Enrique

fot. Bustalante / Soccrates

Dla nas marcowe spotkania będą szczególnie interesujące głównie ze względu na postać Paulo Sousy. Zamiast analizy przeciwników, skupiamy się na własnej drużynie i nic w tym dziwnego. Czasu jest mało, więc trzeba go dobrze zagospodarować. Sporo dzieje się również w obozie Hiszpanów, czyli naszych czerwcowych rywali na Euro. Filozofia Luisa Enrique może się podobać, chociaż nawet on ma swoje słabości.

Luis Enrique to postać nietuzinkowa. Człowiek, który podbił Barcelonę, by w końcu stać się twarzą całego kraju, przewodząc hiszpańską kadrą narodową. Lucho lubi eksperymentować. Lubi modernizować poszczególne schematy i weryfikować nowe twarze. Zdaje się, iż w pełni wykorzystuje okres przygotowawczy do zbliżającego się Euro. Szczególne, że apetyty są całkiem spore. Niemniej jednak Enrique ma także swoje słabości. Dziś spróbuje je wypunktować, nawet jeśli nie są dominującą stroną w jego dotychczasowej pracy.

Zaufanie? Poproszę na zeszyt

W październiku Lucho stwierdził, że David De Gea nie powinien być obwiniany za każdym razem, gdy Hiszpanii powinie się noga. Dostaliśmy też regułkę o zaufaniu, ale ówczesna forma piłkarza Manchesteru United wołała o pomstę do nieba. Dlaczego Enrique uparcie stawiał na 30-latka? Ponieważ nie miał innych opcji, a przynajmniej tak mu się wydawało. Jego zmiennik, czyli Kepa wyglądał marnie. Z czasem szansę otrzymał Simon, a w najbliższych dniach zobaczymy także nieznanego szerszemu gronu Roberta Sancheza. Konkluzja – Lucho jeszcze nie znalazł pewniaka do gry w bramce na Euro. Zaczął jednak szukać i to okazało się dobrym ruchem. Dlaczego więc nie zrobić tego samego w przypadku innych graczy?

Gra na kredyt nie jest niczym obcym dla Diego Llorente i Erica Garcii. Były piłkarz Realu Sociedad nie przekonuje, choć Lucho to nie przeszkadza, aby korzystać z jego usług. W Leeds rozegrał siedem spotkań – z różnym rezultatem. W reprezentacji natomiast zadebiutował jeszcze w roku 2018 pod wodzą… Enrique. Garcia walczy o przyszłość w Barcelonie. Wszelkie znaki na niebie wskazują, że niebawem opuści Manchester. W Anglii nikt szczególnie po nim płakać nie będzie. Zaledwie 215 min w Premier League i blisko tyle samo w Lidze Mistrzów. 20-latek ma być przyszłością i z taką łatką analizowany jest przez wielu, choć zapominamy o teraźniejszości. Ta jest brutalna, ale nie dla Lucho, bo Garcia jesienią nie opuścił żadnego zgrupowania.

W meczu towarzyskim z Portugalią Enrique chciał sprawdzić, czy jego koncepcja na dwójkę Garcia – Llorente ma rację bytu. To oni mieli zostać zmiennikami pary Ramos – Torres na środku obrony. Zwrotni, kreatywni i przede wszystkim młodzi. Spełniają wszelkie warunki kolejnej generacji, ale czy to nie lekka przesada? Rezygnować ze zdecydowanie lepszych kandydatów na ten moment, wybiegając z myślą o wiele lat do przodu? Ja wiem, że na budowę trzeba czasu i nie widzę w tym problemu, jeśli jest on dobrze rozdysponowany. W tym przypadku nie jest.

Powołania nie doczekali się, będący w formie Yeray Alvarez, Mario Hermoso, czy Nacho Fernandez. Szczególnie dziwi ostatnia dwójka. Hermoso w tym sezonie pod czujnym okiem Simeone stał się zupełnie innym piłkarzem. W dodatku zapewnia elastyczność. Może wystąpić zarówno w środku, jak i na lewej stronie. Mało? 25-latek może zagrać nawet w ustawieniu z trójką z tyłu. Nacho to odbicie lustrzane, choć zamiast lewej flanki prawa jest mu bliższa. Jak widać – to zbyt mało. Lucho gra bezpiecznie, czyli wbrew własnej filozofii, którą raczy nas od wielu miesięcy. No ale przecież Grecja, Gruzja, Kosowo… W Europie nie ma już słabych drużyn.

Enrique ma czas, gorzej z resztą

Nie od dziś wiemy, że Hiszpanie mają problem z obsadą prawego obrońcy. Ciągnąca się kontuzja Carvajala jest sporą przeszkodą. Gracz Realu Madryt raczej na Euro pojedzie, natomiast z dyspozycją może być różnie. 35-letni Jesus Navas, który początkowo zachwycił, wpadł w dołek. Sergi Roberto powoływany był “na doczepkę” i trzeba przyznać, że poradził sobie całkiem nieźle. Sęk w tym, że również złapał uraz, więc wracamy do punktu wyjścia.

Enrique w marcu miał szukać nowych wariantów. Postawił na młodego i intrygującego gracza Sportingu – Pedro Porro. Słusznie, ale okazuje się, że na debiutancie lista się kończy. Nie ma Oscara de Marcosa, Hectora Bellerina, czy Cesara Azpilicuety, mimo że to odpowiedni moment na próbę gry trójką z tyłu. Był przecież pomysł, ale najwyraźniej prysł, niczym bańka mydlana. Nie ma też Lucasa Vazqueza, który chyba zasłużył na to powołanie jak nikt inny.

Angelino? To już stara śpiewka. Edgar Badia? Możesz być jednym z najlepszych hiszpańskich bramkarzy La Liga, ale to za mało, bo przecież grasz w Elche. Spojrzało Brighton, puszczając oczko. Tak jak Enrique, mówiąc, że przecież jest jeszcze maj. Znalazło się za to miejsce dla Busquetsa. 32-latek w ostatnim czasie stara się nadążyć za współczesnym futbolem. W ostatnich miesiącach nie wychodziło mu to najlepiej. Dzisiejszy piłkarz Barcy różni się nieco od tej zardzewiałej wersji jesiennej. Tylko czy to nie kolejny argument, by ponownie odsunąć Rodriego? Jak lubił mawiać Lucho – to najtrudniejsza pozycja, gdzie trzeba najwięcej pracować w ataku i obronie. A Rodri na formę nie narzeka. W reprezentacji dotychczas wyglądał znacznie lepiej niż jego starszy kolega. No to może doświadczenie. Tak, CV Busquetsa jest znacznie bogatsze. Tak jak Nacho, Vazqueza… Pętla i znów wracamy do punktu wyjścia.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.


x