Premier League: Liverpool mistrzem, ale kto za nim? – Podsumowanie 31. kolejki

Liverpool

Źródło: twitter.com/LFC/

Liverpool pewnie zmierzający po mistrzostwo Anglii wreszcie je zdobył. Teraz obserwować będziemy walkę o pozostałe miejsca w tabeli Premier League.

Historia lubi się powtarzać, ale jak widać nie zawsze jest to 1:1. 6 lat temu Steven Gerrard stworzył Chelsea szansę, aby ci praktycznie odebrali Liverpoolowi okazję na pierwszy od lat tytuł mistrzów Anglii. I tak się wtedy stało, ponieważ Liverpool ostatecznie skończył drugi. W tym tygodniu The Blues ponownie odebrali komuś szansę na mistrzostwo. Odebrali nawet matematyczne szanse Manchesterowi City, dając jednocześnie Liverpoolowi pierwszy od 30 lat tytuł. Chelsea zasłużenie pokonała gości z Manchesteru, którzy i tak mieli sporo szczęścia, ponieważ aż dwa razy wybijali oni piłkę praktycznie linii bramkowej. Tak samo jak John Stones rok temu uratował City przed oddaniem mistrzostwa właśnie Liverpoolowi. Fernandinho tak skuteczny jak Stones nie był, zwłaszcza, że bronił bramki ręką. Jednak z dwojga złego chyba lepiej stracić zawodnika i liczyć na interwencje bramkarza, która podtrzyma matematyczne szanse, aniżeli wziąć pewną stratę bramki i grać w komplecie.

Zmiany w Top 4?

O Liverpoolu dużo nie trzeba mówić. Grali kapitalnie cały sezon, z Crystal Palace “odbębnili” kolejne trzy punkty i musieli to robi dopóki Manchester City się nie potknie, a to zdarzyło się dosyć szybciej niż zakładano, zwłaszcza przy formie w jakiej wznowili rozgrywki. Nie mogą o tym powiedzieć w Leicester, gdzie Lisy nadal “puchną” i starają się na koniec wypaść z Top 4. Dwa mecze z rywalami walczącymi o utrzymanie i dwa remisy po słabej grze i odrobinie szczęścia wymieszanej z Kasperem Schmeichelem w formie, który w starciu z Brighton wybronił rzut karny Neala Maupaya. I był to jeden z trzech celnych strzałów w tym meczu.

Leicester stoi, a Chelsea goni. Już tylko punkt dzieli obie ekipy i ja szczerze nie widzę już zmian drużyn w Top 4. Kwestią jest kto na którym miejscu. Frank Lampard ułożył drużynę, wzmocnił już atak, wzmocnią pewnie obronę, bo to prawdopodobnie ich największa bolączka, a przy Romanie Abramowiczu problemy finansowe w czasie pandemii raczej nie istnieją. Przyszły sezon będzie bardzo ciekawy.

Walki o Ligę Europy ciąg dalszy

Jednak wciąż kwestia Ligi Europy pozostaje otwarta. Każdy z drużyn o nią walczących wygrała w tej kolejce. Oprócz oczywiście Sheffield United, ale ci po porażce z Manchesterem United już raczej wypisali się z walki o puchary i będą liczyć na brak kolejnych kontuzji oraz jak najwyższe miejsce w pierwszym od lat sezonie w elicie. Rzeczony Manchester United nadal wygląda dobrze i zapowiada się, że przy nadchodzącym kalendarzu skończą na tym piątym miejscu, a i mogą liczyć na Ligę Mistrzów, jeśli Leicester nadal będzie pikować. Chociaż w sumie hat-trick Martiala to pewnie wypadek przy pracy i niedługo wróci do swojej standardowej, niewidocznej formy.

Tottenham oraz Wolverhampton też pewnie i skromnie dopisali do swoich kont 3 punkty w meczach z ekipami walczącymi o utrzymanie. Swoją drogą dół w tabeli w tym sezonie jest wyjątkowo wyrównany. Jest Norwich, które pełni rolę trochę lepszego ŁKS-u w Łodzi, ale przed nimi są kolejne trzy drużyny z 27. punktami i jedna z 28. “oczkami”, jaką jest Watford. I ten Watford według mnie się utrzyma, bo jako jedyni starają się grać w piłkę i tą grą się utrzymać. Aston Villa, Bournemouth i West Ham raczej wegetują licząc na jakieś urwanie punktów. Wisienkom brakuje ludzi, ponieważ jedna gwiazda została odesłana na trybuny do domu, ponieważ chce odejść. Druga ma nadal kontuzje. Trzeci będzie teraz pauzować za kartki. Część zawodników wraca dopiero po kontuzjach, w tym Junior Stanislas, który raczej jest wypożyczony z FC Szpital i pewnie to kwestia trzech meczów zanim znów wypadnie na 3 lata. A spora pozostałej zgrai to raczej poziom właśnie takiego spadkowicza, aniżeli drużyny środka tabeli, jaką w ostatnich latach Bournemouth była.

Do nich raczej dołączy Aston Villa ponieważ są gorszą piłkarską drużyną niż taki West Ham, którego uratować może jakichś przebłysk Jarroda Bowena czy Michaila Antonio. W beniaminku takim kimś był długo Jack Grealish, ale na razie Anglik nadal nie wrócił po tej przerwie koronawirusowej i przestał dawać radę ciągnąć na plecach pół Birmingham.

Reszta tabeli bez zmian

Z kolei reszta drużyn raczej sobie dokańcza sezon na spokojnie. Southampton, Newcastle, Crystal Palace czy Brighton potrzebują jeszcze trzech lub czterech punktów, aby zapewnić sobie utrzymanie. Everton czy Burnley wciąż mają szansę na Top 7, ale ciężko będzie im wyprzedzić Tottenham czy Arsenal. Skoro o Kanonierach mowa to ci poszli za moją radą z ostatniego podsumowania i przedłużyli umowę z Davidem Luizem, jednak raczej będą chcieli nim grać, a nie opchnąć go za jakikolwiek pieniądz, aby się zwrócił. Na Emirates powinni się cieszyć, bo zwycięstwo z Southampton to spora zasługa produktów ich akademii. Jeśli będą potrzebowali pieniędzy na transfery, to taki Alexandre Lacazette czy Mesut Ozil mogą być śmiało sprzedani. Edward Nketiah czy Bukayo Saka gorsi od nich raczej nie będą. Zwłaszcza, że niemiecki pomocnik myślami jest już na wakacjach.

Wyniki 31. kolejki Premier League:

Leicester City – Brighton 0:0

Tottenham Hotspur – West Ham United 2:0

Wolverhampton – Bournemouth 1:0

Norwich City – Everton 0:1

Newcastle United – Aston Villa 1:1

Manchester United – Sheffield United 3:0

Liverpool – Crystal Palace 4:0

Southampton – Arsenal 0:2

Burnley – Watford 1:0

Chelsea – Manchester City 2:1

Najlepsza jedenastka 31. kolejki Premier League:

Kasper Schmeichel (LEI) – Trent Alexander-Arnold (LIV), Michael Keane (EVE), Aaron Wan-Bissaka (MUN), Andreas Christensen (CHE) – Mohamed Salah (LIV), Christian Pulisic (CHE), Marcus Rashford (MUN), Fabinho (LIV), Paul Pogba (MUN) – Anthony Martial (MUN).

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.


x