Najnowsza historia jest dla nas brutalna. Na dziesięć meczów wygraliśmy zaledwie raz! Tyle samo razy padał remis, reszta spotkań, to łup naszych rywali. Ostatnie zwycięstwo miało miejsce w 1991 roku, pokonaliśmy ich 2:0. Bramki strzelali Wojciech Kowalczyk i Mirosław Trzeciak. Reszta naszych rywalizacji to spotkanie "bata z gołym tyłkiem".

Gdy popatrzymy bardziej szczegółowo na naszą serię porażek z reprezentacją Szwecji, nie trudno znaleźć odpowiedź, czemu było tak źle. Aż siedmiokrotnie mierzyliśmy się z nimi w latach 1992-2004. "Trzy korony" miały wtedy piłkarzy z absolutnego światowego topu: Henrika Larssona, i Fredrika Ljunberga czy zawodników grających na co najmniej przyzwoitym poziomie jak: Anders Svensson, Olof Mellberg, a także Kennet Andersson. Ci wszyscy wymienieni dżentelmeni strzelali nam minimum jednego gola. W związku z taką siłą nie mieliśmy zbyt dużych piłkarskich argumentów.

Kadra Szwecji na EURO 2020

Selekcjoner reprezentacji Szwecji, Janne Andersson powołał kadrę na EURO 18 maja. Wielką stratą dla "Trzech koron" jest brak Zlatana Ibrahimovicia. Napastnik chciał zwieńczyć swoją karierę udziałem na dużym reprezentacyjnym turnieju, ale kontuzja pokrzyżowała jego plany.

  • Bramkarze: Robin Olsen (Everton), Kristoffer Nordfeldt (Genclerbirligi), Karl-Johan Johnsson (FC Kopenhaga).
  • Obrońcy: Victor Lindeloef (Manchester United), Mikael Lustig (AIK Sztokholm), Marcus Danielson (Dalian Yifang), Emil Krafth (Newcastle United), Ludwig Augustinsson (Werder Brema), Filip Helander (Rangers FC), Pontus Jansson (Brentford), Andreas Granqvist (Helsingborg), Martin Olsson (Hacken), Pierre Bengtsson (Vejle BK), Joakim Nilsson (Arminia Bielefeld)
  • Pomocnicy: Sebastian Larsson (AIK Sztokholm), Jens Cajuste (FC Midtjylland), Gustav Svensson (Guangzhou City), Viktor Claesson (FK Krasnodar), Albin Ekdal (Sampdoria Genua), Emil Forsberg (RB Lipsk), Dejan Kulusevski (Juventus Turyn), Kristoffer Olsson (FK Krasnodar), Mattias Svanberg (Bologna), Ken Sema (Watford).
  • Napastnicy: Robin Quaison (FSV Mainz), Marcus Berg (FK Krasnodar), Alexander Isak (Real Sociedad San Sebastian), Jordan Larsson (Spartak Moskwa).

Solidna drużyna z kilkoma gwiazdami

W kadrze reprezentacji Szwecji znalazło się wielu zawodników z topowych lig. Nagromadzenie dobrych piłkarzy widzimy przede wszystkim w pomocy i ataku. Właśnie tam znajdują się gwiazdy zespołu. Bez wątpienia są nimi Alexander Isak, Emil Forsberg i Dejan Kulusevski. To właśnie oni będą nękać polską defensywę.

Mózgiem gry jest Emil Forsberg. Pomocnik RB Lipsk dysponuje wspaniałą wizją gry i nieprzeciętnym uderzeniem z dystansu. Jest absolutnie kluczowym zawodnikiem w szwedzkiej układance. Wyłączenie go z gry będzie kluczem do sukcesu.

– Zakładając, że będziemy dobrze przygotowani do mistrzostw Europy, to naszym atutem powinna być dobra organizacja gry. Nie ma słabych drużyn, więc musimy wejść na swój najwyższy poziom, by rywalizować o odpowiednie wyniki - mówił Janne Andersson w rozmowie z TVP Sport.

Niezwykle ważnym zawodnikiem jest również Dejan Kulusevski. Szwed z północno macedońskimi korzeniami jest jednym z najlepszych zawodników młodego pokolenia. Jego klub, Juventus wiąże z nim swoją przyszłość i stopniowo chce uczynić go twarzą głównego projektu. Chociaż Kulusevski jest bardzo groźnym zawodnikiem, to liczby z obecnego sezonu tego nie potwierdzają. 47 meczów, 7 goli i tyle samo asyst. Wynik stabilny, ale nic więcej. Nie można o nim powiedzieć, że jest typowym golleadorem, ale boiskowym sprytem i techniką może zranić każdego rywala. Swoich szans w zatrzymaniu go możemy szukać również w jego małym stażu w seniorskiej piłce. Bowiem na najwyższym poziomie rozgrywa dopiero drugi pełny sezon. W reprezentacji zanotował dotychczas zaledwie 11 spotkań.

– Kluczowe jest stworzenie odpowiedniej mieszanki. Mamy w składzie doświadczonych piłkarzy, którzy grali już na wielkich imprezach. To z pewnością pomoże, ale wierzę też w naszą młodzież. To także bardzo dobra i utalentowana grupa - powiedział selekcjoner reprezentacji Szwecji w rozmowie z TVP Sport.

Ciekawym jest fakt powołania Andreasa Granqvista. 35-latek jest legendą reprezentacji Szwecji. Wystąpił w niej 88. razy. Jako kapitan prowadził swoich kompanów do ćwierćfinału mistrzostw świata w Rosji. Jednak te dokonania to już tylko melodia przeszłości. Jego obecny klub Helsingborg znajduje się na zapleczu najwyższej ligi rozgrywkowej w Szwecji. Sam zawodnik rozegrał w ostatnich dwóch latach zaledwie 291. minut! Tę statystykę i tak znacząco zawyżają mecze, w których dano mu wystąpić na wieść o powołaniu do kadry. Zapytacie, czemu taki zawodnik jedzie na EURO? Jego rola będzie prosta. Granqvist jest przywódcą grupy, a także człowiekiem od atmosfery. Widocznie selekcjoner Andersson nie widzi możliwości pojechania na wielki turniej bez człowieka ikony szwedzkiej piłki.

Następca Zlatana Ibrahimovicia

Pod nieobecność "Ibracadabry", ciężar zdobywania bramek będzie spoczywać na Aleksandrze Isaku. Podobnie jak Dejan Kulusevski, tak młody napastnik Realu Sociedad San Sebastian uchodzi za gwiazdę młodego pokolenia. Napastnik z erytrejskimi korzeniami ma za sobą dość bogatą historię. Już w wieku siedemnastu lat wypatrzyła go Borussia Dortmund. Niemcy zachwycili się jego talentem i zdecydowali się na wydatek rzędu 8.6 miliona euro. Za stosunkowo nieduże pieniądze mieli nadzieję na sprowadzenie przyszłej gwiazdy. Jednak w dwóch najbliższych sezonach nie spełnił pokładanych w nim nadziei. Rzadko kiedy łapał się do kadry meczowej. W sezonie 2018/2019 zdecydowano się na wypożyczenie go do holenderskiego Willem II. Był to ruch, który pchnął jego karierę. W zaledwie 29 grach zdobył wtedy aż 19 goli i miał 9 asyst. Naprawdę niewiele zabrakło, żeby jego zespół załapał się do play-offów o udział w kwalifikacjach Ligi Europy (zabrakło im dwóch punktów). Po udanej kampanii w Eredivisie, wówczas 20-latek zdecydował się na przejście do Realu Sociedad San Sebastian. W zaledwie dwóch sezonach w koszulce klubu z Estadio Anoeta zdobył aż 33 gole. Jego głównym atutami są szybkość i zmysł snajpera. W ekwilibrystycznych zagraniach nie przeszkadza mu również nieprzeciętny wzrost. Alexander Isak mierzy bowiem aż 192 cm! Patrząc na jego boiskowy styl bycia, można odnieść wrażenie, że oglądamy czarnoskórą wersję Erlinga Halanda.

Selekcjoner człowiek instytucja

Od 2016 roku selekcjonerem reprezentacji Szwecji jest Janne Andersson. 58-latek ma na swoim koncie awans na mistrzostwa świata w Rosji i dojście tam aż do ćwierćfinału. Był to wynik ponad stan, bo trudno było się spodziewać awansu z grupy, w której byli Niemcy, Meksyk i Korea Południowa. Tymczasem Szwedzi nie przestraszyli się wielkich marek i za sprawą świetnej taktyki Anderssona zajęli pierwsze miejsce. W 1/8 finału pokonali faworyzowanych Szwajcarów i ulegli dopiero w ćwierćfinale Anglikom.

Janne Andersson uczynił Szwecję przeciwnikiem groźnym nawet dla największych. Potwierdziły to kwalifikacje do EURO 2020 oraz ostatnia edycja Ligi Narodów. W pierwszych rozgrywkach potrafili nawet zremisować 1:1 z Hiszpanią, czyli zespołem, z którym zmierzą się już 14 czerwca. W drugich wymienionych rozgrywkach zajęli ostatnie miejsce w grupie, ale trafili do niesamowicie mocnego towarzystwa. Trudno było się spodziewać wygranych z Chorwacją, Portugalią czy Francją. Na pewno miłym dla fanów "Trzech koron" było jednorazowe ogranie reprezentacji rodem z Bałkanów.

– Odkąd zostałem selekcjonerem szwedzkiej kadry, naszą ideą było skupienie na zbliżającym się meczu, a nie wybieganie w przyszłość. W każdej sekundzie cała energia ma być kierowana w stronę zbliżającego się spotkania - wyznał Janne Andersson w rozmowie z TVP Sport.

Dobrze naoliwiona maszyna

Jak już wcześniej wspomniałem, Szwecja jest szalenie niewygodnym przeciwnikiem. W ich wynikach łatwo zaobserwować trend polegający na jednoznacznych rezultatach meczów. Reprezentacja "Trzech koron" albo wygrywa spotkanie, albo je przegrywa. Ostatni remis w jej meczu padł w 2019 roku, w meczu z Hiszpanią. Zgodnie z prawdą, to Skandynawowie byli blisko pokonania "La furia roja". Gola na wagę remisu zdobył dopiero w 92. minucie Rodrigo Moreno. Od tego spotkania Szwedzi rozegrali 15 meczów, z czego 9 wygrali. Wszystkie ich porażki przytrafiły im się w meczach Ligi Narodów, więc z mocniejszymi zespołami.

W marcu dobrze rozpoczęli kwalifikacje do mistrzostw świata w Katarze. Wygrali mecze z Gruzją (1:0) i Kosowem (3:0). Na koniec zgrupowania rozegrali jeszcze jeden mecz towarzyski z Estonią, w którym również zwyciężyli skromnie, bo 1:0. Można zatem zauważyć, że Szwecja jest w dobrej formie.

Już dziś o 18:00 rozegrają swój pierwszy mecz sparingowy z reprezentacją Finlandii. Będzie to pojedynek ekip, które jadą na EURO, więc ich przeciwnicy również nie będą chcieli przegrać tego meczu. 5 czerwca, Szwedów czeka jeszcze jeden mecz towarzyski, z reprezentacją Armenii.

Nasze predykcje na mecz Polska – Szwecja

Reprezentacja Szwecji jest niewątpliwie ciężkim przeciwnikiem. Potwierdzają to osiągane przez nich wyniki oraz personalia, jakimi dysponują. Jednak nie można ich również przesadnie demonizować. Możliwości Polski i Szwecji dobrze zdaje się oddawać ranking FIFA. Do 2015 roku klasyfikacja za każdym razem pokazywała, że nasi przeciwnicy byli od nas lepsi i taki obraz widzieliśmy również w bezpośrednich starciach. Jednak właśnie 6 lat temu ta tendencja się odwróciła, my poszliśmy w górę, a oni mieścili się w trzeciej lub czwartej dziesiątce rankingu. Obecnie nadal ich wyprzedzamy, ale dość nieznacznie. Polska jest na 19. miejscu, a Szwecja na 20. Różnica pomiędzy oboma zespołami to zaledwie punkt! Widzimy zatem, że wbrew panującej opinii, reprezentacja Szwecji nie jest himalajami światowego futbolu, a drużyną na naszym poziomie.

Scenariusz jest bardzo podobny jak w przypadku starcia ze Słowacją. Jeśli nie przestraszymy się Szwecji, wejdziemy w mecz pewnie i już w pierwszych minutach pokażemy, kto tu rządzi, to jestem spokojny o wynik. Być może najlepszym rezultatem dla obu ekip byłby remis?


Avatar
Data publikacji: 29 maja 2021, 10:00
Zobacz również

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.