W systemie siła, czyli taktyczne herezje Koemana

Depay

Dlaczego brak Jordiego Alby w dzisiejszym meczu zabolałby podwójnie? Jaką rolę w ubiegłym sezonie pełnił Lionel Messi i kto go teraz “zastąpił”? Co ma na celu ustawienie Sergino Desta i gdzie tkwi problem z Sergio Busquetsem? Spróbujmy odpowiedzieć na kilka pytań przed dzisiejszym El Clasico.

Gdy Ronald Koeman trafił do Barcelony, momentalnie chciał zaimplementować ustawienie dobrze mu znane z okresu pracy dla holenderskiej kadry, czyli 4-2-3-1. Rezygnacja z klasycznych skrzydłowych, obierając węższy wariant. Piętrzące się problemy na ligowych boiskach i pamiętliwa porażka z Juventusem w Lidze Mistrzów zmusiły Koemana do reakcji i w konsekwencji zmiany ustawienia. Chociaż późną jesienią 2020 roku w głowie Holendra zakiełkował pomysł z trójką obrońców, to finalnie Barcelona postawiła na tradycyjne 4-3-3.

Świetny początek roku zakończył się na blamażu w Europie, a Koeman znów znalazł się pod ścianą. Zdawał sobie sprawę, że nie jest już w stanie niczym zaskoczyć rywala. 58-latek nie należy również do strategów, a reagowanie na boiskowe wydarzenia to jego pięta achillesowa. Pomóc mógł jedynie radykalny krok i ułożenie nowego scenariusza. Gra trójką z tyłu to dla Barcelony nowość, ale nie jest żadną niespodzianką, że Holender stał przed przepaścią. Prawdą jest, że sytuacja kadrowa go do tego zmusiła, a zagęszczenie środka pola, uwalniając potencjał na wahadłach pozwoliło ukryć braki. Pomysł z 3-4-1-2, a później 3-5-2 był jak najbardziej zrozumiały, więc dlaczego Barca wraz z początkiem nowego sezonu wróciła do 4-3-3?

Odróżnij system

Szukając rozbieżności między Barceloną w ustawieniu 4-3-3 a 3-5-2/3-4-2-1 należy zwrócić uwagę na istotną różnicę w konstrukcji gry. W formacji z trójką defensorów wyprowadzanie futbolówki rozpoczyna się od jednego z obrońców. Gdy dwóch graczy szuka poszerzenia gry, odciągając presję przeciwnika, trzeci gracz ma otwarte pole do posłania piłki prostopadłej bądź zagrania do środka pola. Wysokie zagęszczenie w środowej strefie pozwala wygrać walkę o pozycję i przesunąć grę do przodu. Tu pojawia się postać Gerarda Pique, ale szczególnie de Jonga, który w poprzednim sezonie niejednokrotnie wcielał się właśnie w rolę obrońcy.

Barcelona, stawiając na wersję z czwórką w obronie, odebrała sobie przewagę podczas pressingu rywala. Funkcję de Jonga przejął Eric Garcia, który miewa sporo problemów w wyprowadzeniu futbolówki. Wspiera go Sergio Busquets, schodzący niżej, zwalniając pozycję w środku. Barca zabiera sobie opcję rozegrania, bo wiekowy Hiszpan nie nadąża za tempem gry. Brakuje go na tyłach, gdy dwójka obrońców Barcelony nie radzi sobie z rywalem. Brakuje w środku pola, gdy trzeba skonstruować akcję ofensywną.

Różnicę można odczuć także w formacji ofensywnej. Lionel Messi to zawodnik wszechstronny, nieszczególnie przypisany do pozycji. W systemie z trójką, gdy Griezmann operował wyżej, Argentyńczyk szukał gry, schodząc głębiej, finalnie wcielając się również w rolę snajpera. We wszystkim współgrał Alba, który stanowił nieodłączną część większości akcji składowych Barcelony. Indywidualnie zaliczył świetny sezon, choć napędzał go wspomniany Messi. Dziś takiej postaci jak 34-latek brakuje, choć dziurę próbował łatać Memphis Depay. Dotychczas można było odnieść wrażenie, że Holender będzie pasował do takiej funkcji, łącząc obie linie i dostarczając wrażeń obrońcom drużyny przeciwnej. Niemniej po powrocie Ansu Fatiego to właśnie Hiszpan może odciążyć Depaya, który powinien skupić się na dostarczaniu bramek. Ponadto 27-latek w pojedynkę miał problemy z tworzeniem przewagi przy dwójkowym kryciu. Chociaż na prawym skrzydle dalej wieje pustką, to obecność 18-latka na lewym z pewnością może być promyczkiem w tunelu.

Amerykański sen

Wiele wątpliwości pojawia się także przy nazwisku Sergino Desta. Holenderski szkoleniowiec pozazdrościł madryckiej ekipie Nacho, więc stworzył swojego. Z Desta w tym sezonie zrobił już lewego obrońcę (vs. Cadiz, Levante, Atletico), lewego wahadłowego (vs. Benfica) a ostatnio i prawego skrzydłowego (vs. Valencia i Dynamo Kijów). Dlaczego na lewej stronie wyglądał lepiej niż na nominalnej pozycji i dlaczego lepiej nie oznacza dobrze?

Czas rzucić karty na stół. Carlo Ancelotti mówi “sprawdzam”

Od samego początku Dest był piłkarzem, który więcej mógł zaprezentować na wahadle  niż w systemie z czwórką defensorów. Jego polot niejednokrotnie pomagał z przodu, a braki z tyłu uzupełniał któryś z partnerów. Koeman wpadł na pomysł, aby skorzystać z wariantu, w którym Amerykanin pojawi się na przeciwległej stronie boiska. Tam grywał już w Ajaksie i robił to także dla kadry narodowej, choć z różnym rezultatem. Przy flance czuje się, jak ryba w wodzie, a w meczu z Levante współpraca z Depayem momentami mogła wyglądać obiecująco. Nieszablonowy Holender doskonale uzupełniał się z Destem, który chętnie gra na obieg, a gdy trzeba – centruje z głębi. Ma więcej możliwości, schodząc do środka. Mocniejsza prawa noga nie ogranicza go do szukania szerokości. Warto zauważyć, że 20-latek z Cadiz i Levante wykonał więcej kluczowych podań niż w 20 poprzednich meczach na nominalnej pozycji.

Plany na Desta jako lewego defensora pokrzyżowało Atletico, a po fatalnym występie Amerykanin wrócił na prawą stronę, choć tym razem ustawiony w roli skrzydłowego. Wrócił, albowiem siła oponenta zabrała przestrzeń bez której Amerykanin jest po prostu bezproduktywny. W systemie z trójką obrońców wyglądał nieźle, mając za sobą Minguezę. Teraz Koeman próbuje odwzorować ten sam schemat, ale do wspomnianej dwójki dołączył Frankiego de Jonga. Od tego momentu Barca przekonująco wygrała z Valencią, dając najlepsze zawody w tym sezonie. Z Dynamem Kijów o pochwały trudno, jednakże indywidualnie Dest nie zawiódł. Czy zasadne staje się określenie, że Koeman odkrył go na nowo? Raczej nie, choć jeśli utrzyma tendencję, to Dest niebawem do CV wpisze kolejną pozycję.

Taktyczny rozgardiasz

W ubiegłym sezonie mogliśmy mówić o śmiałej, ale i sensownej próbie wykorzystania zalet Desta i Alby, gdy drużyna wcieliła system z wahadłowymi. Dziś sytuacja Busquetsa jasno obrazuje, że Ronald Koeman właściwie pogubił się kompletnie. Holender stał się hamulcowym, tworząc kolejne coraz to zabawniejsze absurdy. Sprowadzenie Luuka de Jonga, rozrzucanie po boisku Coutinho i Desta, przejście na masowe dośrodkowania, czy poszukiwanie stałych fragmentów, w których ratować mają warunki fizyczne Araujo i Pique.

W defensywie łatwiej nie jest. Wspomniani Alba i Dest nie dają zbyt wiele w destrukcji, a pierwszy z wymienionych na El Clasico nie będzie w pełni sprawny. Pociąg Sergiego Roberto już dawno odjechał, Pique motorycznie odstaje, a Oscar Mingueza ma spore wahania formy. Trudno szukać pozytywów także w postaci Erica Garcii, który nie dorósł jeszcze do pokładanych w nim nadziei. W starciu z Realem Madryt nie zobaczymy Ronalda Araujo, czyli potencjalnie najważniejszy element katalońskiej obrony. Chociaż Diego Simeone pokazał nam, że i Urugwajczyk może być słabym punktem defensywy, to wciąż uważam, iż dziś jest on jej najjaśniejszym elementem.

Smak życia Barcelony pod przywództwem Joana Laporty i Ronalda Koemana

Czasy się zmieniły. Po epoce Guardioli, Enrique i Valverde przyszła taktyczna posucha. Romantyzm Quique Setiena szybko się ulotnił, a Koeman nie zaoferował nic szczególnego. W Barcelonie liczby dziś wyłącznie straszą. Dość powiedzieć, że Duma Katalonii z Bayernem pobiła rekord, nie oddając ani jednego celnego strzału. Powtórzyła to z Benfiką, stając się najbardziej nieszkodliwym zespołem w tegorocznej edycji Ligi Mistrzów. Statystykę udało się poprawić z Dynamem Kijów (3), ale czy wynik 1:0 kogokolwiek satysfakcjonuje? Przed El Clasico? Chyba powinien, bo na więcej może być trudno.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.


x