II liga: Kolejna zmiana lidera
Przedostatnia tegoroczna kolejka II ligi nie okazała się korzystna dla dwóch drużyn znajdujących się na czele ligowej tabeli. Liderujący GKS Katowice przegrał u siebie z Chojniczanką Chojnice, a Górnik Polkowice zaledwie zremisował z Motorem Lublin. Pomimo tego zespół z Dolnego Śląska odzyskał pozycję lidera.
GKS Katowice - Chojniczanka Chojnice 1:2 (0:1)
Grzegorz Janiszewski 48 - Szymon Skrzypczak 15, Robert Ziętarski 50
Podsumowanie przedostatniej w tym roku kolejki II ligi zaczniemy od końca - od hitu przy Bukowej, po którym zaszły kolejne zmiany w ligowej tabeli. Piłkarze Chojniczanki wzięli do siebie serca o biciu lidera, bardzo szybko wychodząc na prowadzenie. W 15. minucie po dograniu Michała Grobelnego próbę dryblingu po prawej stronie pola karnego podjął Robert Ziętarski. Wizualnie wyszło mu to mocno średnio, jednak najważniejszy jest końcowy efekt - 27-latek dopadł do piłki tuż przy linii końcowej i bardzo dobrym dośrodkowaniem wystawił piłkę do "pustaka" Szymonowi Skrzypczakowi. Gospodarze rzucając się do odrabiania strat, wpakowali piłkę do bramki Chojniczanki już 12 minut później. Wybuch radości po strzale Grzegorza Janiszewskiego przerwał jednak prowadzący to spotkanie Albert Różycki, dopatrując się przewinienia u Filipa Kozłowskiego. Los okazał się łaskawszy dla miejscowych około dwie i pół minuty po przerwie. Precyzyjne dośrodkowanie z rzutu rożnego Szymona Kiebzaka na gola sfinalizował pechowiec z pierwszej połowy - Grzegorz Janiszewski. Piłkarzom GKS-u usta już dwie minuty później zamknął Robert Ziętarski. Po bardzo sprytnym rozegraniu rzutu wolnego z Tomaszem Mikołajczakiem środkowy pomocnik Chojniczanki popisał się świetnym strzałem, tuż przy dalszym słupku bramki, w której stał Bartosz Mrozek. Później wyrównać mógł wprowadzony z ławki Arkadiusz Woźniak, po którego uderzeniu piłka jedynie obiła słupek bramki Chojniczanki. Ta porażka zakończyła serię siedmiu zwycięstw z rzędu GKS-u Katowice, a także pozbawiła go pozycji lidera, na którą powrócił Górnik Polkowice.
Górnik Polkowice - Motor Lublin 1:1 (1:0)
Ernest Terpiłowski 25 - Daniel Świderski 71
Po meczu z Motorem Lublin Górnik Polkowice nie odzyska pozycji lidera utraconej na rzecz GKS-u Katowice, który wykorzystał odwołanie meczu Polkowiczan z Wigrami Suwałki. Ciężko stwierdzić czy podróż niemal przez całą Polskę (i to na darmo) odbiła się jakoś na dyspozycji podopiecznych Janusza Niedźwiedzia. Tym bardziej, że goście z Lublina również mieli za sobą bardzo daleką podróż. Tak czy inaczej, z początku zdecydowanie lepiej wyglądał Górnik, który równie dobrze mógł rozstrzygnąć losy całego spotkania na swoją korzyść. W 15. minucie po faulu bramkarza Sebastiana Madejskiego na Erneście Terpiłowskim prowadzący to spotkanie Dawid Bukowczan z Żywca podyktował rzut karny. Do futbolówki podszedł środkowy obrońca gospodarzy Maciej Kowalski-Haberek, który przegrał pojedynek z Madejskim. Golkiper Motoru nie zdołał uratować swojego zespołu dziesięć minut później, gdy skapitulował po trafieniu Terpiłowskiego, który wypracował zmarnowany chwilę wcześniej rzut karny. W 25. minucie z lewej strony precyzyjny dośrodkowywał Piotr Azikiewicz, a Terpiłowski urwał się obrońcy Motoru i pewnym strzałem z pierwszej piłki wyprowadził swój zespół na prowadzenie. W drugiej połowie Górnik również miał szansę zapewnić sobie trzy punkty. Po raz kolejny ze świetnej strony pokazywał się Madejski, notując udane interwencje po strzałach m.in. Mariusza Szuszkiewicza czy Mateusza Piątkowskiego. Ogólnie rzecz biorąc, po przerwie Motor doszedł do głosu. Górnik się nieco cofnął, co przyjezdni zdołali wykorzystać w 71. minucie. Po dośrodkowaniu z rzutu rożnego wyrównującą bramkę strzelił Daniel Świderski. Nie była to jego pierwsza próba w tym spotkaniu. Kilkanaście minut wcześniej jego uderzenie z powietrza zdołał odbić Jakub Szymański. Dla Górnika był to dopiero drugi remis w tym sezonie i druga strata punktów na swoim obiekcie. Motor z kolei żmudnie ciuła punkty, dzięki czemu pomimo dość słabego początku sezonu, cały czas trzyma się w pobliżu strefy barażowej.
Pogoń Siedlce - Wigry Suwałki 1:2 (1:1)
Piotr Pierzchała 11 (karny) - Josip Šoljić 33, Denis Gojko 77
Po raz kolejny w tym sezonie piłkarze Pogoni Siedlce napsuli sporo krwi rywalowi, który jest wyżej notowany w ligowej tabeli. Tym razem przyszła pora na Wigry Suwałki, których celem bez wątpienia jest jak najszybszy powrót na zaplecze Ekstraklasy. Kłopoty przyjezdnych zaczęły się już w 10. minucie, gdy wbiegający z impetem w pole karne Eryk Więdłocha został powalony przez Łukasza Bogusławskiego, za co sędzia ukarał go żółtym kartonikiem, a Wigry rzutem karnym. Ze względu na nieobecność Bartosza Brodzińskiego (aż sześć goli strzelonych z jedenastu metrów w tym sezonie), do piłki podszedł Piotr Pierzchała. Wypożyczony z Korony Kielce defensor godnie zastąpił swojego kolegę, otwierając wynik spotkania. Po euforycznym wręcz początku gospodarzy, z czasem do głosu zaczęli dochodzić piłkarze Wigier. W konsekwencji po dośrodkowaniu z rzutu rożnego Daniela Liszki, celną główką Rafała Misztala pokonał Josip Šoljić. O ile w pierwszej połowie to spotkanie mogło się jeszcze komuś podobać, to po przerwie liczba tych osób z pewnością znacznie stopniała. Pomimo takiego krajobrazu, lepsze wrażenie sprawiali goście. W 62. minucie po stosunkowo chaotycznej akcji, niecelny strzał lewą nogą z linii pola karnego oddał Denis Gojko. Kwadrans później 22-letni prawy skrzydłowy poradził sobie zdecydowanie lepiej. Po niecelnym podaniu do Ishmaela Baidoo piłkę w środku pola stracił Piotr Marciniec. Błyskawicznie po przechwycie Patryk Czułowski posłał prostopadłe podanie na prawą stronę do Gojki. Ten prostym zwodem ograł Ivana Očenáša, zyskał odrobinę miejsca i bardzo precyzyjnym lobem pokonał Misztala umieszczając piłkę przy prawym słupku bramki Pogoni. W końcówce nieudane próby wyrównania podjęli Miłosz Przybecki i wspomniany wcześniej Marciniec, jednak ostatecznie trzy punkty pojechały do Suwałk. Dzięki tej wygranej zespół prowadzony przez Dawida Szulczka zmniejszyli swoją stratę do wiceliderującego Górnika Polkowice.
Błękitni Stargard - Skra Częstochowa 1:0 (0:0)
Hubert Krawczun 90
Biada tym kibicom, którzy sugerując się ostatnimi wynikami Skry Częstochowa zdecydowali się wykupić transmisję z meczu Częstochowian z Błękitnymi Stargard. Mniej więcej takimi słowami to spotkanie w pomeczowym wywiadzie dla klubowych mediów podsumował trener Skry Marek Gołębiewski. Goście, występujący na co dzień na sztucznej (a co za tym idzie, raczej równej) murawie, niezbyt potrafili sobie poradzić na "wertepach" (ponownie skorzystam z twórczości trenera Gołębiewskiego). Nie oznacza to, że Błękitni zagrali dużo lepiej. Ale oni przynajmniej atakowali. Kibiców obudzić mógł strzał w poprzeczkę Błażeja Klimka z drużyny gospodarzy. W drugiej połowie Skra nieco się rozruszała, co poskutkowało próbami Rafała Brusiły i Macieja Kazimierowicza. Ostatecznie jednak ogromna niefrasobliwość wyżej notowanych gości została ukarana. Jeszcze przed rozpoczęciem doliczonego czasu gry w pole karne gości posłane zostało dosyć średniej jakości dośrodkowanie. Strzał głową Huberta Krawczuna również wyglądał nieco niezgrabnie, lecz najważniejszy jest efekt - futbolówka minęła całkowicie biernego Mikołaja Biegańskiego, odbiła się od słupka i wpadła do bramki, dając Błękitnym niespodziewane zwycięstwo. Skra w wielu spotkaniach rundy jesiennej zachwyciła kibiców, lecz na pożegnanie zaprezentowali się z naprawdę tragicznej strony. Skra w ostatniej tegorocznej kolejce będzie pauzowała.
💥 Dośrodkowanie Bartosza Sitkowskiego 🎯 i gol Huberta Krawczuna ⚽️ w meczu Błękitni Stargard - Skra Częstochowa (1:0) 👏🏼🤩🙌🏼
🎥: Błękitni Stargard pic.twitter.com/jqFKYmSlr1— 11 - Football Players (@11_fplayers) December 5, 2020
Znicz Pruszków - Śląsk II Wrocław 1:3 (0:0)
Maciej Machalski 68 (karny) - Sebastian Bergier 66 (karny), Grzegorz Kotowicz 85, Bartosz Boruń 90
Seria trzech zwycięstw z rzędu w wykonaniu każdego beniaminka musi robić niemałe wrażenie. Do zwycięstw z Pogonią Siedlce i Olimpią Elbląg zawodnicy rezerw Śląska Wrocław dorzucili trzy punkty wywalczone w wyjazdowym spotkaniu ze Zniczem Pruszków. O pełną zdobycz nie było jednak łatwo, zwłaszcza, że miejscowi byli zdeterminowani do zrehabilitowania się po ostatnim pogromie ze Skrą Częstochowa. Pierwszą połowę piłkarze poświęcili na mityczne wzajemne badanie się, a także przystosowanie się do silnie wiejącego wiatru. Do gry w piłkę zawodnicy przeszli po przerwie. I trzeba przyznać, że efekt tego był co najmniej okazały. Najpierw obie zespoły dały sobie "po razie", skutecznie egzekwując rzuty karne podyktowane przez Marcina Bielawskiego. Najpierw, w 66. minucie Sebastian Bergier wykorzystał "jedenastkę" podyktowaną za faul na sobie samym. Dwie minuty później stan meczu wyrównał Maciej Machalski. Sporego osłabienia ofensywy Znicz doznał w 77. minucie, gdy z boiska za drugą żółtą i w konsekwencji czerwoną kartkę boisko opuścić musiał doświadczony Dariusz Zjawiński. Goście z Dolnego Śląska bezbłędnie wykorzystali grę w przewadze, strzelając finalnie dwie bramki. W 85. minucie strzałem z rzutu wolnego Grzegorz Kotowicz pokonał Piotra Misztala, a zaraz po rozpoczęciu doliczonego czasu gry Bartosz Boruń wykorzystał dogranie Pawła Fediuka i przypieczętował kolejną wygraną Śląska II.
Olimpia Grudziądz - KKS 1925 Kalisz 0:1 (0:1)
Andrzej Kaszuba 45
Zanim przejdziemy do meczu, najpierw trzeba wspomnieć o tym, co wydarzyło się w ostatnich dniach w dyrektorskich gabinetach Olimpii Grudziądz. W piątek z posadą pierwszego trenera spadkowicza z Fortuna I ligi pożegnał się Paweł Cretti, który pracował z tym zespołem od początku tego sezonu. W niedzielnym spotkaniu z KKS-em 1925 Kalisz zespół poprowadził dotychczasowy asystent Crettiego Mikołaj Raczyński. Szkoleniowiec ten zdecydował się na nietypowe (jak dla Olimpii) ustawienie z trójką środkowych obrońców i dwójką wahadłowych. Raczyński ustawił swój zespół dokładnie w takim sam sposób, jak jego odpowiednik z Kalisza. W pierwszej połowie goście zdecydowanie częściej gościli pod bramką rywala, jednak problemy z pokonaniem dobrze dysponowanego Nikodema Sujeckiego miał przede wszystkim bardzo aktywny napastnik KKS-u 1925 Bartłomiej Maćczak. Gospodarzy w pierwszych 45 minutach nie było stać na zbyt wiele - warte odnotowania w pierwszej połowie było jedynie uderzenie głową José Embaló, z którym Maciej Krakowiak poradził sobie bez namniejszych problemów. Gościom nie szło z gry, więc wykorzystali swoją szansę poprzez stały fragment gry. Tuż przed przerwą Robert Tunkiewicz dośrodkował piłkę z rzutu rożnego na bliższy słupek. Tam znalazł się kompletnie niepilnowany Andrzej Kaszuba, który miał na tyle dużo miejsca, że popisał się precyzyjnym strzałem głową, po którym piłką spoczęła przy dalszym słupku bramki Olimpii. Po przerwie gospodarze nie dokonali zbytniej rewolucji, jeśli chodzi o ich podejście do gry. Po przerwie Olimpia często próbowała konstruować swoje akcję prawą stroną boiska, wykorzystując do tego celu Damiana Ciechanowskiego, jednak po jego centrach w polu karnym rywali nie wydarzyło się nic specjalnego. Coś drgnęło po godzinie gry. Najpierw trener Raczyński wprowadził na boisko Mikołaja Gabora, czym wrócił do naturalnego dla Olimpii ustawienia 4-5-1, a parę minut później na boisku pojawił się jeden z najlepszych zawodników Grudziądza w tym sezonie - 20-letni Piotr Janczukowicz. Ze strony gospodarzy po tych roszadzach oczywiście nie uświadczyliśmy huraganowych ataków, lecz mogliśmy obejrzeć m.in. ładne przyjęcie piłki José Embaló zakończone groźnym strzałem, po którym wykazać musiał się Krakowiak. Pomimo prowadzenia, w drugiej połowie goście byli zdecydowanie bliżej strzelenia kolejnych bramek. Chyba najładniejszą akcję zespół z Kalisza stworzył sobie w 77. minucie, gdy kompletnie nieatakowani przez rywali Tunkiewicz i Nikodem Zawistowski wymienili między sobą podania, co zakończyło się strzałem Tunkiewicza z ostrego kąta w boczną siatkę. Zwycięstwo KKS-u 1925 w tym spotkaniu było za wszech miar zasłużone i wydaje się, że nie zagrożone. Olimpia w kiepskim stylu podsumowała fatalny dla siebie 2020 rok, w którym nie zdołała wygrać żadnego ligowego spotkania na własnym obiekcie. Jedyne zwycięstwo w Grudziądzu Olimpia odniosła w rundzie wstępnej Pucharu Polski z rezerwami Lecha Poznań. Ten rezultat oznacza także, że Grudziądzanie zimę spędzą w strefie spadkowej, a niewykluczone jest, że także i na ostatniej pozycji w tabeli II ligi.
Olimpia Elbląg - Garbarnia Kraków 1:2 (0:0)
Janusz Surdykowski 58 - Jakub Kowalski 63 (karny), Marek Masiuda 72
Ostatnie dwa spotkania Garbarni Kraków łączy bardzo wiele - ich rywalem w wyjazdowym meczu był zespół dzierżący nazwę Olimpia. Drużyna z Krakowa ostatecznie wygrała 2:1, zdołając wyjść z wyniku 0:1. Tak było w ubiegły weekend w Grudziądzu i historia powtórzyła się także w Elblągu. Olimpia po zatrudnieniu Jacka Trzeciaka prezentuje się ze zdecydowanie lepszej strony, zwłaszcza pod kątem ofensywy. W pierwszej połowie tego meczu optyczną przewagę posiadali zwłaszcza gospodarze. Groźnie pod bramką Doriana Frątczaka było m.in. po próbach Oresta Tkaczuka czy Sebastiana Kamińskiego. Dobrze dysponowanego bramkarza Garbarni gospodarze zdołali przechtrzyć w 58. minucie. Po kolejnym kontrataku Janusz Surdykowski zebrał piłkę zablokowaną przez gości po strzale Tkaczuka, ładnie nawinął Donatasa Nakrošiusa i nie dał szans Frątczakowi. Paradoksalnie wszystko co najgorsze w tym spotkaniu dla Olimpii zaczęło się po strzeleniu gola. Pięć minut po strzale Surdykowskiego za faul na Danielu Morysie podyktowano rzut karny, który na bramkę zamienił Jakub Kowalski. Cała sprawa rypła się w 72. minucie, gdy po wrzutce z rogu Grzegorza Marszalika obrońcy Olimpii nie upilnowali Marka Masiudy, który głową dał Garbarni czwarte w tym sezonie zwycięstwo. W końcówce Olimpia próbowała jeszcze wyrównać, ale Frątczak nie dał się pokonać po raz drugi.
Lech II Poznań - Bytovia Bytów 1:1 (0:0)
Hubert Sobol 90 - Piotr Giel 81
Wszystko co najciekawsze w tym spotkaniu, wydarzyło się w ostatnich dziesięciu minutach. Wcześniej kibice śledzący to spotkanie za pośrednictwem darmowego streama tradycyjnie udostępnionego przez poznański klub mogli obserwować w miarę wyrównane spotkanie. Po stronie gospodarzy bramkarza rywali pokonać próbowali m.in. Eryk Kryg czy Ołeksandr Jacenko. Po drugiej stronie boiska sporo do roboty miał bramkarz rezerw Lecha Krzysztof Bąkowski. Najwięcej zagrożenia szło ze strony Piotra Giela, który w tym spotkaniu był wyjątkowo aktywny. Napastnik Bytovii nie wykorzystał dwóch świetnych sytuacji do otwarcia wyniku spotkania. Dużo więcej szczęścia 30-latek miał w 81. minucie, gdy po miękkim dośrodkowaniu z lewej strony boiska uprzedził spóźnionego Kacpra Andrzejewskiego i celną główką pokonał Bąkowskiego (sytuacja od 1:49:10). Przyjezdnym nie udało się dowieść prowadzenia do samego końca. W trzeciej minucie doliczonego czasu gry po długiej ladze pod pole karne Bytovii Norbert Pacławski dograł piłkę do Huberta Sobola, a najskuteczniejszy zawodnik Lecha II strzałem z pierwszej piłki sprawił, że to spotkanie zakończyło się podziałem punktów (sytuacja od 2:01:40).
Hutnik Kraków - Stal Rzeszów - odwołany
Zaplanowany na 6 grudnia na godz. 13:00 mecz został odwołany z powodu wykrytych zakażeń wirusem SARS-CoV-2 w drużynie Stali. Polski Związek Piłki Nożnej nie ustalił jeszcze nowego terminu tego spotkania.
.@pzpn_pl poinformował również, że mecz 17. kolejki @_2liga_ między @KSHutnikKrakow a @StalRzeszow, zaplanowany na 6 grudnia 2020 r., został przełożony na termin późniejszy. Informacja o nowym terminie zawodów zostanie przekazana w odrębnej korespondencji. #HutnikStal 1/2
— Tomasz Flakowski (@tomflakowski) December 2, 2020
W tej kolejce pauzował Sokół Ostróda.
Jedenastka kolejki według tygodnika Piłka Nożna
Sebastian Madejski (Motor Lublin) - Jakub Kowalski (Garbarnia Kraków), Marcin Grolik (Chojniczanka Chojnice), Josip Šoljić (Wigry Suwałki), Bartosz Sitkowski (Błękitni Stargard) - Bartosz Boruń (Śląsk II Wrocław), Szymon Lewkot (Śląsk II Wrocław), Andrzej Kaszuba (KKS 1925 Kalisz), Robert Ziętarski (Chojniczanka Chojnice), Daniel Liszka (Wigry Suwałki) - Sebastian Bergier (Śląsk II Wrocław).
Tabela II ligi
[table id=117 /]
Zestaw par 18. kolejki II ligi:
12 grudnia (sobota)
Garbarnia Kraków - Błękitni Stargard - godz. 12:00
Motor Lublin - Pogoń Siedlce - godz. 13:00
Wigry Suwałki - Olimpia Grudziądz - godz. 15:00
KKS 1925 Kalisz - Znicz Pruszków - godz. 16:00
Chojniczanka Chojnice - Lech II Poznań - godz. 16:00
Śląsk II Wrocław - Olimpia Elbląg - godz. 17:00
Bytovia Bytów - Górnik Polkowice - godz. 17:00
Sokół Ostróda - Hutnik Kraków - godz. 18:00
13 grudnia (niedziela)
Stal Rzeszów - GKS Katowice - godz. 12:15
Pauza: Skra Częstochowa
Dodatkowo, w środę 9 grudnia o godz. 12:00 zostanie rozegrane zaległe spotkanie 16. kolejki pomiędzy Garbarnią Kraków a Zniczem Pruszków.
-
Niższe ligiWieczysta znowu z głośnym transferem. Doświadczenie w Ekstraklasie i Serie A
Kamil Gieroba / 9 grudnia 2024, 20:55
-
Niższe ligiOficjalnie: Były reprezentant Polski w czwartej lidze! Latem odszedł z Podbeskidzia
Victoria Gierula / 5 grudnia 2024, 17:37
-
PolecaneJest termin pogrzebu Lucjana Brychczego
Kamil Gieroba / 4 grudnia 2024, 14:30
-
EkstraklasaZmarł Lucjan Brychczy. Legenda Legii Warszawa
Kamil Gieroba / 2 grudnia 2024, 11:33
-
EkstraklasaIskry na linii Piast Gliwice - Górnik Zabrze! Badia ostro o Podolskim, zawodnik "Trójkolorowych" odpowiada
Victoria Gierula / 25 listopada 2024, 9:54
-
PolecaneCBA zatrzymało byłego reprezentanta Polski
Kamil Gieroba / 21 listopada 2024, 16:40