fot. premierleague.com
Udostępnij:

Obiekt westchnień

Gdy w sierpniu Jürgen Klopp powiedział, że jeszcze przed nowym rokiem będzie wiadomo, kto zostanie mistrzem Anglii, wiele osób nie wzięło jego słów na poważnie. Dziś znajdujemy się w tej, mogłoby się wydawać, odrealnionej rzeczywistości. Premier League, nazywana najbardziej wyrównaną i nieprzewidywalną, dosyć szybko odebrała emocje widzom. Z pierwszym ze stwierdzeń oczywiście zgodzić się nie można, ale jakby nie patrzeć swej nieprzewidywalności nadal nie utraciła. Bo kto spodziewał się, że już teraz bez dogłębnej analizy mogę napisać, iż to Manchester City zostanie mistrzem Anglii w sezonie 2017/18?

Jak za wszystkim w sporcie, tak i za tym sukcesem The Citizens musi ktoś stać. Pep Guardiola oczywiście stara się unikać hurraoptymistycznych wypowiedzi, co oczywiście jest zrozumiałe. Bo tak jak menadżer po przegranym meczu musi poprawić morale zespołu, tak i po długich seriach zwycięstw powinien ostudzić zbyt wielki entuzjazm. Zapewne, gdyby dwa lata temu Claudio Ranieri otworzyłby w szatni szampana już w lutym, zawodnicy Leicester nie dociągnęliby z chłodną głową do końca sezonu. Czy jednak w tej kampanii może się coś zmienić? Najczęstszą odpowiedzią jest fenomenalna gra Chelsea lub United, a do tego nagły spadek formy Obywateli. Ale czy oglądając City w akcji, możemy sobie wyobrazić, by tak nieoczekiwanie mieli obniżyć loty. Wręcz przeciwnie, team Guardioli zdaje się mieć mnóstwo paliwa, którego wystarczy im na jeszcze kilka sezonów.

Guardiola już na starcie swojej pracy z Manchesterem City pokazał, że nie zamierza zadowalać się tym, co pozostawił po sobie Manuel Pellegrini. Z klubem pożegnało się aż 21 piłkarzy, m.in. Edin Dzeko, czy Stevan Jovetic. Na Etihad natomiast zostało ściągniętych 11 nowych twarzy, na co poszło ponad 200 milionów. Nawet na pozycje, które, mogłoby się wydawać, nie potrzebowały wzmocnień, przybyli nowi piłkarze. Najwięcej odzewu przyniosła bowiem przeprowadzka Claudio Bravo, który jeszcze kilka miesięcy wcześniej świętował z Barceloną mistrzostwo Hiszpanii. Gdyby dwa lata temu powiedziało się kibicowi Dumy Katalonii, że niebawem Bravo odejdzie do Anglii, zapewne nie wziąłby nas na poważnie. Nie będę zgadywał, jaka byłaby jego reakcja, gdybyśmy oznajmili, iż Chilijczyk za niedługo stanie się rezerwowym. Jeko jeden z najważniejszych celów w nowym klubie, Pep postawił sobie znalezienie idealnego bramkarza i takowym nie okazał się golkiper urodzony w Viluco. Z początkiem lipca do zespołu dołączył Ederson i pomimo narzekania wielu kibiców na dość wysoką cenę, okazał się strzałem w dziesiątkę. Brazylijczyk idealnie pasuje do stylu gry Katalończyka, który opiera się głównie na rozgrywaniu piłki i wychodzeniu spod pressingu. Ederson potrafi jednym podaniem rozpocząć akcję swojej drużyny. W starciu z Tottenhamem nie raz perfekcyjnie zagrywał do Sane czy Sterlinga.

Jeszcze rok temu mało kto pamiętał o istnieniu kogoś takiego jak Fabian Delph. Dziś Anglik, który kilka miesięcy temu szanse dostawał głównie w FA Cup, gra pierwsze skrzypce w drużynie Guardioli. Jeszcze w październiku kibice Obywateli ubolewali nad poważną kontuzją Benjamina Mendy'ego, który wykluczyła go z gry na pół roku. Jego miejsce zajął Delph i już w pierwszym spotkaniu z Chelsea zaprezentował się powyżej oczekiwań. Od tamtej pory Danilo nie ma nawet co myśleć o występach na lewej flance. Pytanie, czy także Mendy, gdy wróci do zdrowia nie będzie miał problemu z powrotem i na boisko.

Dziś trzema podstawowymi środkowymi obrońcami Manchesteru City są piłkarze, których jeszcze niedawno mało kto chciał na Eithad. Jednym z nich jest John Stones sprowadzony latem 2016. roku za grube pieniądze początkowo nie udźwignął presji oczekiwań. Popełniał błąd za błędem i głosy o jego zbyt wygórowanej cenie były na porządku dziennym. W tym sezonie ustabilizował formę i spędził na murawie już ponad 1300 minut. Jedno w porównaniu do zeszłego sezonu się nie zmieniło - Anglik nadal strzela mnóstwo goli. W 4 meczach Ligi Mistrzów trafił do siatki aż 3 razy.

O linii pomocy chyba nie muszę wspominać. Manchester City i Real Madryt to kluby, które mają do dyspozycji najlepszych rozgrywających. Na Kevinie De Bruyne ciąży klątwa odrzucenia przez Jose Mourinho, która nie pozwala mu nie stać się jednym z najlepszych piłkarzy na świecie. Obserwując grę Davida Silvy mam wrażenie, iż Leo Messi tak naprawdę nie jest potrzebny szejkom z Eithad, gdyż Hiszpan swoimi podaniami bardzo przypomina utalentowanego Argentyńczyka. Do tej dwójki zazwyczaj dołącza Fernadinho, który ostatnio nie jest jedynie postrachem naszych przeciwników w grze FIFA, ale także i swoich rywali na boisku. Nie muszę wspominać też o napastnikach. Sergio Aguero, może i rzadko dokonuje nieziemskich wyczynów czy spektakularnych dryblingów, ale ma coś, co powinien mieć każdy snajper - równą formę. Argentyńczyk od lat nie schodzi poniżej swojego wysokiego poziomu i jest najpewniejszym punktem w ekipie Guardioli. W poprzednim sezonie zabrakło jednak siły skrzydłowych - Sane, sprowadzony z Bundesligi za niemałe pieniądze, nie prezentował formy z Schalke, a Sterling cały sprawiał wrażenie nieumiejącego odnaleźć się w nowej drużynie, mimo iż w Manchesterze mieszkał od kilkunastu miesięcy. Pierwszy z nich w tym sezonie jest nie do zatrzymania, wprowadza nutkę szaleństwa w schematycznie grającym City. Wydaje mi się, że właśnie tego zabrakło Niemcowi w zeszłej kampanii. Dziś Guardiola pozwala mu wejść w drybling z nawet kilkoma obrońcami naraz i zazwyczaj wychodzi z tego bez szwanku. Przykładem może być, chociażby niedawny mecz z Tottenhamem, w którym 21-latek potrafił ominąć Trippiera, Eriksena i Diera, po czym celnie podać do kolegi z drużyny. Drugi ze skrzydłowych potrzebował natomiast kilka rad. Guardiola po pierwsze nakazał mu więcej czasu spędzać w polu karnym rywala, gdyż właśnie tam Sterling czuje się najlepiej. Hiszpan zauważył także, iż Anglik stwarza sobie mnóstwo okazji, lecz tylko niewielką część z nich zamienia na gole. "Szczególny nacisk kładą oni na wytrenowanie zachowań w kluczowych momentach akcji i odpowiednie wyczucie momentu, w którym należy wbiec w odpowiednią strefę boiska. Szlifowana jest też oczywiście skuteczność" - tak Pep określił trening nad poprawieniem celności młodego Anglika. Czy przyniosło to efekty? Jeszcze jakie! Raheem podniósł swoją skuteczność aż o 20 procent. Niegdyś tylko 10% jego uderzeń kończyło się bramką, dziś ta statystyka wynosi aż 30.

Guardiola ma do dyspozycji graczy, którymi nie pogardziłby żaden menadżer. Mało który z nich potrafiłby wykrzesać ze swoich graczy tyle, ile umie hiszpański szkoleniowiec. Pep po roku spędzonym na Etihad idealnie poznał umiejętności każdego ze swoich piłkarzy i nie ma problemu z wyznaczeniem im roli, w której czują się najlepiej. Ktoś powiedział kiedyś, że meczów nie wygrywa się piękną, a skuteczną grą. Oczywiście jest to racja, jednak Guardiola udowodnił, że można połączyć te dwa style ze sobą. Obywatele biją rekord za rekordem, a i ogląda się ich z wielką przyjemnością. Gdy więc losy tego sezonu Premier League wydają się być przesądzone, należy zadać sobie pytanie - czy Anglia po pięciu latach doczeka się w końcu triumfatora w Lidze Mistrzów? Niejeden zapewne nie zgodzi się z takim stwierdzeniem, lecz należy zaznaczyć, iż The Citizens są obecnie jedną z najmocniejszych ekip na świecie. W szatni i na trybunach po meczach Manchesteru City często brzmi utwór "Wonderwall", głównie za sprawą jednego z liderów zespołu - Liama Gallaghera, który od lat jest zadeklarowanym fanem Obywateli. Tytuł hitu wykonywanego przez Oasis w wolnym tłumaczeniu oznacza "obiekt westchnień". Niesamowite, jak bardzo oddaje pozycję Manchesteru City w Premier League.


Avatar
Data publikacji: 31 grudnia 2017, 12:33
Zobacz również

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.