blank
fot. lechpoznan.pl/fot. Przemysław Szyszka
Udostępnij:

Lech i Legia miażdżą – podsumowanie 29 kolejki PKO Ekstraklasy

Przedostania kolejka sezonu zasadniczego za nami. W serii gier, która rozegrana została w środku tygodnia najlepiej zaprezentowały się drużyny z Poznania i Warszawy. Lech i Legia solidarnie zmiażdżyły swoich rywali. Wiemy już jak będzie wyglądał skład grupy mistrzowskiej oraz spadkowej. Zapraszamy na podsumowanie 29 kolejki PKO BP Ekstraklasy.

Pokaz siły Kolejorza, przełamanie Cracovii oraz remisy w Lubinie i Gliwicach

Lechia Gdańsk – Cracovia 1-3

Nie wierz nigdy logice

Przed spotkaniem Lechii Gdańsk z Cracovią mało kto zakładał, że zawodnicy Michała Probierza właśnie tam przełamią swoją niechlubną serię. Na chłopski rozum, pogrążona w kryzysie Cracovia powinna przyjąć od Lechii 2-3 gole, a trener Probierz po raz kolejny musiałby szukać wymówek. Nic takiego jednak nie miało miejsca. Od początku meczu, to właśnie goście z Krakowa wyglądali na boisku lepiej. Udokumentowali to golem zdobytym przez Pelle van Amersfoorta. Wyrównanie gospodarzy na niewiele im się zdało, bo już niedługo potem „swojaka” zdobył Mario Maloca. Warto odnotować, że kolejnego gola dla Lechii Gdańsk zdobył Łukasz Zwoliński. Jak się później okazało była to tylko bramka honorowa. „Pasy” potwierdziły wygraną pod sam koniec meczu, a do siatki Kuciaka ponownie trafił van Amersfoort. Podsumowując ten mecz można zamienić słowa w tytule utworu Budki Suflera „Nie wierz nigdy kobiecie”, na nie wierz nigdy logice.

Piast Gliwice – Górnik Zabrze 0-0

Derby, które zawiodły

W podsumowaniu poprzedniej kolejki zwróciłem uwagę na fakt, braku bezbramkowego remisu. Tym razem jednak remis 0-0 dostaliśmy już na samym początku 29 kolejki. W Gliwicach zmierzyły się ze sobą drużyny, które miały o co grać. Ekipa Waldemara Fornalika (może nie oficjalnie), chciała wywrzeć presje na piłkarzach Legii Warszawa, a zawodnicy z Zabrza ewentualną wygraną mogli jeszcze dać sobie szansę na awans do grupy mistrzowskiej. Z planów oby zespołów jednak nic nie wyszło, a remis 0-0 mogą one uznać jako porażkę. Przebieg spotkania był raczej wyrównany. Więcej sytuacji stworzyli sobie Mistrzowie Polski, ale nie potrafili ich wykorzystać, albo na drodze do bramki stał Martin Chudy. W oczy rzucał się fakt nieobecności Jorge Felixa w barwach Piasta. To pokazuje, jak ważnym zawodnikiem w układance byłego selekcjonera jest Hiszpan.

Zagłębie Lubin – Korona Kielce 1-1

Zawiedzione nadzieje

Na pierwszy rzut oka w Lubinie mamy wszystko, co jest potrzebne do budowy solidnego zespołu, który będzie liczył się w walce o europejskie puchary. Jest tam trener, który ma w swoim CV znaczące sukcesy. Są stabilne podwaliny klubu (budżet, płace na czas). Jest Akademia, która już jest jedną z najlepszych w kraju. Wreszcie są zawodnicy, którzy mają określone umiejętności i potrafią grać piłkę przyjemną dla oka. Więc co się stało, że się nie udało? Już nie pierwszy raz lubinianie „zostawiają” sobie sprawę awansu do górnej ósemki na sam koniec sezonu zasadniczego. Tym razem jednak nie ma upragnionego happy endu, bo inne wyniki sprawiły, że „Miedziowi” po podziale będą rywalizować w grupie spadkowej.

W Koronie widać rękę Macieja Bartoszka. Z tych zespołów, które realnie są zamieszane w walkę o utrzymanie, to chyba właśnie ekipa z Kielc gra najlepszą piłkę. Wygrana w Lubinie była blisko. Jednak splot zdarzeń (słupek Forsella, brak czerwonej kartki dla Guldana) sprawił, że „Scyzory” do samego końca będą musieli być skupieni i nie będą mogli pozwolić sobie na stratę punków.

Lech Poznań – Pogoń Szczecin 4-0

Perfekcyjny mecz Kolejorza

Gdyby na trybunach byli kibice, wygralibyśmy ten mecz jeszcze wyżej” – tymi słowami grę swojego zespołu podsumował Dariusz Żuraw, który w czasie meczu z Pogonią nie mógł prowadzić Lecha z ławki rezerwowych. Trudno nie zgodzić się z taką oceną występu lechitów. Zagrali oni niemal perfekcyjne zawody, nie pozwalając Pogoni na cokolwiek. Owszem jedną akcję „Portowcy” przeprowadzili, ale wtedy Mickey van der Hart pokazał klasę. O gościach ze Szczecina w zasadzie nie ma się co rozwodzić, ponieważ byli oni tłem dla świetnie funkcjonujących piłkarzy Lecha Poznań. Przed meczem mnóstwo mówiło się o akcji #biletdlaMuhara i szansie gry dla Jakuba Modera.

Ten drugi ostatecznie wskoczył do wyjściowej jedenastki i pokazał dlaczego jest dużo bardziej ceniony przez kibiców i ekspertów. Gol, wymuszenie błędu zawodnika Pogoni, przy drugiej bramce. Kilka bardzo ciekawych zagrań, co pozwala wierzyć w to, że Dariusz Żuraw przejrzał na oczy i nie będzie uparcie stawiał na Karlo Muhara. Lech zmiażdżył Pogoń 4-0. Aż żal bierze, że niebiesko-biali nie potrafią grać na takim poziomie w każdej kolejce.

Środa, która nie zawiodła

Wisła Kraków – Raków Częstochowa 3-2

Mecz im. Jakuba Błaszczykowskiego dla Wisły

Wisła Kraków po restarcie rozgrywek wygląda na zespół, któremu coś poszło nie tak w kwestii przygotowania fizycznego. Nawet jeśli wyglądają w miarę solidnie w pierwszej połowie meczu, to po przerwie mamy do czynienia z zupełnie inną drużyną. Wiemy doskonale, że kadra Wisły to trochę taki skup aut, w których w każdej chwili coś może się zepsuć i będzie wymagana naprawa. Kontuzje i kartki skutecznie torpedują plany Artura Skowronka na to, aby ustabilizować ten zespół. Na szczęście dla fanów „Białej Gwiazdy”, mają oni w swoich szeregach Jakuba Błaszczykowskiego. „Kuba” grający nawet słabszy mecz, posiada takie umiejętności, które pozwalają na stworzenie kolegom jednej, ale najważniejszej okazji do zdobycia gola.

Tak było w pojedynku z Rakowem. Wiślacy przegrywali 1-2, wtedy z rzutu rożnego dośrodkował Błaszczykowski, a do remisu doprowadził Rafał Janicki. Na trzy minuty przed końcem, to właśnie Kuba zagrał piłkę w pole karne, ta szczęśliwie dotarła do Vukana Savicevicia, a ten mocnym uderzeniem zapewnił Wiśle wygraną.

Wisła Płock – Śląsk Wrocław 1-2

Dwie twarze Wisły Płock i Śląska Wrocław

Dobra, całkiem solidna pierwsza połowa w wykonaniu zawodników Radosława Sobolewskiego. Słaba i do zapomnienia z perspektywy Śląska Wrocław. Po przerwie, to niewytłumaczalnie nieporadna dyspozycja gospodarzy i konsekwentna gra gości z Wrocławia. Tak w skrócie opisać można drugi środowy mecz, jaki przyszło nam oglądać w Płocku. Goście bardzo chcieli zrehabilitować się na swój minimalizm i porażkę w Gdyni, a gospodarze w zamierzeniu mieli osiągnięcie zwycięstwa i dopisania sobie ważnych trzech punków w ligowej tabeli. Brak wygranej „Nafciarzy” sprawił, że drużyna, która ma za sobą historyczną serię w lidze, nie może dziś być pewna utrzymania. Zespół trenera Lavicki natomiast wielu kibicom „kaleczy oczy” i oglądanie ich meczów, to trochę sabotaż. Ale skoro wyniki się zgadzają, a Śląsk ma szansę na awans do europejskich pucharów, to obawiam się, że swojego stylu gry oni nie zmienią. Chyba, że wzorem kilku innych drużyn z poprzednich lat, po awansie do grupy mistrzowskiej udadzą się na urlopy.

ŁKS – Jagiellonia 0-3

Żegnaj Ekstraklaso, witaj 1 Liga!

W zasadzie napisać o tym, że ŁKS spadnie z ligi, to nic nie napisać. Wszyscy od kilku miesięcy widzą jak wygląda sytuacja. Nie zmieniają tego płomienne przemowy Arkadiusza Malarza przed telewizyjnymi kamerami. Wygłaszanie litania przez doświadczonego goalkeepera nijak się ma, do brutalnej rzeczywistości. ŁKS jest po prosty najsłabszą drużyną w PKO BP Ekstraklasie i bardzo słusznie opuści jej szeregi po roku grania. W środę do Łodzi zawitała Jagiellonia Białystok, która pod wodzą Iwajło Petewa wygląda coraz lepiej. Oczywiście zdarzają się wpadki, ale nie wymagajmy cudów. To tylko nasza liga. W meczu z ŁKS-em piłkarze „Dumy Podlasia” pokazali czym jest różnica klas pomiędzy zespołami. Wykorzystali każdy możliwy błąd gospodarzy i mogli cieszyć się pewną wygraną. A dla kibiców z Łodzi na pocieszenie niech zostaną statystyki podań i posiadania piłki.

Legia Warszawa – Arka Gdynia

Tak gra przyszły Mistrz

Oglądając mecze Legii przy ul. Łazienkowskiej, często zadaję sobie pytania – w którym momencie meczu rywal legionistów spuchnie i straci prowadzenie? Piszę o tym, bo już wielokrotnie przekonaliśmy się, że szybko strzelony gol na boisku Legii tak naprawdę w niczym nie pomaga. Ba! Jest wręcz odwrotnie. Gdy rywale zdobędą gola w początkowej fazie meczu, to możemy być pewni, że Legia go stłamsi, przygniecie do narożnika i ten w końcu pęknie. Tak samo było z Arką Gdynia, która wyszła na prowadzenie już w 42 sekundzie meczu. Bez tego gola było wiadomo, że zawodnicy Ireneusza Mamrota przyjadą da Warszawy tylko i wyłącznie się bronić. A po strzeleniu bramki ustawienie autobusu przed własnym polem karnym było jedyną taktyką gdynian. Różnica klas, jaka dzieli te drużyny jest niepodważalna i z każdą kolejną minutą Legia Warszawa to potwierdzała.

Wynik 5-1 to chyba najniższy wymiar kary. Po strzeleniu trzeciej bramki, zawodnicy Vukovicia bawili się na boisku, ale brakowało wykończenia akcji. Naprawdę ciężko wierzyć, że Legia potknie się na ostatniej prostej i starci pozycję lidera. Dziś piłkarze z Warszawy wydają się być poza zasięgiem rywali. A Arka? Pomimo szczerej sympatii do trenera Mamrota muszę napisać, że długofalowy plan, o którym mówił on w wywiadzie dla naszego portalu musi zakładać walkę w Fortuna 1 Liga.

Poniżej prezentujemy najlepszą oraz najgorszą jedenastkę 29 kolejki PKO BP Ekstraklasy

Najlepsza 11:

Marek Kozioł – Marko Vesović, David Jablonsky, Lubomir Satka, Michał Karbownik – Paweł Wszołek, Jakub Moder, Taras Romanczuk, Jakub Błaszczykowski – Pelle van Amersfoort, Rafael Lopes

Piłkarz kolejki: Paweł Wszołek

Najgorsza 11:

Pavels Steinbors – Damian Zbozień, Mariusz Malec, Mario Maloca, Lubomir Guldan - Sebastian Kowalczyk, Jarosław Kubicki, Ricardo Guimaraes, Santi Samanes – Jakub Wróbel, Michalis Manias

Najgorszy piłkarz kolejki: Michalis Manias


Avatar
Data publikacji: 11 czerwca 2020, 12:00
Zobacz również

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.