fot.
Udostępnij:

„Skazani na ekstraklasę” – Rafał Ulatowski

Zagłębie jest faworytem nie tylko zbliżających się derbów regionu, ale i całych rozgrywek. Przykład Miedzi pokazuje natomiast, że częste zmiany szkoleniowców nie wystarczą do tego, aby zespół od razu zaczął grać lepiej – mówi Rafał Ulatowski, który pracował jako trener zarówno w Lubinie, jak i w Legnicy.

 

 

Jednym ze szlagierowych meczów 16. kolejki pierwszej ligi będą derby Dolnego Śląska: Zagłębie Lubin – Miedź Legnica. Czego spodziewa się pan po tym spotkaniu?

Oczekuję, że jedni i drudzy zagrają o zwycięstwo. Że Zagłębie będzie chciało podtrzymać swoją dobrą passę, a Miedź będzie chciała się pokazać na tle czołowego zespołu ligi z jak najlepszej strony. I udowodnić, że skład piłkarzy jest lepszy niż wskazuje na to miejsce w tabeli. Takie spotkania zawsze są najlepszą okazją do tego, aby w pełni pokazać własną wielkość. Wiadomo, że derbowe potyczki wywołują odpowiednie emocje, a poza tym w Legnicy nie brakuje zawodników, którzy mają za sobą grę w barwach lubińskiego klubu. Dla takich graczy jak Wojtek Łobodziński, Grzesiek Bartczak czy Mateusz Szczepaniak powrót na stadion byłej drużyny z pewnością będzie stanowił dodatkową motywację.

Według firmy bukmacherskiej Fortuna „Miedziowi” nie powinni mieć większego problemu z odniesieniem zwycięstwa. Pan też obstawia pewną wygraną gospodarzy?

Teoretycznie faworytem jest Zagłębie, ale choćby przykład Arsenalu – który w tym tygodniu, mimo prowadzenia 3:0, tylko zremisował 3:3 z Anderlechtem – pokazuje, że w piłce wszystko jest możliwe. Pochodzę z Łodzi, gdzie tradycje derbowe są bardzo silne, i tam od zawsze mówiło się, że derby rządzą się własnymi prawami. Nic dodać, nic ująć.

Wyobraża pan sobie scenariusz, według którego Zagłębie nie awansuje w tym sezonie do ekstraklasy?

Nie ma chyba takiej możliwości, aby Zagłębie nie wróciło na najwyższy szczebel po tym sezonie. Jest za silne kadrowo i organizacyjnie. Jak się popatrzy na Termalikę, Zagłębie, Olimpię i Wisłę, czyli obecną czołówkę pierwszej ligi, to lubinianie wydają się być najmocniejsi w tym gronie. I siłą rzeczy są głównym kandydatem do awansu.

Podoba się panu polityka, którą w Lubinie obrano po spadku z krajowej elity?

Każda opcja, która daje miejsce premiowane awansem, jest dobra. Zagłębie postawiło obecnie na taki, a nie inny model zarządzania drużyną i przynosi to aktualnie efekt w postaci drugiego miejsca w tabeli. Trudno zatem na coś narzekać.

Która formacja jest obecnie największą siłą lubinian?

Ciężko wskazać, bo tak naprawdę wszystkie są dobrze obsadzone. Zespół został właściwie zbilansowany, bo są w nim i doświadczeni zawodnicy z przeszłością w ekstraklasie, i młodzi, którzy idą mocno do przodu. Efekty widzimy na boisku i w ligowej tabeli. Przy takim potencjale trudno o inny cel niż szybki powrót w szeregi najlepszych drużyn kraju. Mając taki budżet, takich piłkarzy i takiego trenera, nie może być inaczej.

Puszczając nieco wodze fantazji – „Miedziowi” w takim kształcie poradziliby sobie w ekstraklasie?

Myślę, że tak. W składzie Zagłębia ciągle jest wielu zawodników, których nazwiska budzą respekt na najwyższym szczeblu rozgrywek. Na ten moment drużyna wydaje się być gotowa do ponownej gry wśród najlepszych, ale pamiętajmy, że za nami dopiero niecała pierwsza runda i jeszcze wiele może się wydarzyć do końca sezonu. Od listopada do maja w każdym zespole mogą nastąpić przeróżne zawirowania.

A w czym tkwi problem Miedzi Legnica? Kolejny sezon z tym zespołem początkowo wiązane są duże nadzieje, a później wszystkiemu towarzyszy uczucie wielkiego rozczarowania. Już któryś z rzędu szkoleniowiec nie potrafi poradzić sobie w tym klubie…

Nie wiem, jak sensownie odpowiedzieć na to pytanie. Bo jeśli mam mówić o czymś źle, to wolę niczego nie mówić. Nie chcę się mądrzyć w tym temacie. Byłem w Legnicy, widziałem i przeżyłem swoje. Na pewno nie mam stamtąd dobrych wspomnień, bo nie mieliśmy wyników. Trudno zatem, żebym powiedział coś ciepłego w tej kwestii. Gdyby po mnie przyszedł jakiś trener i zrobił z tym zespołem oszałamiający wynik, wówczas mógłbym powiedzieć o sobie: „jedyny winny”. Tyle że po mnie w ciągu roku było już bodaj czterech szkoleniowców i żadnemu nie udało się osiągnąć sukcesu. To pokazuje, że wina nie leży raczej tylko po stronie trenera, a być może po stronie właściwego spojrzenia właściciela klubu na pewne sprawy.

Zespołowi szkodzi nadmierna presja?

Presja w sporcie zawsze jest potrzebna, więc nie stawiałbym sprawy w ten sposób. Po prostu nie ma zadowalających wyników mimo sporych pieniędzy w tym klubie. Widocznie finanse to jednak nie wszystko, bo w ślad za nimi musi pójść jeszcze lepsza atmosfera. A atmosferę w każdym zespole robią wyniki.

Postawa Miedzi jest dla pana największym pierwszoligowym rozczarowaniem w tym sezonie?

Byłem w podobnej sytuacji jak Wojciech Stawowy – przychodząc do klubu rozmawialiśmy o awansie i wspominaliśmy o dużym potencjale zespołu. Ani jednak jemu, ani mnie, ani żadnemu innemu trenerowi nie udawało i nie udaje się wygrywać w pierwszej lidze. Jest to na pewno dobry temat do dłuższej dyskusji, ale myślę, że i właściciel klubu powinien zastanowić się, czy droga, którą obrał, jest słuszna… A ligowych rozczarowań jest więcej, bo dołuje jeszcze Arka, GKS Katowice czy Widzew. Ten ostatni klub zleciał z ekstraklasy, a teraz z hukiem może spaść dalej do drugiej ligi. Nikt przy tym nie wie, o co tak do końca chodzi właścicielowi łódzkiego zespołu. Aż nie chce mi się wierzyć, że taki klub jak Widzew może grać w sposób, jaki czyni to ostatnio. Ta drużyna to przecież część historii polskiej piłki nożnej.

A jak ocenia pan postawę Floty Świnoujście, która ze względu na problemy organizacyjne miała w ogóle nie przystąpić do rozgrywek. Tymczasem zbudowany na szybko zespół rzadko przegrywa i usadowił się w górnej części tabeli…

Na pewno unikałbym stwierdzenia, że przykład tej drużyny świadczy o słabości pierwszej ligi. Wskazałbym raczej na dobrą pracę wszystkich ludzi związanych z Flotą. Trener Kafarski potrafił „za pięć dwunasta” zbudować zespół, który udanie stawia czoło najlepszym.

A co pan powie o postawie beniaminków? Wniosły coś ciekawego do ligi czy też – lekko ironizując – ze względu na lokalizacje swoich siedzib skomplikowały jedynie innym zespołom logistyczne przygotowania do meczów wyjazdowych?

Ani jedna z tych drużyn nie zajmuje obecnie wyższego miejsca niż dziesiąte, co potwierdza, że ich celem jest maksymalnie środek tabeli. Całą czwórkę czeka trudna walka o utrzymanie, ale pozostanie w pierwszej lidze bez wątpienia jest w zasięgu każdego tych klubów. O żadnych specjalnych zauroczeniach nie ma jednak na razie mowy…

 

Źródło: FourFourTwo


Avatar
Data publikacji: 7 listopada 2014, 9:50
Zobacz również