Jak pokonać Barcelonę Koemana? [ANALIZA]

Koemana

fot. Barcelona

Niewątpliwie Barcelona z 2021 roku różni się diametralnie od tej, którą oglądaliśmy jesienią. Katalończycy powoli wracają do tego, co sprawdzone, co kochają kibice. Nowy system ma wiele zalet, ale na każdą taktykę można znaleźć odpowiedź.

Po przybyciu na Camp Nou Ronald Koeman dał jasno do zrozumienia, w jakim ustawieniu widzi Barcelonę. Formacja 4-2-3-1, czyli to do czego przyzwyczaił nas, będąc selekcjonerem holenderskiej kadry. Z czasem wspomniane ustawienie przeszło do historii, a Holender wrócił do klasycznego 4-3-3, choć również nie na długo. Dziś Barca Koemana to już trójka z tyłu wsparta o wahadłowych. To powoli staje się normą. Standardem, do którego Katalończycy przyzwyczajają nas od meczu z Sevillą na Sanchez Pizjuan.

Niemniej jednak Holender z trzema środkowymi obrońcami eksperymentował już wcześniej. Czy w grudniowym meczu z Valencią, czy chwilę później z Eibarem. Wówczas zmusiły go do tego kontuzje Dembele i Fatiego. O ile w pierwszym meczu Katalończycy zdobyli komplet punktów, tak remis z Rusznikarzami nie był zadowalający. Okazuje się, że rozwiązania nie trzeba było szukać w formacji defensywnej. Wraz z powrotem Dembele Koeman mógł wykrzesać więcej, z tego, co już przetestował wcześniej. Barcelona więc może grać oparta o dwóch napastników, biorąc pod uwagę ustawienie Messiego, który podczas meczu i tak będzie schodził niżej. Może również zagęścić środek pola, czy wzmocnić atak, wpuszczając Griezmanna. W takim przypadku więcej defensywnych zadań spoczywa na de Jongu. W takiej też roli  Holendra najczęściej oglądaliśmy w ostatnim miesiącu.

Nowy model Koemana

Dlaczego Blaugrana zachwyciła z Sevillą, czy w rewanżu z PSG? Przede wszystkim dlatego, że Koeman zasłonił braki indywidualne, odsłaniając więcej zalet. Barcelona zaczęła dostosowywać się do tego, co ma, zamiast usilnie trzymać się utartej ścieżki. Skoro Dest i Dembele mają problemy z grą defensywną, to dlaczego ich nie odciążyć? Jeśli Jordiego Albę częściej widzimy z przodu niż z tyłu, to dlaczego go nie asekurować? Dziś odpowiedź na te pytania jest banalnie prosta, choć do niedawna jeszcze tak nie było. Barca może znów cieszyć się futbolem.

Podopieczni Koemana przede wszystkim chcą grać i to zaangażowanie przekłada się na boisko. Szanują futbolówkę, zwiększając posiadanie przy konstrukcji akcji ofensywnych. Przechodzą płynnie do ataku, a mając na pokładzie Pedriego, czy Messiego czasem wystarczy jedno otwierające podanie. A to wszystko wspierane przez fundament, którym jest Frankie de Jong. Zarówno w przenośni, ale i na papierze, patrząc na jego wyjściową pozycję. Paradoksalnie 23-latek i statystycznie dziś wygląda lepiej aniżeli w poprzednim modelu, opierającym się na czwórce z tyłu. Jego wszechstronność jest złotem, więc nie dziw, że coraz częściej spotykamy się z porównaniami do Joshuy Kimmicha.

W poszukiwaniu sposobu…

Holenderski szkoleniowiec tchnął w Barcelonę drugie życie, choć z powiewem świeżości. Z czymś nowym, czego nie widzieliśmy wcześniej. Mowa o presji i grze w odbiorze. Barca Koemana gra niskim blokiem, próbując agresywnie przejąć piłkę jak najszybciej po jej stracie. Tym samym wykorzystuje ustawienie defensorów, szybko zamykając przestrzeń. Barcelona może nie tylko szybciej wyprowadzać kolejne ataki, ale i korzystać z zasobów ofensywnych niwelując potencjalne błędy w obronie. O tym ostatnio najlepiej przekonał się Real Sociedad.

Taki zabieg ma jednak również swoje wady, które zaczął obnażać Real Valladolid. Większą aktywność Dumy Katalonii zdecydowanie łatwiej skarcić z kontry. Barca wciąż ma problem z grą w defensywie na pustych przestrzeniach. Ma również problem z pojedynkami bezpośrednimi. Gdy trzeba się cofać – powietrze zaczyna uciekać.

Skarbonka bez dna, czyli Barcelona w walce o Haalanda [Felieton]

Dochodzimy więc do ściany, ponieważ  odpowiednie nastawienie wymaga odważniejszej gry. Zorganizowanej defensywy, ale i stanowczego ataku, co w przypadku ligowych kopciuszków jest dość ryzykowne. Zespoły pokroju Realu Valladolid nie mogą przecież konkurować jednostkowo, bo na tym poziomie po prostu odstają. Kto zatem może to wykorzystać? Przeciwnik tej samej klasy. Rywal, który nie będzie płynął z prądem.

Julen Lopetegui był nieprzygotowany, Mauricio Pochettino nie musiał grać w tę grę. Mógł na tym przepłacić, choć futbol bywa przewrotny. W sobotę Koemana czeka jednak Real Madryt, który już we wtorkowym meczu z Liverpoolem udowodnił, iż taktycznie jest przygotowany. Zidane ma w talii zawodników, którzy są w stanie przełamać linię jednym podaniem, generując klarowne szanse na strzelenie bramki. Toni Kroos lub Luka Modrić będą kluczem w zbliżającym się klasyku. Jeśli tylko Vinicius i Asensio utrzymają skuteczność z przodu, mogą wielokrotnie napsuć krwi ter Stegenowi. Brazylijczyk z Liverpoolem skompletował dublet. Warto jednak zauważyć jaką pracę wykonał, atakując plecy linii obronnej, czy tworząc miejsce partnerom.

Klasyk w wadze ciężkiej

Sobotnie El Clasico będzie istotnym meczem dla układu tabeli. Finalnie może być także kluczowe w walce o tytuł. Atletico straciło swoją ogromną przewagę, a przed Simeone jeszcze mecz, choćby z Barceloną. Katalończycy nie muszą się na nikogo oglądać. Na horyzoncie też finał Pucharu Króla. Okazuje się, że Koeman właściwie ciągle gra o dublet, a przecież sezon miał pójść w niepamięć. Tak być nie musi, ale najpierw trzeba postawić się Realowi Madryt. Nie można jednak zapominać, że Los Blancos również w najbliższych dniach będą “grali o sezon”. Mistrzostwo kraju cały czas jest w zasięgu, tak jak Liga Mistrzów. Wyścig właśnie się rozpoczął.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.


x