Czesław Michniewicz
fot. fot. Janusz Partyka (legia.com)
Udostępnij:

Jak Legia zmieni się przy Michniewiczu?

Przyjście Czesława Michniewicza do Legii wywołało w Polsce zamieszanie i było dużym zaskoczeniem. Po ponad miesiącu pracy, 50-latek pokazuje, że decyzja ta może dać wiele Legii na wielu płaszczyznach. Jak duży będzie miał on wpływ na klub? Dziś m.in. na to pytanie pomoże odpowiedzieć nam Bartkovy, były vice-naczelny serwisu "Z Łazienkowskiej", aktualnie jedna z najbardziej rozpoznawalnych postaci na Twitterze związanych z Legią.

Co by tu dużo nie mówić, przyjście Czesława Michniewicza do Legii wywołało naprawdę duże kontrowersje w mediach i wśród kibiców. Jak wiadomo, w przeszłości był on związany z Amicą Wronki i Lechem Poznań. Oprócz tego okoliczności ogłoszenia, kto zostanie nowym szkoleniowcem mistrzów Polski były nienajlepsze. Miało to miejsce tuż przed bardzo ważnymi meczami reprezentacji U21, którą prowadził Michniewicz. Patrząc od strony "Wojskowych", zmiana trenera również następowała w ważnym momencie. Był to przecież czas eliminacji do europejskich pucharów, gdzie Legię czekały ostatnie dwa kluczowe spotkania. Jak wiemy, stołeczny zespół na jesień nie zagrał w pucharach, a historia zatoczyła koło. Jak bardzo zmieni się Legia przy Michniewiczu?

Chce poznać klub od każdej strony

Od momentu przybycia przez Michniewicza do klubu, cały swój czas poświęca na poznawanie go od każdej ze stron. Robi to, czego nie dało się zauważyć u poprzedników "gołym" okiem - bacznie śledzi to co dzieje się "niżej". Osobę 50-latka bardzo często można zobaczyć na meczach drużyn młodzieżowych, czy na spotkaniach drugiej drużyny. Złośliwi powiedzieliby, że Michniewicz w przeciągu miesiąca obejrzał więcej meczów drużyn młodzieżowych, niż jego poprzednicy. I jest w tym trochę racji. Ale takim właśnie trenerem jest Polak, dla niego obserwowanie graczy - przede wszystkim młodych - jest ważne.

Efekty pracy z młodzieżą kibice w Polsce mogli oglądać przede wszystkim na młodzieżowym Euro 2019. Bardzo dobra dyspozycja Polaków zaskoczyła mnóstwo osób, a w szczególności tych, którzy w tę kadrę nie wierzyli, a takich osób było mnóstwo. Wygrana z Belgami, pokonanie zdecydowanie mocniejszej kadry Włoch, a na koniec lekcja gry w piłkę od Hiszpanów - tak wyglądało te mistrzostwa, gdzie pomimo zakończenia przygody po trzech meczach, kibice w Polsce nie musieliby być zawiedzeni.

Wracając już jednak do tematu Legii - kiedy pojawiły się problemy kadrowe i brakowało środkowych obrońców, Czesław Michniewicz wspomniał, że możliwe będzie dołączenie do treningów Yehora Matsenki. Ten występuje aktualnie w Legii II. Samo wspomnienie o zawodniku i krótkie opisanie go już po kilku tygodniach pracy pokazało, że były trener m.in. Zagłębia Lubin nie próżnuje, jeśli chodzi o śledzenie młodych piłkarzy.

Nie zdążył poznać miasta

Na sam początek najlepiej będzie tutaj przytoczyć słowa trenera Michniewicza z wywiadu dla "Piłki Nożnej":

- Trafiłem do fajnego projektu, co tu się dzieje choćby z punktu widzenia możliwości, które daje baza treningowa w Książenicach - kosmos! Jeszcze tu mieszkamy, mój asystent Kamil Potrykus żartuje, że czuje się w Książenicach jak Michael Jordan, bo wieczorem możemy pójść do jacuzzi albo porzucać do kosza, żeby odprężyć umysły.

Mijają niespełna dwa miesiące odkąd były selekcjoner reprezentacji U-21 przejął Legię, a mimo to nie mieszka w Warszawie. Z jednej strony można traktować to jako ewenement, natomiast kiedy popatrzy się na podejście Michniewicza, to naprawdę nie ma się co dziwić. Szkoleniowiec "Wojskowych" mnóstwo wolnego czasu spędza nad taktyką, opracowaniem treningów, analizą itp. Gdzie najłatwiej skupić się na pracy? W pracy. Dlatego też Michniewicz nie opuszcza Legia Training Center, ponieważ ma tam wszystko, czego trener potrzebuje.

Więcej skupienia daje mu również odejście od mediów, w tym social mediów, w których często udzielał się szkoleniowiec Legii. Od momentu przyjścia do klubu ze stolicy, 50-latek odpuścił ten temat, aby bardziej skupić się na pracy, gdzie jak sam wspomniał - nie mierzył się z większą presją. Legia to najbardziej medialny klub w Polsce. Ma największą rzeszę fanów w kraju, lecz wiąże się to również z jeszcze większą liczbą przeciwników. Z czymś takim w swojej karierze Michniewicz się jeszcze nie spotkał.

Bartkovy:

Legia dawno nie miała tak profesjonalnego trenera. Moim zdaniem od zwolnienia Berga, bo nawet Czerczesow tak nie imponował patrząc na to z boku. Wystarczy zobaczyć, ile czasu Michniewicz spędza na analizie swoich piłkarzy, jak i rywali. Ile podpowiada podczas treningów. Cieszy też fakt, że regularnie przygląda się piłkarzom z CLJ i rezerw, dzięki czemu szansę debiutu (i to jakiego!) dostał ostatnio Skibicki, o którym większość kibiców Legii wcześniej pewnie nawet nie słyszała.

Taktyka - konik Michniewicza

fot. Janusz Partyka/Legia.com

Od dawna wiadomo, że Czesław Michniewicz przykłada wielką uwagę do taktyki. Było tak w reprezentacji, czy Termalice. Z biegiem lat taktyka i urządzenia do jej ulepszenia rozwijały się bardzo szybko. Od kilku dobrych wiosen stałym elementem treningów Michniewicza jest dron obsługiwany przez jego asystentów. W kadrze młodzieżowej był on prekursorem korzystania z programu Piero. Wprowadził go on również do Legii.

- Piłkarze otrzymają od klubu tablety, na których będą mogli oglądać, powycinane specjalnie dla nich, klipy wideo z akcjami z treningów, meczów i analiz przeciwnika. Chcemy, żeby patrzyli dokładnie na tę samą akcję, którą my widzimy i w ten sam sposób, w jaki my, ją interpretowali. (...) Pracuje z nami też operator, rejestruje mecze - nasze, drugiego zespołu i rywali, rzadko korzystamy ze zdjęć z przekazu telewizyjnego. Chcemy wyposażyć go w dodatkowe urządzenia, żeby zdjęcia z meczów były jeszcze lepsze - powiedział Czesław Michniewicz we wcześniej wspomnianym wywiadzie.

Oprócz tego w najbliższym czasie, Legia ma zakupić telebim, który będzie stał przy boisku treningowym. Ma on pomóc piłkarzom już na boisku. Zawodnicy nie będą musieli czekać na analizę swoich treningów, ponieważ niektóre fragmenty treningu będą pokazywane od razu w trakcie lub po treningu. Jednym z pierwszych trenerów, którzy wprowadzili taki system do swoich jednostek treningowych był Julian Nagelsmann. Niemiec w 2018 roku, gdy prowadził jeszcze Hoffenheim, na wielkim telebimie analizował błędy swoich podopiecznych już na murawie.

Michniewicz jest wielkim fanem Serie A i chce, aby Legia potrafiła dostosować się pod jego wymagania. Nowy trener mistrzów Polski oczekuje przede wszystkim, żeby jego piłkarze potrafili bardzo płynnie w trakcie meczu zmieniać ustawienie. Ma być to na takim poziomie, aby nie traktować tego w kategorii czegoś wyjątkowego. Oprócz tego, Legia ma zacząć potrafić grać na dwóch napastników, ale również na trzech środkowych obrońców. Podobny system swego czasu chciał wprowadzić Dean Klafurić, któremu krótko mówiąc - nie wyszło.

Widać zmianę

Oprócz tego trzeba również zauważyć, że legioniści już teraz zmienili swoją grę. Nie ma już częstych wykopów bramkarza, od których w pierwszych meczach tego sezonu kibiców bolała głowa. Legia Michniewicza stara się rozgrywać akcję, środkowi pomocnicy muszą często wchodzić pomiędzy stoperów, aby ułatwić rozegranie. Muszą oni również potrafić wziąć ciężar gry na siebie. Jeśli chodzi o potencjalnych "wykonawców", to trener Legii ma póki co komfort. Jest uwielbiany przez trenera Bartosz Kapustka, który z meczu na mecz prezentuje się coraz lepiej, Bartosz Slisz, Andre Martins, Walerian Gwilia, Michał Karbownik oraz Domogoj Antolić. Na ten moment Michniewicz ma duże pole manewru. Warto jednak podkreślić - "na ten moment". Wiadomo przecież, że już zimą klub może opuścić Karbownik, którego Brighton może zechcieć wcześniej ściągnąć. Oprócz 19-latka znana jest również przyszłość Antolicia, który po wygaśnięciu kontraktu zimą opuści Łazienkowską. Niewykluczone, że zimą w Legii zadzieje się dużo.

Bartkovy:

- Legia Michniewcza gra na razie piłkę, którą ogląda się z wielką przyjemnością. Oczywiście ze strony analitycznej, bo wyniki przecież nie są jakieś widowiskowe. Zawodzi bowiem skuteczność, ale sama poprawa organizacji gry w obronie i umiejętność wychodzenia spod wysokiego pressingu imponuje. Widać tutaj spory pomysł na drużynę, ale więcej efektów będzie w rundzie wiosennej. Mówi się o nowym asystencie z Włoch, który miałby pomóc Michniewiczowi wkomponować grę ustawieniem 3-5-2.

Kadra długa aż do...?

Legia Warszawa - po strzelonej bramce / fot. Mikołaj Barbanell (Piłkarski Świat)

No właśnie, do kiedy? Poprzedni sezon Legii Warszawa zakończył się szczęśliwie dzięki długiej ławce rezerwowych. Jak dużo może się w Legii zmienić już w zimę? Bardzo dużo. Wystarczy popatrzeć chociażby na sytuację kontraktową zawodników. Jest ona krótko mówiąc nieciekawa. Kontrakty aż siedemnastu zawodników dobiegną końca do czerwca przyszłego roku. Wiadoma jest już przyszłość przynajmniej kilku z nich:

  • Michał Karbownik opuści Łazienkowską w zależności od chęci Brighton (zima/lato)
  • Domagoj Antolić nie przedłuży wygasającego w grudniu kontraktu
  • Joel Valencia wróci do Brentford z wypożycznia (zima/lato)
  • William Remy może już szukać kolejnych klubów nocnych w innym mieście. Jego przyszłość w Legii jest znana od dawna, nie wiadomo jedynie, kiedy pożegna się z klubem.
  • Inaki Astiz skończy w przyszłym roku 38 lat. W pierwszej drużynie już nie zaistnieje.

Zostało więc dwunastu piłkarzy: Boruc, Cierzniak, Lewczuk, Rocha, Stolarski, Vesović, Wszołek, Kante, Cholewiak, Gwilia, Sanogo oraz Mosór, który coraz śmielej przebija się do pierwszego zespołu.

Boruc kosztem Cierzniaka?

Jeśli chodzi o Radosława Cierzniaka, to jego sytuacja jest dość jasna - był drugim bramkarzem. Jednak Miszta może wskoczyć na jego miejsce. Nikt nie byłby zdziwiony, jeśli po sezonie 37-latek opuści klub. Cierzniak był i jest nieocenioną postacią w szatni Legii, który jest bardzo pomocny przede wszystkim dla młodych zawodników. Sytuacja boiskowa wygląda nieco inaczej z Arturem Borucem.

Były piłkarz Bournemouth od momentu przybycia na Łazienkowską stał się - co było oczywiste - ważną postacią w drużynie. Jest pierwszym bramkarzem i nic nie wskazuje na to, że w najbliższym czasie miałoby się to zmienić. Nawet jeśli Cezary Miszta miałby na stałe wskoczyć do bramki "Wojskowych", to Boruc nie miałby prawdopodobnie problemu, żeby zostać "dwójką". 40-latek mógłby przede wszystkim pomagać młodemu golkiperowi wejść na wyższy poziom. Niewykluczone, że taki plan mają również włodarze klubu z Łazienkowskiej.

Starość nie radość, czyli środkowi obrońcy Legii

Od dłuższego czasu mistrzowie Polski mają problemy z odmłodzeniem obrony. Dotyczy to przede wszystkim środkowej części tej formacji. Lewczuk, Astiz, Jędrzejczk, Pazdan, Remy i Wieteska - to oni na zmianę stanowili w ostatnich trzech sezonach parę środkowych obrońców. W klubie nie ma już jednak Pazdana, który opuścił Łazienkowską w styczniu 2019 roku. Z tego grona w roli "młodszego" zawodnika można wyróżnić tylko Wieteskę, który ma już przecież 23 lata. No i tu się pojawia problem. Drużyna z Warszawy nie wprowadzała w ostatnich latach żadnego młodego środkowego obrońcy lub po prostu się to nie udawało.

Wyjątkiem była końcówka poprzedniego sezonu, kiedy to swoją szansę otrzymał Mosór. W ostatnich meczach sezonu 2019/20 wyglądał on naprawdę dobrze, a w meczu z Pogonią był jedną z najbardziej wyróżniających się postaci. Jest on uznawany za jeden z największych talentów przebywających aktualnie w klubie, jednak jego kontrakt do końca tego nie obrazuje. 17-latek ma co prawda wpisaną klauzulę, gdzie po określonej liczbie minut kontrakt zostanie przedłużony, co nie zmienia faktu, że taki talent powinien mieć bezpieczniejszą pozycję w klubie. Czesław Michniewicz nie raz podkreślał, że zna tego zawodnika, więc jest szansa, że to właśnie on przełamie tą złą passę. Liczą na to przede wszystkim kibice, którzy widzą w Mosórze wyjątkowy potencjał.

Bartkovy:

- Dlaczego Mosór może wejść do pierwszego składu bez problemu? Obserwuję Mosóra od około dwóch lat i śmiało mogę ręczyć za to, że poradziłby sobie w Ekstraklasie. W trzecioligowych rezerwach szybko wyrósł na lidera drużyny (mimo wielu starszych piłkarzy), podobnie było w CLJ-tce. Mimo niskiego wzrostu, bardzo dobrze gra w powietrzu, umie wyprowadzić piłkę, poprawnie operuje gorszą nogą. On ma naprawdę mało wad, wręcz ciężko mi je wyłapać. I mówię to w stu procentach obiektywnie. Grając obok Jędrzejczyka, po kilku meczach byłby w notesach wszystkich skautów oglądających polską ligę.

Wracając już jednak do zawodników pierwszego składu. Niecałe dwa miesiące temu, Artur Jędrzejczyk przedłużył swój kontrakt z Legią. Filar obrony został więc zachowany. Sytuacja kontraktowa Inakiego Astiza i Igora Lewczuka nie jest jednak tak kolorowa. Hiszpan zbliża się do końca swojej kariery piłkarskiej i wiele wskazuje na to, że nastąpi to w czerwcu po zakończeniu obecnej kampanii. Możliwe jednak, że 37-latek zostanie w klubie w innej roli, co było mu już proponowane.

Inna jest sytuacja - również wiekowego - Igora Lewczuka. 2-krotny reprezentant Polski wrócił do Legii w 2019 roku po trzech latach przerwy. Jego kontrakt wygasa po zakończeniu tego sezonu. On w porównaniu do Astiza odgrywa dość ważną rolę w ekipie Czesława Michniewicza. Lewczuk jest przede wszystkim solidnym obrońcą, który nie raz wyciągał Legię z opresji. Od momentu powrotu do Warszawy, 35-latek rozegrał 43 mecze. To naprawdę dużo. Jego umowa została przedłużona w lutym tego roku, dzięki czemu co najmniej  do końca sezonu będzie występował z "elką" na piersi. Czy jego umowa zostanie przedłużona? To sprawa otwarta, która będzie zależała od decyzji trenera, ale również budżetu, który będzie okrojony.

Skreślone boki obrony?

Przechodząc do sytuacji z bokami obrony, tutaj dużo do opisania nie ma. Jest Rocha i Stolarski, obaj grają po przeciwnych stronach obrony, lecz za niedługo może ich coś połączyć - brak gry w Legii.

Sytuacja Pawła Stolarskiego już po przyjściu Michniewicza była nienajlepsza. Za czasów gry Stolarskiego w reprezentacji U-21, miał on pewien konflikt z ówczesnym selekcjonerem kadry - Czesławem Michniewiczem. Dziś obaj panowie są w jednym klubie, co nie pomaga 24-latkowi. Już po przyjściu Michniewicza mówiło się o możliwym odejściu urodzonego w Krakowie piłkarza. W grze były inne kluby PKO Ekstraklasy, a najbliżej pozyskania Stolarskiego była Pogoń. Do przenosin jednak nie doszło, a Stolarski został usadzony na ławce przez Michniewicza, ale także Juranovicia, który nie daje argumentów do zmiany tej decyzji.

No i dochodzimy do Luisa Rochy, jednego z piłkarzy ściągniętego do Warszawy dla Ricardo Sa Pinto. Jak to już w Legii bywa, trenerzy się zmieniają, a piłkarze zostają na dłużej. Oczywiście nie jest to żaden zarzut do Rochy, bo to nie on za siebie zapłacić. Z Rochą nie jest też tak, że w piłkę grać nie potrafi. Problem jest jednak taki, że na jego pozycji występuje Filip Mladenović, który jest w dobrej formie i mimo wszystko jest lepszym lewym obrońcą od Portugalczyka. Współpraca Rochy z Legią mogła zakończyć się już po poprzednim sezonie, jednak wtedy stołeczny klub skorzystał z opcji przedłużenia umowy. W poprzednim sezonie był on alternatywą dla Karbownika, który niespodziewanie stał się kluczową postacią "Wojskowych". W ostatnich meczach sezonu, to jednak Rocha odegrał ważną rolę, przyczyniając się do mistrzostwa.

Pomocnicy - zapadną ważne decyzje

Wchodzimy na tematy nieco bardziej ofensywne. Tym razem pod lupę weźmiemy sytuację Pawła Wszołka, Mateusza Cholewiaka oraz Waleriana Gwilię. Zacznijmy od Gruzina. Gwilia trafił do Legii w tym samym czasie, co Lewczuk. Miało to więc miejsce latem zeszłego roku. Szybko stał się kluczową postacią w układance Aco Vukovicia, który stawiał na Gwilię gdy tylko mógł. Reprezentant Gruzji rozegrał dla Legii już 58 meczów, w których zdobył 11 goli i zaliczył tyle samo asyst. W jego przypadku Legia ma opcję przedłużenia kontraktu o 12 miesięcy, z czego najprawdopodobniej skorzysta, nawet pod ewentualną sprzedaż.

Następny piłkarzem jest Mateusz Cholewiak. Trafił on do Legii ze Śląska Wrocław na prośbę Vukovicia, który potrzebował "zadaniowca". W ten profil idealnie wpisał się Cholewiak, który może grać na ataku, skrzydle, a z konieczności może zostać przesuwany również na inne pozycje. Ostatnie tygodnie nie były najlepsze dla Polaka przez uraz, którego się nabawił. W tym sezonie zagrał on dla Legii jedynie w Superpucharze Polski wchodząc na końcówkę. Mistrzowie Polski podobnie jak w przypadku Gwilii mają opcję przedłużenia umowy 30-latka, lecz nie zostanie ona najpewniej wykorzystana.

Na sam koniec pozostała nam jedna z najważniejszych postaci Legii w ostatnich miesiącach - Paweł Wszołek. Były piłkarz QPR przeszedł do Legii na zasadzie wolnego transferu. Pomimo często złych podejmowanych decyzji na boisku, Wszołek potrafi ciągnąć grę Legii z przodu, co wychodziło mu świetnie ze zdrowym Marko Vesoviciem. Niestety Czarnogórzec wypadł na dłuższy czas. Mimo to, 28-latek w poprzednim sezonie zdołał zdobyć 7 goli i zaliczył 9 asyst. Mimo gorszej formy na początku tego sezonu, 11-krotny reprezentant Polski strzelił trzy bramki i zaliczył trzy ostatnie podania. Możliwe, że po sezonie Wszołek będzie chciał zmienić swoje otoczenie po wygaśnięciu umowy z warszawskim klubem. Jeśli Legia będzie chciała utrzymać skrzydłowego u siebie, będzie musiał podjąć się negocjacji, które jak można usłyszeć są we wstępnej fazie. Odejście Wszołka byłoby wielką stratą dla "Wojskowych".

Wracają po kontuzjach

No i zostajemy z trzema piłkarzami - Sanogo, Vesoviciem i Kante. Wszyscy w ostatnim czasie mieli problemy ze zdrowiem, ale to pierwsza dwójka w dalszym ciągu nie jest w pełni zdrowia. Warto rozpocząć od Veso, którego kibice w Warszawie pokochali w rundzie wiosennej poprzedniego sezonu. Wtedy reprezentant Czarnogóry pokazał to, czego oczekiwali od niego kibice. Był on wówczas jednym z najlepszych, o ile nie najlepszym piłkarzem w Legii, a może i całej lidze. Niestety stało się najgorsze - "Veso" doznał poważnej kontuzji, zerwał więzadło w kolanie. Operacja, a później rehabilitacja, która w dalszym ciągu trwa. Co ważne, 29-latek jest już w Warszawie i trenuje indywidualnie na siłowni. Wszyscy w klubie czekają, aż Vesović wróci na boisko i pokaże to, co przed kontuzją. Przy powrocie do formy sprzed kilku miesięcy, przy Łazienkowskiej nie powinni zastanawiać się nad przedłużeniem umowy z Czarnogórcem.

Podobne problemy ma Vamara Sanogo. Francuz w czerwcu zerwał ścięgno Achillesa, co wyklucza go z treningów do końca roku. Napastnik jest już jednak w Warszawie i walczy o powrót na boisko z fizjoterapeutami. Niestety pobyt 25-latka w Warszawie nie należy do najlepszych. Jest to kolejna poważna kontuzja, która wykluczyła go z gry na parę miesięcy. Wcześniej zerwał on więzadło krzyżowe, a powrót na boisko zajął mu niespełna rok. Zimowy okres przygotowawczy będzie dla niego kluczowym, jeśli dalej będzie chciał grać dla mistrzów Polski.

A na sam koniec został Jose Kante. Gwinejczyk miał być tym, który zastąpi Jarosława Niezgodę. I tak też było do pewnego momentu. W marcowym spotkaniu przeciwko Piastowi Gliwice (1:2), 30-latek obejrzał czerwoną kartkę, przez którą pauzował on w dwóch meczach. Później nastąpiła przerwa spowodowana pandemią, piłka wróciła do gry, a Kante doznał urazu. Gdy napastnik po raz pierwszy od momentu przerwy wrócił na boisko od pierwszej minuty po raz kolejny nie miał on szczęścia, doznał kontuzji i nie zagrał więcej w tamtym sezonie. Obecna kampania dla Jose również nie jest szczęśliwa, bo ze względu na urazy opuścił on już kilka spotkań. Dziś jednak piłkarz trenuje z zespołem i będzie brany pod uwagę na mecz z Cracovią. O miejsce w składzie, a nawet klubie będzie musiał on rywalizować z m.in. wcześniej wspomnianym Sanogo.

Bartkovy:

W kwestiach kontraktowych może się coś zmienić po zimowych przygotowaniach, ale niewiele. Blisko przedłużenia umów z Legią są Boruc, Vesović i Wszołek. Znak zapytania trzeba natomiast postawić przy Lewczuku, Gwilii oraz Kante. Reszta opuści Łazienkowską.

Kapustka i Wieteska wrócą do najlepszej formy?

Mateusz Wieteska / fot. Mikołaj Barbanell (Piłkarski Świat)

Middlesbrough, Dynamo Kijów, Arminia Bielefeld, Sporting Braga - to tylko kilka z klubów, jakie interesowały się Wieteską w ostatnich latach. Duże szanse na odejście były po Euro U-21, które zostało rozegrane w 2019 roku. Jak się jednak okazało, "Wietes" został przy Łazienkowskiej i dalej gra dla Legii.

- Chciałbym spróbować swoich sił poza Polską. Ale kiedy? Za pół roku? Za rok? Czas nam to pokaże. Jestem ciekaw czy podołałbym takiemu wyzwaniu. Odczucie tego na własnej skórze jet ciekawe. Nie zamykam się na żadne kierunki, ale też nie gonię za transferem.

To słowa Mateusza Wieteski wypowiedziane po zimowym zgrupowaniu Legii w Belek. Od tego czasu minęło osiem miesięcy. Czy Legia zarobi jeszcze na Wietesce chociażby dwa/trzy miliony euro? Jest to możliwe, ale dużą rolę odegra tutaj Czesław Michniewicz. To właśnie pod jego wodzą, "Wietes" prezentował się dobrze w młodzieżowej reprezentacji. Czy tak będzie też w Legii? Na to wpłynie trochę więcej czynników, ale Michniewicz może mu bardzo pomóc.

Z Wieteską w Legii bywa różnie, czasem gra gorzej, czasem gra lepiej, ale jedno się nie zmienia - ciągle popełnia dziecinne błędy. Ciężko to zrozumieć, bo zagrał on już w ekstraklasie 95 spotkań. Kiedy spojrzymy na wiek, to ta liczba robi wrażenie, jednak zebrane doświadczenie powinno już zdecydowanie bardziej procentować. Jak już wcześniej wspominałem, Czesław Michniewicz spędza mnóstwo czasu nad taktyką, i właśnie ten aspekt może znacznie pomóc stoperowi Legii. W Warszawie ma się od kogo uczyć, ma on obok siebie niezwykle doświadczonych obrońców, takich jak Jędrzejczyk czy Lewczuk. Kibice w Warszawie często wypychali Wieteskę z klubu, mówiąc, że on już bardziej się nie rozwinie. Czy tak będzie? Czas pokaże, ale to najwyższa pora, by wziąć się w garść i zagrać jeszcze na fajnym, europejskim poziomie. Warunki do indywidualnego rozwoju 23-latka nigdy nie były lepsze - trzeba dołożyć chęci.

Zbłąkany lis znalazł schronienie

Bartosz Kapustka (Legia), Martin Pospisil (Jagiellonia) / fot. Mikołaj Barbanell

Dochodzimy do tematu jednego z najgłośniejszych transferów letniego okienka w PKO Ekstraklasie. Bartosz Kapustka - bo to o nim mowa - trafił do Legii po nieudanym pobycie w Leicester. Początki były trudne, 23-latek nie był gotowy do gry od zaraz. Potrzebował czasu, a Vuković szukał alternatyw. Przyszedł Michniewicz i sytuacja się zmieniła. "Kapi" był w coraz to lepszej formie fizycznej i sportowej. Pewne było to, że Polak będzie odgrywał u Michniewicza dużą rolę, bo obaj panowie dobrze się znają.

I ruszyło. Kapustka stał się bardzo ważną postacią pierwszego składu, która z meczu na mecz wyglądała coraz lepiej. A to dalej trwa. Jeśli Kapustkę ominą kontuzje, a jego forma dalej będzie się poprawiała, to kto wie, może nawet zaliczy powrót do reprezentacji Polski, dla której zagrał już w 14 spotkaniach. A to oznaczałoby, że jego kariera nie jest jeszcze stracona, choć wiele osób tak twierdziło.

Na pewno dużą rolę odegra tutaj - ponownie - trener, Czesław Michniewicz. Przede wszystkim kluczową zmianą jest zmiana pozycji Kapustki. U 50-latka nie występuje on na skrzydle, lecz w środku pola, tam gdzie zdaniem Michniewicza Kapustka ma największy potencjał. Jego kontrakt z Legią będzie obowiązywał do końca czerwca 2022 roku i może zostać przedłużony. Jest to dobre zabezpieczenie dla klubu, jak i samego piłkarza. Podsumowując - Kapustka nie jest na straconej pozycji i Michniewicz na to nie pozwoli.

 


Avatar
Data publikacji: 18 listopada 2020, 8:30
Zobacz również
W odpowiedzi na “Jak Legia zmieni się przy Michniewiczu?”

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.