fot. manutd.com
Udostępnij:

Liga Mistrzów: Czy Anglików stać na powrót na europejskie salony?

Ostatnie lata występów angielskich zespołów w Lidze Mistrzów, określić można jedynie jako wielkie pasmo porażek. Wiele wskazuje jednak na to, że sytuacja ta może wkrótce zmienić się na lepsze. Dlaczego? Na to pytanie postaram się odpowiedzieć poniżej.

Na początek odrobina historii. Może niezbyt odległej, ale jednak historii. Pierwsza dekada XXI wieku była dla reprezentantów Premier League w Lidze Mistrzów niezwykle udana. Był to okres, kiedy liga angielska była uważana za najlepszą na świecie, i potwierdzały to sukcesy na arenie międzynarodowej. Począwszy od sezonu 2003-2004 (wtedy właśnie wprowadzono system, w którym w fazie pucharowej gra 16 zespołów), aż do roku 2012, angielskich zespołów tylko raz zabrakło w finale rozgrywek; był to rok 2010, kiedy to w decydującym meczu zmierzyły się Inter z Bayernem Monachium. W tym okresie Anglicy trzykrotnie wracali do domu z trofeum: Liverpool w 2005 roku, United w 2008, oraz Chelsea w 2012. Ta trójka, a także Arsenal, regularnie dochodziły też do półfinałów rozgrywek. W szczytowych latach 2007 i 2008, aż trzy z czterech miejsc w półfinałach zajmowały Liverpool, Chelsea, oraz United.

Co się stało po roku 2012? Cóż, na zapaść angielskiej piłki klubowej złożyło się kilka czynników. Już kilka sezonów wcześniej skończyła się złota era Arsenalu. Pozostałe zespoły zwyczajnie się zestarzały, i weszły w okres przebudowy. Jako pierwszy doświadczył tego Liverpool. Zawodnicy, którzy dali tej drużynie występy w finałach w 2005 i 2007 roku - nazwiska takie jak Mascherano, Alonso, Riise, czy Garcia - zwyczajnie odeszli z klubu. Potem przyszła kolej na United oraz Chelsea. Czerwone Diabły w ciągu kilku lat straciły cały trzon drużyny, który de facto decydował o jakości gry. Była to również ostatnia faza pobytu na Old Trafford sir Alexa Fergusona: trenerskiej legendy, która na dobrą sprawę wyniosła United na europejskie salony. Podobny los spotkał Chelsea, z którą kolejno żegnały się największe, mocno z resztą podstarzałe, gwiazdy. Okres przebudowy zespołu był tym trudniejszy, że karuzela trenerska na Stamford Bridge przez wiele lat nie mogła się zatrzymać.

Kolejnym ważnym czynnikiem, który przyczynił się do osłabienia angielskich drużyn w Europie, była ofensywa transferowa pozostałych wielkich klubów. Przegrany finał w 2012 roku skłonił władze Bayernu do znacznego wzmocnienia zespołu, co z kolei przyczyniło się do największej dominacji jednego zespołu, jaką widziała Bundesliga w całej swojej historii. Wraz ze słabnięciem Premier League, w siłę rosła Primiera Division, która przejęła miano najlepszej ligi świata. Już nie Chelsea czy United, a Real i Barcelona ściągały do siebie największe talenty światowej piłki. Ponadto do elity z przytupem wrócił Juventus, a na salony przebijać się zaczęły takie ekipy jak PSG, Atletico, Borussia Dortmund, czy AS Monaco. Zespoły te regularnie odprawiały angielskich potentatów z kwitkiem. Efekt? Po 2012 roku angielskie zespoły tylko dwukrotnie zagrały w półfinałach (City w 2016, oraz Chelsea w 2014), i dwukrotnie odpadały na etapie ćwierćfinałów. W samym tylko sezonie 2007/08, reprezentanci Premier League mogli poszczycić się lepszym dorobkiem, niż w ciągu ostatnich 5 lat.

Dlaczego uważam, że trend może po raz kolejny się odwrócić, że angielskie kluby znów znajdą się wśród europejskich elit? Po pierwsze, wystarczy spojrzeć na nazwiska, jakie pojawiły się ostatnio w Premier League. Na ławkach nie zasiadają już David Moyes, Andre Villas-Boas, Manuel Pellegrini i Tim Sherwood. Teraz angielską elitą kierują takie tuzy jak Jose Mourinho, Pep Guardiola, Antonio Conte, czy Jurgen Klopp. Do Anglii w krok za trenerami przenoszą się również najlepsi piłkarze świata. Manchester United czy Chelsea powoli budują swoją nową tożsamość. Nową jakość prezentują młode zespoły Tottenhamu i Liverpoolu, i nikt nie wierzy chyba w to, że Guardiola pokazał już w Manchesterze wszystko, na co go stać.

Po drugie, europejska piłka po prostu taka jest. Od kiedy powstały rozgrywki o Puchar Europy, czołowe ligi co kilka lat wymieniają się dominacją na kontynentalnej arenie, i do tej pory zawsze odbywało się to w kilkuletnich cyklach. Nie sądzę, by wróciły czasy, gdy w półfinałach oglądaliśmy trzy angielskie zespoły. Myślę jednak, że nie będziemy również oglądać trzech zespołów hiszpańskich. Sytuacja wśród europejskich elit mocno się skomplikowała. Z tonu spuściły nieco Borussia i Atletico, Barcelona nie jest już tym samym zespołem, którym była 2-3 lata temu, a Bayern, choć póki co wciąż piekielnie mocny, zaczyna się starzeć, i wkrótce to tam potrzebna będzie zmiana warty. Wydaje mi się, że miejsca tych drużyn powoli, z roku na rok, zajmować zaczną właśnie zespoły z Anglii.

 

 


Avatar
Data publikacji: 19 lipca 2017, 20:26
Zobacz również

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.