fot.
Udostępnij:

Najważniejsza jest regularność – Tomasz Moskała

Kilka dni spokojnego treningu cudów nie sprawi, ale może pomóc Cracovii w ustabilizowaniu formy. Im szybciej zawodnicy przełamią kiepską passę, tym szybciej uwierzą w siebie i zaczną grać na większym luzie – uważa Tomasz Moskała, były napastnik „Pasów”.

Bardzo jest pan rozczarowany początkiem sezonu w wykonaniu Cracovii czy może tylko trochę?

Tylko trochę. W ostatnich latach Cracovia tak średnio poczyna sobie w lidze i co sezon spisuje się poniżej oczekiwań. Uwzględniając wartość piłkarską całego zespołu i porównując ją z innymi drużynami, trudno spodziewać się, żeby „Pasy” miały być znacznie wyżej w tabeli. Oczywiście, są transfery i nowi zawodnicy, ale też dużo dzieje się w pozostałych ekipach. I później okazuje się, że Cracovia ma problem w ligowej rywalizacji. A skoro sezon wcześniej liczył 30 spotkań, a teraz nawet więcej, to końcowe miejsce w tabeli jest sprawiedliwą sumą wypadkową możliwości piłkarskich zespołu. Trudno wtedy mówić o przypadku. Jakby nie patrzeć, na przestrzeni ostatnich lat Cracovia wypadała blado na tle konkurencji. Kibicom pozostaje się cieszyć, że w poprzednich rozgrywkach w ogóle się utrzymała w elicie i… liczyć na to, że w tym roku wreszcie się odbije i pójdzie mocniej do przodu.

Jakie dostrzega pan największe mankamenty w poczynaniach „Pasów”?

Na ten moment na pewno gra obronna „Pasów” mogłaby wyglądać znacznie lepiej. Cracovia stara się grać w piłkę, stwarza sytuacje i nie można o niej powiedzieć, że jest drużyną zupełnie bez wyrazu. Powoli zaczyna być widać efekty pracy nowego trenera i zmianę systemu gry, ale na razie nie idą za tym wyniki. Nie będę oryginalny, kiedy powiem, że trzeba jednak dać Robertowi Podolińskiemu więcej czasu. Uważam go za bardzo zdolnego trenera.

Obecna przerwa w rozgrywkach może pomóc Cracovii?

I tak, i nie. Życie nauczyło mnie, że w tydzień czy dwa trudno jest diametralnie zmienić oblicze drużyny. W piłce nożnej naprawdę nie wystarczy popracować nad czymś pięć lub dziesięć dni, aby od razu poprawić dany element. Aczkolwiek ta krótka przerwa z pewnością może przynieść „Pasom” trochę dobrego.

Problemem Cracovii jest też chyba brak lidera, który pociągnąłby grę drużyny w najtrudniejszych momentach?

Z boku różnie można to oceniać, ze środka drużyny pewne sprawy wyglądają całkiem inaczej. Faktycznie jednak ciężko teraz jest powiedzieć, kto jest liderem tego zespołu, a nawet – kto mógłby nim być. A wiadomo, że taka postać w ekipie zawsze bardzo ułatwia granie. Zwłaszcza gdy jest to zawodnik środka pola, który potrafi skonsolidować drużynę i nadać jej odpowiedni rytm. W przypadku Cracovii cały czas czekamy na pojawienie się takiego lidera. Najlepiej, gdyby nie był to gracz wybrany przez trenera, a osoba, która naturalnie wybije się do tej roli.

Cracovia pod wodzą Wojciecha Stawowego podobała się panu bardziej od Cracovii „autorstwa” Roberta Podolińskiego?

Za Wojciecha Stawowego zespół momentami grał naprawdę bardzo fajną piłkę. Zachowując wszelkie proporcje, standardy były wtedy zbliżone do zachodnich drużyn. Mam oczywiście na myśli samą organizację i sposób gry, bo już jej szybkość oraz indywidualne umiejętności zawodników nie pozwalały się zbliżyć do tego poziomu. Szkoda, że końcówka poprzedniego sezonu nie była udana dla „Pasów” i trener Stawowy musiał opuścić drużynę. Bo, najkrócej rzecz ujmując, jest szkoleniowiec, który ma własny plan na zespół i stara się go realizować od początku do końca. Nie jest jak chorągiewka, nie zmienia swoich pomysłów i konsekwentnie trzyma się wytyczonej drogi. W jednych warunkach mu to wychodzi, w innych – nie. I tak też było z Cracovią, która do przodu grała przyjemnie dla oka, ale w tyłach momentami było dużo gorzej. Teraz jest zresztą podobnie. Są mecze, w których „Pasy” stwarzają sytuacje, ale ich nie wykorzystują, a później tracą bramkę i nadziewają się na kontry w czasie odrabiania strat. Klasową drużynę musi cechować regularność, a tej niestety Cracovii brakuje. Życzę zawodnikom „Pasów”, aby ustabilizowali wreszcie formę. Przy stabilnej dyspozycji całego zespołu nawet słabszy dzień u jednego czy dwóch piłkarzy nie odbija się tak mocno na jakości gry.
Według mnie jest jeszcze za wcześnie, aby porównywać obie wspomniane w pytaniu drużyny.

Po przerwie w rozgrywkach Cracovia zagra u siebie z Górnikiem Łęczna. Choć w tabeli znacznie wyżej plasuje się beniaminek, z kursów firmy bukmacherskiej Fortuna wynika, że to krakowianie są faworytami tej potyczki. A jak pan ocenia szanse obu drużyn?

Jak widać, cały czas Cracovia jest odbierana jako wymagający rywal i zespół ze sporym potencjałem. Choć zespół nie osiąga sukcesów, ktoś na niego wciąż liczy. Z Górnikiem krakowską ekipę czeka jednak bardzo trudna przeprawa, bo kilku chłopaków jest tam obecnie w świetnej formie. Beniaminek z Łęcznej strzela dużo goli i zapowiada nam się zatem niezwykle interesujący mecz. Będę mocno trzymał kciuki za Cracovię, żeby wreszcie zaczęła zdobywać systematycznie po trzy punkty, a nie od czasu do czasu po jednym. Chciałbym, aby „Pasy” wreszcie zagrały na zero z tyłu, ale myślę, że wynik 3:1 i tak na pewno ucieszyłby sympatyków tej drużyny.

W przypadku porażki Cracovia może znaleźć się jednak w strefie spadkowej. Tego może być już za wiele dla Janusza Filipiaka…

Oby nic takiego się stało, bo częste zmiany trenerów są zmorą naszego futbolu. Grając w Krakowie przez sześć lat miałem bodaj siedmiu szkoleniowców, a ogólnie w lidze przez dziesięć lat pracowałem chyba z dwunastoma szkoleniowcami. Nie trzeba być matematycznym geniuszem, aby wywnioskować z tego, że z jednym trenerem nie pracowałem nawet roku. Człowiek przez kilka miesięcy próbuje doskonalić jakiś system, a za chwilę pojawia się ktoś nowy i buduje drużynę zupełnie w inny sposób – ciężko w takim układzie o znaczący postęp. Dlatego chciałbym, aby Podoliński mógł popracować jak najdłużej i żeby dopisywało mu przy tym szczęście, którego potrzebuje każdy szkoleniowiec.

Jedna czwarta sezonu zasadniczego za nami. Z taką grą Cracovii ciężko będzie zrealizować plan minimum, czyli awans do grupy mistrzowskiej. Tymczasem właściciel klubu zapowiadał nawet walkę o europejskie puchary…

Jeśli Cracovia znajdzie się w czołowej ósemce, końcówkę sezonu będzie mogła rozegrać bez stresu o utrzymanie. A mając spokojny byt, drużyny potrafią grać znacznie lepiej niż w grupie spadkowej. Z własnego doświadczenia pamiętam, że nawet z dobrym zespołem gra w grupie spadkowej wiąże się z dużymi nerwami i wielu zawodników nie potrafi wtedy zademonstrować pełni walorów. Na razie Cracovię od miejsca w górnej części tabeli dzieli sześć punktów – to dużo i mało jednocześnie. Wszystko zależy od tego, czy i kiedy zespół zacznie regularnie punktować.

Na razie wydaje się, że wiarę w Cracovię tracą jej kibicie – frekwencja na stadionie maleje z meczu na mecz.

Cracovia ma piękny stadion i dużo kibiców, którzy są w tej niewdzięcznej roli, że sami grać nie mogą i tylko patrzą z boku na to, co się dzieje na boisku. Jeśli kibic jest naprawdę oddany drużynie, powinien chodzić na jej mecze bez względu na rezultaty. W Anglii 90 procent miejsc na trybunach jest wykupiona jeszcze przed rozpoczęciem sezonu przez posiadaczy karnetów. U nas czegoś takiego nie ma i kibiców trzeba każdorazowo przyciągać wynikami. Jeśli „Pasy” odwrócą złą kartę i będą wreszcie wygrywać, wówczas i frekwencja na meczach będzie dużo lepsza.

 

Źródło: FourFourTwo


Avatar
Data publikacji: 6 września 2014, 12:05
Zobacz również

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.