fot. Krzysztof Drobnik – (Piłkarski Świat)
Udostępnij:

No to LOTTO – Podsumowanie 25 kolejki LOTTO Ekstraklasy 

25 kolejka LOTTO Ekstraklasy przyniosła wiele emocji, nie tylko piłkarskich. Ze szlagierem Lechia - Legia na czele, z szalonymi meczami w Krakowie czy Gliwicach 25 seria spotkań przyniosła rekord jeśli chodzi o frekwencje. O wszystkich wydarzeniach z ligowych boisk w dużym skrócie napisałem niżej. Zapraszam!

Od czasu gdy Guardian zaczął chwalić  i  zastanawiać się fenomenem Termalici ci nie wygrała. Z drużyny, która matematycznie miała realne szansę na walkę o europejskie puchar, zespół Czesława Michniewicza realnie będzie musiał walczyć o utrzymanie miejsca w pierwszej ósemce. Zespół z Niecieczy ma wyraźne problemy ze strzelaniem bramek, a do tego solidna formacja defensywna z jesieni nie wygląda już tak solidnie. Co prawda terminarz nie pomaga dla piłkarzy z Niecieczy, bo starcia z Lechem, Legią i Lechią na początku rundy to olbrzymie wyzwanie. Jeśli dodamy do tego Ruch Chorzów, który ostatnimi czasy jest w fenomenalnej formie przychodzi obraz meczów w 2017 bez zwycięstwa. Nic więc dziwnego, że przed meczem ze Śląskiem Wrocław wierzono, że sytuacja się odmieni, bo przecież Śląsk nie grał fenomenalnie i trzy poprzednie mecze przegrał. Jak się okazało zespół ze Śląska odważnie przystąpił do ataku, a Pich udowodnił że jest w formie i już w piątej minucie strzelił kolejną bramkę. Z prowadzenia Wrocławianie nie cieszyli się zbyt długo. Niespełna 10 minut później po strzale z rzutu wolnego Gergela piłkę do bramki z najmniejszej odległości skierował Putiwcew. I to by było właściwie na tyle po pierwszej połowie w której nie działo się dużo, a obie drużyny oddały praktycznie po jednym celnym strzale. W drugiej zarówno jednak, jak i druga drużyna miała o wiele więcej okazji. Ostatecznie to Wrocławianie wygrali. Trzy punkty na Śląsk przywiózł Kokoszka, który z najmniejszej odległości po rzucie rożnym wbił piłkę do siatki. Dla Śląska ważne zwycięstwo dla Termalici kolejny mecz bez zwycięstwa.

Skrót meczu
blank


W drugim piątkowym meczu zobaczyliśmy aż 5 bramek. Nic więc dziwnego że ponad 12 tysięcy ludzi, którzy pojawili się przy Reymonta nie żałowali, bo emocji było co niemiara. Z początku to Wisła Kraków dominowała i do 24 minuty i gola Brleka to drużyna spod Wawelu dominowała. Sytuacja odwróciła się w okolicach 30 minuty. Goście zaczęli coraz odważniej poruszać się w kierunku bramki Łukasza Załuski. Strzelali, podwali i dryblowali. Aż w końcu w 41 minucie po rzucie wolnym i niepewnej interwencji Łukasza Załuski, Krivets z niemal 2 metrów wbił piłkę do bramki gospodarzy i na zegarze pojawił się wynik remisowy. Gdyby lepsza skuteczność do szatni Wisła Płock schodziłaby z wynikiem 1:2. Po przerwie powtórzył się schemat. Wisła Kraków dominowała na początku, potem pałkę przejęła ekipa z Płocka, która po udanej  akcji indywidualnej Piątkowskiego. Menedżer Białej Gwiazdy wzorowo zareagował na zmianę wyniku na boisku. Gracze, którzy pojawili się na placu gry odmienili losy spotkania w przeciągu 120 sekund. Najpierw z trudnej pozycji strzelił Stilic, a po dwóch minutach bramkę na wagę zwycięstwa po fenomenalnym podaniu od Zachary zdobył Bartosz.

Skrót meczu


Przed przyjściem do Gliwic Dariusza Wdowczyka tamtejszy Piast znajdował się na równi pochyłej i w walce o spadek był równorzędnym partnerem dla Górnika Łęczna. Od czasu przybycia Wdowczyka Piast zdołał wygrać dwa z trzech meczów pod jego wodzą i strzelił łącznie aż 8 bramek! Skuteczni w ofensywie z Badią na czele, który tej wiosny pokazuje że bez wątpienia jest najlepszym piłkarzem Piasta Gliwice. Nie inaczej było w sobotnie popołudnie. Mecz równie dramatyczny jak ten sprzed tygodnia z udziałem Piasta (3:4 ze Śląskiem). Pierwszy groźny strzał po kuriozalnej stracie Mateusza Szwocha oddał Ziviec, potem było już tylko groźniej. Obrońcy Arki byli w meczu z Piastem wyjątkowo pomocni. Adam Marciniak wręcz asystował przy bramce Bukaty z 30 minuty, który po zamieszaniu w polu karnym strzelił pod poprzeczkę. Po stronie Arkowców najjaśniejszą postacią był bez wątpienia Rafał Siemaszko. Swoim rajdem 10 minut po rozpoczęciu drugiej połowy sprezentował karnego dla swojej drużyny, którego na bramkę zamienił Szwoch, a 12 minut później sam strzelił bramkę na 1:2 i to z głowy! Co jak na wzrost snajpera Arki jest nie lada wyczynem. Przy prowadzeniu Arki Piast nie miał zamiaru oddawać punktów gościom. W 69 minucie Badia dostał idealne podanie na boczną strefę, wrzucił na głowę Jankowskiego, który strzelił gola głową, po swoim pierwszym kontakcie z piłką. 15 minut później po raz kolejny Badia. Tym razem ustawił sobie dobrze piłkę z rzutu wolnego i strzelił piękną bramkę przy bliższym słupku dając dla swojej drużyny cenne trzy oczka.

Skrót meczu


Na temat formy Ruchu Chorzów można by było napisać piękny wiersz. Odmieniona na wiosnę drużyna, dotknięta kłopotami klubowymi, po odejściu paru gracz z "powodów rodzinnych", z odjętymi punktami, spina się na wyżyny i udaje jej się utrzymać i zakwalifikować do górnej ósemki. Taki scenariusz jest jak najbardziej możliwy. W sobotę zespół Waldemara Fornalika stanął naprzeciw Zagłębiu Lubin z fenomenalnym Starzyńskim. I trzeba przyznać - udało im się go zablokować. Zagłębie pod względem statystyk oddanych strzałów i ogólnego układu sił było zespołem o wiele lepszym, jednak to skuteczność i wyrachowanie Niebieskich sprawiły, że trzy punkty wracają na Cichą, z kolejnej bramki cieszy się Niezgoda, a cała Polska dziwi się jak bardzo pomyliśmy się na Ruchu Chorzów.

Skrót meczu


Zdecydowanie najnudniejszy mecz! Miałem problem z napisaniem czegokolwiek w podsumowaniu. Najważniejsze wydarzenia dla przebiegu gry miały miejsce w 44 minucie, gdzie Burliga dostał czerwoną kartkę, nieco na wyrost. Nawet gra w przewadze nie zmusiła Portowców do ofensywniejszego wyjścia. Kolejna ważna sytuacja miała miejsce w 92 minucie, gdzie Frączczak zdobył bramkę, jak się później okazało ze spalonego, sędzia linowy miał czujne oko. Festiwal nudy został zakończony wynikiem 0:0, widocznie aura sobotniego wieczora nie sprzyjała zbytnio grze, bo i Jadze i Pogoni zbytnio się trzech punktów nie chciało.

Skrót spotkania


To niesamowity wynik dla Lecha Poznań! Mowa oczywiście o frekwencji na stadionie Kolejorza. Na mecz z ostatnią drużyną w Ekstraklasie przyszło ponad czterdzieści tysięcy ludzi. Za to dla władz Lecha należy się ogromny plus! Oby więcej takich akcji, które zapełniają stadion! Wielkiego plusa należy dać również dla taktyka Smudy, który jako jedyny w 2017 roki powstrzymał Poznański walec i to w dodatku z napastnikiem na pozycji obrońcy. A co w tym najlepszego? Zespół z Łęcznej nie postawił autobusu. Piłkarze Smudy mieli parę poważnych szans by zszokować 40 tysięcy Poznaniaków, natomiast Kolejorzowi zabrakło skuteczności i werwy, jednak Lecha da się powstrzymać!

Skrót spotkania 


Cracovia na początku 2017 wyglądała jak drużyna która ma chrapkę na górną ósemkę. Predyspozycje potwierdzała wysoka forma Krakowian, na czele z seryjnie strzelającym Piątkiem. Sytuacja zmieniła się po przegranym meczu z Lechią w Gdańsku (4:2). Po tym spotkaniu przyszły dwa remisy po 1:1 kolejno z Arką Gdynia i Zagłębiem Lubin. Już w meczu z  zespołem w Gdyni piłkarze dawali znać że nie wierzą w sukces i awans do górnej ósemki. Z kolei Korona potwierdziła jedynie tyle, że u siebie grać potrafi a na wyjazdach nie. Zdominowała spotkanie, grając praktycznie od pierwszych minut z przewagą jednego piłkarza, a w dodatku Jacek Kiełb nie wykorzystał karnego. Jeszcze w pierwszej połowie Żubrowski  strzelił bramkę równie piękną co przeciętna hiszpanka na barcelońskiej promenadzie. Druga połowa to jeszcze większa dominacja Korony. W tym meczu mogło być spokojnie 5:0. Cztery minuty przed końcem spotkania Abalo zagrał piłkę po ziemi do będącego w polu karnym Górskiego, a ten podsumował swój dobry występ, w którym pokazywał się każdemu do gry. Niespełna 120 sekund później kibiców za zmarnowanego karnego bramką przeprosił Kiełb. Ważna wygrana dla Korony, która pozwala nieco odskoczyć od dziewiątej Pogoni.

Skrót spotkania 


W hicie LOTTO Ekstraklasy nie brakowało emocji. Na Energa stadion przyszło ponad 37 tysięcy kibiców, co jest nowym rekordem jeśli chodzi o mecz ligowy w Gdańsku. I trzeba przyznać, przynajmniej w pierwszej połowie widać było olbrzymi spokój i skupienie. Z początku gra raczej odbywała się w środkowej strefie, z lekkim wskazaniem na lepszą grę Lechii w pierwszej połowie. Po powrocie z szatni gra wyraźnie się ożywiła. Lechia zaczęła coraz śmielej atakować. Wyraźnie aktywny był  Rafał Wolski, dobrze grał Haraslin. Pierwszy gol, jaki zobaczyliśmy w Gdańsku padł po rzucie rożnym dla Lechii i olbrzymim zamieszaniu w polu karnym. Holousek strzelił gola samobójczego, a Legia straciła kolejną bramkę z rzutu rożnego. Już dziesięć minut później po dośrodkowaniu od Guliherme bramkę na remis strzelił Michał Kucharczyk. Dla rezerwowego Wojskowych był to niemal drugi kontakt z piłką. Ta bramka wyraźnie ożywiła Legię, która w przeciągu kilku minut stworzyła sobie więcej okazji niż w przeciągu całego meczu. Lechia również nie odpuszczała, swoje okazje mieli Wolski i bracia Paixao, jedna naprzeciw nim stawał kolejno słupek i Malarz. O ile druga i trzecia linia zespołu Piotra Nowaka funkcjonowała bez zarzutów, o tyle gdy tylko zagrożenie przybliżało się do bramki Kuciaka, to obrońcy błyskawicznie głupieli. Nie inaczej było w  87 minucie, gdzie głupie dośrodkowanie pod nogi Kucharczyka wybił Maloca, a ten strzelił swoją drugą bramkę na wagę trzech punktów.

Skrót spotkania 



Avatar
Data publikacji: 22 marca 2017, 18:29
Zobacz również

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.