eWinner II liga: Status quo na szczycie i na dnie
Rozegrana w środku tygodnia 22. kolejka spotkań eWinner II ligi nie przyniosła żadnych nieoczekiwanych wyników. Faworyci w zdecydowanej większości wygrali swoje mecze, przez co zarówno na górze, jak i na dole tabeli nie doszło do żadnych istotnych zmian.
Lech II Poznań - GKS Katowice 1:2 (1:0)
Łukasz Szramowski 2 - Arkadiusz Woźniak 78, 83
Lech II: Krzysztof Bąkowski - Filip Nawrocki, Wojciech Onsorge, Tomasz Dejewski, Krystian Palacz - Łukasz Szramowski, Antoni Kozubal, Filip Marchwiński (Adrian Laskowski 60'), Siergiej Kriwiec (Ołeksandr Jacenko 88'), Jakub Karbownik (Igor Ławrynowicz 88') - Filip Szymczak (Eryk Kryg 60').
GKS: Bartosz Mrozek - Zbigniew Wojciechowski, Grzegorz Janiszewski, Michał Kołodziejski, Grzegorz Rogala - Krystian Sanocki (Dominik Kościelniak 64'), Marcin Urynowicz (Rafał Figiel 65'), Michał Gałecki (Bartosz Jaroszek 90'), Adrian Błąd, Szymon Kiebzak (Arkadiusz Woźniak 65') - Filip Kozłowski (Piotr Kurbiel 73').
Przedmeczowy typ: zwycięstwo GKS-u
We Wronkach naprawdę pachniało sensacją i to praktycznie do samego końca spotkania. Dla obu zespołów ten mecz miał bardzo duże znaczenie. Mecz Lecha II z GKS-em Katowice został rozegrany o godz. 18:00, więc piłkarze znali wyniki uzyskane przez swoich rywali. GKS Katowice, w obliczu zwycięstw Górnika Polkowice i Chojniczanki Chojnice mógł spaść nawet na trzecie miejsce. Rezerwy Lecha z kolei mieli przed sobą szansę powiększenia przewagi nad strefą spadkową nawet do siedmiu punktów.
To spotkanie nie mogło się lepiej zacząć dla gospodarzy. Już w 2. minucie spotkania po nieudanym rozegraniu rzutu rożnego do piłki na lewej stronie boiska dopadł Jakub Karbownik, który zagrał do Filipa Marchwińskiego. Grający zazwyczaj w pierwszym zespole "Kolejorza" pomocnik popisał się świetnym prostopadłym podaniem do Łukasza Szramowskiego. Znajdujący się w ostatnim czasie w bardzo dobrej formie prawy pomocnik Lecha II mierzonym strzałem z ostrego kąta, tuż przy dalszym słupku, dał rezerwom Lecha nieoczkiwane (mimo wszystko) prowadzenie.
Poza golem, wyraźną przewagę mieli goście, którzy przez zdecydowaną większość spotkania musieli gonić wynik. Przez dłuższy okres czasu brakowało jednak w ich poczynaniach konkretu, swoistej kropki nad i pod bramką rywala. Zaledwie pięc minut po stracie gola goście przeprowadzili podobną akcję co ich rywale w 2. minucie. Krystian Sanocki na prawym skrzydle ograł Krystiana Palacza i dograł futbolówkę do Marcina Urynowicza. Szybka klepka spowodowała, że Sanocki znalazł się w sytuacji sam na sam z Krzysztofem Bąkowskim. Wychowanek "Kolejorza" zdecydował się na bardzo mocny strzał z ostrego kąta, po którym piłka przeleciała nad bramką. W o wiele większych opałach Bąkowski był w 36. minucie. Po jednym z wielu dośrodkowań z rzutu rożnego na piłkę wybitą z pola karnego nabiegł Grzegorz Rogala. Boczny defensor "Gieksy" oddał bardzo mocny strzał z około 30 metrów, który ze sporym trudem na róg sparował Bąkowski. Chwilę później strzałem z powietrza bramkarza Lecha II zaskoczyć próbował jeszcze Urynowicz.
Obserwując przebieg drugiej połowy można było odnieść wrażenie, że ofensywa katowiczan osłabła, a piłkarze Lecha II zdołają dobrnąć do końca ze zdobyczą punktową. Sytuacja pod bramką gospodarzy ożywiła się dopiero po około 20 minutach drugiej części spotkania. W krótkim odstępie czasu Bąkowski udanie interweniował po strzałach Filipa Kozłowskiego oraz główce Michała Kołodziejskiego. Losy spotkania ostatecznie odmienił Arkadiusz Woźniak. Wprowadzony w 65. minucie w miejsce Szymona Kiebzaka zawodnik w przeciągu pięciu minut odwrócił całą sytuację i uratował swój zespół przed drugą wiosenną porażką.
W 78. minucie po wyrzucie z autu Dominik Kościelniak ograł rywala i dośrodkował na dalszy słupek, gdzie Woźniak wyprzedził nieco apatycznego kapitana Lecha II Filipa Nawrockiego i ładnym strzałem głową pokonał Bąkowskiego. Wygraną gospodarze stracili po kolejnym przegranym pojedynku powietrznym. Po kolejnej wrzutce z rzutu rożnego Kołodziejski oddał strzał głową, po którym piłka odbiła się od poprzeczki, a następnie poszybowała w stronę niekrytego Woźniaka. Rezerwowy GKS-u w tej sytuacji nie kalkulował, oddał mocny strzał z powietrza po którym mógł odbierać podziękowania i gratulację od swoich kolegów z zespołu.
Trzeba przyznać, że goście tym meczem mogli zaimponować wielu obserwatorom. Podopieczni Rafała Góraka pokazali, że potrafią wyciągnąć wnioski i nie powtórzyli historii ze spotkania z Hutnikiem Kraków. Pomimo, że sytuacji bramkowych nie było tyle, ile by się spodziewało po drużynie walczącej o awans, która przegrywa ze zdecydowanie niżej notowanym rywalem, to ostatecznie o wszystkim decydują suche liczby. Piłkarze rezerw Lecha, pomimo porażki, po raz kolejny pokazali, że z utrzymaniem się na szczeblu centralnym nie powinni mieć większych problemów. O ile oczywiście utrzymają swoją dyspozycję z ostatnich spotkań.
Hutnik Kraków - Górnik Polkowice 0:3 (0:1)
Ernest Terpiłowski 40, Mateusz Piątkowski 58, Eryk Sobków 90
Hutnik: Dawid Smug (Adam Dul 46') - Mateusz Ozimek (Sebastian Olszewski 60'), Tomasz Wojcinowicz, Piotr Stawarczyk, Łukasz Kędziora, Piotr Zmorzyński (Bartosz Tetych 73') - Javier Bernal, Miłosz Drąg (Filip Handzlik 60'), Krzysztof Świątek -Kamil Sobala, Kamil Bełczowski (Patryk Kieliś 46').
Górnik: Jakub Kopaniecki - Dominik Radziemski, Maciej Kowalski-Haberek, Marek Opałacz, Jarosław Ratajczak (Paweł Kucharczyk 83') - Filip Baranowski (Adam Borkowski 73'), Kamil Wacławczyk, Michał Danilczyk (Bruno Żołądź 73'), Ernest Terpiłowski (Szymon Korzepa 88') - Mateusz Piątkowski (Eryk Sobków 73'), Mariusz Szuszkiewicz.
Przedmeczowy typ: zwycięstwo Górnika
Nie udało się piłkarzom Hutnika Kraków po raz drugi tej wiosny pokonać lidera. Górnik Polkowice nie powtórzył błędu GKS-u Katowice i od początku nie pozwolili na wiele swojemu rywalowi.
Przyjezdni od początku mieli przewagę nad piłkarzami Hutnika, stworzyli sobie kilka sytuacji, jednak w żadnej z nich zaskoczyć nie dał się Dawid Smug. Szczególną czujnością bramkarz gospodarzy wykazał się w 13. minucie, gdy po nieoczekiwanym strzale z ostrego kąta Michała Danilczyka zdołał odbić futbolówkę na rzut rożny. W 37. minucie gospodarzom dopisało nieco szczęścia. Górnik wyprowadził bardzo szybko kontrę lewą stroną ze swojego pola karnego. Filip Baranowski zdołał ograć tuż przed polem karnym Kamila Sobalę, zejść do środka i oddać piłkę do Mateusza Piątkowskiego. Doświadczony napastnik przytomnie wypuścił na prawej stronie niepilnowanego Mariusza Szuszkiewicza. Drugi z napastników Górnika zdołał przyjąć sobie piłkę i oddał techniczny strzał, który zatrzymał się na słupku.
Problemy Hutnika w tym spotkaniu rozpoczęły się w 40. minucie. Szuszkiewicz zagrał prostopadłą piłkę za obrońcami w stronę Terpiłowskiego. Pomocnik Górnika strzałem bez przyjęcia strzelił pierwszego gola w tym spotkaniu. Gospodarze prócz gola stracili także naprawdę dobrze dysponowanego bramkarza. Zaraz po oddaniu strzału Terpiłowski lądując na ziemi niefortunnie uderzył Smuga kolanem w szczękę. Po udzieleniu pierwszej pomocy bramkarz Hutnika zdołał jeszcze dograć do przerwy, jednak w przerwie zmienił go debiutujący w II lidze Adam Dul. Jak po meczu podała Gazeta Krakowska Smug doznał złamania żuchwy. Według Michała Knury z portalu lovekrakow.pl Smug usłyszał następującą diagnozę - szczęka złamana w dwóch miejscach oraz wybite zęby. Bramkarz Hutnika prawdopodobnie nie zagra już w tym sezonie. Klub w jego miejsce wypożyczył Arkadiusza Leszczyńskiego z Podbeskidzia. Więcej informacji w sprawie urazu smuga, a także fotografie i materiał video z tego zdarzenia można znaleźć tutaj.
Wprowadzenie z przymusu niedoświadczonego bramkarza szybko odbiło się czkawką miejscowym. W 58. minucie długie podanie górą za linię obrony Hutnika posłał jeden z obrońców Górnika. Dul bardzo odważnie wyszedł z bramki chcąc zażegnać niebezpieczeństwo, jednak źle obliczył lot piłki, z czego bezlitośnie skorzystał Piątkowski i podwyższył prowadzenie swojego zespołu. Decyzja Dula może i była odważna, ale kompletnie pozbawiona sensu. Nawet jeżeli Piątkowski ograłby Piotra Stawarczyka, to i tak do strzelenia gola miałby jeszcze daleką drogę. Dul wyraźnie mu ją skrócił, opuszczając własną bramkę.
Dopiero po godzinie gry coś ruszyło jeśli chodzi o stronę ofensywną gospodarzy. W dalszym ciągu nie były to jednak takie sytuacje, dzięki którym Hutnik byłby w stanie jeszcze odmienić losy tego spotkania. W 62. minucie ładnym, technicznym strzałem zza pola karnego popisał się Javier Bernal. Futbolówka po strzale sprowadzonego zimą Hiszpana minęła jednak bramkę Górnika. Sporo problemów bramkarz gości Jakub Kopaniecki miał w 86. minucie, gdy Bartosz Tetych wykonał centrostrzał z lewej strony boiska. Po zagraniu, które w zamyślę miało być dośrodkowaniem, futbolówka zmierzała w stronę bramki Górnika i Kopaniecki z trudem zdołał ją zatrzymać. Prócz tego wartymi odnotowania są również słaby strzał głową Stawarczyka oraz nieudana centra Piotra Zmorzyńskiego po ładnej akcji z Filipem Handzlikiem.
Końcówka przypieczętowała zdecydowaną przewagę lidera z Polkowic. W 89. minucie po faulu na środku boiska na szarżującym Terpiłowskim drugą żółtą i w konsekwencji czerwoną kartkę otrzymał środkowy obrońca Hutnika Tomasz Wojcinowicz. Chwilę po wznowieniu gry z rzutu wolnego płaskie dośrodkowanie z lewego skrzydła strzałem z pierwszej piłki wykończył wprowadzony w 73. minucie Eryk Sobków, dla którego było to 11 trafienie w tym sezonie ligowym.
Zwycięstwo Górnika w Krakowie w zasadzie w żadnym momencie nie było zagrożone. Lider przyjechał do ostatniej drużyny w tabeli i zrobił swoje. Najważniejsze dla zespołu prowadzonego przez Janusza Niedźwiedzia jest utrzymanie statusu quo w czołówce po zwycięstwach GKS-u Katowice, Chojniczanki Chojnice i Skry Częstochowa. Prawdziwym egzaminem dojrzałości dla zawodników Górnika będzie niedzielne spotkanie z Gieksą, po którym mogą odskoczyć rywalom na dodatkowe trzy punkty. Patrząc na tabelę po tym meczu dla Hutnika nie zmieniło się nic. W dalszym ciągu beniaminek okupuje ostatnie miejsce i ma trzy punkty straty do bezpiecznej strefy. Krakowianom odskoczyła jedynie Olimpia Grudziądz, która wygrała po raz drugi w tym roku.
https://www.youtube.com/watch?v=MitiaB5np84
Skra Częstochowa - Wigry Suwałki 3:2 (2:2)
Hubert Sadowski 26, Kamil Wojtyra 30, Rafał Brusiło 70 - Denis Gojko 10, Kamil Adamek 28
Skra: Mikołaj Biegański - Krzysztof Napora (Dawid Niedbała 90'), Hubert Sadowski, Mariusz Holik, Adam Mesjasz, Rafał Brusiło - Radosław Gołębiowski, Adam Olejnik, Piotr Nocoń - Kamil Wojtyra (Daniel Pietraszkiewicz 90'), Lucjan Klisiewicz (Titas Milašius 69').
Wigry: Hieronim Zoch - Michał Orzechowski (Grzegorz Aftyka 85'), Wojciech Kamiński, Rafał Grzelak, Martin Dobrotka, Daniel Liszka - Mateusz Sowiński (Cezary Sauczek 75'), Bartłomiej Babiarz, Patryk Mularczyk (Patryk Czułowski 80'), Denis Gojko (Elso Brito 85') - Kamil Adamek.
Przedmeczowy typ: zwycięstwo Skry
Myślę, że można zaryzykować stwierdzeniem, że w środę w Częstochowie odbyło się najlepsze spotkanie rundy wiosennej na drugoligowych boiskach. Naprzeciw siebie stanęły dwa nie byle jakie zespoły. Zarówno Skra, jak i Wigry należą do ligowej czołówki i są jednymi z faworytów do zajęcia co najmniej miejsc dających prawo gry w barażach. Od początku roku Skra znajduje się w świetnej formie notując komplet zwycięstw. Dużo gorzej idzie piłkarzom Wigier, którzy w trzech ostatnich kolejkach potrafili stracić punkty z walczącymi o utrzymanie Błękitnymi Stargard i Olimpią Elbląg.
Chęć odkupienia wina po ostatnich wpadkach u gości była widoczna od samego początku i już w 10. minucie zaowocowało pierwszym trafieniem. Po nie najlepszym wybiciu piłki z własnego pola karnego Denis Gojko otrzymał prostopadłe podanie i znalazł się w sytuacji sam na sam z Mikołajem Biegańskim. 23-letni skrzydłowy bardzo pewnie wykończył tą akcję i wyprowadził swój zespół na prowadzenie. Chwilę później goście ponownie pokonali Biegańskiego, jednak tym razem Kamil Adamek zdaniem sędziego znajdował się na pozycji spalonej.
Jak sie okazało, był to dopiero przedsmak emocji, których apogeum obserwowaliśmy pomiędzy 26 a 30 minutą spotkania. W tym czasie gospodarze aż dwukrotnie odrabiali straty.
Po źle rozegranym rzucie rożnym z prawej strony boiska wrzutkę "poprawił" Krzysztof Napora, który dośrodkował na dalszy słupek, gdzie znajdował się Adam Mesjasz. Środkowy obrońca Skry zgrał futbolówkę na piąty metr, gdzie głową do bramki wbił ją niepilnowany Hubert Sadowski. Radość miejscowych trwała jednak tylko dwie minuty, kiedy Biegańskiego strzałem z bliska zaskoczył Adamek. Po serii nieudanych zagrań w pole karne, które kończyły się wybijaniem piłki przez gospodarzy, pozycję strzelecką wypracował sobie Martin Dobrotka. Słowak oddał dobry i mocny strzał po którym futbolówka odbiła się od słupka, a następnie w zasadzie wylądowała na głowie Adamka. Trochę szczęścia najlepszy strzelec Wigier w tej sytuacji miał, jednak trzeba mu oddać, że doskonale wiedział w którym miejscu się ustawić, by dobić piłkę do bramki.
Kamil Wojtyra jest liderem klasyfikacji strzelców II ligi i to pomimo serii pięciu spotkań z rzędu bez gola. 23-latek wybrał najlepszy możliwy moment, by przerwać passę nieskuteczności. W 30. minucie gospodarze wyrównali stan meczu po raz drugi. Tym razem po złym wybiciu piłki przez jednego z obrońców Wigier Wojtyra przejął piłkę, nawinął nadbiegającego rywala i bardzo ładnym strzałem z 18-tego metra pokonał Hieronima Zocha. Golkiper gości nie zdołał sięgnąć piłki, która jeszcze przed minięciem linii bramkowej odbiła się od słupka. Sam Wojtyra tuż przed przerwą mógł dać swojej drużynie upragnione prowadzenie, jednak jego strzał z ostrego kąta minimalnie minął słupek bramki.
Po przerwie, podobnie jak w pierwszej połowie, zarysowała się delikatna przewaga Wigier. W porównaniu z pierwszymi 45 minutami, w drugiej części spotkania gościom zabrakło skuteczności. A okazji parę sobie stworzyli. W 59. minucie Gojko oddał mocny strzał minimalnie nad bramką. Po chwili z rzutu wolnego Biegańskiego pokonać próbował Bartłomiej Babiarz. Ostanie słowo tego dnia należało do piłkarzy Skry. W 69. minucie Zoch poradził sobie ze strzałem Wojtyry parując futbolówkę na rzut rożny. Po tym stałym fragmencie gry bramkarz gości był już bezradny. Po dośrodkowaniu w pole karne Sadowski dograł piłkę głową na dalszy słupek, a całą akcję wykończył niepilnowany Rafał Brusiło, zapewniając Skrze utrzymanie miana jedynego niepokonanego drugoligowca w 2021 roku.
Zawodnicy Wigier mają czego żałować. W porównaniu z poprzednimi meczami, w których wyraźnie się męczyli, w Częstochowie zaprezentowali się z naprawdę niezłej strony, a mimo tego pozostali bez punktów. Dodatkowo wszystkie z czterech wyżej notowanych drużyn wygrały środowe mecze ligowe, przez co strata suwalszczan do drugiego GKS-u Katowice wynosi już siedem punktów (po zakończeniu rundy jesiennej wynosiła ona pięć punktów). Skra z kolei umocniła się na czwartym miejscu i ciągle pozostaję w grze nawet o bezpośredni awans.
Znicz Pruszków - Chojniczanka Chojnice 0:2 (0:1)
Szymon Skrzypczak 12, Adam Ryczkowski 69 (karny)
Znicz: Piotr Misztal - Marcin Bochenek, Maciej Wichtowski, Martin Baran, Mateusz Grudziński - Krystian Tabara (Gabor Grabowski 61'), Krystian Pomorski (Maciej Firlej 61'), Szymon Kaliniec (Maciej Machalski 46'), Lukáš Hrnčiar, Martin Janco (Owé Bonyanga 45') - Mariusz Gabrych.
Chojniczanka: Paweł Sokół - Jan Mudra, Marcin Grolik, Martin Klabník, Michał Sacharuk - Mateusz Klichowicz (Olaf Nowak 79'), Robert Ziętarski, Paweł Czajkowski (Maciej Kona 46'), Tomasz Mikołajczak (Artur Golański 78'), Adam Ryczkowski - Szymon Skrzypczak (Artur Pląskowski 73').
Przedmeczowy typ: zwycięstwo Chojniczanki
Drugim niepokonanym zespołem w rundzie wiosennej obok Skry Częstochowa jest Chojniczanka Chojnice. Nie tylko z tego powodu drużyna prowadzona przez Adama Noconia była zdecydowanym faworytem spotkania ze Zniczem Pruszków. Zespół z Chojnic prócz korzystnych wyników prezentuje także bardzo dobry i równy poziom gry, co na tym poziomie rozgrywek zdecydowanie nie jest normą.
Poza początkiem, zgodnie z oczekiwaniami przebieg meczu kontrolowała Chojniczanka. Nie raz już się jednak zdarzało, że underdog wychodził na prowadzenie, np. po stałym fragmencie gry. Gospodarze byli bardzo blisko tego już w 7. minucie spotkania. Futbolówkę z rzutu rożnego wrzucał Lukáš Hrnčiar. Dośrodkowanie Słowaka wykończył Mariusz Gabrych. Po jego strzale głową piłka odbiła się od poprzeczki.
Chojniczanka była zdecydowanie skuteczniejsza, zamieniając już swoją pierwszą okazję na gola. W 12. minucie Mateusz Klichowicz bardzo łatwo ograł na prawym skrzydle Mateusza Grudzińskiego i wystawił piłkę na pustą bramkę Szymonowi Skrzypczakowi, który dopełnił formalności strzelając swojego dziewiątego gola w sezonie oraz drugiego na wiosnę. Goście chwilę później mogli pójść za ciosem. Klichowicz jednak nie wziąl przykładu ze Skrzypczaka i w dogodnej sytuacji nieznacznie przestrzelił.
Po bramce goście zeszli z tonu, spokojnie kontrolując ruchy piłkarzy Znicza. W zasadzie dopiero na początku drugiej połowy gospodarze mieli realną szansę na odmianę losów meczu. W 49. minucie wprowadzony jeszcze w pierwszej połowie za kontuzjowanego Martina Janco Owé Bonyanga po ładnej, indywidualnej akcji dograł piłkę na prawą stronę. Płaskie dośrodkowanie niepewnie przerwał Paweł Sokół, z czego nie skorzystał Gabrych. Napastnik Znicza z bliska nie trafił do pustej bramki, przenosząc futbolówkę nad poprzeczką.
W zawodowym futbolu takie sytuacje muszą się zemścić. W 68. minucie szybką akcję lewą stroną boiska przeprowadził niezwykle aktywny w tym spotkaniu Klichowicz. Pomocnik Chojniczanki przy próbie zejścia do środka został zahaczony w polu karnym przez Hrnčiara, za co Marek Śliwa podyktował rzut karny. Skutecznym egzekutorem okazał się sprowadzony zimą z Górnika Zabrze Adam Ryczkowski. Adam Nocoń musiał w tej chwili odetchnąć z ulgą, że jego nowy wykonawca rzutów karnych się nie pomylił. W ostatniej kolejce pojedynek z Nikodemem Sujeckim z Olimpii Grudziądz przegrał Skrzypczak.
W końcówce jeszcze Olaf Nowak i Robert Ziętarski próbowali podwyższyć wynik spotkania. W pierwszym przypadku strzał z ostrego kąta obronił Piotr Misztal, a uderzenie Ziętarskiego było niecelne. Finalnie Chojniczanka postawiła kolejny krok ku realizacji głównego celu nałożonego na ten sezon - powrotu do Fortuna I ligi. Znicz podobnie jak w spotkaniu z Wigrami może mieć do siebie pretensje. Gdyby Gabrych był bardziej skuteczny to przebieg spotkania mógłby być naprawdę różny. Takie sytuacje wskazują jednak na moc danego zespołu. Wypuszczając takie szansę Zniczowi może być szalenie trudno utrzymać II ligę w Pruszkowie.
Garbarnia Kraków - KKS 1925 Kalisz 1:2 (0:2)
Grzegorz Marszalik 89 - Néstor Gordillo 6, Michał Borecki 27
Garbarnia: Dorian Frątczak - Jakub Kowalski, Marek Masiuda, Donatas Nakrošius, Szymon Pająk (Mateusz Surma 77') - Błażej Radwanek (Jakub Górski 62'), Kamil Kuczak, Tomasz Kołbon (Mateusz Duda 70'), Grzegorz Marszalik, Bruno Wacławek (Daniel Morys 46') - Michał Feliks (Michał Fidziukiewicz 62').
KKS 1925: Michał Molenda - Nikodem Zawistowski, Bartosz Waleńcik, Filip Kendzia, Marcin Radzewicz, Mateusz Mączyński - Tomasz Hołota, Adrian Łuszkiewicz (Andrzej Kaszuba 79', Romāns Mickevičs 86'), Michał Borecki (Bartłomiej Putno 79'), Néstor Gordillo (Kamil Koczy 86') - Bartłomiej Maćczak (Mateusz Majewski 74').
Przedmeczowy typ: zwycięstwo KKS-u 1925
Najładniejsze bramki rozgrywanej w środę 22. kolejki eWinner 2 ligi bezsprzecznie padły w Krakowie. I to nie na obiekcie Hutnika, a na Rydlówce, gdzie swoje mecze rozgrywa Garbarnia.
Bardzo widoczną przewagę już od pierwszego gwizdka osiągnęli goście. Chwilę po wznowieniu gry blisko pokonania Doriana Frątczaka strzałem głową był Nikodem Zawistowski. Wtedy zabrakło kilku centymetrów, ale w 6. minucie swój kunszt pokazał Néstor Gordillo. Sprowadzony podczas zimowej przerwy Hiszpan zauważył, że Frątczak wyszedł daleko poza swoją bramkę i pokusił się na strzał z okolic 40-metra. To uderzenie było wymierzone idealnie i rozpaczliwie wracający do swojej bramki Frątczak nie zdołał trącić piłki. Dla Gordillo było to trzecie trafienie na polskich boiskach w swoim czwartym ligowym występie.
Kolejne minuty to dalszy napór KKS-u 1925, a sam Gordillo zdawał się być nienasycony jednym trafieniem. Po kolejnym z dośrodkowań z prawej strony boiska Hiszpan nieco szczęśliwie przyjął piłkę w polu karnym, a następnie oddał strzał na bramkę Garbarni. Złapany na wykroku Frątczak mógł jedynie obserwować lot piłki, z nadzieją, że to uderzenie nie zakończy się kolejnym trafieniem Gordillo. Tym razem się udało, futbolówka trafiła w słupek. Mniej szczęście gospodarze mieli w 27. minucie. Po centrze z prawej strony boiska i niepewnej interwencji bramkarza piłkę z bliska do praktycznie pustej bramki wbił Michał Borecki.
Dwie bramki i strzał w słupek to nie było wszystko, na co było stać gości w pierwszych 45 minutach. Sporo zamieszania pod bramką Garbarni robiły dośrodkowania z lewej strony Mateusza Mączyńskiego. Po jednym z nich strzał głową Boreckiego nad poprzeczką przerzucił Frątczak. Jeszcze groźniej było kilka minut później. Znowu Mączyński z lewej strony, z trudnej pozycji główkował Bartłomiej Maćczak i piłka ponownie trafiła w obramowanie bramki gospodarzy - tym razem w słupek. Jak więc widać przewaga gości w pierwszej połowie była niezaprzeczalna. Zawodnicy Garbarni mieli spore problemy ze skonstruowaniem akcji. W zasadzie gospodarze zmusili Michała Molendę wysiłku jedynie po strzałach z dystansu Grzegorza Marszalika i Donatasa Nakrošiusa. Było to jednak zdecydowanie za mało na tak dobrze dysponowany zespół Ryszarda Wieczorka.
Znacznie lepiej wyglądało to po przerwie. Sytuację stworzone pod bramką kaliszan były lepsze, klarowniejsze i groźniejsze. Niestety dla Garbarni, w ślad za tym nie poszło powiększenie zdobyczy bramkowej. W 51. minucie świetnej okazji nie wykorzystał Błażej Radwanek. Świetnym dośrodkowaniem z prawej strony boiska popisał się Kamil Kuczak. Futbolówka trafiła do niepilnowanego, znajdującego się przy dalszym słupku pomocnika Garbarni. Radwanek oddał strzał z powietrza, ze stosunkowo niełatwej pozycji i ostatecznie strzelił obok bramki. Ten sam zawodnik parę minut później ładnie zszedł z lewej strony boiska do skrzydła i pomimo asysty jednego z defensorów KKS-u 1925 oddał strzał na bramkę. Jak można się domyślić, był to niecelny strzał.
Te kilka okazji nie sprawiły jednak, że goście w drugiej połowie cofnęli się, grali mniej ofensywnie. Prócz strzałów Boreckiego i Gordillo, świetnej sytuacji nie wykorzystał Tomasz Hołota. Występujący w tym spotkaniu jako prawy pomocnik zawodnik otrzymał podanie od Gordillo, minął bramkarza, jednak jego strzał z ostrego kąta na opustoszałą bramkę był niecelny. Pomimo wszystkiego co wydarzyło się tego dnia na obiekcie Garbarni, ostatnie słowo należało do gospodarzy. W 89. minucie fantastycznym strzałem z rzutu wolnego rozmiary porażki swojego zespołu zmniejszył Marszalik.
Trzy punkty dla KKS-u 1925 Kalisz bezsprzecznie zasłużone. Nie po raz pierwszy i zapewne nie po raz ostatni w tym sezonie podopieczni Ryszarda Wieczorka pokazali ofensywną, ładną dla oka grę. Néstor Gordillo po raz kolejny pokazał, że ma potencjał, by w bardzo krótkim czasie stać się najlepszym zawodnikiem II ligi i wkrótce przenieść się na wyższy szczebel rozgrywek. Czy będą mu towarzyszyć koledzy z zespołu? Sytuacja w tabeli prezentuje się naprawdę korzystnie dla beniaminka, jednak zdecydowanie za wcześnie nawet na wyciąganie szampanów z lodówki. Na ten moment KKS 1925 ma cztery punkty straty do piątych Wigier Suwałki, a także cztery oczka przewagi nad Motorem Lublin - pierwszym zespołem znajdującym się pod strefą barażową. Garbarnia z kolei zachowuje swoje względnie stabilne miejsce w środku stawki, jednak TOP6 powoli zaczyna uciekać krakowianom.
Olimpia Grudziądz - Stal Rzeszów 2:1 (1:0)
João Criciúma 45, Grzegorz Gulczyński 72 - Grzegorz Goncerz 89 (karny)
Olimpia: Nikodem Sujecki - Patryk Leszczyński (Oskar Kalenik 81'), Piotr Witasik, Robert Obst, Szymon Jarosz, Mikołaj Gabor (Bartosz Widejko 77') - Grzegorz Gulczyński, Omid Popalzay (Damian Ciechanowski 81'), Michał Graczyk - João Criciúma (Grzegorz Płatek 87'), José Embaló.
Stal: Wiktor Kaczorowski - Dominik Marczuk, Damian Kostkowski, Łukasz Góra (Sławomir Szeliga 46'), Piotr Głowacki - Krystian Pieczara (Grzegorz Goncerz 60'), Błażej Szczepanek (Wiktor Kłos 70'), Wojciech Reiman (Jakub Szczypek 70'), Bartosz Wolski, Mariusz Sławek - Rafał Maciejewski (Dawid Olejarka 60').
Przedmeczowy typ: zwycięstwo Stali
22. kolejka spotkań eWinner II ligi nie była specjalnie obfita w niespodzianki. Jeżeli już jakąś bym wskazał, to skłaniałbym się w stronę Grudziądza. Początki Zbigniewa Smółki w tym klubie nie były najlepsze, dyspozycja piłkarzy Olimpii momentami pozostawiała dużo do życzenia, jednak liczby prezentują korzystny bilans Olimpii - siedem punktów w ostatnich czterech spotkaniach. Pomimo to Olimpia wciąż nie może wydostać się ze strefy spadkowej, ale jest już bardzo blisko. Ze swoją imienniczką z Elbląga przegrywa jedynie mniej korzystnym bilansem bramek.
Na początku spotkania to gospodarze częściej gościli pod bramką rywala, jednak defensywa Stali skutecznie oddalała zagrożenie, nie pozwalając nawet na oddanie strzału. Sami goście zaatakowali po raz pierwszy w 14. minucie. Mocnym strzałem z dystansu popisał się Piotr Głowacki. Znajdujący się ostatnio w dobrej formie Nikodem Sujecki zdołał odbić na rzut rożny to niełatwe uderzenie. Cztery minuty później Stal powinna objąć prowadzenie. Wrzutkę z prawej strony Krystiana Pieczary wykończył Rafał Maciejewski. Napastnik Stali miał przed sobą praktycznie pustą bramkę, ponieważ zbyt pochopnie wyszedł z niej Sujecki, a pomimo to jego strzał głową trafił zaledwie w słupek.
Po okresie lekkiej przewagi gości, pod koniec pierwszej połowy do głosu ponownie doszli piłkarze Olimpii. W 35. minucie Omid Popalzay próbował skopiować wyczyn Néstora Gordillo sprzed około pięciu godzin, jednak po jego próbie lobu z około 40 metra Wiktor Kaczorowski zdążył wrócić do bramki i chwycić futbolówkę. 19-letni golkiper tuż przed przerwą był już jednak bezradny. W drugiej minucie doliczonego czasu gry pierwszej połowy, po dalekim wykopie Sujeckiego piłkę głową zgrał José Embaló. Nieco bierną postawę defensorów Stali w najlepszy możliwy sposób wykorzystał João Criciúma, który fenomenalnym strzałem z pierwszej piłki nie dał Kaczorowskiemu najmniejszych szans na interwencję.
Pierwszą połowę miejscowi zakończyli efektownym strzałem i równie dobrze chcieli wejść w drugą część spotkania. Kaczorowskiego strzałem z dystansu już w 27 sekundzie po wznowieniu gry zaskoczyć próbował Popalzay. Ogólnie rzecz biorąc, co mogło się podobać, Olimpia pomimo prowadzenia nie cofnęła się. Gospodarze często kontrowali Stal, z czego wynikało kilka ciekawych sytuacji. W pierwszym fragmencie drugiej połowy kilku ciekawych okazji nie wykorzystali m.in. José Embaló i Grzegorz Gulczyński.
Słaba gra gości zaowocowała drugim trafieniem dla Olimpii. W 72. minucie piłkę głową w pole karne zagrywał Robert Obst. Fatalny błąd popełnił w tej sytuacji wprowadzony z ławki Dawid Olejarka, który minął się z piłką i stworzył Grzegorzowi Gulczyńskiemu 100-procentową sytuację na strzelenie gola. Z jego pierwszym strzałem Kaczorowski sobie poradził, jednak precyzyjna dobitka głową była już nie do powstrzymania dla rywali.
Dopiero po utracie drugiej bramki coś drgnęło po drugiej stronie boiska. Na bramkę Olimpii strzelali Mariusz Sławek i Dawid Olejarka, jednak to wszystko w dalszym ciągu nie wystarczało, by naruszyć naprawdę dobrze dysponowaną defensywę gospodarzy. Promyczek nadziei przyjezdni otrzymali w 88. minucie, gdy przy tuż przy linii końcowej z prawej strony pola karnego Szymon Jarosz nieprzepisowo zatrzymywał Grzegorza Goncerza. Rzut karny na bramkę zamienił sam poszkodowany. W ostatnich minutach Stal jeszcze próbowała przycisnąć rywala, dwukrotnie domagając się podyktowania rzutu karnego. Nieomal jednak sami nie zostali skarceni tuż przed końcowym gwizdkiem. Szybka kontra Olimpii zakończyła się wyjściem sam na sam z bramkarzem Grzegorza Płatka. Pomocnik Olimpii przytomnie wypatrzył po drugiej stronie pola karnego Damiana Ciechanowskiego i wystawił mu piłkę do pustej bramki. Defensor Olimpii jednak, atakowany przez rywali, uderzył nieczysto i niecelnie.
Olimpia w spotkaniu ze Stalą zagrała chyba najlepsze spotkanie w tym roku. Skuteczność nieco jeszcze szwankowała, ale podobać mogła się chęć atakowania, a co za tym idzie, kontrolowania przebiegu spotkania. Stal z kolei po raz kolejny pokazała, że jest zespołem nieobliczalnym, który od końca lutego potrafił przegrać 1:5 z Lechem II Poznań oraz pokonać ówczesnego lidera Górnika Polkowice. Jeżeli w najbliższym czasie Daniel Myśliwiec nie ustabilizuje formy swoich piłkarzy, to drugi z rzędu udział w barażach o Fortuna I ligę może okazać się celem nie do zrealizowania.
Błękitni Stargard - Motor Lublin 1:1 (1:0)
Daniel Wajsak 38 - Daniel Świderski 59
Błękitni: Dominik Sasiak - Aleksander Theus (Bartosz Sitkowski 46'), Krystian Kujawa, Daniel Wajsak, Jan Andrzejewski - Mateusz Bochnak (Bartosz Boniecki 84'), Michał Cywiński, Błażej Starzycki (Kamil Walków 76'), Dawid Polkowski, Tomasz Kaczmarek (Adrian Kwiatkowski 63') - Damian Niedojad (Przemysław Brzeziański 63').
Motor: Sebastian Madejski - Michał Król, Rafał Grodzicki, Ariel Wawszczyk, Marcin Michota - Dawid Pakulski (Dominik Kunca 82'), Tomasz Swędrowski, Rafał Król, Piotr Ceglarz (Filip Wójcik 55'), Leszek Jagodziński (Piotr Kusiński 65') - Daniel Świderski.
Przedmeczowy typ: zwycięstwo Motoru
Spotkanie Błękitnych Stargard z Motorem Lublin było jednym z niewielu pojedynków tej kolejki spotkań, po których nie do końca wiedziałem, czego się spodziewać. Ostatni mecz z Wigrami Suwałki pokazał, że zmiany w sztabie szkoleniowym Błękitnych przyniosły pożądane efekty. Z drugiej strony boiska mieliśmy zaś Motor Lublin - zespół, który pomimo nie najlepszego stylu wygrał dwa ostatnie spotkania ligowe, dzięki czemu znajduję się tuż pod strefą barażową.
Niestety spotkanie stało na dość przeciętnym poziomie, do czego niestety (x2) piłkarze obu drużyn zdążyli nas już przyzwyczaić. Chociaż zapowiadało się nieźle. W 7. minucie ładny strzał z dystansu oddał Dawid Pakulski, jednak jeszcze lepszą interwencją popisał się strzegący bramki Błękitnych Dominik Sasiak. Mecz jednak zanim zaczął się rozpędzać, to już zwolnił do pierwszego biegu. Ogólny marazm na boisku w 38. minucie przerwał Daniel Wajsak. Po wrzutce z rzutu rożnego Dawida Polkowskiego środkowy obrońca Błękitnych urwał się spod opieki rywali i mocnym strzałem z okolic jedenastego metra pokonał Sebastiana Madejskiego.
Po przerwie Motor zaczął częściej atakować, co wpłynęło także pozytywnie na samo widowisko. Bo w końcu zaczęło się coś dziać. Strzał Pakulskiego z rzutu wolnego był za słaby, by zaskoczyć Sasiaka, jednak był to dla gospodarzy swoisty sygnał ostrzegawczy. W 59. minucie po dośrodkowaniu z lewej strony boiska Marcina Michoty Daniel Świderski uprzedził kryjącego go rywala i celnym strzałem głową doprowadził do wyrównania. Z biegiem czasu Motor stawał się coraz groźniejszy, czego przejawem był strzał w słupek Tomasza Swędrowskiego. Prócz niego, szansę zapewienienia Motorowi kolejnych trzech punktów w doliczonym czasie gry miał Świderski. Tym razem z jego uderzeniem głową zdołał poradzić sobie Sasiak.
Z przebiegu meczu remis wydaje się być rezultatem zasłużonym, jednak patrząc na interesy obu drużyn, to o wiele mniej zadowolony z niego może być Motor. Jak się okazuje, nie jest to jedyne zmartwienie beniaminka eWinner II ligi. W piątek klub opublikował informację o dziesięciu pozytywnych wynikach testów na obecność koronawirusa w swoim zespole, w związku z czym cała drużyna została skierowana na kwarantannę do 27 marca. W ślad za tym PZPN odwołał niedzielne spotkanie tego zespołu ze Skrą Częstochowa.
Olimpia Elbląg - Bytovia Bytów 0:1 (0:0)
Piotr Giel 86
Olimpia: Andrzej Witan - Sebastian Kamiński, Tomasz Lewandowski, Kamil Wenger, Tomasz Sedlewski (Dawid Jabłoński 88') - Filip Sobiecki (Oskar Kordykiewicz 46'), Wojciech Zyska (Aleksander Waniek 90'), Patryk Burzyński, Sebastian Bartlewski (Michał Kiełtyka 46'), Marcin Bawolik - Janusz Surdykowski.
Bytovia: Adrian Olszewski - Krzysztof Bąk, Oskar Krzyżak, Matheus Camargo - Eryk Moryson (Dominik Urban 82'), Paweł Zawistowski, Przemysław Lech, Jakub Nowakowski (Michał Kieca 56'), Maciej Kozakowski (Kuba Lizakowski 56') - Piotr Giel, Kacper Sezonienko (Mateusz Wrzesień 69').
Przedmeczowy typ: remis
Podobnie jak w Lublinie do pewnego momentu piłkarze Olimpii realizowali swoje założenia taktyczne, czyli przede wszystkim pilnowali tyłów i kilkukrotnie stworzyli większe lub mniejsze zagrożenie pod bramką rywala. W starciu z Motorem zespół prowadzony przez Jacka Trzeciaka musiał grać w osłabieniu w ostatnich mintuach spotkania. W środowym meczu z Bytovią to zadanie było jeszcze trudniejsze. Boisko w 38. minucie za dwie żółte kartki opuścił środkowy obrońca Olimpii Tomasz Lewandowski.
Do tej chwili gra gospodarzy wyglądała całkiem nieźle. Przede wszystkim, w odróżnieniu od spotkania z Motorem, tym razem zawodnicy Olimpii faktycznie atakowali bramkę rywala oddając w stronę Adriana Olszewskiego kilka strzałów. Żaden z nich nie wywołał w golkiperze Bytovii większych trudności, jednak próby m.in. Wojciecha Zyski, Sebastiana Bartlewskiego, Janusza Surdykowskiego czy Marcina Bawolika były obiecujące.
Początkowo gra w dziesiątkę Olimpii wychodziła całkiem nieźle, chociaż trzeba przyznać, że ataki Bytovii przez dłuższy czas nie były, delikatnie mówiąc, imponujące. Przebłysk nastąpił w 72. minucie, gdy Eryk Moryson z prawego skrzydła oddał strzał w słupek. Szczęście Olimpii, podobnie jak przed tygodniem, zakończyło się w samej końcówce spotkania. W 86. minucie po wrzutce piłki w pole karne jej lot zmienił Piotr Giel, głową zapewniając swojej drużynie premierowe zwycięstwo w 2021 roku. Wygrana mogła być jeszcze bardziej okazała, ale w doliczonym czasie gry rzutu karnego nie wykorzystał Paweł Zawistowski. Jego strzał z jedenastu metrów obronił Andrzej Witan, który zrehabilitował się za faul i sprokurowanie rzutu karnego.
Porażka nie sprawiła, że Olimpia Elbląg spadła do strefy spadkowej. Na tym jednak koniec dobrych informacji. Po dość nieoczkiewanej, mimo wszystko, wygranej imienniczki z Grudziądza oba zespoły zrównały się ze sobą punktami. Zespół prowadzony przez Jacka Trzeciaka jest od swojego rywala lepszy jedynie dzięki bilansowi bramek. Bytovia z kolei przełamała się i po kilku nieco słabszych występach wreszcie odniosła swoje pierwsze zwycięstwo w 2021 roku. Ich przewaga nad strefą spadkową na tem moment wynosi pięć punktów.
W tej kolejce pauzowały rezerwy Śląska Wrocław. Już wcześniej zostało przełożone spotkanie Pogoni Siedlce z Sokołem Ostróda. Z powodu stwierdzonych zakażeń koronawirusem w zespole Pogoni mecz został przełożony na 31 marca.
Tabela eWinner II ligi po 22. kolejce
[table id=117 /]
Czołówka klasyfikacji strzelców eWinner II ligi po 22. kolejce
- Kamil Wojtyra (Skra Częstochowa) - 15 bramek
- Piotr Giel (Bytovia Bytów), Dawid Wolny (Sokół Ostróda) - 12 bramek
- Eryk Sobków (Górnik Polkowice), Marcin Urynowicz (GKS Katowice) - 11 bramek
- Kamil Adamek (Wigry Suwałki), Sebastian Bergier (Śląsk II Wrocław), Szymon Skrzypczak (Chojniczanka Chojnice), Janusz Surdykowski (Olimpia Elbląg) - 9 bramek
- Hubert Sobol (Lech II Poznań), Daniel Świderski (Motor Lublin) - 8 bramek
Terminarz 23. kolejki eWinner II ligi:
20 marca (sobota)
Bytovia Bytów - Błękitni Stargard, godz. 16:00 - transmisja na platformie TVCOM, typ: X
KKS 1925 Kalisz - Śląsk II Wrocław, godz. 16:00 - transmisja na platformie TVCOM, typ: 1
Sokół Ostróda - Olimpia Grudziądz, godz. 18:00 - transmisja w aplikacji mobilnej eWinner, typ: 1
21 marca (niedziela)
Stal Rzeszów - Znicz Pruszków, godz. 13:00 - transmisja na platformie TVCOM, typ: 1
Wigry Suwałki - Garbarnia Kraków, godz. 13:00 - transmisja na platformie TVCOM, typ: 1
Chojniczanka Chojnice - Olimpia Elbląg, godz. 15:00 - transmisja w aplikacji mobilnej eWinner, typ: 1
GKS Katowice - Górnik Polkowice, godz. 19:30 - transmisja w TVP Sport, typ: 2
22 marca (poniedziałek)
Hutnik Kraków - Pogoń Siedlce, godz. 15:00 - transmisja na platformie TVCOM, typ: X
Pauza: Lech II Poznań.
Zaplanowane na niedzielę 21 marca na godz. 15:00 spotkanie Motoru Lublin ze Skrą Częstochowa zostało odwołane z powodu dziesięciu wykrytych przypadków zakażenia koronawirusem w zespole z Lublina. Nowa data tego meczu nie została jeszcze ustalona.
Użyte dane za 90minut.pl
-
Niższe ligiWieczysta znowu z głośnym transferem. Doświadczenie w Ekstraklasie i Serie A
Kamil Gieroba / 9 grudnia 2024, 20:55
-
Niższe ligiOficjalnie: Były reprezentant Polski w czwartej lidze! Latem odszedł z Podbeskidzia
Victoria Gierula / 5 grudnia 2024, 17:37
-
PolecaneJest termin pogrzebu Lucjana Brychczego
Kamil Gieroba / 4 grudnia 2024, 14:30
-
EkstraklasaZmarł Lucjan Brychczy. Legenda Legii Warszawa
Kamil Gieroba / 2 grudnia 2024, 11:33
-
EkstraklasaIskry na linii Piast Gliwice - Górnik Zabrze! Badia ostro o Podolskim, zawodnik "Trójkolorowych" odpowiada
Victoria Gierula / 25 listopada 2024, 9:54
-
PolecaneCBA zatrzymało byłego reprezentanta Polski
Kamil Gieroba / 21 listopada 2024, 16:40